“CUBA” str. 22

023

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii Komiks. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 odpowiedzi na “CUBA” str. 22

  1. Wanda Szczypiorska pisze:

    Patrzę i patrzę. Z czytaniem gorzej, bo literki malutkie, ale jakoś sobie radzę.

  2. Ewa pisze:

    Zastanawiałam się, czy nie wklejać jeszcze napisów osobno w komentarzu, ale to dodatkowa dla mnie fatyga. Nie chcę dawać większej rozdzielczości. I tak najprawdopodobniej jesteś jedyną osobą, która usiłuje to przeczytać. Ludzie raczej nie czytają, jak ich nie dotyczy.
    Mogę Ci streścić: lecimy, mama rzyga i zbliżamy się do Hawany.

  3. Wanda Szczypiorska pisze:

    Wszystko udaje mi się przeczytać i ta prostota komunikatu bardzo mi się podoba. Podziwiam rysunki. W tym co robisz nie ma kokieterii, kłamstwa, jest rzetelność, prawdziwość. (Prawdziwość w sztuce, to jest trochę coś innego niż prawda) i to jest również w wierszu powyżej, w każdym Twoim wierszu.

  4. Ewa pisze:

    Zazdroszczę Ci Wando, że Ci się tak wszystko podoba. Byłam na nieszufladzie i czytałam Twoje komentarze pod innymi wierszami, wszystkie równie owacyjne. Ja nie potrafię wykrzesać z siebie takiego entuzjazmu, chociaż nie przeczę, że dożyłyśmy zjawisk w kulturze bardzo barwnych i fascynujących, epoki przemian, z której coś się pewnie zupełnie innego narodzi.
    Tylko, jak widzę, wchodzisz w to gładko, a ja się buntuję.
    Ale dzięki, że mi towarzyszysz, mnie, zniesmaczonej.

  5. Wanda Szczypiorska pisze:

    Tego, co mi się nie podoba, nie ruszam, chyba że można napisać coś względnie śmiesznego. Mam dwie- trzy sympatie i to bardzej ludzie, niż ich utwory. Przeglądam portale z nastawieniem pozytywnym, szukam artystów. W NS tacy się zdarzają, gdzie indzej – nie. Aż dziw ile jest zadufanej w sobie miernoty. Chwalę, co dobre, nie jestem zgorzkniała, bo nie wierzę we własne możliwości. Zbyt dobrze znam sie na sztuce.
    Napisałam maila do antykwariatu ze spisem starych, rzadkich ksiażek, które chciałam sprzedać i otrzymałam odpowiedź – nie skorzystamy. To pogardliwe – nie skorzystamy – jest wszędzie. Szczerzy zęby. Lepiej się z tym pogodzić i odejść od siebie na dystans.

  6. Ewa pisze:

    To musiałabyś Wando pogadać z Lechem Bukowskim, on pisał na swoim blogu, że chodzi po antykwariatach i książki kupuje. Jeśli masz spis, to mu wyślij, lepiej bezpośrednio sprzedawać, niż przez Alegro.
    Trzeba się teraz namęczyć , by coś sprzedać.

    Byłam ostatnio w bibliotece i kierowniczka całą dawną poezję wyrzucała z półki na podłogę, wiesz, „seria celofanowa”, zupełnie za naszych czasów nie do kupienia. A poezję trzeba mieć, a nie tylko przeczytać. Poprosiłam ją, by mi te książki dała i powiedziała, że jak wszystkie procedury złomowania one przejdą, to mi je da. Zobaczymy.

    A jeśli chodzi o sztukę, to ja jej zupełnie nie znam. Te ubiegłowieczne wartości nie są już możliwe w zastosowaniu, a nowe są na jakimś okresie próbnym, nie wiadomo, czy się sprawdzą.
    Wyobraź sobie dzisiaj taką sytuację erotyczną, jak w „Kaczej Zupie” Braci Marx. Rufus T. Firefly zaleca się do Pani Teasdale, ponieważ ta dysponuje pieniędzmi, i to też nie zarobionymi przez siebie. Obie strony godzą się na bardzo niewybredny sadyzm, z tym, ze Rufus jest stroną aktywną, a Pani Teasdale bierną i nadąsaną, bo uważa, że samo posiadanie pieniędzy wystarcza, by nasycić Ryfusa i nie powinien jeszcze chcieć czegoś więcej. Dzisiaj takie pary sadystyczne są jednakowo aktywne, ponieważ jest równouprawnienie. Też wchodzi w grę seksualność inna niż na początku ubiegłego wieku – kobiety są rozbudzone i bardziej agresywne. Więc wojna już rozpoczyna się w najmniejszej komórce społecznej, czyli w rodzinie, czy w partnerskich, luźnych parach.
    I teraz przenosimy to na plan sztuki, czyli czyja estetyka zwycięży. Zwycięża prostacka, agresywna, ponieważ taka jest najprostsza i nie wymaga wysiłku. I nie chodzi mi o kamuflaż międzyludzki, czy płciowy, ale o mechanizm zupełnie naturalny. Ot, wysoka sztuka. Ot prawda. Właśnie prawda jest w tym odsłonięciu kamuflażu, co myli się z jej istotą.

  7. Wanda Szczypiorska pisze:

    Ja mam czasopisma (Dialiog) z lat 60- 70 z tekstami sztuk dziś już chyba nieosiagalnych. Kiedy wyciagnę nogi, to pójdzie do pieca. Kiedyś przejrzałam dokładnie wszystkie te Twórczości, Odry i inne i przekonałam się, że najszybciej umierają różne formalne dziwactwa. Powieść, która była śmiertelnie poważna, nadaje się do kabaretu.
    W bibliotekach w Otwocku też czystki. Złapałam łapczywie kilka książek.
    Jeśli mówię o znawstwie sztuki, to mówię o intuicji, nie o wiedzy.

  8. Ewa pisze:

    Może powinnaś to ogłosić na innych portalach, do mnie niewielu już wchodzi. Może szkoda, by poszły do pieca, chociaż ja bym chętnie oglądała takie Auto-da-fé.
    W naszej bibliotece są te wszystkie egzemplarze poukładane i skatalogowane, nie trzeba mieć w domu. U nas w BŚ przeczytałam Hłaskę i Urbana w „Po Prostu”, bo ja wtedy miałam kilka lat zaledwie, więc nadrobiłam. Ale mam też z moich lat studenckich – np. „Poezję”, gdzie debiutuje Zdzisław Jaskuła. No i „Odrę” ze względu na Wrocław. Ale to było do kupienia, bez problemu, Gorzej było z TP, Literaturą na Świecie, były nieosiągalne. Mam LnŚ kilka półek, bo w końcu udało nam się zaprenumerować i też właściwie niepotrzebne, bardzo stronnicze – wybierano tylko pisarzy komunizujących. A i fragmentaryczne, wolę książki w całości. Wolę książki, niż czasopisma literackie, które mają za zadanie teraźniejszość, ważność czasów, i swoją rolę pełnią. Po latach już nic nie znaczą. Służą jedynie badaczom.

  9. Wanda Szczypiorska pisze:

    Człowieku!. Ja nie ogłaszam, ja tylko poiformowałam, traktując to jako ciekawostkę.
    Chciałam tylko powiedzięć, że awangarda, epigońska, po latach jest śmieszna. Dialog prenumerowałam, bo trafiały sie tam dramaty Eliota i innych Anglików. Przez cały ten okres nie czytywałam polskich ówczesnych powieści. Miałam to w nosie, ale nie z powodu komunizmu , a z powodu jakości. Miałam rację. Są nie do przebrnięcia.

  10. Ewa pisze:

    Nie wiem, już Wando, jak mam pisać, by być zrozumianą. Myślałam, że właśnie ogłoszenie na portalach literackich o tym, że się coś posiada, a może się przydać innym, to jakieś przecież dobo, które może stać sie komuś użyteczne, nim sam to wrzuci do pieca. Ludzie piszą, tak jak Kinga Iwasiów, o swoich rodzicach i bardzo by jej się materiały, które posiadasz, przydały. Nie rozumiem Ciebie. I cieszę się, że jestem dla Ciebie, sieciowego bytu, Człowiekiem, bo jak dotychczas, to w Sieci byłam tylko wołem roboczym.

    Czytam teraz sobie wątki, których nie doczytałam, jak byłam na wakacjach i w portalu „niedoczytania” w googlach wyskakuje wątek Marka Trojanowskiego, który wywołał największą chyba roczną dyskusję o poezji na tym portalu swoim zabraniem głosu odnośnie wypowiedzi na ten temat Karola Maliszewskiego.
    I tam wyczytałam, że literacka wspólnota sieciowa, jest, wbrew tysiącom nicków, bardzo wąska i właściwie, to zabierają głos cały czas te same osoby pod innymi nickami.
    I jak wczoraj widzę, że pod komiksem na niedoczytaniach ktoś pod nickiem „Ewa” się wypowiada, to może to być poczytane, że to ja. Ja nigdy na niedoczytaniach się nie wpisywałam, nie wpisuję i wątpię, bym kiedykolwiek to zrobiła.
    Ale wiesz, Wando niepokojące jest to systematyczne niszczenie Sieci, to beztroskie złachmanienie jej wiarygodności, która teraz jest jedyną okazją dziejową, by talenty wypłynęły i pokazały czym są i co potrafią. Nigdy polska literatura nie miała takiej szansy, by się wypowiadać wprost, bez kamuflażu, bez ingerencji policji zaborców, milicji komunistycznej i służb bezpieczeństwa. I poniekąd te pisma, które masz spalić, są mimo wszystko relikwią w porównaniu z tym co się teraz w literaturze dzieje, gdzie nikt nie musi zapłacić uczciwie za swoje błędy.

  11. Wanda Szczypiorska pisze:

    Ja nie spalę, moje dzieci spalą. Nie są intelektualistami. Byłam wczoraj jako współoganizator na turnieju jednego wiersza w Otwocku (po raz ostatni) i dziś obudziłam sie z obrzydzwniwm równym Twojemu. Właśnie dolożyłam komuś na forum NS. Na pewno zaraz zniknie, a ja będę persona non grata.
    W peerelu żyłam poza rzeczywistością. Nie miałam żadnych roszczeń i żadnych szans. Dopiero po 89. A teraz ten internet – frustracja i namiętność. Lekarka przewiduje zawał.
    Niedoczytania śledzę.

  12. Ewa pisze:

    Ha, ha! Obrzydzenie!
    Wando, w Sieci jest teraz tak, jak Mandelsztam opisywał, po Czerwonej Rewolucji, którą poeci powitali z niezwykłym entuzjazmem i nadzieją, że te gogolowskie czynowniki znikną i będą mogli nadawać wreszcie na Cara ile wlezie, bo przecież degeneracja też była astronomiczna za jego rządów.
    I weszli natychmiast w literaturę bandyci, zbrodniarze, nihiliści, prymitywni z chłopów i proletariatu, nieuki i inteligenci z pierwszego pokolenia.
    Podobny był stan u nas, jak komunistyczny rząd przysposabiał sobie literatów do służby. Nałkowska, profesorska córka, która życie całe oddała na kształcenie i intelekt, prowadząc przy ZLP „Koło Młodych” była przerażona agresją i nihilizmem młodych, wstępujących agit literatów .
    To na naszych oczach dzieje się w Internecie i najprawdopodobniej po tych domach kultury, czego na własnej skórze doświadczasz. Mnie wystarcza zetknięcie z takim Panem Kamilem, który, jak czytam, aktywnie też żyje życiem slamowym.
    A portal niedoczytania, sądząc po komentarzach, jest okropny. Próbuję się doczytać, o co im chodzi, aż serce się kraje, że w mizerię wprzęgnięte są w końcu serwery, jakieś kosmiczne technologie, które te beznadziejne myśli niosą na portal, a potem ja wytracam cenny czas, bo tu trzeba jeszcze klikać, by się bzdura ujawniła. A czas, leci.
    I chyba o to im chodzi, tym burakom literackim. Jeśli już ten ambitny chłopak, Leszek Onak coś dobrego chce zrobić, to niech chociaż zabezpieczy podszywanie się nickowe, by ludzie odpowiadali za swoje słowa, a nie byli tak bezkarni. Zjawisko Doktora Kinbote nieszuflda wyhodowała z całą premedytacją.

    Nick miał odwieczną rolę w lteraturze, bardzo przydatną. Albo pisarze posługiwali się pseudonimem, by nie ranić swoich najbliższych, o których pisali prawdę, lub nieprawdę, ale by swobodnie mogli pisać co chcą napisać. Lub dla bezpieczeństwa osobistego. Albo, nick był, jak u Boya Żeleńskiego, sygnałem młodzieńczości, charakteru piszącego. Teraz nick pełni rolę bardzo niesmaczną i złowróżbną.
    Cóż ja. Ja na moim blogu mogę tylko pisać o tych zjawiskach i je w miarę możliwości demaskować. Przecież niewiele wiem, co się w kuluarach dzieje i całe szczęście, bo to kolejna przecież brednia niedouków i prostaków. I tak nas zadziobią Kruki i Wrony.

  13. Wanda Szczypiorska pisze:

    Może to była inna Ewa. Czy Maciej Topolski to nick? Styl coś mi przypomina.

  14. Ewa pisze:

    Na pewno inna Ewa, bo to nie ja.

    Czytam Twój wątek Wando na nieszufladzie i znowu jakaś strata czasu, bo to są piramidalne bzdury. Przy takim grubiaństwie i chamstwie, jakie już tam czytałam, nagłe przeobrażania się w delikacików i epitet głupca powodujący, że strażniczki-pszczoły, jak na komendę wypryskują z tego ula i zaczynają gryźć, jest już tak nieciekawe, że szkoda pisać. Jak tam mnie poeta Burda kopał w oficerskich butach faszystowsko i antysemicko, to żadna Pani Elżbieta się nie zająknęła. Tylko Pan Jacek napisał, by ochłonął, bo się biedactwo spoci. Jak mamusia: nie kop tak dziecko tej dziewczynki, bo się spocisz!
    Przecież wiadomo, że ktoś, kto pisze głupoty, jest głupcem i każdy użyty eufemizm tego nie zmieni.
    Ach, ten obłudny nieszaufladowy wersal.
    Wątek jak wątek. Strach zakładać tam wątek (tylko Pan Kamil się nie boi). A wątek o sprzedaży tomu „Solistek”, to, co, na miejscu? Co to za prywata na tym społecznościowym portalu? Przecież każdy ma do upchnięcia kilkaset tomików, a tego tam nie robi.
    I te uwagi pogardliwe o blogach. Większość intelektualistów światowej sławy (Saramago) ma swojego bloga i nie szlajają się po żadnych nieszufladach.

  15. Ewa pisze:

    Ale powiedz Wando, czy nie warto było nazwać głupca głupcem? Przecież od wieków, kto się w sztuce liczy, nie pohamował się od takich oczywistości! Molier nazwał ówczesnych lekarzy w swojej sztuce teatralnej „Lekarz mimo woli”, tak, jak na to zasługiwali i cyrulicy solidarnie nie udzielili mu pomocy, gdy umierał, co potwierdziło tylko jego artystyczną diagnozę.
    Czy typowo kobieca złośliwość Pani Wioli nie potwierdza faktu, że jest poetką żałosną i powinna mieć prokuratorski zakaz pisania poezji, jako osoba nietyczna?
    Kto się para literaturą, nie dowie się w inny sposób, kto jest kto. Gówniarz zawsze będzie gówniarzem.
    Te zdjęcia Wando oglądałam, jak pierwszy raz weszłaś na blog Marka. Lubię wiedzieć z kim rozmawiam. Kto chce, to sobie poszuka. Nie trzeba się tak Pani Wiolu popisywać, że się potrafi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *