Antonia Fraser „Maria Antonina. Podróż przez życie”

„Twój styl” wydał właśnie książkę żony Haroda Pintera, która mając 48 lat i sześcioro dzieci wdała się w romans z pięćdziesięcioletnim pisarzem, noblistą 2005, porzuciła męża i stworzyła z nim trwały związek.

I może dlatego scenariusz filmu Sofii Coppoli o Marii Antoninie jest tak zdystansowany, tak mało histeryczny jakimi zazwyczaj są filmy o politykach.
Jedynie fora internetowe i recenzje są pełne historycznej histerii.
Widzowie albo się kosmicznie nudzą, albo brakuje im duchowości, albo cierpią na nadmiar wersalskiej przyrody.

Film jest śliczny, wyjęty z cukrowego świata Hoffmanna, pełen księżniczek, królowych, trzewiczków, piętrowych fryzur z obowiązkowym statkiem na szczycie i pastelowego rokoko, a kadry z Watteau, Fragonard’a, Boucher’a, dzięki współczesnej technice szlachetne, przepięknie oświetlone, pełne tajemnicy, zmysłowego czaru.

Smakowanie zza kulis życia arystokracji francuskiej czasów markiza de Sade’a, przy zamierzeniu, że film udostępni się 12- latkom, to właśnie rekompensata na rzecz estetyki.
I to, że królowa się nudzi, nudzą się plotkujące salony, nie znaczy wcale, że obowiązkiem widza jest się nudzić, tak jak nie jest jego obowiązkiem mordować, gdy ogląda się na ekranie zbrodnię.
Największą wartością filmu jest właśnie oszczędność narracji.
Kamera leniwie, ale bacznie, miłośnie i nostalgicznie przesuwa się po gorących przedmiotach królewskiego kultu we wnętrzach Wersalu, meblach, naczyniach, zastawach, sukniach, bieliźnie, po perfekcyjne ciało samej królowej.

Myślę, że rozgrymaszony widz internetowy (nie napotkałam ani jednej pozytywnej recenzji), zawiódł na całej linii.
Dawno nie widziałam tak pięknego filmu z wykorzystaniem wszelkich wspaniałości, jakimi kino dysponuje: magią, barwą, umownym upływem czasu, dramaturgią.

I piękne jest to, że oszczędzona widzowi gilotyna pozostawi go jeszcze w cieple karocy, mknącej aleją lip zasadzoną przez Marię Antoninę ku zagładzie. Właśnie rozpoczęta Rewolucja zmiecie formę, urząd królowej i ludzką abstrakcję na rzecz własnych nieludzkich porządków i nieporządków.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *