PINA BAUSCH

Zmarła 68 letnia Pina Bausch.
Jesienią 1998 roku dowiedziałam się po raz pierwszy o istnieniu niemieckiej tancerki współczesnego baletu dzięki temu, że szkoła baletowa syna dostała kilka biletów na unikalny występ jej i jej zespołu w warszawskim Teatrze Wielkim. Syn nie znalazł się zdaje się w grupie przeznaczonej od zobaczenia spektaklu i pojechał do Warszawy sam, bez biletu i z małą szansą na skuteczność tej wyprawy.
I już nie pamiętam, jak to się stało, ale w być może korzystając z zamieszania, jakie wyniknęło w tłumie pragnących sforsować mimo wszystko wejście do teatru, synowi udało się kupić czy odkupić od kogoś bilet i wejść.
I pamiętam tylko ten jego zachwyt i te goździki. Po opowieściach syna o spektaklu zatytułowanym „Nelken” pozostały mi w pamięci tylko goździki, o których zawsze marzyłam. By mieć w ogrodzie kilkaset sztucznych goździków.
Sztuczne kwiaty wtedy w latach dziewięćdziesiątych były niesłychanie drogie i nic nie zapowiadało ich dzisiejszego, cmentarnego nadmiaru.

Nigdy nie widziałam baletu stworzonego przez Pinę Bausch.
I teraz jak umarła, i jak pojawiło się na YouTube tyle fragmentów z jej spektakli i jak oglądam starą kobietę, ubraną w grecką tunikę, która porusza się młodzieńczo i wdzięcznie, wiem, że zawsze będę kojarzyć ją z pozytywną sztucznością, o którą wartość Baudelaire tak walczył w swoim programie artystycznym. O tej baudelaireowskiej zamianie prawdziwości na sztuczność pięknie pisał Czesław Miłosz we wstępie do słynnego eseju Baudelaire’a „Malarz życia nowoczesnego”:

(…)Sztuczność — to dla niego wielkie słowo i wielka pochwała. Cywilizacja jest sztuczna, ale i zawsze pod władzą Erosa, dlatego to kobieta prezyduje zbiorowemu obrzędowi, kolorowemu widowisku co roku nowej mody.
Ten piewca wielkiego miasta dziewiętnastego wieku, czyli la cite infernale, zdawał się uważać nasze odejście od przyrody za nieodwracalne. Pochwalając nowoczesność, broniąc makijażu, opowiadał się tym samym za urbanistycznym przewrotem i przeciwko monotonnemu bytowaniu mieszkańców wsi, którym rządzi po¬wtarzający się rytm pór roku. Podniecające było dla niego uczestnictwo w świecie ludzkim, pojętym jako święto codziennych masek i przebrań, wielkie theatrum.(…)”

nelken  pina bausch

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na PINA BAUSCH

  1. marek pisze:

    ewo, kiedys widziałem na zywo koiete, która “tańczyła” skomplikowane układy tai-chi. miałe powyżej 80.

    wiesz, to było piekne.

    uważałem, ze tai-chi jest sztuką łatwą – widziałem jak to robi 80-latka i nie widziałem żadnych przeszkód, dbym ja tak robił. tak machał rękami i nogami.

    do dziś nie daje rady

    ale wówczas to było piękne. nigdy tego nie zapomnę.

    kobieta na berlinskim cmentarzu, stara kobieta

  2. Ewa pisze:

    Może to była nauczycielka tai-chi, terapeutka, profesjonalistka. Też uważam, że zwykli śmiertelnicy nie opanują ruchów, gracji, jeśli nie będą tego ćwiczyć od małego. Te wschodnie techniki mają inne źródła, niż sztuka Piny Bausch i chyba przeciwstawne. Sztuka wschodu czerpie z natury, z ruchów zwierząt, a Pina Bausch z kultury, miała wykształcenie tańca klasycznego, czyli tiul, pointy, jezioro łabędzie. W sumie zmierzała do tego samego.
    Niewiele się znam na balecie, ale interesuje mnie to dzisiejsze przewartościowanie.
    Za moich czasów ubrać na siebie coś syntetycznego, to był straszny obciach, nosiło się len, bawełnę, wełnę, prawdziwe futra, ozdoby nie mogły być plastikowe. Cały PRL był taki siermiężny, słoma, drewno w mieszkaniach, folklor.
    I jak ja pojechałam do Atlantic City i zobaczyła stuletnie dęby zrobione całe z plastiku, to się przeraziłam, że ja jestem już w całkiem innej rzeczywistości.
    Można z tym walczyć wewnętrznie jak się chce, ale to naprawdę jest piękne.
    Ale ze starością walczyć się nie da.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *