Jak liść wrzucony przypadkiem, osobny, jak ta woda,
co cię niesie na grzbiecie tkwiąc w ograniczeniu,
gdy inni wejdą. Jeszcze odsapnie na tobie owad,
lecz częściej jesteś w swym milczeniu
nieprzenikliwy i stale samotny.
Mijasz boskie miejsca, nieosiągalne mijasz skrycie,
multyplikują cię refleksy na wodzie. Blask odbić,
scala twe istnienie z odbiciem.
Lecz tropi cię ciężaru przebytego pamięć
więzisz tylko siebie. Uwięzienie
to zewnętrzności złuda, tylko cienka krawędź
nas dzieli. Platońskie cienie,
co się w Altamirze sztuką nie uwidaczniały
by dawać znaki i się uczłowieczać,
nie farbę, lecz rzezi krew tłoczyły w strumyk mały,
by go ofiary krwią barwić.
svgallery=woda
gratuluję!
Ha, ha! I tak Ci nie wierzę.
Pisałeś kiedyś, że nie trawisz poezji symboliczno – egzystencjalnej dla licealistek.
Fajne czytałam dzisiaj komentarze na rynsztoku pod wierszem kogoś o nicku zielona gęś.
Na krytyczna uwagę, że:
„ dla mnie to kolejna nieudana próba napisania wiersza.”
zielona gęś odpowiada:
„cóż.nieudany probuje pisać. ocz.nieudanie. może, dla nieudanych?”
Widzisz, jak poeci dzielnie się bronią!
A ja taka pokorna jestem.