Nawet, gdy mosty będą pewne
nie zaczniesz
dróg budować ciszy
jak Rzym, by wozy pchać wojenne.
Ciszą jest pytanie
zostawione w krtani.
Nawet jest dobre połączenie,
czytelny
zasięg ciszy celny,
groźnego dźwięku dróg myleniem.
Lecz nic nie dociera
uwikłane w teraz.
Jak ja mam dotrzeć? Jestem gotowa!
Czas leci
po moście. Rozniecił
zapalony lont iskrę słowa.
Wygasły szanse znów:
cisza więzienna słów.
To obcy most, nie mój Mirabeau.
Nie język.
Nie mój przełyk.
Nie jest to nasze wspólne ciało.
Czy było pytane
pytanie zadane?