“Protokół”, “Pustynia” i “Onitsza” zostały w Bibliotece Śląskiej zamówione chyba przez kogoś, kto sportowo odliczał każdą minutę do ogłoszenia wyników.
Tak, trzeba być teraz kibicem sportowym, refleks by się bardziej przydał sportowy, niż literacki.
A więc nie napiszę nic na blogu o tegorocznym nobliście.
Natomiast przyniosłam z biblioteki publicznej łatwo dostępnego noblistę, którego uwielbiam i którego przeczytałam wszystkie książki spolszczone: Johna Maxwella Coetzee „Dziwniejsze brzegi. Eseje literackie 1986-1999”.
Wkrótce o nich na blogu napiszę, a o dzisiejszym nobliście pewnie za rok.
Nigdy się nie zawiodłam na noblistach w odróżnieniu od corocznych niewypałów najważniejszej nagrody literackiej języka polskiego.
Güntera Grassa też lubisz?
nie cierpię, ale bardzo podziwiam. Mimo wszystko jest to zupełnie inny format.
Kiedyś w necie czytałam analizę porównawczą Grassa z Pawłem Huelle i w zupełności się z nią zgodziłam.
Można nawet irytujące cechy, jakie niewątpliwie pisarze wnoszą w swoją twórczość wartościować jakościowo. Być może, że przyczyną są chętnie zajmowane przez polskich pisarzy działania społeczne w przewodniczeniu różnym gremiów, gdzie dzieli sie pieniądze publiczne. Wykonują to byle jak, ale czas im schodzi i plamią się zazwyczaj wchodzeniem w nieetyczne zależności, a ponieważ pisarstwo to sprawa duchowa, natychmiast to wychodzi.
A taki Grass jest mimo wszystko wolny, przynajmniej teraz odreagowuje swoją wehrmachtowską przeszłość i maluje żaby, podczas gdy nasi komunistyczni pisarze w dalszym ciągu chcą rządzić polskimi duszami.
A tu już nie czasy Mikołaja Gogola. Dusz, nawet martwych, nie ma.
NOBEL NA ŚNIADANKO.
Przedwczoraj ok 19-tej, na kilkanaście godzin przed ogłoszeniem werdyktu, usłyszałem końcówkę wywiadu z Panem Dehnelem w PR bis. Reporterka pyta Pana Dehnela jak się zapatruje na jutrzejsze święto literatury.
Pan Dehnel się żachnął, zawiesił znacząco głos, po czym stwierdził, że nie kwiestionuje iż dla niektórych jest to święto. Dla niego byłoby świętem dopiero kiedy Nobla dostałby Witkowski, Masłowska czy Śniadanko.
Nie trzeba dodawać, że na tej liście znakomitości mógłby się wymienić sam Pan Dehnel, czego jednak już przez wrodzoną skromność nie zrobił, choć każdy kto tego słuchał domyślił się o własnych siłach.
Chroń Boże Nobla od takich jurorów. Ale kto wie, może się i tam przedrą.
Podobno polski świat naukowy stawał na głowie, by tym razem chociaż na naukę pozyskać trochę pieniędzy z szwedzkiej kasy. Ale niestety, polscy naukowcy nie mogli poświęcić się wyłącznie nauce, by być naukowcami. Musieli działać też pozanaukowo. Za wikipedią:
„Aleksander Wolszczan W 2008 był wymieniany przez media jako jeden z poważnych kandydatów do Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki za odkrycie pierwszego pozasłonecznego układu planetarnego.
Działalność pozanaukowa:
W latach 1973-1988 współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa jako tajny współpracownik w aktach odnotowany pod kryptonimem “Lange”.”
Ale Pan Dehnel na współpracę z SB był za młody, więc można mu było spokojnie dać tego Nobla, a napewno zmieniłby zdanie o tej wartościowej nagrodzie (1,3 mln$). Wszyscy pisarze dworują sobie z Nobla dopóki sami nie są nią zagrożeni. Ale Pan Jacek zdania o Noblu nie zmieni nigdy, o ile jak piszesz ludzie z Nieszuflady nie wedrą się do Szwedzkiej Akademii.
Co do Wolszczana, to złożył mniej więcej w czasie noblowania rezygnację z pracy na toruńskiej uczelni i dymisja została przyjęta. Wygląda jakby oba te fakty miały ze sobą jakiś związek, ale pewnie to tylko przypadek.
Czytam na GW, że Chińczycy błagali, by im nie dawać, gdyż kandyduje chiński dysydent Hu Jia.
Więc nie każdy lubi Nobla a wiadomo, Chińczyków jest dużo.
/ja w sprawie formalnej: to, co pisze tu P. Przechodzień, to wierutne kłamstwo, wyssane z brudnego palce; albo wziął czyjąś przemowę za moją, albo po prostu świadomie tu skłamał; niczego takiego jak w rzekomym “cytacie” nie powiedziałem. Moje opinie o nagrodzie Nobla można przeczytać na forum Nieszuflady np. w wątkach: “Nobel nie dla Amerykanina! – twierdzi szef literackiej nagrody Nobla”
Krzysztof (Stachnik) oraz “Kto zostanie laureatem Literackiej Nagrody Nobla?”
Michał Stryszyk. A P. Przechodnia uprasza się albo o regulację odbiornika, albo aparatu słuchowego, albo paplącego bzdury jęzora./
Panie Jacku, proszę się nie denerwować, już piszę maila do Przechodnia. Ja nie słucham radia i nie mam pojęcia, czy dobrze usłyszał, ale z pewnością nie zrobił żadnego przekłamania z premedytacją. Proszę uwierzyć…
Jako właścicielka bloga bardzo Pana przepraszam, ale z pewnością Przechodzień się w tej sprawie wypowie.
Przechodzień się wypowiada
Nie wiem dokładnie co jest wierutną bzdurą, mnie się to nie wydawało takie bzdurne co Pan powiedział, przeciwnie, szalenie oryginalne i odważne. Ale nie mam wątpliwości co słyszałem, choć niewykluczone, że audycja była jakimś żartem i Pan, to nie był Pan.
Nie godzi się obrzucanie się inwektywami (brudne palce, aparaty słuchowe etc.) tutaj, bo jest to zajęcie jałowe w braku materiału źródłowego i nie przystoi tej klasy literacie co Pan, sprowadzać rozmowy do poziomu magla. Nie odnosiłem się do Pana opinii o Noblu na forum, których nie znam, a do audycji, której bardzo chętnie wysłuchałbym w całości, bo byli tam zdaje się inni, równie znamienici goście. Ale niestety ja nie mam dostępu do archiwów radia, natomiast Pan, jako pracownik mediów publicznych nie miałby z tym najmniejszych kłopotów. Z pewnością nie tylko ja, ale szerokie grono wielbicieli Pana osoby chętnie wysłuchałoby tego wywiadu na nieszufladzie w postaci mp3. Bylibyśmy zobowiązani.
Może byłaby z tego wydarzenia korzyść taka, że wykryło by się tego, kto się podszył. Widać, że fakt radiowy zaistniał i teraz już wszystko jest w gestii radia. Blogi są wolontariatem i nie mają siły, mocy i pieniędzy sprawdzać informacji i tu pewnie na razie jest ich słabość w tej przecież cudownej nowej formie medium.
Miałam podobną sytuację na blogu Marka Trojanowskiego z informacją gdzie pracowała Monika Mostowik w momencie przyznania Jej prestiżowej nagrody w krakowskim konkursie. I nie jestem przecież władna niczego dowieść. I jest dylemat blogera, czy informacje w ogóle podawać. I wtedy przy zaniechaniu i autocenzurze zrobią się Chiny.
Pani Ewo, ależ ja do Pani nic nie mam.
P. Przechodzień:
Pan daruje, ale podawanie jakichś bzdur jako mojej wypowiedzi jest poniżej wszelkiej krytyki. Pańska teza, że to Radio Bis spreparowało wywiad ze mną jest co najmniej karkołomna i pozwolę sobie z nią nie polemizować.
Pozwolę sobie zdementować kolejną napisaną przez Pana bzdurę. Nie jestem pracownikiem mediów publicznych, ponieważ media publiczne mnie nie zatrudniają i nigdy nie zatrudniały. W całym swoim życiu byłem (i jestem dalej) pracownikiem jednego tylko podmiotu, Fundacji Literatury w Internecie. Zanim więc wpisze Pan tutaj kolejną fałszywą wiadomość na mój temat, proszę może spasować.
Pan w kółko macieju w tym samym wściekłym, rozsierdzonym tonie. Nie zbliży to nas do niczego konstruktywnego. W dalszym ciągu nie wiem o co Panu chodzi z tymi „bzdurami”. Podtrzymuję to co usłyszałem w radiu i napisałem w komentarzu nr3. Przyznaję, że Pana wypowiedź wydała mi się dość kuriozalna (dlatego ją tak dobrze zapamiętałem) i odrobinę megalomańska, a Pan szalenie pewny siebie i protekcjonalny wobec nagrody, jakby Nobel to jakaś nagroda MDK-u w slamie czy innej nocy poetów, ale w żadnym razie nie stawiam tezy o fabrykacji, w celu ośmieszenia. To w końcu Pan napisał:
„…to wierutne kłamstwo, wyssane z brudnego palce; albo wziął czyjąś przemowę za moją, albo po prostu świadomie tu skłamał; niczego takiego jak w rzekomym “cytacie” nie powiedziałem…”
Dlatego, za Pańską inspiracją postawiłem hipotezę (nie tezę) o żarcie i oczywiście ją wykluczam jako absurdalną i niedorzeczną, to hipoteza też żartobliwa.
Bo niby kto miałby interes aby Pana dyskredytować? Skoro działania mediów idą w zupełnie przeciwną stronę? Niszczyć to, co wielkim nakładem środków się promuje? Nawiasem to bardzo skomplikowana i kosztowna operacja spreparować czyjś głos, zwłaszcza znany, a i tak nie gwarantuje sukcesu. Pamięta Pan jak esbecja puściła rzekomą rozmowę Wałęsy bodaj z bratem? – gdzie klęli jak szewcy i rozmawiali o jakichś plugawych szwindlach (ale głos wypisz wymaluj Wałęsy) I do dziś nie wiadomo jaka jest prawda, a naród jak zwykle się podzielił na połowę. No i też fatyga nadmiarowa, bo Wałęsa bez niczyjej pomocy potrafi rozśmieszyć i przestraszyć. Ale kto nie bywa śmieszny? Inna rzecz, że jeśli wysypuje się osoba publiczna, opiniotwórcza, mająca realny wpływ na życie to trochę nie jest do śmiechu.
„…Pozwolę sobie zdementować kolejną napisaną przez Pana bzdurę. Nie jestem pracownikiem mediów publicznych, ponieważ media publiczne mnie nie zatrudniają i nigdy nie zatrudniały.. .”
Podejrzewam jakiś hak, bo przecież wszyscy wiedzą, że Pan tam pracuje i widzą jak. A Pan twierdzi, że nie. Czy to wolontariat, a może chodzi o urząd podatkowy? Czy może znowu biorę Pana za kogoś innego?
Załatwi Pan to nagranie z radia, czy nadal będziemy korespondować?
Pracownik to osoba, która jest związana z jakąś instytucją umową o pracę; umowę o pracę podpisywałem tylko i wyłącznie z FLI. Współprowadzę “Łossskot” na zasadach umowy o dzieło, na tych samych zasadach jeżdżę ze spotkaniami autorskimi, występuję na dyskusjach panelowych, prowadzę spotkania autorskie, piszę felietony w Wirtualnej Polsce, juroruję w konkursach. Nie znaczy to, że jestem pracownikiem bibliotek, Wirtualnej Polski, ośrodków kultury, etc., etc.
Nie widzę potrzeby załatwiania nagrań z radia, naprawdę wiem jakie są moje poglądy i co mówię na antenie.
Skoro już zadał sobie Pan tyle trudu, zmarnował swój cenny czas, nadwyrężył dumę wchodząc na jakiś nieważny blog, niemal się upokorzył, by publicznie zarzucić mi kłamstwa i brednie, niepojęte jest nie tylko dla mnie – bo jak sądzę sporo ludzi przygląda się tej wymianie zdań – dlaczego wycofuje się Pan teraz, niczego nie załatwiwszy?
„Nie widzę potrzeby załatwiania nagrań”… jak to? To przecież Pan mnie obraził, zarzucając kłamstwa i brednie, to Pan tu przyszedł z tępą agresją, by nastraszyć samą mocą nazwiska i przypiętych do niego licznych funkcji. A przecież jednym ruchem ręki może Pan te nagrania załatwić i sprawę zakończyć, raz na zawsze pozbawiając mnie wiarygodności. Mnie pies z kulawą nogą nie odpisze.
Zapewnienia, że wie Pan jakie ma Pan poglądy nie wystarczą. Dlatego, że pracuje Pan w tv, pisze recenzje na wp.pl jeździ na spotkania autorskie, udziela wywiadów, juroruje w konkursach i występuję w dyskusjach panelowych jest Pan wiarygodniejszy ode mnie? Nie czuje Pan niestosowności swojego zachowania? Groteskowości całej tej sytuacji jaką Pan tu stworzył?
I po co uruchomił Pan drugi wątek, tzw. pracowniczy? Że skoro tu się mylę i kłamię to również i gdzie indziej? Na zasadzie jak raz skłamał to znaczy kłamie zawsze. Jakie to żałosne.
Kogo interesuje, poza fiskusem od kogo bierze Pan pieniądze? Czy Pan myśli, że jak Pana widzą w tv, na panelach, spotkaniach autorskich etc., to zastanawiają się czy umowa o dzieło czy pracę? Widzą i myślą, że jest Pan sprytny i dobrze urządzony.
Kiedy widzę, że ktoś publicznie przypisuje mi słowa i poglądy, których nigdy nie wyrażałem, to uważam taką działalność za poniżej krytyki.
Nie zamierzam dowodzić każdemu internetowemu pieniaczowi, że się myli. Starczy mi, że pisane przez Pana bzdury zdementowałem. Czytelnik sobie wejdzie i oceni.
Skoro nie musi Pan dowodzić każdemu internetowemu pieniaczowi, że się myli, to co Pan tu w ogóle robił, czego Pan w takim razie dowodził?
Zdementował Pan? No, to gratuluję demencji.
Ja pieniacz? Do tej pory nie miałem żadnej sprawy sądowej, choć inicjacja niewykluczona. Ten epitet bardziej pasuje do Pana, powszechnie wiadomo, że uwikłany jest Pan w rozliczne procesy, choć nie wiem czy sądowe, a w łagodniejszych przypadkach banuje Pan co i rusz niepokornych na swoim blogasku.
Tak, czytelnik sobie wejdzie i bez wątpienia ulegnie nieodpartej sile Pańskich merytorycznych argumentów, bogactwu językowemu, jednym słowem Pana klasie i stylowi.
Jako również czytelnik, spodziewałem się mimo wszystko większego formatu jakiegoś dystansu do siebie, autoironii, nawet się ucieszyłem początkowo z Pana wizyty, sądząc, że uda nam się, po wyjaśnieniu tych imponderabiliów, zaprzyjaźnić. Bo niby dlaczego nie? Czyż po to wymyślono Internet, aby ludzi atomizował, skłócał, siał nienawiść? Ale teraz widzę, że Pan z Innego świata, jakże innego. Zimnego i nienawistnego. Pan poeta…
W prywatnym liście Przechodzień pisał mi, że Pan udzielał wywiadu temu radiu na temat „Balzakiady” i wynika z tego, że Pan rzeczywiście w tym dniu coś powiedział. Wielka szkoda, że Pan nie wyjaśnia co, nie prostuje, obraża najlepszych moich blogowych komentatorów i traktuje ich z buta. Szkoda, bo nabrałam się na Pańskie kultywowanie przedwojennych wartości dotyczących przestrzeni międzyludzkiej, a tu widzę, że to jednak nie to. Oceniam. Szkoda.
“Balzakiany” przepraszam.
P. Przechodzień:
1. nie jestem “uwikłany” w żaden proces i nigdy nie byłem (jeśli nie liczyć może procesu starzenia się komórek).
2. nie prowadzę żadnego “blogaska” i nigdy nie prowadziłem; jedyne miejsce sieciowe, w którym się udzielam trwale (czyli Nieszuflada) jest moderowane przez kogo innego; w życiu nikogo nie zbanowałem
3. owszem, jestem najwyraźniej z innego świata, gdzie odpowiada się za swoje słowa i nie plecie się wszystkich bzdur, które ślina na język przyniesie.
P. Ewa Bieńczycka:
W publicznym poście mogę Pani napisać, że wywiadu radiu Euro (już nie “Bis” od jakiegoś czasu) udzielałem (na temat “Balzakianów” a nie “Balzakiady”) i że rzeczywiście w tym dniu coś mówiłem, ponieważ wywiad trwał dobre pół godziny. Nie mówiłem natomiast tego, co wkłada mi w usta anonim pod nickiem “Przechodzień”, który w tym wątku próbował mi również wmówić, że jestem pracownikiem mediów publicznych, że jestem “uwikłany w procesy”, że prowadzę bloga i że banuję internautów. Wszystkie te informacje są kłamstwami (i, daruje Pani, nie zamierzam udowadniać, że nie jestem wielbłądem). Jeśli to jest poziom “najlepszych komentatorów”, to pozostaje mi tylko pogratulować Pani doborowej ekipy.
Ach Panie Jacku, ja przecież dyskutowałam z Panem na blogasku Nieszuflada (jak zwał tak zwał) i znam Pana sofistyczny sposób dyskusji nie mający nic wspólnego z międzyludzkim porozumieniem, ani dobrą wolą w tym, by dyskusja służyła pierwotnemu dobru, a nie zwalczaniem się i wyłapywaniem potknięć przeciwnika. Miedzy innymi dlatego już tam nie dyskutuję.
Przecież sprostowałam tytuł Pana najnowszej książki, przeprosiłam Pana, na litość boską, co mam jeszcze zrobić, by Pan był zadowolony?
Przechodzień nie jest anonimem, jest moim mężem i ci, którzy użytkują ten blog o tym wiedzą. Mógł Pan zwrócić uwagę, że to nie Pana słowa, w końcu nic obraźliwego mój mąż nie napisał, jest to wszystko w granicach żartu, jednak opartego na faktach i nie wymyślonego. Bardzo długo prowadzę blog i gdyby Pana naprawdę interesowała literatura a nie tylko własny metafizyczny pępek, to by Pan wiedział, że nie w stylu tego bloga są pomówienia i kłamstwa.
Mąż wysłał trzy listy do radia z prośbą o pomoc w tej sprawie i zwrócił się do reporterki prowadzącej z Panem wywiad by, jeśli jest takowy, przysłała materiał z tej dyskusji lub chociaż potwierdziła, że wypowiadał się Pan publicznie na temat tegorocznej Nagrody Nobla. Ale jak pisał, nie jesteśmy władni skłonić kogokolwiek, by nam odpowiedziano. To przecież jest tylko blogasek. Jeśli się Pan tak piekli, to przecież Pan byłby władny czarno na białym rzecz wyjaśnić i chociaż napisać czy Pan o Noblu mówił i co. Ale w sumie to obopólna strata czasu. Myślę, że sobie pogadaliśmy. Taka sama dyskusja jak na Nieszufladzie, nic a nic mądrzejsza.
Pani Ewo,
pomijając personalne przytyki:
1. Nieszuflada jest, w przeciwieństwie do tego miejsca, portalem, nie blogiem.
2. Nie “sprostowała” Pani tytułu, tylko przekręciła go Pani raz jeszcze, więc to ja go sprostowałem.
3. To, że Pani zna P. Przechodnia, nie oznacza wcale, że nie jest to nick anonimowy. Dla mnie – jest. W przeciwieństwie do Pani nicka, na przykład.
4. tekst P. Przechodnia i jego kolejne nieprawdy na mój temat są tak “oparte na faktach” mniej więcej, jak to, że “na Placu Czerwonym rozdają samochody” ze znanego dowcipu.
Ręce opadają…
Uporczywie i przewlekle stosuje Pan toporną metodę wyłapywania z każdego kolejnego komentarza drugo- i trzeciorzędnych nieścisłości, kompletnie nieistotnych dla sprawy, które ogłasza Pan kłamstwami.
Siedzi tu już Pan kawał czasu i ciuła w kretyński sposób -jak w jakimś skeczu z Monty Pythona- te “kłamstwa” w kolejnych komentarzach i znowu ogłasza, wyłapawszy już 5 lub 6 “kłamstw”, że ma do czynienia z kłamcą, pieniaczem. Teraz wyłapał Pan nieścisłość z Balzakianą. A przecież to sprostowanie dokonane zostało jak w klasycznej erracie. Jest „Balzakiady”, powinno być: „Balzakiany” z zachowaniem przypadku z tekstu oryginalnego. Teraz Pan oczywiście powie, że w sprostowaniu nie było słów „jest” i „powinno być” i znowu mamy kłamstwo.
„Proces” to też kłamstwo, ale przecież choćby teraz uwikłał się Pan w proces ze mną. Jeszcze nie sądowy, ale jednak proces-konflikt.
„Pracownik tv” – kolejne kłamstwo, bo przecież uczciwemu człowiekowi nie przyjdzie do głowy podobna brednia.
„Blogasek”, kłamstwo, bo to przecież Portal, chociaż akurat ten mało ma wspólnego z klasycznym serwisem informacyjnym i do złudzenia przypomina blog-forum, z Panem jako gwiazdą.
I oczywiście nikogo Pan nie banował osobiście, Pan jest czysty, ma Pan od tego swoich ludzi. Wystarczy napisać „tych klientów nie obsługujemy”.
Itd itp., końca nie widać.
W samej sprawie „nie musi Pan niczego udowadniać pieniaczowi” – „coś tam mówiłem”… no, więc niech Pan przynajmniej powie co takiego Pan mówił. Jeśli nie mnie pieniaczowi, to Ewie, która o to pyta.
Nie ujawniałem swoich posunięć w bardzo uzasadnionej obawie, iż wiedząc o nich, zrobi Pan wszystko aby zablokować i udaremnić moje próby. Jest Pan ostatnią osobą, której, jak z tych 21 odsłon wynika, może zależeć na wyłożeniu „kawy na ławę”. Ale starać się trzeba.
Niech Pan, do jasnej anielki, spróbuje przeczytać ZE ZROZUMIENIEM, że nie “Balzakiady” (jak “Iliady”, “Jeżycjady”, Myszeidy”, “Siekierezady”) i nie “Balzakiany” tylko “Balzakianów”. Jak “chopinianów”, “varsavianów”, “bachianów”, “mickiewiczianów”. Jeśli spróbuje Pan zrozumieć to, co do Pana się pisze, będzie Panu łatwiej.
Motyla noga… ależ z Pana upierdliwy purysta.
Książka ma tytuł “Balzakiana” więc potoczna odmiana odnosi się do tytułu, a nie pojęcia. “Każden jeden” powie, że kupił “Balzakianę”, bądź nie kupił “Balzakiany” bo wyszła, ale jak przeczyta ZE ZROZUMIENIEM to o “Balzakianie” tu napisze.
No, to zrobiliśmy tu trochę promocji tej “Balzakianie” i to zupełnie gratis.
Jeszcze trochę, a się rzeczywiście polubimy.
Zamiast bezpłodnie obrzucać się inwektywami mógłby Pan tu skrobnąć coś sensowniejszego. Jeszcze chwilka, a te komentarze będzie można wydać w postaci osobnej książki np. “Przechodniana czyli jak wykończyłem inernetowego pieniacza”
Nie ma czegoś takiego jak “potoczna odmiana” tytułów. Jest odmiana właściwa i błędna. To, że ktoś tam odmienia błędnie, nie jest problemem autora; autor nie odpowiada za kompetencje językowe czytelników.
co to, zbanowaliście Pana Jacka?
Nie, tylko czekamy na odpowiedz z radia. Mąż wiózł moją mamę do neurologa o określonej godzinie i dniu, gdyż wizyta była wyznaczona. I jak na nią czekał, włączył radio. Stąd mąż pamięta precyzyjnie czas emisji.
Dostałem wczoraj od P. red. Góral MP3, ale trwa tylko 7.55 i fragmentu o Noblu nie ma. Może montowali to parę razy do różnych emisji, albo co, nie wiem (bo całość trwała ze 30 minut, o ile dobrze pamiętam). Więc poprosiłem o jakąś pełną wersję, zobaczę.
Bardzo mi miło Panie Jacku, że po tylu przepychankach, niemiłych słowach po męsku postanowił Pan załatwić sprawę. Tyle, że powinien napisać Pan to w piewszym komentarzu.
Ale i ja nie próżnowałem i słałem do radia meile i telefony. Chciałem poczekać na finał, ale skoro Pan idzie na współpracę ujawniam swoje wysiłki.
to jest odpowiedź na mój mail widoczny na dole
From: sluchacze [mailto:sluchacze@polskieradio.pl]
Sent: Wednesday, November 12, 2008 12:38 PM
To: mb51
Subject: RE: honorowa sprawa
Szanowny Panie,
odsłuchalismy audycję z 8 paździenika – bardzo nam przykro, ale między 20 a 21 nie było rozmowy z panem Dehnelem. Możliwe, ze pomylił Pan daty. Proponujemy skontaktować sie telefonicznie z red. Katarzyną Dydo – 022 645-56-48
Pozdrawiamy
Redakcja Łączności ze Słuchaczami
——————————————————————————–
From: mb51 [mailto:mb51@siec2000.pl]
Sent: Tuesday, November 11, 2008 10:12 PM
To: sluchacze
Subject: honorowa sprawa
8 października po godz. 20, na kilkanaście godzin przed Noblem w dziedzinie literatury usłyszałem w radiu (wtedy jeszcze bis) końcówkę rozmowy p. Katarzyny Dydo z p. Dehnelem. Na podstawie moich ustaleń wynikało, że jest to „stacja kultura” prowadzona przez p. Katarzynę Dydo.
Ponieważ wypowiedziana tam opinia przez p. Dehnela wydała mi się dość zabawna, napisałem o tym na blogu, cytując z pamięci:
na pytanie p. Dydo; jak zapatruje się na jutrzejsze święto, odpowiedział, że dla niego byłoby to święto, gdyby Nobla dostała Masłowska, Witkowski czy Śniadanko.
Po miesiącu nieoczekiwanie na blogu pojawił się p. Dehnel i w niewybredny sposób zarzucił mi kłamstwo. Wypiera się jakoby coś takiego powiedział. Z niezrozumiałych dla mnie powodów nie chce zwrócić się do Was o udostępnienie materiału źródłowego, z czym nie miałby żadnego kłopotu, uważa, że nie musi tego robić „za każdym razem ilekroć internetowy pieniacz zarzuca mu poglądy, których nie wyrażał” Uważa, że moc autorytetu jego nazwiska w zupełności wystarcza. A dla mnie, człowieka bez nazwiska jest to sprawa wiarygodności, której mogę dowieść jedynie przedstawiając jakiś dowód w postaci pliku mp3 czy stenogramu z rozmowy, przynajmniej tego fragmentu.
I o to się zwracam do Was w nadziei, że materiał nie jest ściśle tajny i że w ogóle mi cokolwiek odpowiecie. Pisałem już do p. Dydo lecz bez rezultatu.
Jeśli okaże się to niemożliwe z jakichś powodów prosiłbym bardzo o ich przedstawienie, abym mógł przynajmniej udokumentować, iż starałem się rzetelnie załatwić sprawę.
z poważaniem Marek Bieńczycki
na to ja:
From: mb51 [mailto:mb51@siec2000.pl]
Sent: Wednesday, November 12, 2008 11:35 PM
To: sluchacze
Cc: Dydo Katarzyna
Subject: honorowa sprawa odsłona II
Szanowna Redakcjo Łączności ze Słuchaczami
Dziękuję za wiadomość, to rzeczywiście przykra dla mnie wiadomość, chociaż nie wiem jak ją rozumieć, ponieważ p. Dehnel nie zaprzecza, że taka rozmowa się odbyła na antenie tego dnia, a jedynie, że nie powiedział tego co ja usłyszałem.
O pomyleniu daty też nie może być mowy, bowiem w samej audycji powiedziano „iż jesteśmy na kilkanaście godzin przed werdyktem Szwedzkiej Akademii”. Nobla przyznano 9 czyli audycja była 8 X, no i ja następnego dnia o tym napisałem.
Jeśli redakcja odsłuchała audycję z 8 X i wie co w niej było, dlaczego mi tego nie napisała? Przecież tylko na tym mi zależy. Nawet jeśli nie był to p. Dehnel. To kto?
Pani Dydo nie odpowiada na maile, dzisiaj dzwoniłem cały dzień na podany numer. Nikt nie odbierał. Czy to dobry numer? Czy jest jakaś realna możliwość skontaktować się z nią?
Pozdrawiam
Marek Bieńczycki
przed chwilą otrzymałem odpowiedź:
W takim razie prosimy o cierpliwosć – red. Katarzyny Dydo nie będzie do wtorku włącznie, w środe skontaktujemy sie z nią y wyjaśnimy sprawę.
Pozdrowienia
klara Brodacka
Redakcja Łączności ze Słuchaczami.
moja odpowiedź:
Cóż znaczy “w takim razie”?, przecież “odsłuchaliście audycję i przykro Wam, ale p. Dehnela w niej nie było”, a kiedy się dowiedzieliście, że p. Dehnel się tej audycji nie wypiera, piszecie: “w “takim razie” cierpliwości. Jak mam to rozumieć?
Przecież macie do niej dostęp skoro “odsłuchaliście”, dlaczego trzeba czekać do wtorku na p. Dydo? Czy trzeba jej zgody? Czy ona to nosi przy sobie?
Bez obrazy, ale z mojej perspektywy mętnie to wszystko wygląda.
Ja od 9 listopada czekam aż p. Dehnel zechce to sam wyjaśnić i dopiero dzisiaj, z niewiadomych powodów się na to zdecydował. Ma mp3 z tej audycji, ale nie ten fragment co trzeba. Obiecuje więcej. I może bym poprzestał na jego wysiłkach gdyby zdecydował się zanim ja do Was napisałem. Teraz robimy podwójną robotę.
Bardzo uprzejmie proszę jednak o odsłuchanie tego fragmentu, gdzie mowa o Noblu i przysłanie w jakiejkolwiek postaci.
Z poważaniem Marek Bieńczycki
przyszła odpowiedź, no i składam zamówienie.
Jeśli ja mam rację, płacę, w przecciwnym wypadku Pan. Zgoda? Bo to płatne.
Od: sluchacze [sluchacze@polskieradio.pl]
Wysłano: 13 listopada 2008 14:54
Do: mb51
Temat: RE: honorowa sprawa odsłona III
Witamy. Staraliśmy się Panu pomóc, ale uznaliśmy, że tak sporną kwestię najlepiej wyjasni autorka
audycji. Skoro nie chce Pan czekać do powrotu red. Katarzyny Dydo proponujemy skontaktowanie się z
archiwum PR, które jako jedyne ma uprawnienia do udostępnienia nagrań PR na użytek prywatny. Nr tel.
022 645 53 83 lub 022 645 31 66.
Pozdrowienia
Red. Łączności ze Słuchaczami.
jeśli nie mam, płacę
To nie jest kwestia załatwiania “po męsku”; to jest kwestia ustąpienia pieniactwu netowemu, za co po raz kolejny mam do siebie pewną pretensję.
Mniejsza o to; może skoncentrujemy się na audycji: bo ja pisałem do Radia Euro (czyli Radia Bis dawnego) i tam rozmawiałem z red. Góral, o ile dobrze pamiętam; a ponieważ w ostatnim czasie udzielałem wywiadów kilku rozgłośniom, to może by mi Pan podał kiedy dokładnie i w którym radiu była ta audycja?
/bo radiu Euro udzielałem wywiadu 21. października rano, emisja była tego samego dnia lub w dniu następnym wieczorem/
Natomiast 8. X. było nagranie w PR2, a nie w radiu Bis/Euro, jak Pan podawał.
Zanim mąż Panu odpowie (może już śpi), to tylko się jeszcze wtrącę, ale mam nadzieje po raz ostatni.
Blog jest działalnością bezbronną i mogę zrozumieć Pana zapobiegliwość w walce o swoje dobre imię ale proszę pamiętać jednak o lustrzanych konsekwencjach. Blog też traci dobre imię i wiarygodność. Mimo wszystko nawet jak jesteśmy nikim, nie możemy być pieniaczami, bo przecież pieniacz nie jest dla rozrywki, tylko ma jakiś zawsze lisi cel, by szkodzić akurat określonej osobie. Jest Pan już osobą publiczną, emituje Pan swoje wypowiedzi właśnie do nas. My jesteśmy odbiorcami, my tego słuchamy i mamy prawo się do tego ustosunkował. Gdzie leży wina mojego męża, że wysłuchał Pańską wypowiedź w radiu i o niej napisał? Że źle usłyszał? Że chciał źle usłyszeć? W jakim celu? Mamy życie za sobą, jesteśmy w wieku Pana rodziców, nie chcemy zająć Pana miejsca, nasze dzieci nie interesują się literaturą, dlaczego mielibyśmy wytracać czas by szkodzić Panu?
Jestem przerażona, że na tę idiotyczną sprawę mam jeszcze wydawać jakieś pieniądze, robi się jakiś Fredro. Oczywiście zniechęcił mnie Pan zupełnie do sięgania po Pana książki i ostatniej na pewno do ręki już nie wezmę, ale przecież w mnogości fanów dla Pana nie jest to ważne. I to mnie tylko zastanawia, skoro nie jest to ważne, to czemu ta sprawa urosła do takich groteskowych rozmiarów.
8 października zawiozłem teściową do prywatnego neurologa. Byliśmy o 19:30. Pochodziłem z psem po placu Miarki i potem czekaliśmy w aucie. Nie mam pojęcia jakiej stacji sluchałem, ale Pan przez tydzień też się o tym nie zająknął. Zdaje się trop z radiem bis jest mylny i rzeczywiście chodzi o dwójkę. Ale też coś się nie zgadza. W ramówce na ten dzień jest audycja o 18 (pod tym adresem: http://www.polskieradio.pl/dwojka/literatura/artykul69722.html ) i tam rzeczywiście jest Pan. Ale tu: http://www.polskieradio.pl/dwojka/literatura/archiwum.aspx?od=16 jest odnotowana godzina 23:45 Po prostu trochę mi się nie zgadzają podane godziny, ale musiałem słuchać radia między 19:30, a 20:30, nie uwierzę, że bez mojej pomocy nie jest Pan w stanie tego ustalić. Chyba znowu chodzi o przyłapanie mnie na kolejnym “kłamstwie”.
Ależ Pani kochana, proszę nie brać do ręki, proszę trzymać na odległość, proszę czytać Dostojewskiego czy Grocholę, co mi do tego?
Jakiś facet pod anonimowym nickiem pisze w necie, że powiedziałem słowa, których w ogóle nie powiedziałem. Podaje źródło i cytuje coś, co jest sprzeczne z moimi poglądami w tej kwestii (ja jako noblistę widziałbym np. Vargasa-Llosę czy Rotha, a nie P. Śniadanko, o której w życiu nie słyszałem, niesłusznie pewnie, zanim tego tekstu na blogu nie znalazłem). Następnie ten sam użytkownik plecie o mnie kolejne bzdury wyssane z palca, i z wpisu na wpis tych bzdur i przekłamań jest więcej. A na końcu Pani się pyta: “czemu ta sprawa urosła do takich groteskowych rozmiarów”. No proszę mnie nie rozśmieszać.
13-go o 15:30 telefon do archiwum PR Euro. Po 7,27 min rozmowy wiem gdzie i do kogo składać zamówienie. Wysyłam maila do p. Ossowskiej z archiwum:
Zwracam się z uprzejmą prośbą o udostępnienie archiwalnego materiału audycji „stacja kultura” z 8 października 2008, którą słuchałem po godzinie 20. W zasadzie cała audycja mnie nie interesuje, jedynie od momentu kiedy p. Dydo zadaje p. Dehnelowi pytanie (mniej więcej) jak zapatruje się Pan na jutrzejsze święto. Chodziło o przyznanie nagrody Nobla w dziedzinie literatury. P. Dehnel odpowiada (też mniej więcej, bo to z pamięci) że byłoby to święto gdyby Nobla dostała Masłowska, Witkowski lub Śniadanko. I to wszystko. Wystarczyłby mi tylko ten fragment w postaci mp3 (dowolny format audio) przesłany na mój adres lub odpis. W każdym razie coś najtańszego. Nie znam cennika i nie wiem czy skórka warta wyprawki.
Czy jest to możliwe?
Ale jeszcze raz powtarzam, chodzi o p. Dehnela, nikogo innego. Lub jeśli to jednak powiedział ktoś inny, to też chciałbym wiedzieć.
Z poważaniem
Marek Bieńczycki
brak odpowiedzi
Tegoż dnia o 20:31 p. Dehnel donosi iż wywiadu udzielił nie radiu bis, tylko “dwójce”
Ślę korektę do archiwum:
Zdaje się w „stacji kultura” nie ma wywiadu z p. Dehnelem, p. Dehnel po tygodniu wyjawił wreszcie, że w tym dniu udzielał wywiadu „dwójce”, a więc trop z radiem bis był mylny. I prawdopodobnie chodzi o „dwójkę” audycję z 8 października „sezon na dwójkę” Tyle, że ona o 18, a ja słuchałem między 19:30 a 20:30 nie wiedząc jakiej stacji słucham. Ale mniejsza o godziny, chodzi w końcu o wywiad z p. Dehnelem w tym dniu, który rzeczywiście jest odnotowany w archiwach pod adresem http://www.polskieradio.pl/dwojka/literatura/artykul69722.html
Tak więc zamówienie dotyczyłoby tej audycji. Reszta aktualna, chodzi o ten fragment.
Pozdrawiam
Marek Bieńczycki
brak odpowiedzi, ale to zdaje się bez znaczenia, bo archiwa “biski” i “dwójki nie są wspólne, choć nie wiem.
Ustalam, że chodzi o p. Gacek z “sezonu na dwójkę” Wysyłam maila Pt 2008-11-14 04:44
Witam
W dniu 8 października, czekając w samochodzie na teściową na umówioną wizytę u neurologa o 19:30 wysłuchałem końcówki wywiadu z p. Dehnelem, gdzie zapytany o jutrzejsze święto literatury (Nobel) powiedział mniej więcej:, że dla niego byłoby święto, gdyby Nobla dostała Masłowska, Witkowski czy Śniadanko.
Ponieważ wydało mi się to dość zabawne, bo w końcu Nobla dostają ludzie z dużym dorobkiem, napisałem o tym na blogu. Po dwóch tygodniach wpisał się p. Dehnel i zarzucił mi kłamstwo, jednakowoż stwierdził, że nie będzie tego udowadniał, mimo iż nie miałby problemów z wydobyciem materiału z tej rozmowy. Nie podawał też żadnych szczegółów na temat gdzie i komu wywiadu udzielił. Moje ustalenia ze względu na przedział czasu w jakim audycję słuchałem wskazywały na radio bis i audycję „stacja kultura”, która tam rozpoczyna się o 20. I nawiązałem kontakt z radiem bis w celu zdobycia materiału, o czym poinformowałem na blogu. P. Dehnel wówczas napisał, że w tym dniu udzielał wywiadu „dwójce” I rzeczywiście jest na stronach „dwójki” odnotowany taki fakt i że to właśnie Pani tę rozmowę prowadziła. Nie zgadzają mi się tylko godziny, bo „sezon na dwójkę” jest o 18. Ale o to mniejsza, bo w końcu ileż wywiadów mógł dać tego dnia i o tej porze.
Czy mogłaby Pani potwierdzić, że powiedział to co usłyszałem, lub temu zaprzeczyć? Co do tego, że to usłyszałem nie mam żadnych wątpliwości, natomiast po tygodniu prania mi mózgu przez p. Dehnela zaczynam mieć wątpliwości czy to on powiedział. Ale jeśli nie on, to kto to powiedział? Czy był w tej audycji ktoś jeszcze? Czy zachował się materiał z tego wywiadu i czy byłaby możliwość pozyskania go, jedynie w tej części?
Naprawdę nie zamierzałem i nie zamierzam szkodzić p. Dehnelowi (o ile taki pogląd na Nobla może w ogóle szkodzić) i jeśli uległem jakiejś halucynacji, przeproszę go. Ale w obliczu epitetów jakimi mnie p. Dehnel obdarza też muszę bronić swego honoru i wiarygodności.
Z poważaniem i pozdrowieniem
Marek Bieńczycki
brak odpowiedzi
Rusza mnie sumienie, niedoiformowany niepotrzebnie się irytowałem Redakcją Łączności ze Słuchaczami. Wysyłam im przeproszenie:
Pt 2008-11-14 10:34
Witam ponownie
Ponieważ tego dnia kiedy słuchałem wywiadu z p. Dehnelem, nie wiedziałem jaka to stacja. W drodze porównania godzin i możliwych audycji ustaliłem, że mogło chodzić o „stacja kultura”. Od 9 listopada p. Dehnel nie wyprowadzał mnie z błędu i dopiero wczoraj, kiedy zacząłem nawiązywać kontakt z radiem ujawnił, że chodzi o wywiad udzielony „dwójce”. I rzeczywiście 8 X gościł u p. Gacek z „sezonu na dwójkę”, tyle, że godziny się nie zgadzają i dlatego musiałem pominąć tę audycję w swoich ustaleniach.
Tak więc przepraszam Państwa za sposób w jaki reagowałem, bo wygląda, że jesteście zupełnie „niewinni”. Proszę jednak zrozumieć moją sytuację. Jestem dość bezradny i poddany dezinformacji ze strony p. Dehnela.
Zwróciłem się więc do p. Gacek w nadziei na wyjaśnienie.
Napisałem również do p. Ossowskiej z archiwum, ale nie wiem czy to jest jedno wspólne archiwum radia. Na razie nie mam odpowiedzi.
Pozdrawiam
Marek Bieńczycki
Więc wysyłam maila do p. Gacek:
Pt 2008-11-14 04:44
Witam
W dniu 8 października, czekając w samochodzie na teściową na umówioną wizytę u neurologa o 19:30 wysłuchałem końcówki wywiadu z p. Dehnelem, gdzie zapytany o jutrzejsze święto literatury (Nobel) powiedział mniej więcej:, że dla niego byłoby święto, gdyby Nobla dostała Masłowska, Witkowski czy Śniadanko.
Ponieważ wydało mi się to dość zabawne, bo w końcu Nobla dostają ludzie z dużym dorobkiem, napisałem o tym na blogu. Po dwóch tygodniach wpisał się p. Dehnel i zarzucił mi kłamstwo, jednakowoż stwierdził, że nie będzie tego udowadniał, mimo iż nie miałby problemów z wydobyciem materiału z tej rozmowy. Nie podawał też żadnych szczegółów na temat gdzie i komu wywiadu udzielił. Moje ustalenia ze względu na przedział czasu w jakim audycję słuchałem wskazywały na radio bis i audycję „stacja kultura”, która tam rozpoczyna się o 20. I nawiązałem kontakt z radiem bis w celu zdobycia materiału, o czym poinformowałem na blogu. P. Dehnel wówczas napisał, że w tym dniu udzielał wywiadu „dwójce” I rzeczywiście jest na stronach „dwójki” odnotowany taki fakt i że to właśnie Pani tę rozmowę prowadziła. Nie zgadzają mi się tylko godziny, bo „sezon na dwójkę” jest o 18. Ale o to mniejsza, bo w końcu ileż wywiadów mógł dać tego dnia i o tej porze.
Czy mogłaby Pani potwierdzić, że powiedział to co usłyszałem, lub temu zaprzeczyć? Co do tego, że to usłyszałem nie mam żadnych wątpliwości, natomiast po tygodniu prania mi mózgu przez p. Dehnela zaczynam mieć wątpliwości czy to on powiedział. Ale jeśli nie on, to kto to powiedział? Czy był w tej audycji ktoś jeszcze? Czy zachował się materiał z tego wywiadu i czy byłaby możliwość pozyskania go, jedynie w tej części?
Naprawdę nie zamierzałem i nie zamierzam szkodzić p. Dehnelowi (o ile taki pogląd na Nobla może w ogóle szkodzić) i jeśli uległem jakiejś halucynacji, przeproszę go. Ale w obliczu epitetów jakimi mnie p. Dehnel obdarza też muszę bronić swego honoru i wiarygodności.
Z poważaniem i pozdrowieniem
Marek Bieńczycki
brak odpowiedzi
Panie Bieńczycki drogi,
że to był wywiad w Bis/Euro, to Pan napisał, nie ja. Dlatego jeśli ktoś kogoś w błąd wprowadził, to Pan właśnie, a nie odwrotnie. Co więcej, to ja Pana z tego błędu wyprowadziłem, kiedy sprowadziłem wywiad i okazało się, że wywiad w Bis/Euro tego nie dotyczył. Ulega Pan kolejnym halucynacjom najwyraźniej.
Pozdrawiam
JD
Bardzo mi miło, że zmienił Pan ton choć to jeszcze dalekie od doskonałości. Forma zwracania się po nazwisku w prywatnej rozmowie nie jest najwyższej próby – tak zwracano się w bolszewii, a nawet przyprawiano to zaimkiem wy; „wy mi tu Bieńczycki nie pierdolcie” – tak właśnie gaworzył ze mną dyrektor w latach 70.
Nie bez znaczenia jest kolejność użytych słów. „Panie Bieńczycki kochany” jest o niebo mniej pieszczotliwe od kochany Panie Bieńczycki, albo kochany Panie. Ale to subtelność dla wyrafinowanych.
W Polsce przedwojennej nie było z tym lepiej, arystokracja zwracała się do służby i ludzi nisko urodzonych w trzeciej osobie; „niech Jan podrapie” „niechże Marynia nie będzie taka święta” itp., ale jednak po imieniu. Dla podkreślenia dystansu i wyższości stosowano chętnie zwrot „kochana pani”, czy to w mowie czy w piśmie, rzecz jasna z małej litery. Jak puszczały nerwy arystokrata mógł posłużyć się dosadniejszym zwrotem „paniusiu kochana”.
Pan jako arystokrata (tak każe mi przypuszczać przedrostek „von” przy Pana adresie mailowym) zdecydował się na wersję bolszewicką, nie bardzo wiadomo dlaczego, ale to i tak postęp w stosunku do „ jakiegoś faceta o anonimowym nicku” Językowo to masło maślane, choć przyznać muszę, iż wykazał Pan dużą inwencję. Minimum słów maksimum protekcjonalności i pogardy. Toż to mistrzostwo świata! Jeśli Pan pozwoli „kupuję” to na użytek osobisty.
Wobec Ewy wybrał Pan wariant arystokratyczny, ale rozumiem iż wyżej ceni Pan Ewę ode mnie i nie mam pretensji.
Co do uczuć. Mimo iż bardzo się zbliżyliśmy do siebie nie bardzo kupuję przymiotnik „drogi” zwłaszcza pisany małą literą. W kontekście całej tej sytuacji może on oznaczać i chyba oznacza coś zupełnie przeciwnego. „Jakże mam cię dosyć ty przebrzydły skurwysynu” na przykład. Ale dajmy jednak spokój domniemaniom. Tylko Pan i Pana Muza wie co mieliście na myśli pisząc „drogi”.
No więc do rzeczy.
Drogi Panie Jacku!`
Jest Pan mi naprawdę drogi jak każdy człowiek, który chce ocalić swą duszę przez sztukę i nigdy nie było moim zamiarem i nie będzie szkalować Pana, pomawiać czy w jakikolwiek sposób Panu szkodzić i naruszać Pana dobra osobiste. Jednakowoż jest już Pan osobą publiczną, opiniotwórczą i kulturotwórczą. I jako taki, narażony nie tylko na zachwyt i uwielbienie, ale na paszkwil, pomówienie, potwarz, a w najłagodniejszej postaci krytykę, czy jeszcze łagodniej dezinformację.
Mam nadzieję, że zaliczam się do ostatniej kategorii, choć po „tylu latach” nie udało się tego wyjaśnić. Oczywiście przeproszę, pod warunkiem, że w końcu uda mi się zdobyć materiał wywiadu. Nie jest to łatwe, jak Pan widzi. I nie chce mi Pan w tym pomóc. Ale rozumiem też Pana racje, bo rzeczywiście pieniaczy internetowych napewno Panu nie brakuje i życia nie starczy by każdemu dać odpór.
Nie powinien Pan już na tym etapie międlić, kto co sprostował (zgadza się to ja napisałem o bisce, bo nie wiedziałem czego słucham, ale data była i Pan od początku wiedział o jaką stację chodzi, a sprostował po tygodniu, narażając mnie na niepotrzebne koszty i stratę czasu, przy okazji naurągałem bogu ducha winnym ludziom)
I o halucynacjach. Czas na to minął. Już przecież wszystko w typowo polski sposób ustaliliśmy, brakuje tylko źródła. Jeśli chodzi o halucynacje. Swego czasu w Medjugore czy gdzieś w podobnym miejscu 70 tys. ludzi zobaczyło jak słońce „zatańczyło” na niebie, co oczywiście nie mogło być prawdą, bo już by tu nas nie było, więc i ja mogłem wziąć Pana za kogoś innego i jeśli tak, serdecznie Pana przeproszę. Ale, że usłyszałem to co usłyszałem głowę sobie dam uciąć. Swoją drogą, to co Pan wówczas powiedział o jutrzejszym święcie?
Jak Pan widzi staram się dowiedzieć.
Pozdrawiam
Marek Bieńczycki
ps Mogę jeszcze zrozumieć, że Grochola jakoś Pana uwiera, ale Dostojewski? Cóż on Panu zawinił, żeś go Pan do tego samego wora wrzucił?