WIERSZE PÓŹNE (9)

W BERLINIE

W Berlinie marzną pelargonie,
nad Sprewą wszędzie w restauracjach koce,
błyszczą lutowe, festiwalowe noce.
nadzieje festiwalowe.

Przemknę przez Checkpoint nieświadomie
jak gdyby mi było od zawsze wolno,
złoty Niedźwiedź jest jak promień
orientacji przed kinoteatrem.

Nie wskrzeszę faktów, lecz nie zatrę,
życie to wszakże nie jest kino,
po czarnej Sprewie statki płyną
niczym nadzieja w turystycznej atrapie.

I co, że było tak tragicznie,
dziś w parku Treptower sprzedają jointy
życie jest całkiem nowe.

Już zaliczyłam upragnione kąty
i pora wracać z powrotem na piastowski Śląsk.
Berlinale pokazało ludzki świat pełen niedociągnięć,

a mnie się zdaje, że idzie ku Dobremu,
że idzie wiosna na zawsze.
Ciało moje coraz starsze, nie zazdrości młodemu
ufając, że Historia oszczędzi mu kolejnych mąk,
choć tak trudno wypowiedzieć prorocze credo…

Już wracam. Wiem to,
czego nie zdradziły berlińskie filmy. Dlaczego.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2020, Nie daję ci czytać moich wierszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *