architektura: Muzeum Muzyki Rozrywkowej (Experience Music Project) i Muzeum Fantastyki Naukowej i Sław (Science Fiction Museum and Hall of Fame) w Seattle

Muzeum widać z najodleglejszych miejsc widokowych miasta, dzięki jego malowniczemu położeniu na wzgórzach otaczających zatokę. Wygląda wśród drapaczy chmur jak wciśnięta w nie, wyżuta i porzucona guma do żucia.

Autor projektu, Frank O’Gehry zaprojektował budynek zgodnie z treścią jego wnętrza i funkcji, a więc zupełnie odjechany, schizofreniczny i wolny od wszelkich hamulców i architektonicznej poprawności.
Zgodnie z własną maksymą, że – Architektura nie jest ideą społeczną, ona jest sztuką – na stalowe żebra konstruujące 6 pomieszczeń, kazał natryskać inżynierom cement. Stalowe przęsła, trzymające wszystko do kupy i unoszące podpory zewnętrzne, są widoczne patrząc od wewnątrz, niemal w surowych, betonowych stropach.
Między część zajętą przez zbiory Muzeum Fantastyki Naukowej i Galerii Sław, a przylegającą częścią mieszczącą Muzeum Muzyki, która zawsze emituje dźwięki, wjeżdża co jakiś czas ponad głowami kolejka miejska. Nic tu nie jest pewne, a jednak szokuje solidność nowej wizji bez oszustwa i tandety, wprowadza w miasto przyszłości. Całość, mieniąca się kolorami gitar Rock’a, w kolorze złota, różu i błękitu opalizujących na słońcu, jest przyporządkowana nowoczesnej muzyce. Wszystko ma swoje źródła i konsekwencje. Dystansujący się do postmodernizmu O’Gehry mówi: jeżeli oni sięgają do przeszłości, ja sięgnąłem jeszcze głębiej – do archetypów.
Tutaj archetypami były podobno kształty ryb i gitar które tak długo były poddawane dekonstrukcji, aż powstała nowa jakość rzeźbiarska. O’Gehry podziwiał Cezanne’a i Pollocka, inspirował się dadaizmem i minimal artem, a jednak wszystko w moim odbiorze wygląda na przeładowane, barokowe i gorące. Inwestycja finansowa przyjaciela z dzieciństwa Billego Gattesa – Paula Allena, z którym założył korporację Microsoftu, umożliwiła realizację tak ekstrawaganckiego projektu kosztem 240 mln USD.
I ta inwestycja ściąga teraz tłumy zwiedzających, których liczbę szacuje się na 800 tys. rocznie. Dzięki wykupieniu rocznego wstępu dzieci mogą korzystać z warsztatów muzycznych. Allen, urodzony w Seattle, wielbiciel Jimiego Hendrixa, podarował swoją kolekcję pamiątek po artyście liczącej obecnie 13 tys. eksponatów. Kolejny seattleńczyk, rzeźbiarz Trimplin wybudował w hallu głównym, na środku ogromną kolumnę – drzewo, zrobioną z 600 elektrycznych gitar.

Rozpoczynamy od poziomu najniższego, gdzie znajduje się sala teatralna, emitująca w czasie mojego pobytu grającego Jimiego Hendrixa, a przeznaczona na performance, video, sesje, występy muzyków. Otoczona jest pomieszczeniami dla zupełnie małych dzieci uczących się tam rytmiki w świetnie wyposażonych pracowniach.
Idąc zakrzywionymi schodami, bo nic tu nie ma kąta prostego, lub jadąc windą, wchodzi się na poziom drugi, zdobiony ogromnym portretem Jimiego Hendrixa, po drodze mijamy Bar – Grill Rewolucji, gdyż Amerykanie pięciu minut nie wytrzymują bez przekąski.
W pasażu Północnozachodnim pamiątki po Kurcie Cobainie, Nirvanie, Quincy Jonesie, i innych muzykach tego klimatu. Inne pomieszczenia prezentują wszystkie sławy muzyki pop: rock, country, dance, techno, soul, rythm and blues, hip-hop, rap, hard rock i metal, blues, jazz, easy listening, folk, reggae i różne mieszanki.
W gablotach zobaczymy autentyczne suknie, marynarki, buty takich gigantów jak Rolling Stones, czy Beatlesi, ich instrumenty, przedmioty. Kolekcje płyt, plakaty, wszelkie pamiątki. W licznych komputerach nagrania, wywiady, filmy. Fani z nabożeństwem delektują się widokiem każdej relikwii. Parę kroków i jesteśmy w ogromnej hali Kościoła Podniebnego (Sky Church), gdzie trwa permanentne widowisko barwnych pokazów video zespolonych z muzyką, a nad głowami chwieją się parasole z wiszącymi zegarami.

Trzeci poziom oblegany przez dzieci i młodzież, to niespożyte możliwości własnej ekspresji muzycznej do sprawdzenie w licznych kabinach, laboratoriach, aktywnych pod wpływem dotyku stołach, zespołowym graniem z profesjonalnie prowadzącym muzykiem.

Część poświęcona Disneyowi, to historyczne dokumentacje jego powstawania, autentyczne pierwotne projekty animacji, telewizyjny klub Myszki Miki, pierwsze filmy Disneya, które dzieci mogą same uruchamiać i wybierać.
I najważniejsza sala, hołd złożony Jimiemu Hendrixowi, któremu Muzeum jest dedykowane, gdzie zgromadzono połamane gitary i dokumentację jego krótkiego życia, sala seattleńskiego artysty. Jemu poświęcił i podporządkował symbolicznie swój projekt Frank O’Gahry.

Opuszczając stronę muzyczną poprzez ogromny hall, mijając właśnie grającą ballady dziewczynę i wianek słuchaczy, przy mieniącej zmieniającej się aktywnie świetlnej ścianie, pod stropem powyginanych, niklowanych luster, wchodzi się do wielu pomieszczeń ciasnych i niczym w grach komputerowych, podziemnych korytarzy, z których nagle można przedostać się na dużą, rozgwieżdżoną przestrzeń, z tkwiącą pośrodku ogromną kula Marsa.

Ktoś,taki jak ja, w kim rozgwieżdżone letnie niebo budzi grozę i przerażenie, choć obiektywnie to przecież widok piękny i tajemniczy, i kto się tam przypadkowo i nagle znajdzie, może przejść tę muzealną, zatłoczoną przestrzeń wspomnieniem.
Kto doświadczył macierzyństwa w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, ten chcąc nie chcąc natykał się na rozsianych po domu sterty plastikowych bohaterów “Gwiezdnych Wojen”, “Odysei kosmicznej”, “Łowców androidów”, “Aliena”, “Star Treka”.
Wszyscy oni w naturalnych rozmiarach stoją tutaj w szklanych gablotach. Stoi prawdziwy E.T. i nieprawdopodobne ilości kosmonautów w kombinezonach, robotów, kosmicznych potworów, jaj – wylęgarni kosmitów, mieszkańców obcych galaktyk, pojazdów, miast jutra i ogromnych trójwymiarowych animacji kosmicznych przemieszczeń, całego tego złomu przestarzałych modeli pojazdów i stacji kosmicznych.

Na drugim poziomie z wielką celebrą ekspozycja kilkudziesięciu najważniejszych pisarzy s-f języka angielskiego i twórców filmowych: Jules Verne, Mary Shelley, Arthur C. Clarke, Herbert George Wells, Philip K. Dick, George Orwell, Ray Bradbury, Isaac Asimov, Orson Scott, Card Robert, A. Heinlein, Frank Herbert Ben Bova, William Gibson Michael, Steven Allan Spielberg, Gene Roddenberry George Lucas.
W licznych monitorach wywiady, dokumentacja biograficzna, dzieła, ryciny, ilustracje, teksty, filmy. Słynny happening radiowy G.H. Wells’a uhonorowany jest w osobnej sali, jak i wiele sławnych, powołanych do istnienia tworów, które demokratycznie współistnieją z naszymi realnymi światami. Spotkania z robotami, pulsarami, mostami podniebnymi, fauną i florą obcych i nieprzyjaznych nam światów, wszystko pieczołowicie i z nabożeństwem badane przez tłum (otwarte w 2004 roku, cztery lata po otwarciu Muzeum Muzyki, w sumie odwiedziło 3 miliony ludzi) ciasno przepychający się przez korytarze o przekroju koła.

Ten socjologiczny fenomen, otwierający wspólną płaszczyznę filozofom, schizofrenikom i masom ludzi złaknionych jedynie rozrywki, to symptom naszego czasu przełomu i odwiecznego łaknienia opieki zagubionego w kosmosie człowieka, bezskutecznie penetrującego inne możliwości, które uporczywie, lustrzanie są zawsze odbiciem nam znanej, jedynie lekko udziwnionej ziemskiej rzeczywistości.

U progu XXI wieku, religijność pod wpływem swobodnej globalnej komunikacji uległa całkowitemu zachwianiu, również i dekonstrukcji, czego znakiem i wyrazem całe przedsięwzięcie gorącego, psychodelicznego obiektu Franka O’Gehry’ego.

Experience Music Project
Science Fiction Museum

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *