Czytam i czytam „Wojaczka wielokrotnego” w ponad sześciuset stronicowej, w tym roku wydanej w „Biurze Literackim” kolejnej książce o poecie.
Odchodził z Wrocławia w czasie, kiedy ja rozpoczynałam studia wrocławskie i dzięki tej książce odnajduję miejsca, ich nazwy i sposób życia tamtych lat.
Relacje ponad osiemdziesięciu świadków epoki Wojaczka oraz zadawane im niemal identyczne pytania powinny gwarantować jakąś tytułową jedność postaci ukazanej z różnych stron.
Paradoksalnie tak się nie dzieje.
Stanisławowi Beresiowi odmówiły udziału w przedsięwzięciu wszystkie kobiety, które miały z Wojaczkiem bliższy kontakt. Te pożenione, te z wolnych związków i te adorowane. Muzy też się nie wypowiadają.
A przecież jego poezja jest tylko o nich, wszystko, co nosił w sobie Wojaczek i co chciał dla świata z siebie wydobyć, było tylko tym ich dzisiejszym milczeniem.
Wojaczek we Wrocławiu się multyplikował i klonował. Był wszędzie.
Kiedy w październiku rozpoczęłam studia, Krystyna na wiklinowych fotelach rozmawiała o nim codziennie do maja, do jego śmierci. Opowiadała o nim, gdyż znajomość z Wojaczkiem była wtedy, jak i dzisiaj, wielkim prestiżem.
Rozmawiała więc w czasie zajęć, tak że wyrzucono ją z pierwszego roku, nie dbając, że ten czas oddała sławie geniusza.
Tak, znajomość z Wojaczkiem, to było coś.
Teraz, kiedy wypowiadają się tak wysoko postawione osoby świata kultury i mówią tak pochlebnie, nie sposób odczytać zupełnie czegoś przeciwnego.
Tak, bardzo trudno by było coś podobnego wymyśleć, by uzyskać taki literacki efekt nienawidzącej aprobaty.
Czytałam na blogu Marka Trojanowskiego, gdzie napisałaś, że Wojaczek dzisiaj nie działa. Na mnie działa.
Aniu, ja też się zachwycam, ale my jesteśmy z innego pokolenia, właśnie pokolenia Wojaczka.
Wróciłam z biblioteki, gdzie poczytałam ostatnia „Lampę” i ostatnią „Literaturę na świecie”.
W „Lampie” są poeci rumuńscy młodzi, przeważnie pokolenie 70, a w LnŚ poeci rumuńscy naszego pokolenia.
W krajach postkomunistycznych jest bardzo wyraźny duch zupełnie innej poezji, innych aspiracji. W “Lampie” bardzo dobry wywiad o tych przełomach, etapach, o ewoluowaniu i odłączaniu się pokoleń od traumy totalitarnego państwa. A Wojaczek tkwi w zniewoleniu i niemożności, to jest cały czas krzyk wolości, której nie dane jest być wolną. Bereś ciągle pyta zaproszonych wspominkarzy o politykę u Wojaczka i dostaje nieodmienną odpowiedź jego braku nią zainteresowania. Ale ta zewnętrzność tam w poezji jest.
Cała poezja Wojaczka jest w necie i tak sobie czytając tę opasłą książkę, równolegle ją podczytuję.