Nic już nie łączy mnie i z tobą nie będę razem. Dał Bóg – tanio.
Maj się przetoczył jak bywało, tylko już szybciej i już śmielej.
Miód był w powietrzu. Deszcz nagle zamknął przelot pszczeli.
Byłam w kielichach. Jestem w kropli. Miodowo ranią
fasady mokrych kamienic.
Nic nas nie łączy, nie wytworzy z tobą, a wspólna jest pogoda,
podnosisz rękę do ust z kawą, choć bistro pachnie miodem mimo,
że parzą kawę, jonity palą. Poleją wino,
miód zapach inny zadusi aromatem. Szkoda
że niezebrany. Koncentrat
spoiwem lepkim uczuć lotnych, gdzie każdy pyłek akrobata
daje słodyczy bezpieczeństwo. Lepiszczem złudy obcowania,
wspólnej tęsknoty połączenia na krańcach świata,
gdzie pył trujący różdżki czarem wraz z wróżką lata,
obok obcych. Wybacz, zza krat
nawet używam wizerunku twojego. Sen go wydobywa.
Wiersz jednakowy od stuleci! Miód nawet miasta tuli gminnie
narkotycznego przesycenia. Po mnie noc minie
słodyczą senną. Kiedy rozpadną się ogniwa,
wtedy umrze nawet rozpad.
Jak po niemal dwóch miesiącach nieczytania “Nieszuflady” przeczytałam komentarze do wiersza „Gwiazda” Pana Jacka, to aż się serce ściska, jak ten wiersz wszystkich poruszył.
Wiara w sens pisania wierszy zaraz rośnie.
Aniu, napisz coś, mam tylko dzisiaj dostęp do komputera.