Nie wiadomo było kiedy dzieci przyjadą, mimo, że Wanda znała datę wylotu samolotu z Hawany. Nigdy nie udawało się zsynchronizować przesiadek na lotniskach, wszelkich przestojów i oczekiwań na następny etap podróży, a nawet na pociąg z Warszawy do Katowic mogli przecież nie zdążyć.
Wanda już dwa razy robiła ruskie pierogi i osobno dla Ewy z kapustą, ale je zjadła, bo lodówka się popsuła i bała się je tak długo trzymać.
Był już koniec października i musieli w końcu wrócić, gdyż dzieci były zwolnione z lekcji tylko na dwa miesiące nowego roku szkolnego. Ulepiła więc ponownie pierogi i poszła na Rynek, by kupić owoce, za którymi pewnie tęsknili. Przed sklepem był stragan, gdzie stała kolejka za niezwykle dorodnymi gruszkami po 8 złotych za kilogram, kupiła aż 5 kilo.
W sklepie mięsnym na 27 Stycznia sprzedawano na gorąco kiełbasę śniadaniową, albo serdelki z bułką, do wyboru. Wanda była głodna, zziębnięta, pierogi zachowała dla Krysi z dziećmi i chętnie zamówiła porcję. Zapłaciła 6.30 za serdelek, w cenę wliczona była sałatka z kartofli, zielona pietruszka i musztarda. Wyszła na ulicę z niesmakiem w ustach, kupiła w kiosku Trybunę Robotniczą, bo Dziennika Zachodniego już nie było i chciała szybko wrócić do domu. Na ulicach leżał gruz z wyburzanych budynków i walały się różne materiały budowlane, o co się przechodnie wciąż potykali. Od ślubu z Frankiem Wanda prowadziła jego biuro architektoniczne i nigdy nie spotkała się z takim marnotrawstwem na placach budowy. Frankowi przedsiębiorcy żydowscy przywozili materiały budowlane pedantycznie poukładane, a za to, że Franek zamawiał u nich, w prezencie Wanda dostawała ogromne pudła macy.
Wanda weszła sklepu, gdzie chciała kupić ciepłe skarpetki dla Andrzeja i pończochy dla Krysi. Ale Centrala Odzieżowa zaopatrująca województwo katowickie w artykuły dziewiarskie – jak powiedziała obrażona ekspedientka – była winna za to, że Wanda niczego nie kupiła. Były to jedyne części garderoby, których nie dało się kupić na ciuchach w Przemyślu, a i komisy też nimi rzadko handlowały. Zresztą, Wanda nie miała zamiaru wydawać pieniędzy w komisach, gdzie wszystko było dziesięć razy droższe.
Niepocieszona przeszła obok niezakończonych robót przy przebudowie dwupoziomowego skrzyżowania na Koszutce, które przecinało ulicę Liebknechta. Widząc na ulicach malujących zebry robotników trochę się uspokoiła. Jednak coś robią.
Niechętnie czytała gazety, gdyż były tam same dla niej złe wiadomości. Kiedy 5 października aresztowano jej ukochanego Wańkowicza za szkalowanie Polski Ludowej i zabrano mu maszynę do pisania i prywatną korespondencję – o jego Króliczku czytała nocami i towarzyszył jej zawsze w okresach jesiennych bezsenności – unikała gazet jak ognia. Ale teraz po powrocie z miasta rozłożyła kupioną Trybunę Robotniczą i czytała pijąc herbatę.
Wtedy, 14 października, kiedy Nikita Chruszczow został obalony i tę okropną trupią twarz ryby zamieniono na równie okropną kałmucką mordę Leonida Breżniewa Wanda cierpiała. Wzdrygała się zawsze, kiedy wdziała twarze komunistycznych polityków. Ale nie sposób było uniknąć tych niemiłych doświadczeń, bo wszystkie gazety drukowały ich wizerunki niemal codziennie.
Pogrążyła się w lekturze Trybuny Robotniczej, gdzie donoszono, że Prokuratura Wojewódzka oskarżyła 13 kierowników piekarń Gliwickich Zakładów Przemyślu Piekarniczego, którzy sprzedawali przez 4 lata nadwyżki pieczywa biorąc zysk do własnej kieszeni. Oskarżono też sklepowe, ładowaczy, magazynierów i piekarzy.
Wanda zamyśliła się nad tymi okropnymi wieściami. Emil codziennie w Przemyślu kupował świeże pieczywo, gdyż z ubiegłego dnia nie nadawało się do zjedzenia. Tak też było w sklepach, gdzie czerstwe pieczywo zalegało półki, jak i w kredensie Wandy, o zgrozo, leżało mnóstwo nie zjedzonego pieczywa, którego nie chciało jej się potem trzeć na bułkę tarą, pleśniało i trzeba było to wreszcie wyrzucić. Przecież dobrze, że sprzedawali nadwyżki! Przynajmniej oni uratowali święty chleb powszedni przed zniszczeniem. Emil podobno widział w Przemyślu w krzakach całą górę porzuconego, spleśniałego chleba.
Ale najgorsza była afera mięsna, której akta liczyły już 46 tomy. Trzem warszawskim byłym dyrektorom mięsnych przedsiębiorstw MHM: Stanisławowi Wawrzeckiemu, Henrykowi Gradowskiemu i Kazimierzowi Witowskiemu groziła nawet kara śmierci.
Przekroiła gruszkę, która okazała się cała w środku zepsuta. Potem następną i następną. Widocznie centralne zarządzanie jedzeniem, odległe hurtownie i wożenie go po całym kraju powoduje, że nie wytrzymują tego ani ludzie, ani gruszki.
Nastał wieczór, a oni nie przyjeżdżali. Nie chciała nawet myśleć o porwaniach samolotów przez kubańskich kontrrewolucjonistów. Nikt w kamienicy nie miał telefonu i Wanda nie spodziewała się znikąd żadnych wieści, skazana jedynie na fakt dokonany, kiedy zapukają z walizami do drzwi.
Ale nikt nie pukał.
Nastawiła Wolną Europę. Zakłócenia były wyjątkowo słabsze niż zazwyczaj i mogła wyławiać z pomruków jakiś piekielnych urządzeń poszczególne słowa.
Długo dyskutowano o przedwcześnie zwolnionych z więzienia na początku miesiąca bandytach z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego: Romanie Romkowskim, Józefie Różańskim i Anatolu Fejginie.
Zacytowano fragmenty nie wygłoszonej mowy Wańkowicza w odpowiedzi Zenonowi Kliszce. Był to przesłany córce – Wanda pamiętała, że nazywał ją Tili – do USA prywaty list słany pocztą dyplomatyczną. Toczyła się w Warszawie właśnie rozprawa przed sądem i Wańkowiczowi groziło 3 lata wiezienia.
Tymczasem Breżniew i Kosygin jechali do Polski, a nie odwrotnie jak zwykle – nasi na dywanik do Moskwy. Spotkają się z Gomułką, Kliszką i Cyrankiewiczem w Puszczy Białowieskiej.
O powodach usunięcia Chruszczowa Wolna Europa snuła różne przypuszczenia. Zaprezentowano jego zięcia, Aleksjeja Adżubeja który, jak pamiętała Wanda, był ze swoją żoną u 7 marca 1962 u Jana XXIII na audiencji i myślała, że to taki pobożny Rosjanin. Tymczasem to pijak i zarozumialec, Chruszczow go nieustannie awansował, Adżubej zwiedził cały świat za radzieckie ruble jako zwykły dziennikarzyna. Najpierw Chruszczow zrobił z niego redaktora naczelnego „Prawdy”, potem „Izwiestii”, którą mu teraz odebrano. Naplótł w czasie swojej wizyty w NRF obiecując oddanie ziem zachodnich przez Polskę i zgodę na zjednoczenie Niemiec w zamian za wystąpienie z NATO. Powiedział tam Niemcom, że Walter Ulbricht i tak niedługo umrze na raka.
Michaił Susłow oskarżył Chruszczowa o złe decyzje w rolnictwie, nadmiarowe uprawy kukurydzy, uczynił go odpowiedzialnym za zmniejszenie pogłowia bydła i świń o połowę, co spowodowało, że mięso pojawiało się tylko w dużych miastach ZSRR. Wytknięto błędy w polityce wobec Kuby, Chin i Zachodnich Niemiec.
Opinia świata, szczególnie lewica potępiła spisek i przewrót płacowy w Moskwie nazywając to naigrawaniem się z Marksa i Lenina. Opinia świata zachodniego, łącznie z papieżem okazała się wobec Chruszczowa niezwykle przychylna, co Wanda odebrała z niesmakiem.
Wandę najbardziej zainteresowała obszerna relacja z podróży Jerzego Zawieyskiego do Rzymu na Sobór watykański II. Pozwolono przybyć tylko 25 biskupom ze 150 krajów komunistycznych, wśród których aż dwudziestu było z Polski i wśród nich Stefan Wyszyński, Karol Wojtyła, Bolesław Kominek, co zawdzięczali jedynie negocjacjom Zawieyskiego z Gomułką. Nie było nikogo z ZSRR, Rumunii, Bułgarii i Chin.
Wanda chłonęła te wiadomości z dużym zaciekawieniem, bo jeszcze w zimie Wolna Europa potępiła Koło Posłów „Znak”, działającego przeciwko Kościołowi w Polsce, tak jakby nie mieli pojęcia, co tu się naprawdę dzieje i jakie ci bohaterscy posłowie mają możliwości.
Ale właśnie te najcenniejsze, najbardziej ciekawiące Wandę informacje przerwało gwałtowne dobijanie się do drzwi.