Rano autobus zabrał wszystkich hotelowych podróżnych czekających na lot Cubany na lotnisko Letiště Praha-Ruzyně. Niedawno pas startowy został przedłużony i zmodernizowany tak, że mogły z niego wylatywać czterosilnikowe transatlantyckie samoloty z dwoma międzylądowaniami na tankowanie paliwa. Samolot kubańskich linii lotniczych z kobaltowym napisem „Cubana” stał na płycie lotniska, ale mimo pory odlotu nie wpuszczano do niego pasażerów. Nie ogłaszano żadnych komunikatów i wszyscy pasażerowie, przeszukani i dopuszczeni do lotu stali na wolnym powietrzu wpatrując się w pusty samolot. Krystyna przeraziła się jego wielkością. Bała się lecieć Lotem, a tymczasem Cubana okazała się jeszcze straszniejsza. Pilnie, w ostatnie miesiące przed podróżą przypominała sobie angielskie słówka i zwroty przyswojone jeszcze w przemyskim gimnazjum i dowiedziała się od stojących wspomagając się jeszcze czeskim, że czekają na jakąś specjalną osobę, która poleci razem z nimi, dlatego miejsc – od środkowego wejścia do ogona samolotu – nie wolno pasażerom zajmować, a tym bardziej wchodzić tylnymi drzwiami i zaglądać do tej połówki samolotu. Nikt nie wymieniał nazwiska tej utajnionej osoby i wszyscy oczekiwali w niepokoju i napięciu na rozwój wypadków.
Nagle na płytę lotniska wmaszerowało około stu zgniłozielonych żołnierzy w czarnych beretach i uzbrojonych po zęby. W środku, jak chroniona królowa pszczół, kroczył Che Guevara. Szli szybko i ich z początku sztywny szyk rozsypał się w połowie drogi do samolotu, by luźno i bez pompy, gęsiego, wejść po schodkach i jak zjawy zniknąć w czeluściach samolotu. Dopiero po wejściu ostatniego żołnierza czarnoskóra kubańska stewardesa poprowadziła czekający tłum wylęknionych pasażerów do podjeżdżających schodków.
Krystyna sprawdziła, czy w kieszonce oparcia siedzenia jest torebka dla wymiotujących w czasie podróży. Uspokojona zdjęła swój ortalion i wygodnie rozsiadła się w fotelu. Fotele były szersze i o wiele wygodniejsze niż w polskim samolocie i nagle wszyscy poczuli ulgę i rozluźnienie. Obsługa samolotu ubrana już nie tak urzędniczo, lecz swobodnie w błękitne, płócienne sukienko-fartuchy uwijała się pakując podręczy bagaż do szafek nad siedzeniami. Samolot był spóźniony i starano się wszystkie rytuały przed wystartowaniem odprawić jak najszybciej. Ponieważ pół samolotu odcięty od podróżnych zajął oddział Che Guevary nie wiadomo skąd wracających komandosów, w ich części wszystkie siedzenia były szczelnie wypełnione i stewardesy z trudem przeciskały się korytarzami między siedzeniami niosąc tace z cukierkami, czekoladą, napojami, egzotycznymi owocami i jedzeniem. Co chwilę ktoś czegoś chciał, najczęściej papierosy i bacardi, ruch był nieustanny, niebawem też wszystko przesiąkło zapachem rumu, wonią cygar i papierosów. Wystarczyło jednak nastawić na twarz odkręconą gałkę wywietrznika nad oknem, by ocalić się od kłębów papierosowego dymu. Andrzej obserwował jak Tu-114 wznosi się w powietrze i żałował, że nie lecą turbośmigłowym Bristol Britannia, którymi Cubana latała jeszcze do niedawna. Krystyna wpatrywała się w potężny zad stewardesy, który co i rusz zahaczał o mijane fotele i z satysfakcją stwierdziła, że jeszcze takiego nie ma, a jak ma ubrany elastyczny pas do pończoch to wygląda całkiem szczupło. Wkrótce jednak pas do pończoch, pończochy i buty na obcasie zaczęły jej doskwierać, a wzmagające się uczucie podnoszącego się w do gardła jedzenia podsycały turbulencje startującego samolotu. Stewardesy roznosiły sok pomarańczowy, grejpfrutowy, ananasowy i z mango, ale Krystyna poprosiła po angielsku tylko o gorącą herbatę. Po niej wszystko ustało i mogła z powodzeniem przełknąć fasolę z kurczakiem, gdyż od lekkiego hotelowego śniadania minęło już kilka godzin i była głodna.
Tymczasem za oknem rozpoczynały się bajeczne pejzaże, w których dzieci jak zaczarowane, niemo zanurzyły się wyłapując wyzierający zza chmur każdy skrawek jak drogocenną relikwię.
Kiedy wylądowali w Shannon było już ciemno i poprowadzono wszystkich podróżnych na czas tankowania paliwa do stołówki, gdzie podano kolejny obiad tym razem z pływającym we krwi befsztykiem, którego Krystyna, ani dzieci z obrzydzenia nie wzięli do ust. Dzięki temu mogli szybko opuścić jadłodajnię, porzucić wygodne, niklowane krzesła i pójść do lotniskowych samoobsługowych sklepów. Ale Krystynie zachciało się gwałtownie sikać i kiedy wreszcie znaleźli toalety, okazało się, że żeby wejść, trzeba wrzucić monetę, a wszystkie wrzucone tam polskie monety jak pobite i nie chciane głośno, w krzyku obijanych ścianek urządzenia wylatywały na posadzkę. Powlekli się wtedy do kantoru wymiany pieniędzy, gdzie w swojej ubogiej angielszczyźnie na próżno Krystyna przekonywała, że polskie pieniądze są też pieniędzmi i nie wie, czemu nie chcą ich zamienić na irlandzki bilon. W końcu zdesperowana wysupłała jako niesłychany majątek dwudziestodolarowy banknot wręczony jej na podróż w Polservice, który bez problemu natychmiast zamieniony został na kilogram monet. Tym sposobem z podzielonym na trzy części łupem i oddaniu przez Krystynę moczu, rozpierzchli się po kolorowych salach wypełnionych po brzegi przedmiotami, które znali jedynie z czarnobiałych telewizyjnych migawek. Dzieci nie przypuszczały, że na świecie w którym żyły i dorastały istnieje jeszcze coś tak doskonałego, jak sklepy na lotnisku w Shannon. Krystyna z nabożeństwem dotykała ciuchów, których najnowsze syntetyczne tkaniny znała wprawdzie ze sklepu PKO na Klary Zetkin, ale to, co tu zobaczyła, nie umywało się do polskiej oferty. Pop-artowe, czarno-białe sukienki z tworzyw sztucznych, elastyczne bliźniaki w pastelowych kolorach i rajstopy we wszystkich, czystych, soczystych kolorach tęczy wywalono tutaj na luźno stojących w ogromnej sali niklowanych stojakach, gdzie swobodnie można było je obejść i poodtykać, gdzie nikt się nie pchał i niczego nie zakazywał. W Polsce z woreczka nylonowego nie można było niczego było wyjmować, ani tym bardziej przymierzać. W polskim PKO można było przymierzyć zakupioną rzecz dopiero w domu, i dlatego Henia Sławińska, która na zakupy przyjeżdżała do Krysi z Brynowa, zaraz je u niej mierzyła, ale tak dla popisu przed Krysią, bo gdyby gigantyczne elastyczne biustonosze na Henię nie pasowały, nie mogła by ich i tak wymienić, ani zwrócić.
Oczywiście, niecałe sześć dolarów, jakie Krystyna posiadała w angielskim bilonie, nie starczało na żaden ciuch, nawet na majtki. Kupiła więc stojący na malutkich sztalugach z naklejoną na deseczkę lakierowaną pocztówką z widoczkiem na rzekę Shannon w nasyconych kolorach.
Andrzej bez szans na zakup, przeglądał dżinsy we wszystkich rozmiarach i odcieniach indygo, ale Ewa znalazła wszystko na miarę swojej kieszeni. Wśród zabawek, których nigdy nie miała i których nie mogła chcieć, bo nie wiedziała o ich istnieniu, znalazła maleńką laleczkę z napisem sleepy z czepkiem na głowie, który się dawał zdejmować i odsłaniał nylonowe do czesania loczki. Ubrana w drobniutką różową kratkę koszulki nocnej z wielkim pomponem na froncie, z zapięciem na zatrzaskę na plecach, miała 10 centymetrów wysokości i swobodnie zmieści się w Kuce, kiedy babcia torebkę przyśle. Do tego z pozostałych pieniędzy dokupiła dużego, pachnącego niedźwiedzia piszczącego z białego, aksamitnego kauczuku przeznaczonego pewnie dla niemowląt, ale Ewa postanowiła uzupełnić wszystkie zaległości zabawkowe od urodzenia. Kiedy Andrzej desperacko kupował gumy do żucia i coca-colę, Ewa „pożyczyła” od niego trochę monet i pies w fioletowo-brązowo-platynowe pasemka sierści znalazł się w jej ramionach patrząc wielkimi, szafirowymi, szklanymi oczyma.
Polacy wracali do samolotowych foteli obładowani kartonami papierosów marlboro i butelkami Johnnie Walker w pięknych, lakierowanych pudełkach. Polacy naśmiewali się z Krystyny, co też ona kupiła, gdyż Krystyna na fali bratania się sąsiadujących foteli naiwnie pokazała swój zakup, a teraz zawstydzona, szybko go schowała.
Lot przez ocean był niezmiernie długi, odbywał się w absolutnych ciemnościach i nikt nie mógł zasnąć. Kiedy w środku nocy samolot wylądował w Gander, a rzęsiście oświetlona płyta lotniska przywitała ich gościnnie migającymi jak na gwiazdkę kolorowymi światłami, wiedzieli już, że są na nowym kontynencie i że stopy ich stąpają po Ameryce. Weszli jak do pieca w jaskrawy, pomarańczowy od buchających neonów międzynarodowej poczekalni. Na jednej ze ścian biały napis CANADA uświadamiał pasażerom, którzy po raz pierwszy lecieli na nowy ląd, że rozpoczynają pobyt od Kanady. Mondrianowska posadzka inkrustowana była barwnymi prostokątami przedzielonymi szmaragdowymi listwami włoskiego marmuru, na której stały zgodnie z geometrycznymi wytycznymi Mondriana prostokątne, niskie fotele obite szafirowym i żółtym skajem, identyczne jakie zrobił Rudek i jakie Krystyna wyrzuciła na śmietnik. W środku stała nowoczesna rzeźba Arthura Price „Powitanie ptaków” złożona z sześciu wysmukłych kur z brązu gotujących się do lotu. Kolory, których używał Mondrian w swoich obrazach użył artysta Kenneth Lochhead malując 22 metrowe malowidło temperą na ścianie ciągnącej się wzdłuż dłuższego boku holu zaprojektowanego tak, że podróżni wchodzą do niego bezpośrednio z płyty lotniska bez żadnych formalności. Na antresolę będącą równocześnie tarasem widokowym na hol wjeżdżało się ruchomymi schodami, które prowadziły do odpowiedniej bramy powrotnej do samolotu. Pozostałe ściany w czystej mondrianowskiej czerwieni dawały taką energię, że oprócz podstawowej funkcji poczekalni – wyprostowania nóg w czasie tankowania paliwa przed powrotem do samolotu – dawały uczucie mocy i królewskiego wręcz wyróżnienia dla tych, którzy dostąpili przywileju podniebnych, transoceanicznych lotów.
Przeszli do stołówki, gdzie natychmiast podano gigantyczny, dwudaniowy obiad z deserem, ale nikt z nich nie chciał nic jeść w środku nocy. Bez pieniędzy przechadzali się po sklepach lotniska, które były o wiele bardziej okazałe niż w Shannon, wzbogacone jeszcze indiańskim rękodziełem, które współgrało z kolorystyką całego wnętrza lotniska swoimi czystymi, podstawowymi barwami: żółcią, czerwienią, ultramaryną, bielą i czernią. Polacy widocznie mieli więcej pieniędzy od Krystyny, gdyż znowu wrócili do samolotu obładowani papierosami i alkoholem. Krystyna dziwiła się, że wydają pieniądze na to co na Kubie jest w dużych ilościach i lepsze.
Kiedy dniało, dzieci nareszcie zobaczyły Atlantyk i wysepki oprawione jak szmaragdy w obwódki turkusowe pocięte białymi żyłkami piasku i fal. Pływały statki i żaglówki, a widok był tak nieziemski z lotu ptaka, że nie mogli z zachwytu oderwać oczu. Krystyna wołana okrzykami co i rusz wciskała pomiędzy nich głowę, ale nie mogła robić tego często, bo cały czas zbierało jej się na mdłości. Żałowała, że niczego nie zjadła i zaczął jej dokuczać głód. W samolocie bliskim już lądowania panowało całkowite rozprężenie, stewardesy już niczego nie przynosiły i poznikały w czeluściach części zasłoniętej firanką, pasażerowie chodzili w kółko do mikroskopijnego samolotowego ustępu już brudnego i zapchanego.
Dlatego z ulgą powitała nieprzyjemne manewry lądowania, kiedy żołądek podchodzi do nosa i kiedy ma się uczucie, że wszystko zaraz rozpryśnie się w ułamku sekundy. Czarowny widok Hawany z lotu ptaka zapamiętały dzieci w euforii i napięciu czekających ich kolejnych przyjemności.
Odprawa celna nie trwała długo, Polacy, którzy mogli by pomóc Krystynie, natychmiast poznikali i została sama z bagażami i dziećmi na płycie lotniska. Rudka nie było, natomiast podjechał do niej ogromny Chevrolet z napisem taxi. Czarnoskóry kierowca wziął od Krystyny kopertę z adresem, wrzucił nonszalancko walizy do bagażnika i milcząco ruszył.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki