Świat się staje w dnia poczęciu,
drobnych spraw jest i tak dość,
zdążyć zliczyć do dziesięciu,
trudniej niż uwierzyć w coś,
zdążyć się podlizać szczęściu,
trudniej niż się za nie wziąć.
Co układność, co ufanie,
kiedy i tak wszystko drga,
dzień i bez nas nowy wstanie
by powtarzać wciąż od nowa,
dzień zapętli powtarzanie,
by powtarzać trudne słowa.
Nic po nitce się pajęczej
nie podniesie w górę stąd,
każdy ślad się szyfrem piętrzy,
mimowolny robi błąd,
każdy traf o włos niecelny,
mimowolny ruch i kąt.
Tyle chcenia i wysiłku
ile ci społeczność da,
deformuje szczerość kilku
zawierzeniom ufnym psa,
deformuje po kawałku
zawierzeniem gwiazda.