MŁODZI SOCJALIŚCI

Trudno przeżyć powtórzenie, nawet, jeśli jest kierkegaardowskie. Nawet, jeśli nie jest nietzscheańskie. Nasze powtórzenie zawsze będzie metalowe, Kosmiczne, zawsze negatywne i zawsze destrukcyjne.

Zmierzcha się, i kino dawniej zwane „Kosmosem”, które świeciło przeszklonymi ścianami najnowocześniejszego budynku w naszym mieście, gdzie pielgrzymowały tłumy, a bilety były tylko dla wybranych, teraz chłodno sączy krwiste światełko jedynie z uchylonych drzwi.
To tutaj odbędą się pokazy wyśmienitych filmów, wzorem perswazji Slavoja Žižka, odbędą się na ich podstawie próby uwiedzenia najmłodszych, co Agata Bielik-Robson porównała przy okazji wizyty wielkiego filozofa w Warszawie do wyprowadzającego dzieci na zatracenie przy dźwiękach fletu baśniowego oszusta.

Młodzi ludzie wpełzają niespiesznie, zazwyczaj parami.
Zazwyczaj mają dodatki cynobrowej czerwieni. A to korale, a to rękawiczki, a to koszulki kupione w internetowym portalu Młodzi Socjaliści( po 20 złotych) – czerwone T-shirty z napisami.
Przed nami siedzi chłopak oznakowany na plecach słowami: „Nie ma socjalizmu bez demokracji, nie ma demokracji bez socjalizmu”- Róża Luksemburg.
Więc jesteśmy z młodzieżą, która w ten Czerwony Październik przedwyborczy przyszła zobaczyć wysmakowane artystycznie filmy i dać się przekonać, zewnętrzności, co artysta filmu chciał powiedzieć.
Młodzi socjaliści przynoszą czerwony materiał z napisem „Młodzi Socjaliści”. Logo organizacji przypomina gwiazdę – ale nie całkiem.

Powtórzenie jest w migawce, jak w tym filmie Haneke, sceny nagle ostre i obce z twarzą z za uchylonych drzwi.

Jacyś młodzi ludzie przychodzili na sale wykładowe, przynosili deklaracje uczelniane. Byli milczący, bez agitacji i wahań, oschle podsuwali je do wypełnienia, milcząco je potem zabierali. Mieli tyle samo lat, co ci, co właśnie siadają na tych krzesłach, biorą bezprzewodowe mikrofony do ręki.

Ci mają punkowe fryzury, ten w czerwonych szlachetnie przecieranych, błyszczących, drogich, ekstrawaganckich butach zagaja, jest z Krakowa, jest z wydawnictwa, jest już doktorem, jest skończonym produktem edukacyjnym i teraz to on będzie edukował. Ten w środku prowadzi, też zagaja, jest nadzwyczaj miły, wszyscy są mili. I ten po prawej, pełen w ustach Lacana, Adorno, Žižka i Baudrillarda, a przecież film jest tylko o uczuciach.

Dławimy w sobie uczucia i zabieramy głos, dyskutujemy, nie zgadzamy się. Próżno się nie zgadzać, jak na sali jest 100 % młodych socjalistów, którzy wiedzą, że nie ma sztuki bez zaangażowania, że nie ma sztuki bez społecznych priorytetów, że byt określa świadomość. Młody, pulchny marksista, najwyraźniej zaprzyjaźniony z prowadzącymi, usiłuje nawet zinterpretować słynny esej „Przeciw interpretacji” Susan Sontag. Nie zgadzamy się i wtedy z boku pada Orzeszkowa, Dickens, Brecht, z pogróżką i drwiną, ze śmiechem, nie zgadzamy się, ale chichot w górze sali jest już tłumiony. Chłopak w punkowej fryzurze podchodzi i nas przeprasza.

Wychodzimy na czerń naszego miasta, lepkie ulice od wieczornego zmierzchu mają już poprzylepiane liście. Tak jak wtedy, gdy październik zaczynał rok akademicki przylepianiem się przyrody i politycznych etykietek.

W domu wchodzę na portal młodych socjalistów, na portal lewicy pl, na trybunę robotniczą, na lewą nogę, na recykling. Pełno tam ubiegłowiecznych zabawek i wizerunków, których wesoła czerwień nie ironizuje, nie dystansuje i nie czyni z tego śmiesznego figla. Brzmi złowrogo. Wszystko jest prawdziwe: i śpiewniki pieśni rewolucyjnych, i Che, i symbole sierpa i młota.

Sentyment młodości, tak bliski każdemu człowiekowi zamienia się w powtórzenie, które materializuje się na naszych oczach, jak niewiarygodny wybryk natury, jak brzydka zabawa niegrzecznych dzieci, które dręczą, niszczą i podpalają.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *