Ot, jestem taka. Życzę Panu lepiej –
Szczęśliwiej. Szczęściem nie handluję przecież,
Jak ci szarlatani i hurtownicy
Gdy jeszcze wczasów zażywali w Soczi,
Do mnie już pełzły groźne dzwonki nocy
Pomruki z innej świata okolicy!…
Nad Azją – wiosennych, spowitych w chmurach
Tulipanów jaskrawością do bólu
Dywanem tkanym na setki mil lśnieniem
I cóż ja mam począć z niewinnością góry
I z brakiem winy pierwotnej natury,
O, i co mam robić z tym ludzkim nasieniem…
Zwykłam być widzem i się nie udało,
Uniknąć wikłań, wiedzieć czemu żałość
Tych, których tkliwie przywracać gotowa,
Tajemnym strefom jestestwa przyczółkach,
Ja wierna cudzych mężów przyjaciółka
Licznych nieutulonych w żalu wdowa.
Nie darmo już dostałam wianek siwy,
Na twarzy z wiekiem jest już kolor inny,
Straszę nim ludzi, smagłość od nich różni.
Zbliża się koniec pychy mej przyczyny
Jak u tamtej drugiej, biednej Maryny,
Pozostanie tylko napić się z próżni.
Ty przyjdziesz skryty pod czarnym odzieniem,
Z płonącą świecą zielonym płomieniem,
Choć nie odsłonisz przy mnie swojej twarzy.
Niedane cierpieć zagadki udrękę:
Pod białą rękawiczką poznam rękę
I kto przybyszem mnie nocnym obdarzył?
Zauważ, że jak odchodzi Wielki Aktor, tuba słów Wielkich Poetów, to gazety i sieciowe portale jaja sobie robią, opowiadają piłkarskie dowcipy, a jak odchodzi Wielka Gwiazdka Porno, tuba słów niewypowiadanych, tylko jęków, to śmiertelna powaga.
Tak, jakby odbiorcy wstydzili się tego patosu i z ulgą nareszcie się rozluźniają.
Moja mama chodziła na każdy spektakl z Holoubkiem w naszym mieście, a jak odszedł z naszego teatru miejskiego to już nigdy do żadnego teatru nie poszła. Tak trzyma już 60 lat.
Więc siła przyciągania do kultury wysokiej żadna. Jedynie do mężczyzny. Potem kochała się w Mikulskim.
Tak, był pięknym mężczyzną, nie dziwię się Twojej mamie.
Według mnie to idealne naczynie na opętanie, bądź samego demona. Ponieważ Gustaw Holoubek grał zawsze tak samo (rzucał zawsze te same holoubki), zawsze siebie, sprawdzał się najlepiej w rolach diabelskich.
Dla mnie niezapomniany w „Pętli” Hłaski i w „Mistrzu i Małgorzacie” w roli samego Księcia Ciemności.
Natomiast wszelkie jaśniejsze postacie, Tutki Szaniawskiego i u Konwickiego karkołomne i koturnowe.
Ale żył w czasach, których nienawidzę, więc trudno mi o obiektywność.
Ale Maciej Kaczka słusznie na kumplach napisał, że wygrał i życie, i śmierć.
Warto wiedzieć, że według Achmatowej „najokrutniejszy miesiąc to sierpień”, wbrew Eliotowi. Więc zbliżający się kwiecień może jeszcze nim nie być.
Dla Holoubka oczywiście Marzec.
Ale gradacje obywatelskiej odwagi są bardzo różne. Można przypomnieć teraz „Dziady” Dejmka w kontekście Achmatowej, która napisała „Requiem” w 1935, a opublikowano wiersze z tego zbioru w 1987 w ZSRR, a w Polsce w 1981w nieoficjalnym obiegiem.
Takim antyaktorskim naczyniem dla Achmatowej na słowa była Lidia Korniejewska Czukowska, która uczyła się na pamięć w milczeniu, w obawie przed podsłuchem i karteczkę z wierszem palono.
Przynajmniej dzisiaj polscy władcy mają poetów z głowy, a poeci władców. Stalin był ostatnim naszym władcą, który znał się na poezji. No i trochę Gomułka.
Pozostają więc jedynie bójki między poetami, czyli poezja wsobna.