Nominowani NIKE 2005: Ewa Kuryluk

Wspominać, wspominać, wspominać!

Ewa Kuryluk starsza ode mnie niemal o dekadę, pamięta inne obrazy wczesnego dzieciństwa nie spowodowane czasem, a wybraniem. To dziecko książęce i bez względu, jak się przedstawi opresję człowieka, urodzonego w kraju przegranym, zniewolonym, anektowanym, zawsze trzeba pamiętać o wybraniu. Dzisiejszy procent od wybrania, ta wykorzystana w pełni szansa europejskiego wykształcenia, dzisiejsze otwarcie liczących się światowych galerii sztuki dla polskiej artystki, to przecież nie legenda amerykańskiego pucybuta. I tego w książce nie ma. Wprawdzie jest to kreacja artystyczna, a Ewa Kuryluk w wywiadach udowadnia, że historia jej życia jest historią uniwersalną, potrzebną światu, by kamuflaż – jak pisze, Polska to kraj kamuflażu – rozszyfrować, to jest to próba skłamana.

Książka stworzona jest jak w filmie, z poszczególnych odsłon, z szarości, które wtapiają się w miarę narracji w siebie, nie dbając o chronologię, mają wywołać grozę mimochodem. Szalenie trudne zadanie, by w cienkiej książeczce powiedzieć skrótowo, a zarazem czule o miłości do osób najbliższych, minionych. Osób, które tają wstydliwe fragmenty życia. Chociażby ten, czysto literacki. Matka autorki wydaje niepozorną książeczkę dla młodzieży w 1946 roku „Jędrek i Piotr”, gdzie swoje wstrząsające doświadczenie z domu dziecka zamienia na narzędzie propagandy.

I chomik, jako przeciwwaga do patosu, do cierpienia. Zabieg sztuczny i nieprawdopodobny. Gryzoń pozbawiony inteligencji szczura, uczuciowości psa, (kto miał chomika wie, że nigdy nie nawiązuje), zwierzę absolutnie fikcyjne, produkt laboratoryjnej hodowli człowieka, przeznaczony na dziecięce udręczenie, mogący żyć jedynie w niewoli. Ginie uciekłszy z klatki, z tortury „rowerka”, eufemistycznego przyrządu zastępującego więzienny wybieg, zaklinuje się wskutek obżarstwa spowodowanego strachem wśród mebli lub rur kanalizacyjnych. I, jeśli dzieciństwo autorki i jej brata mogło upływać w klimacie zabaw z „Goldim” to bawiący się nim ambasador komunistycznego państwa w powojennej Austrii jest śmieszny.

A sztuka? To przecież usiłowanie dochodzenia do prawdy wszelkimi możliwymi sposobami. To też i fikcja, i ekshibicjonizm. A zawsze dawanie świadectwa.

Miałam rok, jak umarł Bierut. Wyły syreny i dzieci, siedzące pod stołem umierały ze strachu. Z nieba rozrzucano z samolotów białe ulotki namawiające do wsparcia reżimu. Matka podwórkowego kolegi, Kuby, późniejszego absolwenta konserwatorium, niedawno zmarłego alkoholika, każdą noc przez otwarte okno wykrzykiwała przerażona swoje wspomnienia żydowskiej dziewczynki z Oświęcimia. Chłopcy przynosili wydłubywane z ziemi, wbrew zakazom, pociski. Całe dzieciństwo to strach i nadchodząca wojna. W każde wakacje ludzie wykupywali ze sklepów cukier i landrynki. Rodzina mojej matki leczyła rany po rozstrzelanej ciotce wraz ze lwowską inteligencją. Szkolne koleżanki spłonęły w Oświęcimiu. Kamienica ledwo wybudowana przez dziadka architekta w Przemyślu zabrana. Nie zapisany do PZPR mój ojciec nie awansował. Nauczył się hiszpańskiego i wyjechał na Kubę, gdzie w ramach kontraktu umożliwiono nam egzotyczne wakacje. Ambasada w Hawanie robiła rauty z okazji 22 Lipca dla wszystkich zatrudnionych tam Polaków. Rodziny pracowników ambasady były izolowane. Jako małej dziewczynce udało mi się zobaczyć syna konsula z kijem do golfa i w odpowiednim, jak książę, stroju.

Czerwona burżuazja nie tylko miała się dobrze na szczeblu dyplomatycznym. Syn lokalnego kacyka bez problemu potrafił zdominować i podporządkować sobie szkołę i nauczycieli.

A sztuka? Ewa Kuryluk opisuje nieznośne nauczanie jej w domu rysunku pastelami przez zaprzyjaźnionego profesora warszawskiej ASP. Pastele? Polski przemysł pasteli, pojawiających się w książce, nie produkował. Trzeba było mieć dyplom akademii, by dostać przydział na zagraniczne materiały.

W moim liceum plastycznym nauczyciel malarstwa powiedział nam, że kto ma talent, sobie poradzi. Że Van Gogh malował z braku farb i nędzy fusami od kawy na gazecie. I jak malował! A przecież nawet i to było nieprawdą.

Ewa Kuryluk
Goldi
Twój Styl 2004

hustawka.jpg

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Nominowani NIKE 2005: Ewa Kuryluk

  1. Ewa pisze:

    Może wkleiło się za wcześnie, pojawił się Balek i może powinno się kontynuować. Szczególne o “PER – YODYKU”. Ale wchodzę tam i tam nic nowego nie ma.
    Zaraz wyjeżdzam i chciałam zakończyć o nagrodach. Jak widać w “Nieszufladzie” i na “Kumplach” sprawa nagród w Polse to nie normalny dialog tylko jakieś kompromitujące, piłkarskich kibiców sportowych napści personalne na ludzi, którzy próbują ogólny amok jakoś zneutralizować (Stokfiszewski).
    To ostatni tekst o tegorocznych nominacjach. Chciałam jeszcze napisać o Stasiuku, to najprawdopodobniej najbardziej artystyczna książka z wybranych, ale wszystkie biblioteki mojego miasta mają ją wypożyczoną, napiszę, jak koś zwróci.
    “Jedwabne” przeczytał mi Marek na głos rok temu i nie czuję się na siłach pisać o tym, szczególnie, że wszystko dzieje się na Podlasiu. A Kapuściński i tak podobno ma wygrać tegoroczną nagrodę Nike, więc po co.

    Nie wiem, jakie plany partyjny aktyw ma. Blog, powołany do życia, żyje już swoim własnym, wyemancypowanym życiem. Jest, jak rosnące dziecko. Potrzebuje jedzenia i zabawy.
    ~EwaBien, 2005-09-26 08:19

  2. Przechodzień pisze:

    Po 89 roku nie przeprowadzono w Polsce dekomunizacji, na wzór denazyfikacji w Niemczech po II wojnie. System, który cofnął Polskę o 50 lat wstecz w rozwoju, który wyeliminował najwartościowsze jednostki fizycznie i społecznie, który doprowadził Polskę i Polaków ( i to ich własnymi rękami) na dno upadku ekonomicznego i moralnego, nie został nazwany jako zbrodnia przeciw ludzkości. Zamiast tego w dalszym ciągu funkcjonuje mit “partyjny, ale uczciwy”, że niby nie wszystko było złe i byli ludzie uczciwi. Mit był niezwykle efektywny i zbawczy, bo pozwalał statystycznemu Kowalskiemu przejrzeć się w lustrze bez niesmaku i mieć poczucie, że tu harcerstwo raczej niż mafia.
    I jak się zdaje na tym micie oparta jest książka Kuryluk sławiąca “ciężki los” uczciwych aparatczyków komunistycznych, pokazując ich jako zwyczajnych, ludzkich ludzi, tak samo borykających się z życiem, jak wszyscy.
    Ewa Kuryluk zawdzięcza swój rozwój i to co osiągnęła nomenklaturze, z którą była związana i teraz lojalnie płaci rachunki, bo płacić trzeba za wszystko.
    Nie w tym więc wina Kuryluk, że wybrana, ale w tym, że wybrała. Ale jak się wydaje wybrała dobrze. Ma nominację do NIKE.
    Naród, który uczciwie nie upora się ze swoją historią, nie rozliczy zbrodni ojców i własnych małe ma szanse na budowanie ( który to już raz? ) nowego, lepszego jutra. A poza tym jest już za późno.
    ps. a propos brata Kuryluk: w owych czasach na fizykę można było się dostać bez egzaminów z powodu braku chętnych. We wrześniu był drugi nabór, również bez egzaminów, z czego skwapliwie korzystali ci, co nie zdali na swoje kierunki i chcieli bezpiecznie (wojsko) przeczekać rok, jak i ci, którzy chcieli skończyć jakiekolwiek studia, lub po prostu zostać wiecznymi studentami i rozwinąć skrzydła w działalności studenckich spółdzielni pracy, bądź w działalności politycznej. To się wówczas szalenie opłacało.
    ~Przechodzień, 2005-09-29 11:46

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *