Skarżyła się, że teraz im bardzo ciężko żyć. Dotąd przyrządzała wełnę na roboty dziewiarskie różnym paniom, co tkały i robiły swetry. Teraz to ustało, a z męża pensji w żaden sposób nie mogą wyżyć, choć jest ich tylko dwoje. “Ustrój jest dobry, nie można powiedzieć – zakonkludowała. – Tylko że ludzie tak cierpią, tak się męczą”.
[23 II 1953 Maria Dąbrowska “Dzienniki powojenne”]
Paczki z Przemyśla wiązał szpagatem Emil swoim precyzyjnym, kolejarskim supłem tak, by można było cały sznurek po rozsupłaniu odzyskać. Niósł je na pocztę i nadawał zawsze o tej samej porze w tym samym dniu tygodnia i Krystyna wiedziała, kiedy się ich spodziewać o wiele szybciej, niż doszedł list Wandy anonsujący wysłanie paczki. Odebrawszy pakunek od listonosza, przecinała nożyczkami sznurek pozostawiając papier pakowy i karton Andrzejowi na makulaturę do szkoły.
Ewa jak pies wciągała z przyjemnością zapach paczki. Jabłka zimowe wydzielały woń stęchlizny, a ciuchy z zagranicznych przesyłek, które przeszły przez tyle grzbietów ludzkich, tyle kontroli celnych na granicach państw i tyle rąk zastanawiających się, czy zamienić je na pieniądze, stanowiły wielką zagadkę zapachową. Krystyna, jeśli już nie udawało się ich wyprać – w wypadku krawiectwa ciężkiego – wietrzyła na balkonie. W paczce zazwyczaj były dwa „Przekroje”, do których czytania Krystyna przechodziła natychmiast, rzucając wszystko wokół. Dwie laleczki, 18 i 20 cm wysokie, którymi tak ucieszyła się Ewa dostrzegłszy je na dnie paczki i które natychmiast pokochała całym gorącym sercem czteroletniej dziewczynki, przeszły też przez wiele dziecięcych rąk. Mniejsza, nazwana prze Ewę Hania miała na sobie już mocno sfatygowaną sukienkę granatową w czerwone, nadrukowane lakierem grochy i biały, koronkowy kołnierzyk. Kiedy Ewa rozpięła na plecach Hani metalową zatrzaskę, odsłoniła odciśnięty w matowym plastiku napis: DUCHESS DOLL CORP.DESING COPYRIGHT 1948. Błyszczące nogi zrobione z tego samego twardego plastiku co ramiona i głowa, zakończone pomalowanymi na biało czółenkami z płaskimi kokardkami powiązane były z tułowiem skomplikowanym mechanizmem, który po zdjęciu majtek obnażał sekret ruszającej się głowy. Kiedy Hania kroczyła po dywanie, głowa jej w blond peruce kierowała się to w prawo, to w lewo zależnie która noga właśnie robiła wymach. Ale najpiękniejsza była twarz Hani z prawdziwymi, szklanymi, zamykanymi, błękitnymi oczami otoczonymi jasnobrązowym, delikatnym makijażem. Druga lalka, do której Ewa natychmiast poczuła godny jej dystans miała żółtą, atłasową różyczkę we włosach i tę Ewa nazwała Różą. Ubrana była w żółtą suknię balową zrobioną z pozszywanych atłasowych wstążek, tak, że stanowiły koło. Wstążki na krzyż zakrywające piersi wstrzelone spinaczem do brzucha zamiast zatrzaski i brak mechanizmu chodzenia najprawdopodobniej były oszczędnościami producenta w zamian za efekt wytworności. Wszystko dla Ewy było realne i prawdziwe, dlatego te dwie nowe istoty zaistniałe w jej życiu znalazły taki sam czuły dom, jak Wojtek.
Wojtka Krystyna kupiła obok „Podkowy” na Liebknechta w punkcie sprzedaży tkanin, pasmanterii, materiałów szkolnych, środków czystości, naczyń i przyborów kuchennych. Nikt nie spodziewał się, że właśnie tutaj rzucą lalki, do których natychmiast ustawi się kolejka i które ciągu godziny zostały sprzedane. Na nóżce Wojtka palec wskazujący miał dziurę zamiast paznokcia, ale Ewa pokochała go natychmiast z całym jego topornym wyglądem jak dziecko, które przychodzi na świat i którego się nie wybiera. W nocy poprzedzającej zakup Wojtka na świat przyszło trzecie dziecko Danusi, rodziny z piętra niżej, repatriantów ze wschodu, która wraz, z mężem z rodzinnego Kiszyniowa przeszła cały wojenny szlak z Wojskiem Polskim aż do Berlina i dla której po tych żołnierskich doświadczeniach, które wspominała jako najszczęśliwszy czas w swoim życiu ten poród musiał być niewielkim losowym wyzwaniem. Danusia miała już Małgosię, starszą o rok od Ewy, syna Danka, i teraz przyszedł Wojtek. Ewa, dowiedziawszy się o narodzinach Wojtka, nie mogła sobie wyobrazić innego imienia dla swojej nowonarodzonej lalki.
Danusia zawsze na początku miesiąca przychodziła do Krystyny, by pożyczyć pieniądze, które zwracała pod koniec miesiąca. Rudek nigdy nie przyznawał się żonie, ile zarabia, dlatego, by uskładać na wakacje, Krystyna zaraz po wypłacie część pieniędzy chowała w bieliźniarce i tę sumę zawsze pożyczała Danusi. Danusia, podobnie jak wszystkie kobiety w klatce schodowej – oprócz sąsiadującej z Krystyną lekarki Szklarskiej – nie pracowała i jej głos można było słyszeć o każdej porze dnia: albo wołający dzieci przez okno, albo plotkującej na schodach. Krystyna lubiła plotkować na schodach i wiedzieć stamtąd, co i kiedy rzucą, gdzie ma posłać Andrzeja po chleb, jak w sklepie na Róży Luksemburg zabraknie, kiedy wróci ze szkoły. Jak słyszała głos Danusi na klatce, schodziła piętro niżej do towarzystwa, bo wiedziała już, że stoi tam bardzo chuda w kontraście do otyłej Danusi, Jadwiga, którą bardzo lubiła. Jadzia była żoną Alfonsa, żołnierza Wehrmachtu i mieli o kilka lat starszą od dzieci Krystyny Anielę, gdyż sami byli już starzy, a czekali ze ślubem, aż Alfons wróci z wojny. Byli jedynymi Ślązakami w klatce schodowej i byli bardzo zaprzyjaźnieni z rodziną Danusi, jednak tzw. „wolne pieniądze”, które można było pożyczyć, posiadała tylko Krystyna, żona inżyniera. Jadzia żyła niezwykle skromnie, gdyż zakładowa pensja Alfonsa przeznaczana była na środki czystości i coroczne malowanie całego mieszkania, co Alfons wykonywał sam, kładąc srebrny wałek na podkład farby kredowej w pastelowych kolorach i w pustych miejscach, specjalnie pozostawionych, wmalowywał obrazy przedstawiające dwoje małych dzieci w za dużych butach, oddające się flirtom i pracom ogrodniczym. Alfons przedwojenne wzory z pocztówek niemieckich dzielił ołówkiem na kratki i w skali przenosił na ściany. Był malarzem-amatorem z pasji i determinacji, swój upiorny gust musiał, przy aplauzie Jadzi, rok rocznie stygmatyzować na ścianach mieszkania, które Jadzia pieściła, pucowała na błysk, ku zgorszeniu Krystyny i Danusi, jako niepotrzebną fanaberię. U Danusi panował zawsze wschodni nieład, nieumyte naczynia w zlewozmywaku sięgały sufitu i Danusia nigdy nie miała sobie tego za złe. Nigdy się do niczego nie śpieszyła, pokrywała nieustanie stół kuchenny i kredens naklejonymi błyskawicznie pierogami, kisiła barszcz w ogromnych dzbanach glinianych i posyłała dzieci do piwnicy po kapustę, gdzie stawiała z mężem jesienią beczkę. Była gospodynią pogodną i skuteczną.
Krystyna lubiła swoje sąsiadki oprócz tej ze środkowego mieszkania, między Jadwigą a Danusią. Sapałowa z początku w żałobie, podobno po śmierci dziecka, co na komendzie MO okazało się nieprawdą, nawiedzała Krystynę deklarując przyjaźń i dzieląc się swoim nieszczęściem. Sapałowa jako bezdzietna i nudząca się żona zapracowanego męża przesiadywała u Krystyny przedpołudnia, wypytując ją o wszystko. Ewa z uwagą przypatrywała się dziwnej kobiecie ubranej elegancko, zawsze na czarno w czarnych pończochach ze szwem, kapeluszu z woalką i w czarnych rękawiczkach. Było to o tyle dziwne, że wszystkie kobiety z klatki schodowej nosiły kretonowe, poplamione (oprócz Jadzi) fartuchy i szlafroki. Kiedy Krystyna posłała ją kiedyś do Sapałowej pożyczyć cebulę, Sapałowa ubrana była inaczej, ale jeszcze bardziej wykwintnie. Miała błękitny, atłasowy peniuar i aksamitne, turkusowe pantofle na koturnie z różowymi z barwionego futerka królika angorskiego pomponami. Słowem, Ewa zachwycona była Sapałową, bo swoją matkę widziała na okrągło w fartuszku i wiedziała, że Sapałowa jest najprawdziwszą damą. Ale pewnego dnia okazało się, że Sapałowa nie tylko nie ma wstępu do ich mieszkania, ale nawet ani ojciec Ewy, ani nawet sama Ewa, nie muszą się już jej kłaniać na klatce, przeciwnie, powinni omijać Sapałową i nawet nie patrzeć w jej stronę. Na stole Rudek pozostawił dowody świadczące o winie Sapałowej. Były to kartki z zeszytu w kratkę z poprzyklejanymi literami wyciętymi z gazety. Anonimy te Sapałowa wysyłała nie tylko do Krystyny, która nic a nic by się nie przejęła donosami o zdradzaniu ją przez męża, ale pojawiły się też na biurku Naczelnego Biura Projektów Górniczych. Musiało się to skończyć na Milicji, gdzie przesłuchano zarówno Sapałową, jak i Krystynę i jako rzecz niewiarygodną i nie mającą żadnego politycznego sensu, oddalono sprawę, a kobiety do domu. Pozostał jedynie niesmak, gdyż Krystynie zależało, by być ze wszystkimi lokatorami w klatce schodowej w zgodzie. Jednak, kiedy córeczka Szklarskiej zachorowała na szkarlatynę, a potem Andrzej, od Andrzeja zaraziła się Ewa i kiedy Krystyna lecząc dzieci prywatnie wezwana została na kolegium i za nie umieszczenie swoich dzieci w szpitalu, oskarżyła tam lekarkę Szklarską, że dywaniki trzepie na schodach i zaraża tym wszystkich i że zaraziła jej dzieci, co było prawdą. Ewa dziwiła się, dlaczego klatka schodowa, która była dla niej, zamkniętej w domu czymś nadzwyczajnym, służy jej mieszkańcom do czyszczenia szczotką butów, trzepania dywanów, obrusów i dlaczego robi to też pani doktor Szklarska. I tym sposobem sąsiadka mieszkająca na ich piętrze też była obrażona na Krystynę, a Krystyna tak bardzo chciała mieć tutaj przyjaciół. Zaprzyjaźniła się jednak z sąsiadami naprzeciw, z Łypami, małżeństwem starszym, których syn studiował w Warszawie i nigdy nie przyjeżdżał. Krystyna, jak szła wieczorem z Rudkiem do Teatru Śląskiego na Holoubka, zostawiała dzieci u Łypów. Ewa uwielbiała chodzić do Łypów, gdzie był zapach starych mebli, pasty do podłóg i panował tajemniczy mrok. Podłogi były tak śliskie że mogli z Andrzejem traktować je jak lodowisko, na co Łypowa w swojej dobroci pozwalała. Andrzej oglądał bibliotekę pana Łypa, Łyp w skórzanym fotelu pokazywał mu książkę, którą sam napisał będąc przed wojną w Afryce. Były tam drzeworyty przedstawiające najważniejsze momenty z afrykańskiego żywota Łypa i Andrzej, będący już w posiadaniu klasera ze znaczkami nawet afrykańskimi, bardzo się tą książką interesował.
Krystyna zaprzyjaźniła się wkrótce z Kwietą, która wprowadziła się ze swoim mężem Hajkiem z Czeskiego Cieszyna do bloku na przeciw właśnie zasiedlanego. Kwieta mówiła słabo po polsku, ale lubiła przychodzić do Krystyny na kawę i papierosa i popatrzeć na Ewę, której Krystynie zazdrościła. Nie miała z Hajkiem dzieci, nie pracowała, co tydzień myła okna i przygotowywała się cały czas na powiększenie ich rodziny, a to nie następowało. To ona przywiozła z Czechosłowacji Ewie białe, sznurowane buciki. Właśnie takie, jakie powinna mieć dziewczynka do kościoła i do wyjazdu niedzielnego do Parku Kultury.
Ale najważniejszą przyjaciółką Krystyny była Zosia. Zosię poznała Krystyna przez Rudka, który na jakimś węglowym sympozjum inżynierów resortu Górnictwa spotkał kolegę z wadowickiego gimnazjum. Okazało się, że Józek skończył na AGH górnictwo, w Krakowie poznał Zosię, studentkę farmacji i pobrali się otrzymując przydział mieszkania na Koszutce. Po wstępnych wizytacjach Zosia z Krysią były już nierozłączne, gdyż ich mężowie byli w pewnym sensie podobni i mogły godzinami wyżalać się na nich i prześcigać w opisach swoich mężów, co dawało im psychiczną nad nimi przewagę. W pracy, kiedy cały czas coś się „waliło” i cały czas projekty górnicze trzeba było na gwałt weryfikować, nikt z mężczyzn nie miał czasu na analizę swoich małżonek, które siedząc w domu miały za zadanie umożliwić im, mężom naprawianie szkód górniczych jeszcze na desce kreślarskiej. Toteż ewidentna przewaga kobiet nad mężczyznami przejawiała się w paleniu lekkich papierosów, piciu herbaty w trakcie odwiedzin lub wystawaniu na każdym rogu ulicy z siatką zakupów i relacjonowaniu wszystkich krzywd doznawanych od mężów.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki