MUNRO

Przyznana dzisiaj nagroda Nobla kanadyjskiej pisarce dowodzi, że zwyciężyły kierunki literackie traktujące przeżycie pisarza jako główną materię jego sztuki i preferujące opisywanie świata z pozycji świadka, który ogranicza się jedynie do przekazu doświadczanej rzeczywistości.

W „Tańcu szczęśliwych cieni”, debiutanckim zbiorze opowiadań Alice Munro, w jednym z nich bohaterką jest młoda kobieta szczęśliwie mieszkająca z mężem i dziećmi w pięknym domu nad morzem, jednak jej nieprzezwyciężoną potrzebą jest wynajęcie biura, by mogła tam przesiadywać i pisać. Przypomina się od razu Marcin Świetlicki, którego bohater w jednej z jego powieści codziennie przychodził, jak do pracy, do Biura, czyli do krakowskiej knajpy o takiej właśnie nazwie.
Jest coś w prozie Alice Munro narkotycznego i uzależniającego, gdzie czytelnik odczuwa ten przemożny imperatyw zapisywania świata przepuszczonego przez kobiecą delikatność i przyjmowania wszelkich impulsów, drgnień, sygnałów dobiegających do biurka pisarza. Mozół pisania zamieniony zostaje na przebywanie w literaturze tak, jak ptaki przebywają w powietrzu, a ryby w wodzie i to właśnie środowisko nie służy pisarce do samookreślenia, czy samorealizacji, ale zdaje się jej przeznaczonym i nieodwracanie niezbędnym żywiołem.

Kiedy zobaczyłam dzisiaj film „Daleko od niej”(2006) powstałego z opowiadania Alice Munro z “Stary niedźwiedź mocno śpi”, wydanego w Polsce w 2011r. w zbiorze p.t.”Kocha, lubi, szanuje” zastanowiły mnie nie tylko jej odkrycia dotyczące choroby Alzheimera, ale ewidentny sprzeciw w jednoznacznym odczytywaniu stanów psychicznych człowieka.
Ta, zdawałoby się, krótka, prosta i nieskomplikowana historia małżeńskiej pary, w której kobieta zapada na wybiórczą demencję nie jest opisem klinicznym choroby, ani też nie wykracza poza tajemnicę i wszelkie niewiadome, gnębiące jej współmałżonka i zarazem prawnego jej opiekuna. Problemy ich w końcówce życia stanowią jakąś głębszą prawdę mówiącą nie tyle o nieodgadnionej zagadce psychiki człowieka, ale i o kondycji literatury, która jest w stanie ją nie tyle opisać, co pozostawić niezatarty ślad o niej w literaturze wbrew całej ludzkości pragnącej zapaść na chorobę Alzheimera i pamiętać tylko to, co podyktuje tocząca ją choroba.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *