OLEANDRY
Weszłam na szczyt powdychać powietrzem wielkich tego świata,
potem schodziłam w dół wzdłuż domów, zawsze skrytych w kwiatach
serpentynami niemal pionowymi.
Mrok mnie zaskoczył. Zgubiłam się. A tam
w dole rzeka aut nieustannie pędzących…
Oleandry pachnące mnie poprowadziły,
ciągnęły się ich szpalery brzegiem autostrady,
wciskałam się w kwitnące gałązki, by było mnie jak najmniej
w miejscu niedozwolonym dla żywych. I miły
zapach mnie otumaniał i zabliźniał ślady
przerażenia, aż światła skrzyżowania horyzont odsłonił.
Laurel Canyon, 14 kwietnia 2013
No i jak się to przerażające zdarzenie skończyło? Czy rzeczywiście pomógł zapach? I co to za miły zapach? Podobno w LA jest 600 sklepów z maryśką, którą tam można legalnie na recepty kupować. Od samej liczby odmian, jakie tam sprzedają w głowie się kręci, co dopiero od zapachu…
No, musiał po mnie syn przyjechać i zgarnąć mnie z autostrady nim zrobiłaby to policja.
Tak, tu nawet jest taka usługa rowerowa, znalazłam kartkę w klatce schodowej:
greenbike
+
rare strains of top shelf medical marijuana delivered by bike to downtown LA and by express mail to the rest of CA
grenbikemeds.com 855/grn-bike
all donations include FREE DLIVERY anywhere in California
Fajnie Robercie, że mnie czytasz. Robię takie krótkie notatki blogowe, na więcej nie mogę sobie pozwolić, bo walczę z Windowsami 8.