ŻYWOPŁOTY
Nie oddzielają nieba wabiąc kolorami
kolibry, a przecież i tak spoczywa na nich ludzkie oko,
już z daleka. Purpurą zwisają nad ziemią,
brudząc chodnik. A zapach przemaga smród spalin,
jakby z gleby wyrosły z całkiem innych soków,
jakby pigment był własną kwintesencją.
Trudno się przemykać pod baldachimami
udającymi zwyczajność w tak ogromnym mieście
bez zażenowania, że się jest z powiatu
pomyłką, rozpierzchłą wraz z tymi płatkami,
co się mnożą beztrosko. Nie powiem: nareszcie
bo nawet sny nigdy nie śniły tych kwiatów.
Los Angeles, 5 kwietnia 2013