Rafał Gawin „Przymiarki” (2009)

Trudno analizować tomik Rafała Gawina, ponieważ jego zawartość polega na przebiegłym zbiorze samych zabezpieczeń przed odpowiedzialnością za przestępstwo, jakim jest druk poezji niedojrzałej, niepotrzebnej i nie dającej się czytać.
Już sam tytuł asekurancko donosi, że są to jedynie poetyckie przymiarki. Wiersze zatytułowane niejednokrotnie pytaniami, pytania mnożą się wewnątrz wierszy, na które autor ani myśli dawać odpowiedzi. Zadane są tak, że rzucając je w przestrzeń poetycką Gawin nie interesuje się celowo odpowiedzią i jak małe, rozpuszczone dziecko pyta, aby pytać i doprowadzić do furii rodziców.

Czytam w wywiadzie z Marcinem Bałczewskim, że Gawin programowo nie tylko nie chce dowiedzieć się niczego jako autor pisanych przez siebie wierszy, ale też nie dopuszcza do siebie wszelkiej wiedzy o ich recepcji:

„(… )nie bierz do siebie krytyki tekstu: tekst jest tylko zapisem pewnego fragmentu mniej lub bardziej wykreowanej rzeczywistości i skoro już został napisany i puszczony w obieg (czytaj: pokazany choćby jednej osobie), funkcjonuje również poza tobą, więc nie bierz jego krytyki do siebie (…)”

– powie wierszofil balkowi, co stawia pod znakiem zapytania trud pisania tej notki, bo skoro daremne są próby zainteresowania kogokolwiek samą poezją, to kto jeszcze (autor sam się wykluczył) przeczyta moje blogowe słowa?

Rafał Gawin napisał jedną strofę w swoim tomiku celnie:

„(…)Pokolenia nie mają celów, co najwyżej
wymagania.(…)”

[Lustrzyca]

Jednak to zwykła kokieteria, o czym przekonują poeci z pokolenia Rafała Gawina których celem jest zachwyt jego poezją. Dawid Jung napisze, że:

„(…)Wiersze są naprawdę świetne. Przełamują pewien stereotyp młodego pokolenia. Są bardzo zaangażowane w życie polityczne, społeczne i kulturowe przede wszystkim. Jest to też jakaś rozmowa, polemika z wielkimi tuzami polskiej literatury. Myślę, że ta twórczość przebije się szerzej do świadomości, a szczególnie znajdzie uznanie wśród angielskojęzycznych czytelników, na czym nam bardzo zależy. Myślę że seria, którą uruchomiliśmy z Marcinem Orliński i Markiem Kaźmierskim – tłumaczem, będzie miała świetny wymiar promocji polskiej literatury za granicą.(…)”

Jednak sam autor, by wzmocnić efekt adoracji, pozornie zaprzecza przyjmując postawę skromnego, biednego, szlachetnego poety-idealisty:

„(…)Jeżeli poeta ma obecnie w ogóle jakąkolwiek rolę do spełnienia, to ta rola jest coraz bardziej znikoma – przyznaje Rafał Gawin. – Bardziej to jest jego idealizm, że ma pewne rzeczy do pokazania, do spełnienia, niż jakieś zapotrzebowanie społeczne. Cały czas myślę nad tym, jak sprawić, żeby wytworzyć jakiś rodzaj pozytywnego snobizmu na czytanie książek, a przede wszystkim na czytanie poezji wśród ludzi, którzy jeszcze dodatkowo mogliby te książki kupować. I wtedy rzeczywiście rola poety się zmieni. Oprócz Rafała Gawina w piątkowe popołudnie swoje wiersze zaprezentował Jacek Kukorowski, który niebawem w serii Biblioteka Debiutów „Zeszytów Poetyckich” opublikuje pierwszą książkę.(…)”

Pomińmy na razie debiut Jacka Kukorowskiego i przyjrzyjmy się już drugiej książce wierszofila, czyli Rafała Gawina pytając, jak on wiersze kocha i jak realizuje przyrzeczony czytelnikowi idealizm.
W pierwszym wierszu zbioru poeta pyta:

„Co cię bardziej przeraża: poezja współczesna czy współczesna
kobieta?(…)”

[Antykwariat. Dom publiczny]

Dalej w tym wierszu dowiadujemy się, że mimo, że zapytywany podmiot liryczny tkwi długo w tym zawodzie (chodzi zapewne o zdumiewający zawód łączenia antykwariusza i prostytutki) to waha się, czy w nim pozostać, i czy kiedyś uda się z tej dziwacznej profesji zrezygnować.
Ten sposób stawiania pytań towarzyszy wszystkim wierszom zestawu i nie przymierzając, są po prostu głupie:

[W seksie szukasz formy czy treści?]

“(…)Czy z każdą nutą ziemia drży coraz bardziej?(…)”
[Czy jesteś na tyle skuteczny, żeby obejść się bez boga?]

“(…) A może tylko
stworzyłbyś jedną z wersji powtórnego
przyjścia, szczegółu zamiast ogółu?(…)”

[Obwód otwarty. Przymiarki]

Między przymierzaniem się do pytań, poeta kasandrycznie przepowiada przymiarkę do wszelkiej niemożność ludzkiej egzystencji w czasach, które mają nadejść słowami kapłana:

“(…) W następnym wcieleniu będziemy gwoździami
w żywym drzewie krzyża, na którym przybędzie
nowy zbawiciel.(…)”

[Powstania]

“(…)Raj w obrazkach
nie nadaje się na grę planszową. Od początku
nie mieliśmy równych szans.”

[Efekt: domina. Czarne skóry i białe rękawiczki]

Rafał Gawin nie wie, co ma pisać, a fenomenem tej twórczości jest fakt, że mimo wszystko jednak pisze. Pisanie wbrew zdrowemu rozsądkowi jest być może chwalebnym rysem charakteru poety, który przepowiada światu najgorsze scenariusze. I ma rację.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

22 odpowiedzi na Rafał Gawin „Przymiarki” (2009)

  1. Ewa pisze:

    Na filmiku YouTube Rafał Gawin nie czyta „Przymiarek”, ale najprawdopodobniej wersję dwujęzyczną, w której rozpoznałam wiesz z tomiku „Przymiarki”. Przytaczam go tutaj z uwagi na to, że nagranie nie jest najlepiej słyszalne.

    Przy ścianie, w foliowym worku,
    martwy pisuar. Strumień świadomości, czy może
    odpływamy, nikt nie woła, stacja pierwsza: hydraulik
    jest we Francji. Wróć do mnie, ale to tylko

    głośnik, salonowy zaganiacz. Nie masz klucza,
    Duchamp wszystko rozmontował i zaciera ręce,
    odkrywa ślady. Zapieczętowane, jak przesyłka
    do ciepłych krajów? Poczta pantoflowa

    z grubej rury? Wdech i wydech. Wytrzymałeś w środku,
    teraz pora to zgłosić, stacja druga: system upadł,
    wracają kolejki. Papier służy do spisywania, feministki
    utrwalają stereotyp. Mają aparaty, aparat jak żywy

    rozprzestrzenia się po mieście, w drodze pod ścianę, tonie
    stacja trzecia. Kręcimy się w kółko, owinięci
    w unijną flagę. Zgodnie z zasadą, sprzątniemy
    wszystko?

    [Wierność w stereo. Clubbing]

  2. Dociekliwy pisze:

    Kokieteria? Jung wyraźnie napisał: ” Rafał Gawin jest obecnie jednym z ciekawszych debiutantów w Polsce. Dlatego wygrał konkurs organizowany przez OFF_PRESS oraz „Zeszyty Poetyckie”, zresztą całość na: http://www.informacjelokalne.home.pl/index.php?option=com_content&view=article&catid=11%3Akultura&id=4366%3Aidealizm-poety&Itemid=22

  3. Ewa pisze:

    Dzisiejsza dyskusja o tomiku “Przymiarki” Rafała Gawina została zablokowana przez ACTA.

  4. Ewa > Dociekliwy pisze:

    Wczoraj bezskutecznie szukałam debiutanckiego tomiku „312685 powodów” Dawida Junga, nominowanego do Nagrody im. Stanisławy Zawiszanki. Wielokrotnie pisałam o tej Nagrodzie na moim blogu (już chyba nie z mojego powodu nieaktywnej), gdzie nagradzano poetów nie mających jeszcze nic do powiedzenia (np. Tomasz Pułka), jak i propagującą Zawiszankę firmującą ten konkurs, która nigdy przecież poetką nie była.
    Trudno mi więc wsparcie Dawida Junga potraktować poważnie, nie przeczytawszy tego tomiku i nie znając jego poetyckiej twórczości. Całe zamieszanie wokół tłumaczeń wierszy beznadziejnych na język angielski, które najprawdopodobniej, jak mówi Rafał Gawin w przytoczonym filmiku youtubowym, zyskują na jakości, jest jednak przedsięwzięciem nie artystycznym, a czysto organizacyjnym. Ja tam nie mam nic przeciwko tym wszystkim akcjom pozyskiwania pieniędzy na poezję i jej zaistnienie, ale na moim blogu chciałabym jednak mówić o rzeczach artystycznych, a nie o marketingowych, czy promocyjnych (a w sumie, to mi bardzo żal, że ludzie z talentami organizacyjnymi promują siebie, zamiast wyszukiwać talenty prawdziwe).
    Dlatego przytoczony link nie ma nic wspólnego z tym, o czym tu piszę. Nagrody, nominacje, nagłaśnianie i wszelkie topowe zaistnienia mają się nijak do jakości poezji, bo tym sposobem można wylansować wszystko.
    A tak na marginesie, to nie mam pojęcia, kiedy Rafał Gawin pisze te swoje wiersze, jak on cały czas tylko działa na wszystkich forach, portalach literackich i poetyckich spędach. Bo przecież nie wiem, gdzie jeszcze oprócz sieci bywa w świecie realnym, a są ślady w Sieci, że i tam nie próżnuje.
    Niestety, na znak protestu – bo być może jeszcze nie wszystko stracone i sejm odrzuci ACTA – chciałabym wstrzymać się od dzisiejszej dyskusji. Szczególnie, że rozesłałam skanowane tomiki dyskutantom, co od dzisiaj już wiadomo, że jest przestępem zagrożonym karą 5 lat, a mój dostarczyciel sieci ma obowiązek na mnie donieść.

    A zresztą, Dociekliwy – co to za link, co to za lans, co to za zaczątek dyskusji? Pięknie, jeśli w coś takiego ma się zamienić Sieć.

  5. Dociekliwy pisze:

    Próbka z Junga: http://zeszytypoetyckie.pl/poezja/672-dawid-jung
    Pisze Pani: “w sumie, to mi bardzo żal, że ludzie z talentami organizacyjnymi promują siebie, zamiast wyszukiwać talenty prawdziwe” oznacza, że nie zapoznała się Pani z wszystkimi pozycjami w ramach tej serii, wśród nich: Justyna Bargielska, Jacek Dehnel, Dariusz Dziurzyński, Mariusz Grzebalski, Wioletta Grzegorzewska, Roman Honet, Dawid Jung, Joanna Lech, Dawid Majer, JakobeMansztajn, Joanna Mueller, Marcin Orliński, Marta Podgórnik, Andrzej Sosnowski, Dariusz Suska, Krzysztyfo Szymoniak, Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, AdamWiedemann i Radosław Wiśniewski, szczegóły: http://www.polishculture.org.uk/literature/books/news/article/free-over-blood-535.html
    Jeśli tutaj nie ma ludzi utalentowanych… Ale faktycznie, najpierw trzeba się z czymś zapoznać, aby publicznie o tym dyskutować. Pozdrawiam:) Ps. Pani blog śledzę z wielkim zainteresowaniem od czasu dyskusji na liternecie, Pani przemyślenia niekiedy są naprawdę świetne.

  6. Ewa > Dociekliwy pisze:

    Oprócz Krzysztofa Szymoniaka, o którym pierwszy raz słyszę, o wszystkich wymienionych przez Pana poetach pisałam na blogu. Pisałam negatywnie i nie uważam ich za wysoce utalentowanych pisarzy, a jedynie miernych wyrobnikach pióra o bardzo dobrze wykształconym, wbudowanym wręcz, mechanizmie socjotechnicznym pozwalającym na przedostanie się do świata pseudo sztuki, a ten świat chętnie przygarnia silne osobowości pozbawione talentu i wrażliwości, automatycznie rugując osoby słabe i niezaradne.

    Moj blog nie został powołany po to, by padać na kolana przed nazwiskami. Jeśli wymienieni przez Pana pisarze napiszą coś wartościowego, nie omieszkam o tym na blogu napisać. Ale muszę tego sama doświadczyć. Dzięki za link z twórczością Dawida Junga, zaraz przeczytam, chociaż trudno mi uwierzyć, że ktoś, kto zachwycił się twórczością Rafała Gawina był dobrym poetą. Pan Bóg nie gra w kości, jak mawiał Albert Einstein.

  7. Dociekliwy pisze:

    Jeśli dla Pani – Dehnela, Grzebalskiego, Honeta, Sosnowskiego, Tkaczyszyn-Dyckiego lub Wiedemanna można zaliczyć do “jedynie miernych wyrobników pióra o bardzo dobrze wykształconym, wbudowanym wręcz, mechanizmie socjotechnicznym pozwalającym na przedostanie się do świata pseudo sztuki” to w zasadzie wszystko mi wyjaśnia. Bez komentarza.

  8. Ewa > ACTA, Dociekliwy pisze:

    Staram się nie pisać o fragmentach utworów, bo mogę analizować coś z większej całości, która wytłumaczy taki, a nie inny zabieg techniczny. Tak jest z remiksami, kolażami, czy nawiązując do Rafała Gawina, ten w tym cytowanym wierszu Duchamp, który od razu zawłaszcza cały obszar znaczeniowy.
    Ale tak na gorąco, Dawid Jung w tym poemacie przedstawia pewną kreacje świata, niestety nie swoją i zrobioną z kultury. Trudno we fragmencie doczytać czy dotyczy Holocaustu, czy jakiś bliższych tragedii (Jugosławia, Palestyna, Irak), w każdym razie elegijny ton tych strof wskazuje na bardziej uniwersalny wymiar, niż tragedia rodzinna, np. śmierci babci. Jestem po napuszonych, nieprawdziwych wierszach Radosława Wiśniewskiego i jestem bardzo ostrożna z takim koturnowym pisaniem. Nie wiem, na ile autor to przeżył, to wszystko jest bardzo estetyczne, tutaj nasi umarli są zbyt ogólni, zbyt oczywiści, by przemówili jak te kości u Eliota. Ale jak napisałam, może rzecz wyjaśni inna część tego poematu. Bo cierpienie jest pewnym już obszarem kulturowym, pewnym nawet zawodem, jak płaczki do wynajęcia na pogrzebach. Żeby sztuka poruszyła Kosmos, żeby przemówiła tym, o czym my jeszcze nie wiemy, potrzeba więcej. Przyznam, że wiersze o śmierci babci są ciekawsze, bo zawierają unikalne doświadczenie jednostki. Nigdy nie przekonałam się do książki Marii Janion „Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi”. Uważam, że dzisiejszy twórca nie ma odrzucać metafizyki, nie ma odrzucać boskości, nawet jak jest ateistą, ale też nie może pisać anachronicznie. I to nie jest kwestia indywidualności, bo jest jeszcze sprawa fluidów epoki w której żyje. I na taki poemat mógł sobie pozwolić Celan, bo on pisał wszystkimi nerwami skrzywdzonego, doświadczonego. Dzisiejszy wypasiony, wychuchany poeta już nie może, bo brzmi fałszywie, uzurpatorsko. Jak złodziej, który kradnie cierpienie siedząc w bamboszach.

  9. Ewa > Dociekliwy pisze:

    Skoro zamyka Pan dyskusję jak nauczycielka w szkole, to bardzo proszę. I tak nie mieliśmy dyskutować dzisiaj.
    Dla jasności podkreślam: wszyscy wymienieni przez Pana pisarze – oprócz Krzysztofa Szymoniaka którego nie znam – nie przetrwają nawet jednego pokolenia w świadomości czytelniczej, być może rozpędem jałowym takich nudziarzy, jak piszący w Zeszytach Poetyckich będą gawędzić w Sieci i w szkołach, czyli przechowalni najmocniejszych toksyn. Czasownik „gawędzić” w sensie przeszkadzać, nie od gawędy.

  10. Robert Mrówczyński > Ewa pisze:

    Wpisy protekcjonalnego i zirytowanego “dociekliwego”, potrafiącego co najwyżej wklejać linki, lub w całości kwestie swojego adwersarza ( w tym wypadku Twoje, Ewo) obnażają jakąś straszną mizerię polemiczną, wynikła pewnie karmieniem swoich dafni tak ograniczoną lekturą. Posługiwanie się nickiem “dociekliwy” zobowiązuje, zobowiązuje przynajmniej do pobieżnego przejrzenia zawartości tego bloga, gdzie o wymienionych socjotechnicznych poetach jest wszystko co dociekliwy chciałby wiedzieć, ale boi się pomyśleć, jako strażnik roju. A greps w stylu: “bez komentarza”, to polemiczny samobój z bezradności. Z takim intelektualnym orężem co najwyżej na fb, dociekliwy.

    Z innej beczki: w kolejnej edycji strzelińskiej granitowej strzały wprowadzono do regulaminu wymóg opatrywania zestawów wierszy godłem niewykorzystywanym w sieci. Ciekawe dlaczego?, skoro jurorzy ustalili na nadzwyczajnym posiedzeniu, ale już po fakcie, że moje zarzuty związane ze nagrodzeniem Fligiel, która użyła swojego, znanego z sieci nicka KimJo, za bezzasadne i decyzji nie zmienili. Reszta po staremu.

  11. Ewa > Robert Mrówczyński, Wanda Niechciała pisze:

    poprawiłam Ci Robercie w edycji Twój komentarz, pomyliłeś Panią Fligiel z Panią Gołąbek, zresztą, ostania poetka już nie używa tego nazwiska, a po mężu. Ale jest to dowód na to, że wszystko się zaciera, nie pamiętamy juz poetów, ich wierszy i nagród. I można z wiersza ostatnio modnego Broniewskiego zacytować:

    „Fabryka Lilpopa… róg Złotej…
    Żurawia… adresy się mylą…
    robota… tak wiele roboty…
    i jeszcze – dziesiąty pawilon…”

    Dużo roboty w Sieci Robercie, gratuluję skuteczności, której wynikiem jest zmiana regulaminu Konkursu Granitowej Strzały!

    Poszukałam tego Krzysztofa Szymoniaka. o którym nic nie wiedziałam i nic złego jeszcze na blogu o nie napisałam, nie pozostaje mi nic innego, jak o nim za tydzień napisać.

    Wando, prześlę mailami, bo boję się w załączniku skan „Poematu amerykańskiego” Krzysztofa Szymoniaka wydanego przez Prymasowskie Wydawnictwo Gaudentinum w Gnieźnie w 2011.

  12. Wanda Niechciała > Ewa pisze:

    Ok, Ewo. Szkoda, że Hortensja odeszła, ale przynajmniej mniej do słania.

  13. M.R pisze:

    Rafał Gawin… To on jest “poetą”?
    Znam trochę tych “poetów” zatrudnionych w Śródmiejskim Forum Kultury w niejakiej Łodzi.
    I tutaj opinia pani Ewy potwierdza moje inne obserwacje i negatywne opinie. Trochę mam wgląd niejako z boku w to towarzystwo i trudno mi uwierzyć, że ktoś tak niezwykle normalny i trywialny jak Gawin może “być poetą”

    to prędzej sposób na życie,
    udawać poetę i zatrudnić się np. w śródmiejskim forum kultury

    ale nie tylko dotyczy to poetów, ale szerzej artystów… w poezji to marne grosze są, ale w innych miejscach w kulturze… jest się o co bić i nic dziwnego, że ci silniejsi i mniej utalentowani bardzo często są górą

    “nie uważam ich za wysoce utalentowanych pisarzy, a jedynie miernych wyrobnikach pióra o bardzo dobrze wykształconym, wbudowanym wręcz, mechanizmie socjotechnicznym pozwalającym na przedostanie się do świata pseudo sztuki, a ten świat chętnie przygarnia silne osobowości pozbawione talentu i wrażliwości, automatycznie rugując osoby słabe i niezaradne”

    muszę to oprawić w ramkę
    ale raczej nie mógłbym tego pokazać nikomu z tzw. miejscowego środowiska, bo zostałbym w pewnym sensie zlinczowany

  14. Ewa > M. R pisze:

    Bardzo się cieszę, Panie Marku, że Pan wrócił na mój blog, bo jakoś wszystkich wywiewa…
    I to chyba nie w obawie przed linczem, ale coraz bardziej przekonuje mnie teoria nie tyle spiskowa, co pośledniości. Widocznie poezja, którą kwestionuję, autentycznie się podoba! Wymagania są właśnie takie wobec poety i poety od czytelnika, a głównie od krytyka: łaskawość. T.S. Eliot i Ezra Pound wspierali się wzajemnie, jak jeden napisał entuzjastycznie o drugim, to natychmiast pochwalony odzywał się afirmującym artykułem. Nie mam pojęcia, czy to była socjotechnika, pewnie, tak. Ale oni wierzyli w głos poety, natomiast tutaj natrafiam co i rusz na cynizm. Nie mnie prorokować, czy to idzie ku zagładzie, ale jeśli poeci będą w to brnąć, to oprócz swojej rodziny i innych poetów powiązanych świadczeniem wzajemnych usług nie upolują żadnych odbiorców swojej pisaniny, chyba, że ambitne nauczycielki będą to na siłę wdrażać, bo dla szkolnej nudy jest to bez znaczenia. A przecież chlubniej jest odchodzić z tego świata jako odkrywca autentycznego talentu, niż wytracać energię i środki na zmuszanie wszystkich, by wbrew zdrowemu rozsądkowi zaakceptował ich brak talentu.
    Ale widocznie ta kosztowna fikcja, jak Pan pisze, się opłaca. Oczywiście, tylko zainteresowanym.
    Ja Panie Marku pół wieku przecież przesiedziałam wśród artystów dla których jedynym powodem bycia artystą było rozdawnictwo przywilejów. Ale temu patronowała Partia. Internet powinien tę niechlubną praktykę zahamować, przezwyciężyć, bo trwa kontynuacja w najlepsze.
    Ale widzi Pan, tyle już lat ja tu piszę, roczniki siedemdziesiąt już się poustawiały, teraz roczniki osiemdziesiąt wchodzą ze swoim roszczeniowym, zaborczym impetem. Pozostaje jedynie to wszystko na blogu dokumentować. Nic dziwnego, że portale takie jak Liternet czy Nieszuflada milczą w sprawie ACTA. One marzą o tym, by mogły, oprócz swoich użytkowników, cenzurować niezależne blogi.
    Niedoczekanie!

  15. MAX GSX77 pisze:

    Coming soon !

    Tango Down!

    @liternet.pl
    @nieszuflada.pl
    @truml.com

    We are Anonymous,
    We are legion,
    We never forgive,
    We never forget,
    Expect us

  16. Ewa > MAX GSX77 pisze:

    No właśnie! Zapomniałam o TRUMLU. Dzięki. Truml jest chyba najżałośniejszym przykładem moderowania portalu. Robiły to też Niedoczytania, co natychmiast, w ramach protestu zdemaskował Przemek Łośko. Ważne żeby Internet zrozumiał swoją ozdrowieńczą rolę w czasach, które nadchodzą, bo niestety internauci niejednokrotnie: -“Urodzony w niewoli, okuty w powiciu, Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu – tę “wiosnę” zaprzepaszczają.

  17. M.R pisze:

    Czytam, czytam jako wierny czytelnik…
    Ale tak ogólnie życie to nie poezja, może i szkoda a może nie, bo zależy jak sie na to patrzy. Tak sobie myslę, że aby byc poetą to trzeba miec często niezłe zdrowie i żelazną psychikę a i no i trzeba działać w “silnej” grupie. Ja jestem absolutnym samotnikiem
    Akurat ostatnio przez kilka miesięcy nie miałem ,ujmijmy to tak, nastroju i myślałem o sprawach ostatecznych (tak nieco patetycznie to sformułuję), choć nie jestem poetą delikatnym jak kwiat, tak więc milczałem. A ci “twardzi” i umiejący dbać o swoją pozycję poeci to tutaj przyszedł mi na myśl, nie wiem dlaczego, Miłosz, jesli szukać z najwyższej półki. Np podczas wojny,
    miliony ludzi giną i walczą a Miłosz w Warszawie uczy się angielskiego i pisze później umoralniające wiersze.
    Wracając do omawianego przypadki. Wczoraj rozmawiałem ze znajomym i pytam się z czy ten przypadek, nie jest zatrudniony w domu kultury pewnym. Tak, to on. A ja że też chciałbym coś napisać i wydać (takie miałem marzenia, popracuję, zarobię i zdobedę wolnośc na to by coś tam stworzyć… a tu ani wolności ani czego innego…), ale nie mam czasu, bo zajmuję sie czymś zgoła innym. Znajomy odpowiedział, że nikt mi nie bronił aby zatrudnić się w domu kultury. Mógłbym nic nie robić i mieć czas na twórczość. Tak więc dla znajomego (na poezji nie zna się i nie interesuje go to zupełnie) aby tworzyć należy zatrudnić się w domu kultury, należy działać też w grupie. Nie znaczy to, abym specjalnie zazdrościł i żałował, najprawdopodobniej nie mam talentu (tak na 99 procent a nawet na 99,999 procent), ale i wielu z tych co wydają też nie mają

    Ponieważ zarabiam na życie współpracą z instytucjami kultury, tak więc obserwuję całe to łódzkie towarzystwo “artystyczne” nie tylko literackie od strony nie widza, ale garderoby
    (literatura to akurat pewien absolutny margines w sensie i kosztów i propagandy czy też rozgłosu jaki np. miejscowi politycy i miejscowe elity moga zdobyć poprzez kulturę… bo cóż znaczy np. poezja ilu widzów przjdzie, a jak przyjedzie do Łodzi taki światowej sławy spiewak operowy czy światowej sławy aktorto dopiero jest wydarzenie i tutaj polityk może się poprzez kulturę wypromować. A i kosztów nikt nie liczy, mozna by 100 rejonowych domów kultury utrzymac, a ilu poetów zatrudnić…)

    trafnie Pani napisała o unikalnych doswiadczeniach jednostki, o potrzebie metafizyki czy transcendencji nawet jak się jest agnostykiem czy ateistą, no i tutaj jednak ci poeci z domów kultury to raczej nie siegają w te rejony. Ale bez uogólnień

  18. M.R pisze:

    posłuchałem tego Gawina

    po pierwsze, ha, ha nie tak sobie wyobrażam poetę to już bardziej Jaskuła tu mi pasuje, ale to chyba “były” poeta… teraz jest dyrektorem teatru, choć nadal ma ciąg w stronę literatury i teraz próbuje z teatru zrobić kawiarnię literacką. Mnie to nie przeszkadza, bo znacznie wyżej cenię literaturę niz teatr, ale politykom to się nie podoba… Zresztą zależy też jaka literatura, ostatnio był Witkowski i “Lubiewo”

    po drugie nie da się tego słuchać

    po trzecie to jakaś chyba “szczenakeria”
    przepraszam za sformułowanie, ale takie miałem odczucie, być może nie rozumiem już młodych ludzi, ale zyją oni jakimiś kulturowymi popłuczynami

    Takie mam pierwsze i przelotne wrażenia
    jako amator

  19. Ewa > M.R pisze:

    Nie wiem jak jest teraz, ale dawniej dostać etat w placówce kulturalnej to było marzenie ściętej głowy, malarze zatrudniali się jako fizyczni (rozwieszanie obrazów, noszenie ciężarów), by się jakoś wkręcić w te placówki. Myślę, że łatwiej zostać dobrym, wydawanym i czytanym pisarzem niż dostać etat w tzw. placówce kulturalnej, bo mino wszystko, mimo panującej na świecie powszechnej niesprawiedliwości, to jednak kariera pisarska zawsze jest jakimś logicznym ciągiem zdarzeń, podczas gdy awans na pracownika kulturalnej placówki, gdzie niewiele trzeba umieć, najczęściej wydarza się z dnia na dzień. Ze Zdzisławem Jaskułą to inna sprawa, bardziej złożona, nie znam, ale zdaje się, że wypłynął jako opozycjonista i w końcu to poeta i tłumacz. Gorzej jest wtedy, gdy potomkowie uwłaszczonej nomenklatury zawłaszczają te posady i jakby kulturę tym sposobem też uwłaszczono. Ludzie, którzy w Polsce dostali majątki, na które w normalnych krajach pracowały pokolenia, są w stanie zapłacić za swoje dzieci i wnuki miejsca w kulturze. A tu już tak jak w biznesie łatwo nie jest, bo sztuka to nigdy kariera pionowa, to się dzieje raczej warstwami i w pierwszym pokoleniu, jeśli urodzi się talent, to musi bardzo dużo pracować nad sobą, musi zasypać braki w wykształceniu i braki w wychowaniu, czyli to, co zazwyczaj dają wykształceni rodzice. Oczywiście, jest to możliwe, ale młodzi ludzie ani myślą pracować nad sobą, idą na skróty i po najmniejszej linii oporu. Wolnym wierszem można właściwie ukrywać się w poezji w nieskończoność, ponieważ mało kto to czyta. Szkoda, że Pan, Panie Marku nie śledzi jak ci nagradzani poeci zaczynają rymować i wklejać to na portal Liternet. I wtedy sie wysypują na całego. Ale robią to niestety rzadko, bo samokontrola działa. Lepiej napisać coś tak absurdalnie niezrozumiałego jak Rafał Gawin, by odczytano go jako poetę hermetycznego i z fałszywym zachwytem cmokano. Słabe elity, slaby system kontroli, głupcy nagradzają głupców i tyle.
    Ma Pan rację, sztuka jest bardzo zachłanna. Ja właściwie na poważnie, to mogę się nią zając dopiero na emeryturze, jak wiem, że mam pieniężne zabezpieczenie. Dlatego tak ważny jest sprawiedliwy system stypendiów i grantów, by otrzymywali ludzie pieniądze w porę. Ta cała fikcja jest niesłychanie kosztowna, te pieniądze mogłyby uratować wiele talentów, które nigdy nie wypłyną.

  20. M.R pisze:

    Przepraszam za pewne nieporadności stylistyczne, ale korzystam gościnnie z małego netbooka a i ze wzrokiem mam problemy

    Jaskuła to legenda łódzkiej opozycji korowskiej, ale sprawy dokładnie nie znam. Z tymi legendami to róźnie jest. Czytałem, że wciągnął go do łódzkiego KORu niejaki Józef Śreniowski. Śreniowski jest teraz zapomniany a głównym łódzkim symbolem tamtych czasów jest Jaskuła. Ale nie mnie to oceniać, bo szczegółów nie znam. Tak jak Pani pisze “sprawa Jaskuły” jest złożona w wielu płaszczyznach, trochę to śledzę, bo głośno jest ostatnio w moim mieście, że Teatr Nowy gdzie jest dyrektorem ma bardzo zmniejszoną dotację (jako jedyny z teatrów). Chyba podpadł miejscowym politykom, tym aktualnym z PO, bo PO też go wyniosło na dyrektorski stolec (ale inna frakcja). Generalnie przekonał się, że w kulturze trzeba ciągle składać hołd władzy (aby utrzymać sie na stanowisku), nie wystarczy tego zrobić raz i po kłopocie. On myślał, że raz wystarczy, a później już spokój i można być z dala od politycznej kloaki, ale tutaj trzeba być ciagle czujnym i wiedzieć komu nisko kłaniać się. W sumie to nie znam dokładnie człowieka, ale mam do niego pewną nawet sympatię. A tłumaczem jest chyba bardziej jego żona, Sława Lisiecka. Kiedyś czytałem taką książkę P.Hartling “Holderlin” i właśnie S.Lisiecka przetłumaczyła ją. No i chyba Nietzschego tłumaczyli razem
    (ale podejrzewam, że to Lisiecka …”To rzekł Zaratustra… a W.Berent “Tako rzecze Zaratustra” ale mne bardziej odpowiada młodopolskie tłumaczenie Berenta)

    Ale to takie obserwacje z marginesu, gdzież mi do świata poetów i poezji, choć znajomy od którego mam pewne informcje o tym środowisku mówi mi abym przyszedł kiedys i podyskutował. Ale o czym, to nie wiem… zresztą ja już “mam z górki”
    tak nieco ironicznie zakończę
    (i przeprszam, że niepokoję)

  21. Ewa > M.R pisze:

    Artysta ma obowiązek niepokoić Wszechświat. Nie wiem, ile Pan ma lat, ale niech Pan, Panie Marku nie mówi hop, bo nigdy w żadnym okresie w życiu nie jest z górki, jest zawsze pod górę. Jestem tego pewna jak asekuruję moją mamę wchodzącą po schodach na nasze czwarte piętno. Już raz nam się sturlała i można powiedzieć, że miała z górki. Ale już wiem, że nie mogę do tego dopuścić.
    Też bym chciała, jak Zdzisław Jaskuła, nic nie wiedzieć, co się wyrabia z artystą, do czego on posłuży urzędnikom i pseudoartystom, by mogli utrzymać najniższym kosztem własnym swoje przywileje. Ale jak się patrzy na żywoty ludzi wybitnych (chociażby niedawno w telewizji „Duchy Goi” Formana), to najbardziej przecież oni się borykali, artyści, jedni ze strachu, inni z przyjemności, a jeszcze inni z niewiedzy. I ci ostatni są najbardziej, uważam, godni potępienia, bo jednak nigdy nie wiadomo, czy ta niewiedza jest świadoma, czy pozorowana. Życie społeczne to przecież też nasze życie i nie da się go amputować, umówić się ze sobą, obrazić się na nie. Gdyby tylu artystów nie szło na współpracę, a obowiązywał grecki model demokracji i igrzyska poetyckie byłyby naprawdę rywalizacją wartości, a nie egocentryków przyprowadzających na slamy swoje brygady klakierów, to pojawiłby się wstyd za odchylenie od normy. Dzisiaj panującą normą jest wstyd i udaje się, że się go nie dostrzega, jak popsuta toaleta mieszkaniu, gdzie odbywa się przyjęcie gości. Ratunkiem jest Internet, a zamach na jego wolność to nic innego jak dominacja fałszywych artystów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *