POMOC NIEDZIELNEGO PORANKA

od Mr. Eliot’s “Sunday Morning Service”

Uświadomienie to jak wola,
jak wybór, bez rozróżnień między
plonami na równiutkich polach
wyrosłych wiecznie z ziemi-jędzy.

Drapie się wciąż po stromych zboczach
to chuchro bez wyposażenia,
mozolnie postępując, podczas
gdy cel już stracił na znaczeniach.

I kiedy kompas też je zdradza,
bo inni emitują fale,
nagle przyssane zło w rozkładach
losowych ciągnień zda się maleć,

i się przenosi strona świata na nice,
na podszewkę świeżą,
tam, gdzie nie dotrze nikt po nitce,
tam, dokąd jest, to nie powiedzą.

A po cóż wiedzieć, czy to niebyt,
czy właśnie byt poszukiwany?
Wszak nikt nie pomógł przecież przeżyć,
to jak żałować to, co znamy?
– – – – –
Błogosławieństwo transformacji,
błogosławiony brak powrotu,
pasyjnych mąk kolejnych stacji
nie oferuje dla idiotów.

I kiedy strąca pył z sandałów,
to zawsze to jest okruch gwiezdny,
bo stopy kładzie się pomału,
one nie iskrzą już energią,

one, co przeszły już na stronę,
jak konfidencja, co ma sprawę,
zawsze są dawno odmówione
już niespotkane, oderwane,

oddziela się, by same niosły,
po polach, zboczach i urwiskach,
by się ziściła nowa postać,
by już nieważne było wszystko,

tylko to jedno na uwadze,
tylko ten szczegół ku ochronie,
by było zawsze w równowadze,
zawsze w właściwej Świata stronie.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2012, Nie daję ci czytać moich wierszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *