Zmarły w tym tygodniu Josef Škvorecký, aktualny jak nikt dzisiaj, w dobie Internetu, kiedy nikt nie wiek, kto jest kim…
W swoich powieściach nazywa Czechosłowację, którą znał sprzed emigracji jako państwo „znużonych śledczych”. Natomiast Czechosłowacja powojenna to kraj „znużonych katów”.
J. M. Coetzee nie uważa Škvoreckýego za wielkiego stylistę, jednak słowami Kundery potwierdza jego „szczególny sposób podglądania historii od spodu” oraz „antyrewolucyjnego ducha” jego powieści, ich „krytyczne podejście do ducha rewolucji z jej mitami, eschatologią i bezkompromisową postawą”.
Škvorecký uzyskuje to dzięki powieściowym uwikłaniom bohaterów w historię. Portretuje społeczeństwo szpicli, gdzie zinstytucjonalizowane donosicielstwo powoduje, że „Nikt […] nie wie, kto jest kim. […] Nie wolno ufać wieloletnim przyjaciołom, ukochanym, może nawet mężom”.
Donosicielstwo, to postępująca choroba duszy, diagnozuje Škvorecký. W szpiegującym i szpiegowanym społeczeństwie wzrasta wzajemna podejrzliwość. Jednak artysta Škvorecký jest konsekwencje apolityczny:
„Przeniewierstwo, zdrada ojczyzny lub – w moim przypadku – zdrada przekonań politycznych […] zawsze jest lżejszym grzechem niż zdrada przyjaciela”.