Dlatego, że twórczość poety Edinuela Mary pomniejsza wartości tradycyjne i automatycznie pomniejsza zaistniałe tam artefakty innych uczestników portalu. A tylko tego typu działalność jest historycznie uzasadniona i oczekiwana.
Edinuel Mara odzwierciedla czas, w którym tworzy, jego eksperymentatorski, wszechogarniający ton wypowiedzi nie byłby możliwy bez Internetu i danych nam narzędzi do wyrażania własnej ekspresji. Wykorzystując to, Mara jest zawsze odosobniony w swoim działaniu. Jeśli nawet czasami ma miejsce aprobata jego prac, nie współgra ona z resztą portalowych wypowiedzi, mimo, że to tylko on jest komunikatywny, trafny i celny w ocenie bieżącej i prezentowanej tam twórczości.
Wszystko bowiem na portalu liternet.pl dzieje się na opak: preferowane są głupawe wyróżnienia i zachwyty nad wierszami prezentującymi niski poziom poezji, banał, mierność, oraz zamykanie się we własnym świecie autorów już coś osiągających na oficjalnym polu literackim. Nagradzana jest biurokracja portalowa władna likwidacji wielomiesięcznego trudu komentatorskiego i publikowania swoich dzieł. Portal rezygnuje z funkcji prezentowania eksperymentów twórczych, „bo to obraża” resztę uczestników, bo jest pod presją ich protestów. Rezygnuje z funkcji uzdrawiania poprzez sztukę, gdyż dzięki uczestniczeniu na portalu literackim autor może uratować siebie, swój niepowtarzalny świat, tylko tutaj sprzeciwić się oportunizmowi, zaprezentować nowe formy, wyrazić swoje możliwości. Portal Liternet rezygnuje z tych odwiecznych praw artysty, bez których prawdziwa sztuka jest niemożliwa.
Sztuka jest cały czas aktualna. Wszystkie historyczne kierunki znane z historii sztuki i literatury mają niezmiennie tę samą rację bytu. Nic, co ludzkość wytworzyła od zarania dziejów wartościowego nie ulega przeterminowaniu. Wszystko możne w każdej chwili wypłynąć i być kontynuowane poprzez artystę nowych czasów. Wbrew słowom Adorno, nic się nie skończyło, gdyż ludzkość ciągle przechodzi przez różne kryzysy i upadki i się wspaniale odradza. Czujemy odchodzącą epokę, nadchodzący nowy wiek i nowe prądy. Temu też służy wielkie dobrodziejstwo Internetu. Nadchodzi nowa era rozkwitu twórczości, z synkretyzmem gatunkowym, bez hamulców obowiązującego obyczajowego tabu wieku ubiegłego (komunizm był purytański), nadchodzi czas krzyżówek stylów, hybryd, wyłaniania nowych form dzięki dostępności do niemal całej kultury, sztuki, jaka na świecie powstała od zarania ludzkości. Na naszych oczach realizuje się idea Andre Malraux: „Muzeum wyobraźni”. Dzięki Internetowi jest to możliwe. Każde czasy obfitowały w złą sztukę, w każdym okresie powstawały mierne utwory artystyczne. Ważne jest, by w tej dzisiejszej mnogości twórców celowo nie przeoczyć wartości.
Czekają nas wielkie wyzwania, wielka, pionierska praca twórcza. I to właśnie na portalu Liternet zapoczątkował poeta Edinuel Mara. I właśnie to, co działo się najcenniejszego, co czyniło z tego portalu prawdziwą kuźnię nowych idei – a reszta poetów grzała się tylko przy tym wspaniałym procesie – zostało zahamowane, a nie wiadomo, czy nieodwracalnie zniszczone.
W tej chwili portal Liternet, mimo dziejących się tam prób ożywienia, mimo wprowadzania nudnych, akademickich portalowych – podążą drogą portali zniszczonych. To one ostatecznie sprzeniewierzyły zaufanie swoich uczestników na rzecz prywaty, lansowania twórczości uznanej przez marne polskie gremia jurorów i instytucje kulturopodobne. Tak stało się z blogiem Kumple, powołanym jedynie do reklamy działalności oficjalnej i zawodowej ich założycieli. Tak stało się z portalem Nieszuflada, gdzie natychmiast po jego powołaniu w Sieci wyłoniono grupę literatów prymusów, której wartość miała uświetniać masa wstępujących artystów, dla których przebywanie na portalach literackich było psychicznie konieczne, by pokonać czas niepewności między tworzeniem do szuflady, a debiutem. Tak też zmarnował szansę bycia portalem artystycznym portal TRUML, demokratycznie nie tylko dopuszczając do publikacji na swoich łamach najgorsze z najgorszych produkcje pseudoartystyczne, ale i wyłaniając pokaźną grupę „ochroniarzy” złej poezji i spowodował, że każdy głos sprzeciwu spotykał się tam z zakrzyczeniem, ostracyzmem i banowaniem. Tak było z portalem rynsztok.pl, który utracił swoją szansę odrodzenia w momencie, kiedy udało mu się ograniczyć „destrukcję” portalu poprzez wyrzucenie z niego osobowości, które rodziły twórczy ferment.
Czytając portale literackie można dojść do wniosku, że w dzisiejszej Polsce osoby wypowiadające się na nich, to ludzie niepotrafiący wyzbyć się swoich skaz biurowych, szkolnych, ludzie uwikłani w swoje obyczajowe traumy, niepotrafiący przemówić wolnym głosem artysty, którzy sztukę nie traktują do przezwyciężenia swoich wad, ale do ich utrwalenia. Odgrywają więc w kółko swoje społeczne role nie tolerując głosów innych, odświeżających i uzdrawiających. Tabuny lizusów, sztywniaków, ludzi niewyedukowanych estetycznie, nie mających smaku artystycznego, wiedzy artystycznej, nie czytających (oprócz swych portalowych towarzyszy, czym utrwalają zły smak) niczego wartościowego, o mentalności kiboli sportowych, zapitych piwem notorycznych onanistów i nienasyconych seksualnie kobiet, którzy dzień w dzień szczelnie wypełniają poetyckie portale i zachwyceni są niezmiennie sobą. I właśnie taki styl internetowego uczestnictwa preferują administracje literackich portali, czego dowodem jest banowanie osób kontestujących ten stan i którzy wielkim wysiłkiem akcji protestacyjnych próbują temu zapobiec.
Dlatego, że o wiele łatwiej jest kierować portalem o nikłych osiągnięciach artystycznych rozdmuchując je do niebywałych rozmiarów, by potem móc zaświadczyć bezradnie, że cóż, mamy taki poziom, nic nie poradzimy. Skandalem na portalu nieszuflada była tzw. “oczytalnia”, gdzie młodych adeptów odsyłano na nauki do tzw. “oczytalni”, lektur uchwalonych przez uzurpatorów.
Myślę, że powoli liternet straci cierpliwość i nakaże czytanie i chwalenie wyznaczonych przez siebie osób. Dzisiejsze czystki to preludium.
trafna przepowiednia Hortensjo. Brałam udział w pierwszej edycji „Nakręć wiersz”, gdzie panowała zupełna swoboda w wyborze wiersza z którego trzeba było zrobić wideoklip. Po pięciu latach nastąpiło już całkowite sformalizowanie konkursu. Właśnie dostałam takie zaproszenie:
„Biuro Literackie zaprasza do wzięcia udziału w piątej edycji konkursu “Nakręć wiersz”, który odbędzie się w ramach festiwalu Port Literacki 2012. W tym roku zadaniem uczestników będzie przełożenie na język filmu wierszy znakomitej polskiej poetki, Krystyny Miłobędzkiej, która w 2012 roku obchodzi jubileusz 80 urodzin.”
Więc imprezki „u cioci na urodzinach” są docelowe. Dlatego liternet musi przygotowywać zawczasu hordy poetów, by ich jakoś przymusić do hołubienia wyznaczonych odgórnie poetów. Taka np. Julia Szychowiak, zbudzona w nocy i zapytana, kogo z żyjących poetów ceni najbardziej, bez zająknienia wyrecytuje: Krystynę Miłobędzką! Ma to wykute na blachę. I o to chodzi. Do tego służą dzisiejsze portale literackie.
“Nie zachwyca?”. To my was przymusimy, by zachwycało! Nie będzie nam tu żaden Edinuel Mara udaremniał naszych zamiarów i demaskował planów! Zbanujemy go pod byle pretekstem zniszczymy jego twórczość, zatrzemy ślady zbrodni na sztuce.
Tak rodzą się reżimy, tak traci się wolność, tak toleruje cenzurę.
Nigdy nie wrócę na portal liternet i przestałam co czytać.
Hortensjo, w czwartek Maciej Woźniak
“Ucieczka z Elei”.
La página web Liternet.pl ya se acabó, después de lo que le había montado a un usuario Edinuel Mara borrando sus obras, nosotros nos ocupamos de que la página Liternet.pl esté atacada para dar un ejemplo y luego se la atasca con spam, y los datos de sus usuarios se hacen públicos porque ya hemos estado allí y tenemos todos los datos, y como lo hemos pensado muchas cuentas son falsas, abiertas usando el mismo IP por el administrador de la página, la seguridad muy baja, pronto lo publicaremos en nuestra página!!!
Es la hora de despertaros
Somos Anonymous
Somos la Legión
Nosotros no perdonamos
Nosotros no olvidamos
Nos esperad
“notorycznych onanistów i nienasyconych seksualnie kobiet,”
ewa, czy ty myslisz, ze kazdy, ktory sie zalicza do tej grupy jest juz poeta? ja jestem tym onanista z powodu nienasycenia… ale nie jestem poeta, zapierdalam w lesie siekiera.
narobilas balaganu i teraz hiszpanie napadna na biedny liternet
acha i podaj mi na ktorej stronie jest teny cytat adorno, albo tytul tekstu, tytulu ksiazki nie musisz podawac bo wiem gdzie to moze byc.
Ty fobiaku tak wszystko dosłownie. Chodziło o onanistów w poezji, o takich pseudoartystów, którzy niczego nie zapładniają, żadnej żywej myśli i przeżycia, piszą aby pisać. Podobnie opętane seksem starzejące się kobiety, świntuszą w wierszach, zamiast przedstawić jednostkowe, niepowtarzalne konstrukcje poetyckie o przeżyciach miłosnych. A co ludzie robią po pracy twórczej, jak nie piszą wierszy, to ja się do tego nie wtrącam. Piszę o akcie twórczym, a nie o pracy zarobkowej.
Słynne zdanie Adorno „Nach Ausschwitz noch ein Gedicht zu schreiben ist barbarisch”(jest na polskiej Wikipedii) było analizowane bardzo często. W Polsce można znaleźć w spolszczonych esejach, gdzie z tego się wycofuje:
„(…)Zachodzenie na siebie sztuk jest fałszywym upadkiem sztuki. Jej nieuchronnie pozornościowy charakter staje się skandalem w obliczu przewagi realności ekonomicznej i politycznej, która pozór estetyczny nawet jako ideę przemienia w szyderstwo, ponieważ nie zostawia już wolnej perspektywy urzeczywistnienia treści estetycznych. W coraz mniejszym stopniu pozostaje ów pozór w zgodzie z zasadą racjonalnego panowania nad materiałem, z którą łączył się w ciągu całej historii sztuki. Podczas gdy sytuacja nie zostawia już miejsca dla sztuki — do tego zmierzała teza o niemożliwości pisania wierszy po Oświęcimiu — mimo to jej potrzebuje. Bezobrazowa realność bowiem stała się całkowitym przeciwieństwem bezobrazowego stanu, w którym sztuka zniknęłaby, ponieważ spełniłaby się utopia, której szyfr zawiera się w każdym dziele sztuki. Do takiej zagłady sztuka nie jest zdolna sama z siebie. Dlatego sztuki niszczą się w starciu ze sobą.(…)”
[Theodor W. ADORNO „Sztuka i sztuki. Wybór esejów” Przełożyła Krystyna Krzemień-Ojak]
Natomiast akcje Anonimusów są ode mnie niezależne. Widziałam przed napisaniem tego tekstu ich wklejki na portalu Liternet i na portalu Nieszuflady, które natychmiast kasowano. Nie należę do tego ruchu, bo tam kto nie jest anonimowy natychmiast wylatuje z szeregów. Mam bloga ponad dziesięć lat, mam profil na naszej klasie i nawet jakbym chciała, nie jestem anonimowa. Ale widać, coś jest na rzeczy, skoro zajęli się tym portalem.
Polecam amerykański film z 2006, scenariusz braci Wachowskich „V for Vendetta” według komiksu Alana Moore’a i Davida Lloyda, tam są wyjaśnione korzenie ruchu Anonymous czyli za Wikipedią: „społeczności on-line lub też samą społeczność on-line, działającą anonimowo, w skoordynowany sposób, zazwyczaj w celu realizacji luźno nakreślonych zadań”.
Film pokazuje Anonima V jako uosobienie idei, człowieka bez przeszłości, tożsamości i twarzy. V używa maski Guy Fawkesa zarówno praktycznie, jak i symboliczne. Wiele szlachetnych akcji dzisiejszych “Anonymous” zostało skutecznie przeprowadzonych według idei filmu, że można zmieniać świat na lepszy.
Edinuel Mara, a właściwie Marquis de Mara jest frapującą postacią. Poświęciłam sporo studiów w necie i pozostaję pod Jego urokiem! – co będzie dalej?
Mam nadzieję, że przygoda będzie narastać z właściwym sobie napięciem dla tak barwnych indywidualności Sceny Sztuki.
Może On jest epokowo nastrojem z Marquis’a de Sade?
Przejrzałam materiały dostępne i dostrzegam wiele zawiłości w symbolach niedokończonych. Stąd też i moja ciekawość zajrzenia w przyszłe zdarzenia.
Czy nastąpią? – kim jest Edinuel Mara?, Księga Fascynacji oraz drugiej strony życia, po drugiej stronie i bez końca… wypatruję!
Przy okazji moich badań w jakimś związku dotarłam do Gazety CulpaNet. Pismo netoliterackie, jak podaje informacja na stronie:
http://liternet.eu.pn/cn/culpanet_liternet.html
Barwne przedsięwzięcie i w zapowiedzi coś już tam dzieje się z pikanterią i nie bez związków z historią ciągów Edinuela Mara.
W piśmie CulpaNet postacią dominującą, jak wskazuje info bieżące, pozostaje Napoleon Culpa i od jego imienia nazwa CulpaNet – ?
To są wyraźnie jakieś Księgi z Nieskończoności, jak je rozgryzać?
Czy wątki są zbieżne z Feliksem Lokatorem?
Poszukuję odpowiedzi i w anonymous, bo tam jest cała skala przedstawień plus inne postacie w związkach… badam nadal z ciekawością
Czy Feliks Lokator jest Bogiem Najwyższym?
pozdrawiam
Maria
Myślę, że Edinuelowi Marze bliżej do patafizyki i Alfreda Jarry, niż do markiza de Sade.
Dziękuję za link, portal Nieszuflada Poetica był zamknięty i myślałam, że padł. Ale widzę, że działa.
Jak pisałam, trudno się zorientować w jego meandrach, ale chyba cały czas jest w budowie i może stanie się coraz bardziej klarowny w miarę, jak twórca, bądź twórcy tego portalu, będą eliminować pismo zastępcze pismem właściwym (chodzi nie o sens, czy świadomy bezsens, ale o maskujący język komputerowy).
Bardzo potrzebny jest w Sieci prześmiewczy głos Feliksa Lokatora i Edinuela Mary i Naćpanej Światem pełniący rolę higieniczną mogący powstrzymać wariactwo sieciowych twórców dominujące literacką Sieć, szczególnie, że się starzeje i wchodzi w fazę chroniczną. Przypomina to, co zawarł w eseju o starzeniu się (w nawiązaniu do fotografii Edeinuela Mary przy nagrobku):
„(…) Inni spoglądają w przestrzeń, jaka po nich zostanie: stoi dom, będą w nim żyć i działać dzieci i dzieci dzieci; nagrobek, szary, masywny, będzie o nich zaświadczał, na półkach stoją ich książki lub ich obrazy wiszą na ścianach muzeów. Jednak dom się rozsypie, a wnuczęta rozproszą po świecie, książki i obrazy szybko pójdą w zapomnienie. Na paryskim Pere Lachaise można spotkać zrujnowane grobowce, w których mieszkają szczury. Na grobowcach widnieją wyblakłe złote napisy: „Concession a perpetuite”, teren wykupiony na wieczyste użytkowanie, tak jakby mieszczański majątek pozwalał przynajmniej na pozyskanie pseudowieczności w przestrzeni. Dom, książka, obraz i nagrobek – wszystko to będzie jak noce miłości i bólu zmarłego: tak jakby ich nigdy nie było.(…)Albo wielki malarz A w Cafe du Dome na Montparnasse. Jego nazwiska nie sposób znaleźć w żadnym leksykonie, od dziesięciu lat nie wystawiał, galerie nie chcą wieszać jego obrazów nawet na zapleczu. Kim jesteś? Jestem wielkim artystą, ale musicie zrozumieć, że rynek, branża, moda -wszystko jest przeciw mnie. Werdykt społeczeństwa można odrzucić za pomocą zupełnego zaciemnienia ogólnej sceny, tzn. zanegowania zasady rzeczywistości, zasady, której Talleyrand nie pozwala obowiązywać w zakładzie psychiatrycznym. Można wszakże dokonać takiej refutacji także przez zaciemnienie fragmentu sceny, tak jak to czyni malarz A z wąskim światem swojego zawodu. Obaj w każdym razie, Talleyrand w zakładzie psychiatrycznym i malarz A, nie mają społecznego wieku. Pukają niestrudzenie do drzwi i nie dbają o to, że nikt im nie otwiera. Mówią w pustkę i nie nasłuchują odpowiedzi. Społeczeństwo mówi im: musielibyśmy wiedzieć, gdybyście byli tymi, za kogo się podajecie, wielkim malarzem i Talleyrandem. Oni jednak nie słuchają, werdykt do nich nie dociera.(…)
[Jean Amery „O starzeniu się” przeł. Bogdan Baran]