FOUCAULT IV („Historia seksualności”)

Egzemplarz naszej największej biblioteki (Michel Foucault, Historia seksualności, przeł. Tadeusz Komendant, Bogdan Banasiak i Krzysztof Matuszewski, Warszawa 1995) dostępny tylko na miejscu, sczytany i pomazany długopisami, jest podobno wersją niepełną i nieostateczną.
Eribon napomyka o chęci spisania najbardziej, jak dowodzi, ważnego dla filozofa tematu w kilku przełomach jego twórczego życia, szczególnie po młodzieńczych próbach samobójczych związanych z jego homoseksualną predyspozycją.
Jednak finalizacja ogromnego projektu przypadła na koniec jego  życia, gdy filozof odrzucił już tezy Lacana i po rozstaniu:

z ideologiami wyzwolenia, z freudo marksizmem, z teoriami pragnienia, z regresjami do de Sade’a i Bataille’a… To najbardziej paradoksalne, lecz spowinowacone ze sobą doktryny — tłumaczył Foucault: są one uwikłane w te same „dyspozytywy” władzy i wiedzy.

Imponujący, naukowy katalog zachowań gatunku ludzkiego od Starożytności poprzez Średniowiecze i związaną z tym historycznie myślą filozoficzną ma na celu odpowiedzieć na pytanie, dlaczego właśnie seks stał się tak ważnym problemem moralnym dla ludzi.
Foucault nie bada problemu metodą przyczynowo – skutkową (dlaczego zwężenie powoduje deformację), ale interesuje go przyjemność w pierwotnej formie.
Wracajac do zachowań Greków –  którzy przyjemność traktowali indywidualnie, jako własne zaspokojenie, nie bacząc na satysfakcję partnera bądź partnerki –  tezą dzieła Foucault staje się badanie wolnej, afirmującej życie przynależności ludzkiej natury.
Zastanawia się nad powodem tak ogromnego materiału prawno – historycznego dotyczącego w końcu rzeczy, której jedynym celem powinno być indywidualne wejście w swoją tożsamość i uwalnianie mocy twórczych.

Eribon, w odróżnieniu od innych niespolszczonych biografii, np. Millera (James Miller (1993) “The Passion of Michel Foucault”), który całą twórczość literacką Foucault –  nie tylko tę dotyczącą seksualności –  bada przez pryzmat jego homoseksualizmu, zwraca uwagę na problem przyjaźni męsko meskiej jako jedynej, bezpiecznej uczuciowości, możliwej bez aktu płciowego.
Przytacza słowa filozofa:

W tej chwili bardzo się interesuję problemem przyjaźni.
Już od Starożytności przez stulecia przyjaźń była bardzo ważną formą relacji, w której ochronie ludzie dysponowali niejaką wolnością, możliwością wyboru, a zarazem intensywnie przeżywaną formą związku. Wydaje mi się, że w XVI i XVII wieku obserwujemy proces zanikania tej formy przyjaźni, w każdym razie w społeczności męskiej… Toteż jedna z moich hipotez na ten temat zakłada, iż homoseksualizm, seks męski, w XVIII wieku stał się problemem. Widzimy, że ta forma seksualności popada w konflikt z policją, systemem wymiaru sprawiedliwości itd. Przyczyną, dla której homoseksualizm stał się problemem, jest fakt zaniknięcia przyjaźni. Dopóki przyjaźń była sprawą ważną i społecznie akceptowaną, dopóty nikt nie zastanawia! się, czy mężczyźni uprawiają między sobą stosunki seksualne. To, czy je uprawiają, czy nie, nie miało najmniejszego znaczenia. Ale gdy zanikła przyjaźń traktowana, jako związek społecznie akceptowany, pojawił się problem:, «Co ci mężczyźni tam ze sobą wyprawiają?». Jestem przekonany, że zanik przyjaźni jako formy związku społecznego oraz uznanie homoseksualizmu za problem społeczno – polityczno – medyczny to dwie twarze tego samego procesu.

Wybiera przykład pięknego widoku śpiącego Alkibiadesa u boku Sokratesa, czyli przywołuje greckich młodzieńców, którzy spędzając cały dzień na edukacji w gimnazjonie, na doskonaleniu umysłu i ciała, zasypiali w błogim spełnieniu dobrze wypełnionego wobec siebie obowiązku, gdzie już nie ma miejsca na żadne perwersje.

Polskie wydanie sześćset stronicowej “Historii seksualności”kończy właśnie taki opis czystych, niewinnych chłopców.

Walerian Borowczyk

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na FOUCAULT IV („Historia seksualności”)

  1. Ania pisze:

    to co Foucault zakwestionował u Lacana?

  2. Ewa pisze:

    Amerykańskie wykłady Jacques’a Lacana przyjmowane z nabożeństwem przez studentów na kampusach nie miały tak silnego wsparcia wśród profesorów jak we Francji poststrukturalistów.
    Zarzucali oni Lacanowi ignorancję naukową i hochsztaplerkę.

    Być może, Foucault, często latając w tym czasie do Stanów, też przejął ich poglądy.
    Nie doczytałam w biografii jakiegoś konkretnego zwrotu poza tym, że intensywnie uczestniczył młodzieńczo w wykładach Lacana i był jego zwolennikiem.
    Foucault nigdy nie odrzucił psychoanalizy Freuda.

    Najbardziej Amerykanie naśmiewają się z takiego pseudo – naukowego zdania Lacana:

    “W podobny sposób organ erekcyjny zaczyna symbolizować miejsce rozkoszy, nie jako on sam, ani nawet nie jako obraz, lecz jako brakująca część pożądanego obrazu: dlatego można przyrównywać go do √-1 znaczenia uzyskanego powyżej, do rozkoszy, którą mnożnik wygłoszenia przywraca funkcji braku signifiant, wynoszącego (-1)”

  3. Rysiek listonosz pisze:

    A czytałyście w sieci atak Michała Pawła Markowskiego

    http://www.tygodnik.com.pl/numer/276729/markowski.html

    na recenzję Łukasza Tischnera z „Lekkomyślnego umysłu” Marka Lilla i jego odpowiedź?

    http://www.tygodnik.com.pl/numer/276830/tischner.html

  4. Ewa pisze:

    Cóż, Foucault był wrogiem burżuazji i marksizm użył do uświadomienia dzieciom klas wyższych, że mają pójść na barykady.
    Nie wiem, kto teraz to teraz u robi, nie Sierakowski, który jest chyba niezbuntowany wobec swoich rodziców.
    Ale za naszych czasów właśnie dzieci nomenklatury komunistycznej aktywnie roznosiły ulotki i odbijały bibułę na powielaczu.

    Podobnie z rewolucją seksualną. Foucault był apologetą sadomasochizmu:

    „Praktykowanie SM to tworzenie rozkoszy, SM to prawdziwa subkultura. To proces wynajdywania, subkultura używająca stosunku strategicznego, jako źródła rozkoszy fizycznej”.

    Ale przede wszystkim trzeba patrzeć, na Foucault jako na zjawisko francuskiego życia intelektualnego drugiej połowy dwudziestego wieku.
    Teraz mocno krytykowanego. Ale przecież nie mnie go krytykować. To takie powierzchowne refleksje blogowe.

    Jednak, jako laikowi przecież czytającego dla siebie, a nie dla zewnętrzności, podobają mi się poglądy Foucault, np. na temat Oświecenia, które podziwiał:

    „…nie za teorię, doktrynę czy nawet zasób kumulującej się wiedzy. Jest to pewna postawa, etos, życie filozoficzne, w ramach którego krytyka tego, czym jesteśmy, to równocześnie historyczna analiza ograniczeń, jakim podlegamy, oraz eksperymentowanie z możliwością ich przekroczenia”.

    Przy dzisiejszym relatywizmie i wszech ironii, taki sensowny głos się liczy.

  5. Rysiek listonosz pisze:

    Mam tu na półce „Literaturę na Świecie” z czerwca 1988 nr 6.
    Cały numer na kolanach wobec Michela Foucault.

  6. Ewa pisze:

    Próbowałam czytać w naszej bibliotece (tylko na miejscu) Foucault… / Gilles Deleuze ; przeł. [z fr.] i wstępem opatrzył Michał Gusin Wrocław : Wydaw. Naukowe Dolnośląskiej Szkoły Wyższej Edukacji 2004, ale Deleuze jest bardzo trudny. To podobno najlepsza i najbardziej afirmująca praca na temat Foucault. Fragmenty są w sieciowym portalu:
    Ekologia i Sztuka • Seminarium Foucault

    http://www.ekologiasztuka.pl/seminarium.foucault/articles.php?cat_id=5

    Ale przecież to już dwadzieścia lat! Wchodzą nowe nazwiska, o których nam się przecież nie śniło, nie wiedzieliśmy, że istnieją: Peter Singer, Susan Haack, Saul Aaron Kripke, David Wiggns, Thomas Nagel…

    Polecam sieciowe wykłady Adama Groblera na jego stronie domowej

    http://adam-grobler.w.interia.pl/index.html

    Tam trochę o najnowszej filozofii jest!

  7. Rysiek listonosz pisze:

    A w GW nowy artykuł o blogach:

    http://www.gazetawyborcza.pl/1,75475,4775271.html

    Nic dziwnego, że blogi się zwalcza. Blog to osobista praca, nie można się wysłużyć żadnym akademickim asystentem.
    Kiedy pracownicy uczelniani podnoszą poziom intelektualny uczelni, swobodnie można oddawać się perwersji nieśpiących chłopaków.
    I o to też chyba Foucaul chodziło – przeżycie indywidualne nigdy nie jest przeżyciem zbiorowym. Dlatego tak łatwo można było w Polsce robić karierę kolektywną.

    Czytałyście na Nieszufladzie notkę na forum: “Przemilczeć, czy krtytykować?
    Okazuje się, że można być zwolnonym od obowiązku czytania z moralnej wyższości nie robienia czytanemu krzywdy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *