Piotr Wiktor Lorkowski skompilował ósmy tomik wierszy łódzkiego poety kierując się najprawdopodobniej ich urodą, ponieważ 32 wiersze umieszczone według dat powstania nie ilustrują drogi twórczej Czuku, ani nie rozszyfrowują powodów ich powstania.
Na stronie domowej poety Marka Czuku jest trzydzieści recenzji sławnych krytyków literackich, których afirmujący ton w dalszym ciągu nie uzmysławia ani ich wagi dla polskiej poezji, ani nie charakteryzuje przynależności ich estetyki i znaczącego charakteru, by można je było zaliczyć do jakiegoś poetyckiego przełomu. Przeciwnie. Nawet ciepłe słowa Juliana Kornhausera o „dobrym smaku języka” nie są na tyle nośne, by móc w tym morzu słów odnaleźć to, co podobno tam jest: komentarz do rzeczywistości w której poecie Czuku przyszło żyć i jego historycznego uwikłania. Jeśli faktycznie tak jest, jak piszą recenzenci (według mnie zupełnie nadmiarowo, przeczytałam wszystkie tomiki, z których jest ten wybór), Czuku ukrywa to tak skrzętnie, że pozostawia tylko pole do popisu bardzo swobodnej interpretacji jego wierszy. Minorowość ich wypowiedzi nie polega na trosce o świat, o jego kierunek przemian, o jego autodestrukcję i niszczące go przejawy, ale raczej na nastroju podmiotu lirycznego, który nie wiadomo dlaczego postanowił rejestrować absolutnie wszystko co przeżywa. Niestety, przeżywa niewiele, zauważa niewiele i sam męczy się z tym odbiorem świata równocześnie męcząc czytelnika. Wszelkie strumienie świadomości a la Białoszewski czy innych poetów nowej fali poddane są tutaj lekkiemu przycięciu, jak coś czego nie da się zmieścić w szufladzie i wokół niej obcina się nożyczkami. Tak wyglądają te liczne niedopowiedzenia i przemilczenia wprawiające w zachwyt recenzentów i jurorów niesłychanej liczby konkursów poetyckich, których Czuku jest laureatem. Nawet sonety, mające jakąś w końcu formę skończoną i zdyscyplinowaną mentalnie rozlewają się w niepotrzebnej liryce niczego nie powiedzenia i do niczego nie dochodzenia. Ten towarzyszący, być może przyrodzony styl piszącego flegmatyka, takie artystyczne cimcirymcim, jest cały czas obecne w stanie zawieszenia. Czytelnik po którymś już kolejnym wierszu nie doświadczając żadnej finalizacji jego potencjału, nie bardzo orientuje się też w egzystencjalnych przeżyciach bohaterów portretowanych w poetyckich obrazkach. Wiersze znikopisy, wymazujące natychmiast ślad ich w mózgu odbiorcy, ulatujące zanim jeszcze ich sens zdołał przeniknąć czytający, to według recenzentów pożądana cecha dzisiejszej poezji, oczekiwana i wielce wartościowa. Oczywiście o żadnym recyklingu nie może być tu mowy, wiersz w całości zabiera nie tylko upływ czasu, o którym podobno traktuje, ale upływ samego wiersza.
Zastanawiałam się, czy tom „Książę Albański”, z którego do tego tomiku weszły jedynie fragmenty, będzie bardziej żarliwy i gorący na mocy więzów krwi (ojciec poety Marka Czuku jest Albańczykiem). Ale rozlewność i urozmaicenie faktami historycznymi egzotycznego dla nas państwa jest tak samo mglista i tak samo niedążąca do żadnej konstatacji czy wyartykułowania rodowej krzywdy (przesiedlenie rodziny Czuku nastąpiło podobno na mocy ukazu Stalina). Drażniące poetyckie nic nie mówienie wynika podobno z czynnego wpływu zauroczeniem poezją nowojorskiego poety Johna Ashbery’ego, gdzie przynajmniej obraz samobójczyni jest jakimś konkretem. Natomiast wiersz „Chłopaki”, mający zilustrować czytelnikowi ducha czasów, w których podmiot liryczny wzrastał, być może jest kluczem do nijakości twórczości Czuku. Po wyliczeniu, co chłopaki z jego klasy robili, wiersz kończy pointą:
„(…)Nie wiem, czy wszyscy żyją
(może ich nigdy nie było?).”
[Chłopaki]
Brak zainteresowania losami swojego pokolenia, charakteryzowanie go powierzchownie i językiem gazet, statystycznie, jest może próbą nihilistycznego zdiagnozowania szczątków poetyckiej wypowiedzi, która po beckettowsku czeka na święte zmiłowanie w całkowitym chaosie egzystencjalnym, lub stanowi tzw. końcówkę, po której już nic nie ma się odrodzić. Zastanawiają też i porywy miłosne bohatera wierszy, który obiekt pożądania traktuje wyłącznie użytkowo, a jak się nie da go użyć, to wrogo:
„(…)Gdy zagrała orkiestra, ona była święta.
Stanęła milczkiem z boku – twarda, nieugięta,
nieczuła na namowy, wieczna niczym trawa.
Wzgardziła i mą dłonią, co biła jej brawa.
Daje kosza każdemu, kto jej wdzięk pamięta.
Weź do siebie te słowa – dziewczyno bez grzechu:
Nie igra się z miłością, gdy przychodzi szczerze,
i nie wykpiwa ognia żywego w uśmiechu.
Dotrwasz do końca tańców i znikniesz w niewierze
jako dym, który wzlata w niebo bez pośpiechu.
Sczeźniesz, zginiesz, przepadniesz i niech cię czart
[bierze.”
[Sonet II]
Dzieje się coś zupełnie innego niż w poezji, którą chce się czytać i słuchać. Nawet, jak poeta używa metafory, to jej dosłowność i realność zabija wszelkie rodzące się skojarzenia i poszerzenia poetyckiego obrazu. Niech przykładem niemożności odbioru tych wierszy będzie film, gdzie pewne fragmenty twórczości poety Czuku zostały wystawione teatralnie i z którymi aktorzy sobie zupełnie nie radzą. I niech on będzie dowodem na to, że przyrównywanie sposobu tworzenia poety Marka Czuku przez Lorkowskiego do Kantora jest nieporozumieniem.
Mnie najbardziej zaintrygował ten Książę, bo skoro to jest nawiązanie do autora… Ściągnęłam sobie cały tomik „Księcia Albańskiego” ze strony Marka Czuku i trzeci raz go czytam… Powinien mieć chyba jakiś obszerne objaśnienia… Czytam ten poemat jako wyraz stanu emocjonalnego samego autora, a figura Księcia, to figura Obcego, Artysty… Danilo Kiś pisał, że poeta musi być księciem, jeśli chce być poetą. Jednak nie rozumiem Albanii. Stalin przesiedlał Albańczyków do Polski? Pierwszy raz słyszę… Wiem, że uwielbiał przesiedlać całe narody, jak Tatarów Krymskich.
Ale nawiązując do tej dzisiejszej „rozmowy” na Twoim blogu, to jak najbardziej Historia jest obecna w poezji. Bo przecież Czuku urodził się w Łodzi i też mógłby powiedzieć, że z Albanią nie ma nic wspólnego, że to nie jego sprawy..
Nie przesadzaj Wando z tymi nawiązaniami z Albanią. Tam Czuku nawiązuje do Polańskiego, do Mansona, do Tomasza Manna, do Ezry Pounda, a tak właściwie to jest to taki oniryczny zapis jakiejś zupełnie luźnej sytuacji psychicznej artysty, według mnie bardzo wydziwiony i nie mający logiki, ale obym się myliła. Być może, że każdy wers ma jakiś symboliczny szyfr. Ale tak jak napisałam, są to tak duże niepowiedzenia, że wszystko może znaczyć wszystko. A o Stalinie przeczytałam właśnie na blogu Marka Czuku, którego przeczytałam w całości. Zaraz będę szukać gdzie. Wiesz, musiałybyśmy go rozgryzać wers po wersie. Ale skoro Lorkowski dał tylko fragmenty, znaczy, że on nie stanowi sztywnej całości, tylko jest takim ornamentem, takim dywanem. Też wolałabym, by był traktatem filozoficznym. Tylko nie wiedzieć, o czym.
to chyba są zupełnie abstrakcyjne obrazy właśnie w celu pokazania niezrozumienia własnej genealogii, bo jest niepojęta:
„(…)kolosalny twór
wertuję kroniki
wypadków historycznych
kłamstw (…)”
Mam:
Karol Maliszewski:
“Jeśli już o Łodzi mowa, to odnotujmy fakt powrotu do poezji niegdysiejszej gwiazdy formacji Radaru – Marka Czuku, syna Sulejmana Çuku, Albańczyka deportowanego z Polski w kwietniu 1960 roku przez stalinowskie władze albańskie – jak można przeczytać na okładce pierwszej książki łódzkiego autora wydanej w Przedświcie w 1989 roku pt. W naszym azylu. Przypadł mi do smaku, a już na pewno bardzo zadziwił i zastanowił następny tomik Czuku z 1991 roku, właściwie poemat, pt. Książę Albański. To, co wydano teraz, już takiego wrażenia nie robi: Jak kropla deszczu ma charakter podsumowania twórczości, ale wiele tekstów nie mieści mi się w kanonie, wyciągnięto je z szuflad zbyt mocno zapomnianych i mam wrażenie, że jakoś nam się po drodze zestarzały.”
[…]
[W oficynie, Odra nr 4 (449) / 1999, s. 123-124]
Chyba do Polski, skoro Marek Czuku urodził się w Łodzi w 1960 roku… I Stalin już wtedy nie żył… ale widocznie w Albanii rządzili stalinowcy. Nic dziwnego, że poemat “Książę Albański” jest taki hermetyczny…
Może przejdźmy do wiersza “Chłopaki”. Tam wszystko jest jasne.
Wczoraj nastąpiło przerwanie połączenia z serwerem. Przenosimy komentowanie na następny czwartek.
Ewo witaj! Casus Albanii w tzw. obozie demokracji ludowych był dość specyficzny, po referacie Chruszczowa ten kraj (prawdziwy obóz koncentracyjny rządzony żelazną ręką przez E.Hodżę ) odizolował się od całego świata.Albania wystąpiła z Układu Warszawskiego. A kult Hodży w Albanii przebił “Słonce Karpat” i samego Soso…
Ojciec Marka Czuku trafił do Polski zapewne jako tzw. rewizjonista, nie wiem czy w drodze wymiany, w Tiranie znalazł schronienie polski komunista Kazimierz Mijal. Hodża uważał ,ze wszystkie kraje demokracji ludowej w tym PRL zdradziły tzw. ideały komunizmu i proklamował Albanię pierwszym ateistycznym krajem świata.To zresztą temat na dłuższą opowieść…
Na marginesie -przypomniał mi się głośny swego czasu wiersz Miłosza “Władca Albanii” .
A co do wierszy Marka Czuku – wypowiem się później, nocna pora nie sprzyja.
Pozdrawiam:)
Dzięki wielkie Jarku, bo ja przeryłam na Wikipedii hasło Albania i nic nie pojęłam, dopiero Twoje podsunięcie postaci Kazimierza Mijala – który też jest na Wikipedii – wszystko rozjaśniło, szczególnie przypomniało przecież „Radio Tirana”, nadające całą moją młodość po polsku i było, pamiętam, synonimem bredni.
Awaria bloga może szczęśliwa, bo lepiej się przygotujemy do czwartkowej dyskusji korzystając z niebywałej okazji, że cała twórczość Marka Czuku, oraz wywiady, recenzje, jest w Sieci.
Zawsze mam wyrzuty sumienia, jak piszę źle o poetach (permanentne wyrzuty sumienia), ale autentycznie ta poezja do mnie nie przemówiła. I ten tajemniczy poemat „Książę Albański” którym zachwyca się Karol Maliszewski wart jest głębszej analizy, bo w moim odczuciu tam jest próba (wg mnie nieudana) przezwyciężenia poezji traktowanej jako mowa mówiona, tam chce coś głębszego autor przemycić, modernistycznego, a ja nie wiem co. Bardzo bym chciała, by ktoś obronił Marka Czuku. Zapraszam.
Czytam waśnie „Dzienniki” Iwaszkiewicza i on też siebie traktuje jako Księcia i podobnie jak Czuku, ironicznie:
„(…)Niewątpliwie jestem postacią na miarę największą. Ale wyrosłem jak olbrzymia pieczarka przykryta małym słoikiem, stąd wszystkie zniekształcenia. Zamiast pięknego, wielkiego grzyba – szklanka napełniona białą masą. Potrawę z tego można zrobić, ale bez smaku. Kiedy się widzi postać Goethego czy nawet postać Gide’a, rozumie się, że oni mogli rosnąć swobodnie. Podczas kiedy moja indywidualność cierpi zawsze na jedno: na prowincjonalizm. Na to, co mi nie dało wykształcenia, na to, co mi nie dało wykorzystania wszelkich moich możliwości. U Goethego jest ta cudowna równowaga pomiędzy człowiekiem i artystą”.(…)”
[Jarosław Iwaszkiewicz „Dzienniki 1956-1963”]
Nie wiem, czy jest sens kontynuowanie o “Księciu”. Przeczytałam jeszcze raz i jeszcze raz, i myślę, że poświecimy tym zagadkom dużo czasu, a ten poemat nie jest reprezentatywny dla twórczości Czuku. Jest taką efemerydą w jego dorobku. Poeta nie poszedł w tym kierunku, zaniechał tę drogę… Gdzieś mówi, że nie znał swojego ojca, to jest dialog z imaginacją.
W zbiorze “Ars poetica” zresztą poeta Czuku kwestionuje rolę poezji w sensie modernizmu. Dla mnie jest propagatorem nihilizmu poetyckiego.
Ach, poeta pisze dużo w różnych miejscach sprzecznych rzeczy. Np. w jednym z wierszy deklaruje swoją apolityczność, że nie ogląda TV, nie czyta gazet, nic go ta społeczna rzeczywistość nie interesuje, a z drugiej strony jest we władzach łódzkiego zrzeszenia literatów, jest niesłychanie zapobiegliwym redaktorem pism literackich, i przede wszystkim jurorem wielu ogólnopolskich konkursów literackich jak i ich laureatem.
Oczywiście, kreowanie postaci swoich wierszy, a sam autor to dwie rożne sprawy, jednak nie widzę sposobu analizy tej twórczości poprzez nie tylko same wiersze (które, jak uzgodniłyśmy, są niejednokrotnie zagadkami nie do rozwikłania) ale i rozmowy i recenzje.
“(…)
Nie czytam gazet
(a zwłaszcza jednej),
nie oglądam telewizji,
nie słucham radia.
Nie chodzę do kina
ani teatru, nie należę
do żadnej partii
czy innego towarzystwa
wzajemnej eliminacji.(…)”
[Wiersz]
Może nie da się inaczej? Może to dwój myślenie w dalszym ciągu obowiązuje. Tomik „Jak kropla deszczu” Emil Biela w „Poetyckim diariuszu” przedstawił entuzjastycznie. Prócz jednego „ale”:
(..)Nie budzą wątpliwości te wiersze, za wyjątkiem może jednego niesmacznego, a przede wszystkim niesprawiedliwego obrazu, który znaleźć można w wierszu Koronacja: Przed konfesjonałem kolejka. / Księża w błazeńskich czapkach / sprzedają bilety do nieba. Opatruję od siebie ten „poetycki” epizod dużym znakiem zapytania, wspartym jeszcze większym wykrzyknikiem, i składam na karb niewiedzy autora.(…)
Wybaczcie, dziewczyny, ale właśnie jestem po lekturze Joanny Siedleckiej “Kryptonim liryka” i jestem przerażona. Przecież nic w przyrodzie nie ginie.
Masz rację, Hortensjo, ZLP to było pierwsze po Bogu, czyli po Partii sito, i jak mówili wczoraj w TV przy okazji puszczenia filmu o Wojaczku o pierwszej w nocy w 40 rocznice jego śmieci, było się tam niezmiernie trudno dostać i elementów niemoralnych nie przyjmowano. Nie wiem, bo do ZPAP wstępowało się potem na podstawie dyplomu ukończenia ASP, krótko to tylko zmieniono. Literat natomiast był prześwietlany inaczej, o czym Siedlecka niejednokrotnie mówi. Masz rację, gdzieś to się musiało podziać. szukajmy więc na blogu, bo tylko nas to obchodzi.
Mimo tych ideowo bezideowych deklaracji, Czuku popełnia przecież wiersze i o Janie Pawle II i o Popiełuszce, drukuje we “Frondzie”.
Brakuje mi właśnie w tych wierszach jakiegoś kręgosłupa. I przesłania. Jakie credo przyświeca poecie Markowi Czuku?
Dla mnie cała ta twórczość jest indyferentna nie tylko ideowo, ale i egzystencjalnie. To, że podmiot liryczny nie wie, co jest grane, to jeszcze nie wina. Winą jest niewiedza autora.
„(…) Ja – despotyczny demokrata
odrzuciłem kołdrę stereotypu miłości,
ogłuchłem, oślepłem, straciłem głos,
ale nie powiem nigdy,
że umarłem.”
[Wiersz, którego nigdy nie napiszę]
Skoro przy takich założeniach upiera się, że jeszcze nie umarł, to jak uwierzyć tym wierszom, że są żywe?
tam, chyba w jednym z pierwszych zbiorów wierszy jest wiersz o przymusie wewnętrznym ich pisania.
Ale jak ma już głos, jak jest drukowany to potrafi napisać coś takiego:
“Siedzę na łóżku i piszę sonet
postulujący zbawienie świata.
Z wolna nadchodzi początek lata.
Za oknem słońce, w Toposie Honet.(…)”
[Sonet V]
I teraz pytanie: czy byłby drukowany, gdyby nie napisał “czegoś podobnego”?
Tak mi się nasunęła ta refleksja po przeczytaniu notki na portalu Liternet.pl wstawionej przez Joannę Fligiel dotyczącej nominacji poetki Mirki Szychowiak do tegorocznej Nagrody Nike.
te rymowane najsłabsze są. Na miarę Honeta zresztą.
W filmach „Errata do biografii” jest pokazane, że te wszystkie sławy literackie, które dostawały główne nagrody literackie już są zapominane i nieczytane, a to zaledwie kilkadziesiąt lat. Odcinek o Putramencie zaczyna się wyznaniem starca nad grobem, sławnego pisarza Jerzego Putramenta, że wie, że niczego wartościowego nie napisał. A ile zniszczył atramentu! Ile zniszczył możliwości innym!
A to ciekawe, że poetka Fligiel dostaje nagrodę granitowej strzały od kumotra Szyszkownika, a miesiąc później daje anons o nominacji swojej dobrodziejki do nagrody Nike.
Dlaczego robić to musi właśnie ona?
No, ale to może my przysłużyliśmy się poetce Szychowiak w tym sukcesie? Jeśli tak, nie wybaczę sobie, że tak źle o niej mówiłem.
Na razie ogłaszam 3 dniową żałobę, muszę się otrząsnąć z bezsilnej rozpaczy. Tandeta, pospolitość, knajactwo, kicz, cwaniactwo
zatriumfowało!
Hortensjo, jestem świeżo po czytaniu „Dzienników” Iwaszkiewicza (bardzo bym chciała tutaj o nich napisać, ale nie mam kiedy) i tam między innymi jest to co on myśli o twórczości pisarzy, których potem w Twórczości” wychwala. Czytelnik dowiaduje się dzięki zestawom cytatów w cennych przypisach. A na dodatek Iwaszkiewicz pisał „Dzienniki” dla potomnych, więc też nie pisał szczerze…Dzięki tylko mojemu masochizmowi wytrzymuję takie lektury.
Napisałabym tutaj o tomiku „Jeszcze się tu pokręcę” Mirki Szychowiak, bo znam te wiersze z portalu TRUML, czytałam, jak tam poetka Mirka Szychowiak wiersz po wierszu publikowała przed złożeniem w Instytucie Mikołowskim. Dla mnie to były wiersze niedobre. Być może, że jeszcze je pozmieniała poza portalem, dlatego nie mogę ryzykować, nim nie przeczytam papierowego druku. Niestety Instytut Mikołowski nie przesłał żadnego egzemplarza do żadnej z czterdziestu fili w Katowicach. W Bibliotece Śląskiej nie ma twórczości Mirki Szychowiak. Pod hasłem Mirosława Szychowiak jest jedna pozycja :
„Nasza Ziemia Strzelińska” : niezależna gazeta powiatowa : Strzelin, Borów, Kondratowice, Przeworno, Wiązów / red. nacz. Mirosława Szychowiak. – Strzelin: Agencja Wydawniczo-Reklamowa “Dwa plus Dwa”, 2002
Myślałam, że takie nagrody ogólnopolskie jak NIKE są jakimś odbiciem poczytności, publicznego aplauzu… Masz rację Robercie, wielka to zagadka, ten wybór…
Niestety, już kończymy cykl czwartkowych spotkań poetyckich, jadę do Pragi zobaczyć praską wiosnę… Ale będę aktualizować blog i Ciebie Robercie serdecznie tu zapraszam! Nie smuć się, bo jak napisała Hortensja, wszystko przemija i wszystko się odradza! Uwierz w nieśmiertelność nagród państwowych! I masz rację, mój blog to potęga! Doczekamy się jeszcze NIKE dla Ewy Brzozy Birk i dla Marka Czuku! Cierpliwości!
Pani Ewo, proszę wpisać Mirka Szychowiak w google
W googlach jest dużo wyników. Czy chodzi Pani o swoją stronę autorską?
http://fruwam-art.webpark.pl/poezja.html
Właśnie piszę na blog notkę o nominowanej do NIKE książce Mariusza Szczygła i nie wiem, czy zdobędę się na notkę o Pani, nie dlatego, że ja swoich, jak krowa, poglądów nie zmieniam, tylko dlatego, że mój odbiór jest ciągle niezmienny. Naprawdę Panią lubię i nie chcę Pani krzywdzić moimi analizami. Naprawdę piszę szczerze. Problemem nie jest przecież Pani osoba, tylko Pani twórczość. Nie chciałabym, by literatura polska szła w tym kierunku.
Niemniej serdecznie Pani gratuluję docenienia przez Świat Pani wysiłków. W życiu wszelkie dobrodziejstwa losu trzeba witać z entuzjazmem i radością. Życzę Pani, po tak ogromnym sukcesie, rozwoju artystycznego.
Wiem, że sukces społeczny czyni cuda.
Ale ja nie o tym chciałam,wpisując się,tylko o dostępności książki. Nawet wpisując tytuł książki, znajdzie się źródło. Nie wiem, czemu moja twórczość ma być problemem. Dla mnie nie jest. Nie spodziewam się także, Pani Ewo żadnej notki o mnie, zwłaszcza, że kiedyś napisała Pani, że nie będzie pisać o moich kolejnych książkach, że Człap story wystarczyła, by wyrobić sobie zdanie o mojej pisaninie. Pozdrawiam.
U mnie w Kaliszu też w ani jednej bibliotece nie ma pozycji “Mirka Szychowiak”. Są dwie pozycje o wczesnym dzieciństwie Barbary Szychowiak, jednak nie nominowane do Nike.
Ale najwyraźniej p. Szychowiak nie może sobie wyobrazić, że można nie chcieć kupić jej książki, a jedynie wypożyczyć. Ja też myślałem, że ta nagroda jakoś odbija poczytność czytelniczą. Trudno sobie wyobrazić, żeby ta książka, czy w ogóle jakakolwiek książka, a zwłaszcza poezja, zdobyła poczytność sama z siebie, bez kampanii reklamowej. Zdaje się działa tu mechanizm odwrotny: to nominacja jest tą kampanią i ma spowodować skutek, który jest póki co brany za przyczynę tej nominacji. I to jest właśnie niepojęte. Mariusz Szczygieł rzeczywiście w niekwestionowany sposób ciężko zapracował na tę nominację, jego “Zrób sobie raj”, którą czytałem z wielką satysfakcją, była nr 1 nawet na czeskich listach czytelniczych. W jaki sposób udało się to samo i to bez żadnego wysiłku zrobić p. Szychowiak pozostanie dla mnie wielką zagadką.