Telefonia komórkowa

Do przedziału weszli sami młodzi ludzie, a ja siedząc w środku, miałam jako jedyna, nieczynną z powodu nie opłacenia, komórkę. Wsłuchiwałam się więc w czasie tej półtoragodzinnej podróży łączącej dwa duże miasta w komórkową komunikację międzyludzką.

Komórki zostały wyjęte zaraz, jak pociąg ruszył i w miarę, jak jako pospieszny nabierał szybkości, próby skomunikowania się nie tylko z tymi, którzy na telefon nie czekali, którym pozostawiano jedynie wiadomość, że są, że jadą i że w jakimś punkcie czasu będą w określonym miejscu – co nie jest pewne oczywiście, bo pociąg jest spóźniony – nabierały też tempa. Już po chwili można było, jak w konstrukcji „Orient Ekspresu” Agaty Christie zorientować się, kto jest kim, a nawet już wiedzieć, kto zabije.

Wiadomo, że nie ta młoda dziewczyna, która kieruje całą energię, by wzbudzić jego zazdrość, wykonując pozorowane telefony do osób nieistotnych, podczas gdy on, zatopiony w kolorowym piśmie śledzi miłośnie obrysy samochodów. Dziewczyna po zakończonej jałowo scenie komórkowej próbuje rozpaczliwie zabłysnąć jeszcze wiedzą samochodową, ale on, z którym jechała, z którym wsiadła i miała do dyspozycji te półtorej godziny, by go pozyskać, zdziwiony, pogrążony w marzeniu, zdaje się jechać sam, i to nie pociągiem, a samochodem.

Zabije ta siedząca przy oknie, ta, która, dzwoniła kilkakrotnie na różne numery i zabije właśnie telefonem.
– Jestem mamusiu właśnie w pociągu, tak, byłam u koleżanki i praca w Krakowie jest pewna, to bardzo dobrze wszystko wygląda.
– Nie, jeszcze nie, ale to jest pewne.
– Tak, byłam. – Tak, kupiłam sobie książki, wiesz, jest możliwość kupna taniej, jest tam możliwość kupienia nawet po dziesięć złotych.
– Gdzie jest Grzegorz? – Nie wrócił jeszcze? Jest już przecież ósma. Koniecznie, jak wróci, musisz go ukarać. Wymyśl jakąś karę. Koniecznie, mamusiu, musisz go ukarać, on nie może sobie tak dobrowolnie nie przychodzić. Nie, jeszcze nie wiem, kiedy. Nie, chyba nie. Ale wracając do Grzegorza, pamiętaj, że musisz go ukarać.

Dziewczyna ma młodą, zaciśniętą twarz, jej ostry profil odbija się w jasnej jeszcze szybie późnego lata, dzwoni zawzięcie po różnych adresach, aż odzywa się Grzegorz.
– Grzegorz? Ty nie wiesz, że matka na ciebie czeka? – To odprowadź ją i natychmiast wracaj! Bo inaczej czeka na ciebie kara. Odczekuje trochę, wpatruje się w okno, gdzie ciepły letni wieczór opada lekko na mijane miasteczka, połyskując zapalanymi właśnie elektrycznymi światłami.
-Mamuś? – Jest Grzegorz, zaraz wróci. – No to pa!. I pamiętaj, nie zapomnij go ukarać!

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2006. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *