Laureat Paszportów Polityki (film) za rok 2010 Paweł Sala “Matka Teresa od kotów”

To kolejny nieudany film polski z gatunku polskich tragedii rodzinnych, w których tak zwane zwyczajne Zło zostaje powierzchownie uczłowieczone, następnie zamazane i zepchnięte do podświadomości widza, by się już sam z nim w sobie uporał, a nadajnik, czyli twórca artefaktu, umywa rączki.
Widz na “Matce Teresie od kotów” czuje się tak samo, jak na okropnym filmie „Cztery noce z Anną” w podobnym w klimacie i kolorze zimnych błękitów, (skądinąd bardzo dobrego reżysera Jerzego Skolimowskiego) cały czas czeka kiedy wreszcie się ta tortura ekranowa skończy i nie wie, za co go to spotyka, bo w końcu taką torturę wizualno-psychiczną sam sobie opłaca w karnawałowy wieczór, i nie może się tylko nadziwić, z jakiego źródła zakamarków jaźni artysty wyraja się coś podobnego.

Zbrodnia towarzyszyła człowiekowi, jeśli nie od Adama i Ewy, to przynajmniej od Kaina i Abla, i kiedy słucham wypowiedź producenta filmu, Sławomira Rogowskiego, że matkobójstwo jest u ludzi niespotykane, że matka cieszy się jakimiś specjalnymi względami u zbrodniarzy (dla których przecież Dante przygotował osobny krąg w Piekle) to tak, jakbym słuchała jakiejś dewotki, że katolicy żyją niezgodnie z dekalogiem, a to tacy zawsze porządni ludzie. Takie zmarnowanie niewykorzystanej okazji, żeby powiedzieć nareszcie coś o czasach, w jakich żyjemy, ale zarazem nic nie powiedzieć, drażni widza przez cały męczący seans kończący się podobnie, jak się zaczął – czyli największym świństwem wyrządzonym sympatykowi kryminałów – nie daniu odpowiedzi, kto zabił. Jeśli Reżyser Paweł Sala myśli, że tymi niedopowiedzeniami zbliżył się chociaż na milimetr do wielkich, a zarazem kameralnych, powstających każdego roku wspaniałych filmów skandynawskich, których prawda o kondycji dzisiejszego człowieka w depresyjnej Północy świata otwiera w najprymitywniejszym odbiorcy jakieś poznawcze rejony, to się bardzo myli, bo lata świetlne przy nagradzaniu permanentnym filmu Jacka Borcucha i teraz Pawła Sali oddalają nas od dzisiejszego języka filmu wspaniałego kina europejskiego.

Przede wszystkim błędem interpretacyjnym jest, kiedy reżyser wypowiada w wywiadzie, twierdzenie, że Krzysztof Kieślowski przestał kręcić filmy dokumentalne dlatego, że w dokumencie ludzie zaczęli kłamać i interpretować zdarzenia. W komunistycznym reżimie nie dopuszczano filmów bez takiego zmanipulowania do kinowej dystrybucji. Wielcy twórcy dokumentów są dlatego wielcy, ponieważ potrafią to odróżnić. Nie upoważnia to żadnego twórcy z rezygnacji z dokumentu, a tym bardziej wywyższania własnego widzenia, jak się wyraził reżyser, budowania fabuły na prawdziwej tragedii.
Jakiego trudu wymaga zamienienie faktu w fikcję, dowiódł Truman Capote pisząc z „Z zimną krwią” i reżyserzy kręcąc doskonałe filmy na tej książce oparte. Bulwarową notkę o zbrodni zamienił Dostojewski w genialny traktat filozoficzny. Nic nie zwalnia, żaden postmodernistyczny styl, od kontynuacji właśnie takiej roli artysty w powoływanym przez siebie dziele. To, że cały czas w Polce trwa jej zamazywanie i podsycany jest wszechpanujący relatywizm, nie znaczy wcale, że nawet nagrody zrobią z tego stan trwały, bo nigdy w historii sztuki nie było tak, by kłamstwo artystyczne przetrwało długo, bo po nim zawsze nadchodziły czasy jego demaskacji, a z nim wstyd straszny.

Film ”Matka Teresa od kotów” być może, że pokrzywia się Iwaszkiewiczowi (recenzenci porównują film Sali do „Matki Joanny od Aniołów” Kawalerowicza), ale nie sądzę. Jest to bardzo osobne dzieło w pewnej, onirycznej konwencji filmowej, gdzie cała fabuła oparta jest na domniemaniu, myleniu tropów, pokazów pustych, nic absolutnie nie wnoszących kadrów, postaci, przedmiotów, scen mających dowieść, że jednej prawdy nigdy nie ma, że jest wiele prawd i że tam tak naprawdę winnych nigdy nie ma, bo nie ma i ofiar, bo w sumie wszyscy jesteśmy ofiarami pewnej konwencji. Tak można w nieskończoność sobie pleść i gaworzyć, a przecież nic nikomu nie da wprowadzenie widza w stan trwogi i pomieszania, bo tak, to sobie za pomocą różnych substancji chemicznych może taki stan sprowokować i nie musi się po to iść do kina.

Mord na matce sprzed dwudziestu lat przez dwóch (12 i 22 lat) synów agentki ubezpieczeniowej i zawodowego żołnierza, który właśnie powrócił z Iraku – to jak Sala mówi – bardzo przetworzona „źródłowa” notka sądowa.  Do końca filmu nie dowiemy się, dlaczego kwitnąca i kochająca się rodzina w ciągu zaledwie kilku miesięcy ulegnie całkowitemu duchowemu i materialnemu rozpadowi i dlaczego głowa matki wylatując z szafy na samym wstępie filmu nie przeraża i nie budzi grozy.
A dzieje się to dlatego, że groza jest produktem o wiele cenniejszym i trudniejszym do pozyskania w konwencji poważnej, niż halloweenowej. Trudniejszej, ponieważ należy do emocji wyższych i jeśli boimy się naprawdę, to boimy się rzeczy prawdziwych. Dlatego zakrwawiony nóż pokazany kamerą z lotu ptaka na planie pokoju upiornych braci nie jest nawet rzeźnickim nożem do szlachtowania, a tym bardziej nie jest nożem szekspirowskiego Makbeta. Nie wiadomo czym jest, ponieważ jest tak samo wyalienowany ze świata sztuki, jak wyalienowane są wszystkie powołane do filmowego życia postacie. Głowa, która wylatuje z szafy, jest takim samym truchłem jak zdechłe koty i wszystkie te obrzydliwości są nędzną dekoracją, a nie dekoracją demiurgicznego artysty, na którego scenie rozgrywa się dramat. Sala nie posłużył się środkami ubiegłowiecznymi, zrezygnował z symbolizmu i z metafizycznych odniesień. Nie dał w zamian nic, a mógł chociażby dać pietyzm scen, zadbać o szczegół, rzetelnie opowiedzieć jakąś historię. To, że nikt nie wie, jak było na prawdę to nie znaczy, że artysta nie wie. Właśnie on jest od tego, by wiedział, by opowiedział, bo on jest dopuszczony na czas swojego utworu do głosu. Perswazja artystyczna nie polega na łopatologii, ale właśnie tym różni się od prokuratora i księdza, że ma swoje narzędzia też i artysta.
Bo takie języki, jakie chwytały wrogie armie przeciwnych sobie obozów, takie, które nawet jak nie wiedziały, to metodą Szeherezady nie uruchamiały wyobraźni – szły w męczarniach na śmieć. Dzisiaj nie tylko się dopuszcza do głosu te nic nie wiedzące języki, ale nawet faworyzuje i nagradza.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na Laureat Paszportów Polityki (film) za rok 2010 Paweł Sala “Matka Teresa od kotów”

  1. Mika93 pisze:

    Jestem pani bardzo wdzięczna za tą negatywną recenzję, bo film nie zasługuje ani na nagrody, ani na ochy i achy, w Karlovych Varach nagrodzono jedynie grę głównego aktora, a przecież dobry aktor zagra dobrze nawet i w złym filmie. Na portalu filmwebu zdania są podzielone, ale dużo jest głosów na nie, podkreślających podobnie jak pani, słaby i niczego nie wyjaśniający scenariusz.

  2. Ewa pisze:

    Dziękuję Pani Miko, wszystko na forum Filmweb-u zawsze czytam przed napisanie notki o filmie, bo interesuje mnie bardziej zdanie widzów, niż recenzentów. Ale widzę, że tam jest wiele wpisów bliskich nawet cieleśnie twórcom omawianego filmu. Więc są też i takie komentarze:

    Nie chce mi się czytać wszystkich Waszych wypowiedzi, ale wtrącę mimo to swoje 5 groszy.
    Miałam okazję oglądać ten film w towarzystwie reżysera i rozmawiać z nim… Po obejrzeniu byłam zachwycona, właśnie tym, że nie wiedziałam o co chodzi, że mogłam sobie zinterpretować jak chciałam ten film. Po projekcji nastąpiła na sali długa dyskusja na temat filmu i okazało się, że można go zinterpretować na MILION różnych sposobów. I takie było zamierzenie Pawła Sali. Dlatego nie jest to bezpośrednio pokazane, że to chłopcy zabili matkę, nie ma pokazanej sceny JAK to zrobili, ani nawet DLACZEGO konkretnie. To miał być film psychologiczny, a nie ‘moralizatorski’ i uważam, że jest bardzo udany. Mnie dał wiele do myślenia, moim znajomym również, każdemu powiedział co innego, i uważam, że to jest wielki sukces reżysera stworzyć taki film.
    Pozdrawiam.

    [bachenek 9listopada 2010 16:31 ocenił(a) na:9/10]

  3. Rysiek listonosz pisze:

    Michał Rusinek wystąpił w jakiś telewizyjnych wiadomościach przy komentowaniu wręczania noblistce Order Orła Białego z informacją, że jako sekretarz Wisławy Szymborskiej nie pokazuje jej internetowych opinii o niej. Wypowiedź swoją zakończył stwierdzeniem, że polski Internet nie dorasta jeszcze do opiniotwórczej roli.

  4. Ewa > Rysiek listonosz pisze:

    Telewizja nigdy, jak sięgam pamięcią, nie dorastała, więc Rysiu nie pokazuj mi informacji telewizyjnych.
    Dzisiaj, jak pożyczałam książki dla synka mojej bratanicy (ma dwa i pół), zastanawiałam się, czy nie zabrać książki w dziale dziecięcym leżącej na półce nowości wśród stosu komiksów i bajek, bo niewiele w niej było liter, duże płaszczyzny puste i tak sobie pomyślałam, że czemu by nie, pasowało akurat dla wieku przed przedszkolnego. I całe szczęście nie wzięłam. Bo po Twoim wpisie zajrzałam na YouTube, bo tam najłatwiej zdiagnozować przeciwników Internetu. I od razu wyskakuje Michał Rusinek ze swoją książką, którą właśnie miałam dzisiaj w ręce “Jak robić przekręty”. Niezłe przekręty (mówi, że to jest książka dla dorosłych), bo chyba nie reklamuje swojej książki przez Internet po to, by mu nikt nie wierzył.
    To tak, jak za naszych czasów, gdy nauczyciele palili na przerwach w korytarzach papierosy i bili dziennikami po głowach dzieci zachowujące się mimo wszystko bardziej przyzwoicie, gdy robiły to w szkolnych klozetach.

  5. Robert Mrówczyński pisze:

    W znakomitym filmie “Zakazane imperium” główna postać Nucky Thompson, jakkolwiek jest gangsterem, to postać charyzmatyczna, nietuzinkowa, świetny mówca, ciesząca się uznaniem, popularnością, szacunkiem mieszkańców Atlantic City. To inteligenty polityk umiejący sobie zjednywać dzięki urokowi osobistemu, niekłamanemu dowcipowi i znawstwu ludzkich charakterów dosłownie wszystkich. Atlantic City leży u jego stóp, jest wszechwładny, ale sprawiedliwy. Jego zazdrosny brat to przeciwieństwo Nucky’go: brutal, prostak i cham, megaloman i ambicjoner, któremu się wydaje, że to żadna sztuka być takim Nucky’m, że wiedzę jak stać się takim Nucky’m posiądzie z 5 centowej broszury z dowcipami, jakich i wtedy nie brakowało. I on tymi prostackimi metodami chce zająć miejsce brata. Ale widz wie, że nigdy nie pojmie w czym tkwi różnica między nimi, jak wielka przepaść dzieli te dwie osobowości, której żadna praca nad sobą nie zdołałaby zasypać.
    To jest m.in film o tym jak zły pieniądz wypiera dobry, jak następuje podmiana wartości.
    Reżyser Sala to ktoś taki jak brat Nucky’ego, tępy ambicjoner, tupeciarz i megaloman, który uważa, że też może być artystą, że to żadna sztuka. Na dodatek ma nawet państwową licencję na robienie filmów, czyli społeczne błogosławieństwo.
    Podobnie jak Pani, zostałem okradziony bezpowrotnie z tych kilkudziesięciu minut życia, zatruty nudą i głupotą. Pani “sekcja zwłok” pozwoliła przynajmniej zobaczyć co takiego mnie struło. Jakaś satysfakcja jest… i nauka na przyszłość: Sali nigdy więcej!

  6. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    Bardzo się cieszę, Panie Robercie, że Pan skorzystał z linka podanego na portalu Filmweb i „Zakazane imperium” sobie ściągnął, bo niestety wielu komentatorów mojego bloga nigdy nie pofatygowało się, by zapoznać z tym, o czym piszę. Widzę, że przynajmniej poetka Magda Gałkowska przeczytała antologię „Słynni i świetni” i chwała jej za to i chwała Panu za to, że Pan filmy zobaczył (mam nadzieję, że Pan nie jest chory na grypę). To mnie zmotywuje do napisania o tym dwunastoodcinkowym serialu notki tutaj. Ale wcześniej chciałabym dać notkę o kolejnych chorobach blogowych, o chorobie marzeń. Bo wie Pan, myślę, że gangsterstwo i mafijność naszych, polskich czasów nie jest ani gorsze, ani lepsze od gangsterstwa czasów PRL-u, tylko jest innej natury. I przy analizie serialu można by pytać, o ile deprawacja późniejsza, ta bez już żadnego poszanowania wspólnoty nawet gangsterskiej (brat na brata) ma się do ogólnego zdeprawowania. Bo jak obserwuję Sieć, to miernoty raczej stoją murem za sobą i są lojalne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *