Marcin Świetlicki „Muzyka środka”

Warto autorowi zrewanżować się lapidarnością.

Wprawdzie zbiór zawiera aż ponad pięćdziesiąt utworów, a kilka złożonych jest z niedopowiedzianej linijki, to całość można przeczytać w trakcie picia jednej kawy, skoro nie wszyscy palą.

Nastrój przypomina zresztą Jimma Jarmuscha zgrzebnością obcych stolików, łóżek, świata tymczasowego, przejściowego, zakończonego i nie zrodzonego jeszcze.

Czas niedokonany towarzyszy czytelnikowi, nawet, jak całość tomu wchłonie i powtórzy czytanie.
Najdłuższy utwór wieńczy tegoroczny rezultat zapasów z poezją streszczeniem powieści „12”, gdzie podmiot liryczny zaklina się, że nie jest Świetlickim, tylko Mistrzem.
Wraca tu aura powieści, czyli wielkiego sprzeniewierzenia wyrządzonego miastu: nowe kawiarnie przebrane za stare kawiarnie i czekająca na spacer suka bokserka.

Można Świetlickiemu przyznać całkowitą rację, że skoro zawiodły sny, zaszycie też zawiodło, seks jest lepszy po butelce Jacka Danielsa, a nawet i sześć orgazmów można ofiarować, bo czemu nie, to właściwie pozostaje tylko suka.

Świetlicki ma rację, przesuwając się w wierszach jak w malignie.
Lepiej, jak bohater wiersza „Limbus”, alter ego Mistrza z powieści “12”, nie sprzedawać się.
Mistrz nigdy się nie sprzedał:

Nie był pracownikiem piekła, ponieważ nie chciał być już nigdy niczyim pracownikiem. Zdecydował, że nigdy, dla nikogo, nikomu, z nikim.

Decyzja jak decyzja, Inni godzili się pracować dla piekła dla zimy, dla Gazety Wyborczej, dla prezydenta, dla telewizji, dla telefonii. I nie żałowali.

Poeta Marcin Świetlicki może nie wiedział tego co wie jego bohater, Mistrz.
Ale przecież poeta Świetlicki jest topowym polskim poetą, a jego literacki produkt, czyli Mistrz, gra rolę w jego utworach Nikogo.
Jest jedynie niepewnym (często ucieka) posiadaczem suki bokserki.

Trzeba wczytywać się więc w kokieteryjnego Marcina Świetlickiego, a nie w Mistrza, żeby poezja mogła zaistnieć. To nie schizofrenia, jedynie konieczność medialnej strategii ról.

Literatura jest medialna, jak pisze Michał Paweł Markowski w Tygodniku Powszechnym:

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *