Zniknę z tego świata i przez teleportację pojawię się w nowym. Moje znikanie przedzieli na pół czas i przestrzeń, nie wrócę już do pierwotnej połowy i też nie pozostanę w tamtej. Przejście będzie rytuałem oczyszczenia. Pozostawię sieciową nierzeczywistość, zatrzasnę klapę laptopa nie bacząc na piski wierzgających, maleńkich internautów, którzy, z czerwonymi od gniewu, maleńkimi twarzami będą wygrażać mi pięściami. Będzie ich bardzo dużo, ze wszystkich portali literackich wypełzną wszystkie avatary, wcielenia kilkakrotne i kilkudziesięciokrotne, a niektórych nawet i kilkutysięczne, staną przeciwko mnie, okażą swoje niezadowolenie mnie, której na niczym innym nie zależy jak tylko na tym, by być kochaną.
Ze smutkiem pogrążona w wielkiej melancholii zatrzasnę klapę laptopa, delikatnie długopisem przesuwając maleńkie piąstki i nóżki złożone do kopania, by ich przy zamykaniu nie uszkodzić.
Marks będzie odprowadzał mnie swoim triumfującym i ironicznym wzrokiem z okładki jakiejś książki, które ze śmietników mojego betonowego osiedla w dalszym ciągu przynoszę, bo mi ich żal, bo jestem przywiązana do książek i nie potrafię patrzeć, jak giną w kuble na zawsze. Z pogardą popatrzy na mnie Freud, który wzrokiem przyłapie mnie na wyciąganiu tej książki, mąż nauczycielki od wychowania technicznego, który nienawidzi kobiet. Speszona i winna udam, że ta książka jest moja od dawna, z drugiej strony zawstydzę się, że moją książką jest właśnie książka taka… A Freud będzie odprowadzał mnie analizującym, bezwzględnie seksualnym wzrokiem, aż zniknę, aż się zdematerializuję, by, jak gdyby nigdy nic, pojawić się na drugiej półkuli na nowo.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki
Dwa hity przed wojażem podsyłam (uwiecznione po roku 1984):
http://www.youtube.com/watch?v=MJRF8xGzvj4&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=tIekamBDiAw&feature=related
Dzięki Panie Tomaszu za piosenki. Mam nadzieję, że nie grozi mi tragedia smoleńska, chociaż kto wie. Samoloty przecież spadają bez względu i na to, kto w nich leci.
Tragedia smoleńska Pani nie grozi, chyba że leci Pani samolotem rządowym. Nie opłaca się spadać zwykłym odrzutowcem. Zatem życzę szerokich korytarzy powietrznych i miękkich lądowań!
Maleńkie piąstki i nóżki złożone do kopania – wołanie o miłość.
Pod triumfującym, ironicznym wzrokiem Marksa, pod tą maską ze śmietnika historii – wołanie o miłość.
Analizy Freuda i nienawiść do kobiet męża nauczycielki ZPT – wołanie o miłość.
Krzyk tzw. obrońców krzyża (smoleńskiego) oraz ich przeciwników – wołanie o miłość.
Mój komentarz – wołanie o miłość.
Wołanie o uwagę – wszystko – wołanie o miłość.
Panie Tomaszu, nie zrozumiał Pan moich słów w tym tekście, które dotyczyły wyłącznie mojej osoby. O krzyżu smoleńskim wiem niewiele, chociaż Pan nawiązuje do mojego komentarza, ale ten nawiązywał tylko do wcześniejszego komentarza Pana pod innym wątkiem.
Publiczna debata nie ma prowokować kłótni i nie ma być walką. Bardzo łatwo wzniecić tłum do walki. Pisałam o Sieci, o tym moim zaistnieniu na forum publicznym, co zaowocowało tym, że teraz czytam w wypowiedzi Marcina Królika na forum liternet pl., że moja obecność jest tam dla mnie zaszczytem. Nie jest.
Oświadczam, że Tajna Polska wszczął tę dyskusję bez mojej zachęty i zgody – to jego święte prawo pisać w Sieci o kim chce i o czym chce – ale piszę te słowa, by było to jasne. Nie zależy mi bynajmniej na publicznej nagonce w stylu sowieckim, jakie zafundowano mi na liternet pl. i na żadnej „reklamie”. Moje epitety odwołujące się do minionej epoki w wątku „Ameryka(5)” podtrzymuję i nie były pisane w afekcie.
Ponieważ piszące osoby na forum liternet pl. ukrywające się pod nickami nie wiadomo w jakim są wieku, podejrzewam, że używają metod „literackiej krytyki” publicznego ataku gazetowego, która skróciła życie Hłasce i Gombrowiczowi.
Jeśli Marcin, świadek toczącego się mojego życia blogowego wchodząc po czasie tam na liternet pl. chciał napisać o mnie coś na obronę, to nie zaprzeczył ani tym tam pomówieniom odnośnie rzekomych modyfikacji moich blogowych komentarzy, ani tego, że nie jestem stronnicza. Oddawałam tu niejednokrotnie sprawiedliwość w sprawie na to według mnie zasługującej, np. sprzeciwiłam się negatywnej ocenie tłumaczeń wierszy Larkina przez Jacka Dehnela, opublikowanej w książce „Mój Znak” Jerzego Illga. Nigdzie moja benedyktyńska praca prowadzona właśnie dla odkłamania życia literackiego nie została doceniona. Słowa Redaktora Naczelnego pisma literackiego „RED”, Radosława Wiśniewskiego, który nazwał mnie „politrukiem”, nieusprawiedliwione niczym, bo rzucone bez żadnego kontekstu i przykładu w Sieć, nigdzie nie zostało odwołane. Mam prawo dzięki Sieci, dzięki dobrodziejstwu Internetu wyrazić swój sprzeciw jak potrafię i jak w moim sumieniu, powinnam. Są sytuacje, kiedy należy użyć mocnych słów i nie wahać się nawet z przesadą, która w pojęciu wszystkich obłudników jest zamachem na ich poczucie sprawiedliwości. Nie jest.
Ten blog nie jest o uprzejmości i dla uprzejmości.
Szkoda nerwów i czasu na internetowe szarpaniny. Szkalują – ich sumienie, ich karma. Poza ujadaniem nic nie są w stanie uczynić, karawana jedzie dalej. Oczywiście, jeśli kto zechce psa uderzyć, kij się znajdzie, ale tego wirtualnego nie trzeba przyjmować na plecy – jest wybór – można zrobić unik. Nie doceniają – trudno, ich prawo. Krytyka rodzi krytykę: chciałoby się powiedzieć: Kto mieczem wojuje, mieczem jest zwalczany. Pytanie, czy warto i kiedy sięgać po oręż, jakiego rodzaju: broń białą lekkiej ironi czy armaty epitetów.
Z pokojowymi pozdrowieniami.
Nie uważam, jak Pan, że literatura ma dążyć do pokoju za wszelką cenę. Wtedy literaturą nie jest. Wie Pan przecież, że były przypadki, że artyści walcząc o swoje dobre imię musieli oddawać bardzo dużo swojej energii, którą mogli oddać przecież swojej twórczości. Też i o zmarnowaniu dawali wyraz. Książka Molnara „Chłopcy z placu broni” jest o walce o dobre imię. Uważam, że jest, jak każda dobra literatura, w dalszym ciągu aktualna. Już nie mówiąc o „Antygonie”, której przecież też chodziło o coś, o co nie warto kruszyć kopii.
A tak ogólnie, to np., wiele dzieł powstaje tylko dlatego, że jakiś idiota wymyśla swoją teorię i wiele wysiłku zmarnowanego idzie na to, by to odkłamać. Takim sztandarowym przykładem jest dzieło jakiegoś profesora z opolskiego uniwersytetu, jeśli dobrze pamiętam, który napisał książkę, gdzie dowodził, że cyklon B nie był w Oświęcimiu stosowany. Wiele cennej energii idzie w dym. Już nie mówiąc o książkach religijnych, które obalają teorię Darwina.
Pana komentarze od dłuższego czasu lądują w „poczekalni”, mimo, że nie mają żadnych linków, a tak blog jest ustawiony. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Ten, który Pan przysłał na maila, skopiowałam i wkleiłam, jako ja, i też wylądował w poczekalni. A moje wklejają się normalnie. Po prostu: czary.