AMERYKA (1)

Zniknę z tego świata i przez teleportację pojawię się w nowym. Moje znikanie przedzieli na pół czas i przestrzeń, nie wrócę już do pierwotnej połowy i też nie pozostanę w tamtej. Przejście będzie rytuałem oczyszczenia. Pozostawię sieciową nierzeczywistość, zatrzasnę klapę laptopa nie bacząc na piski wierzgających, maleńkich internautów, którzy, z czerwonymi od gniewu, maleńkimi twarzami będą wygrażać mi pięściami. Będzie ich bardzo dużo, ze wszystkich portali literackich wypełzną wszystkie avatary, wcielenia kilkakrotne i kilkudziesięciokrotne, a niektórych nawet i kilkutysięczne, staną przeciwko mnie, okażą swoje niezadowolenie mnie, której na niczym innym nie zależy jak tylko na tym, by być kochaną.
Ze smutkiem pogrążona w wielkiej melancholii zatrzasnę klapę laptopa, delikatnie długopisem przesuwając maleńkie piąstki i nóżki złożone do kopania, by ich przy zamykaniu nie uszkodzić.
Marks będzie odprowadzał mnie swoim triumfującym i ironicznym wzrokiem z okładki jakiejś książki, które ze śmietników mojego betonowego osiedla w dalszym ciągu przynoszę, bo mi ich żal, bo jestem przywiązana do książek i nie potrafię patrzeć, jak giną w kuble na zawsze. Z pogardą popatrzy na mnie Freud, który wzrokiem przyłapie mnie na wyciąganiu tej książki, mąż nauczycielki od wychowania technicznego, który nienawidzi kobiet. Speszona i winna udam, że ta książka jest moja od dawna, z drugiej strony zawstydzę się, że moją książką jest właśnie książka taka… A Freud będzie odprowadzał mnie analizującym, bezwzględnie seksualnym wzrokiem, aż zniknę, aż się zdematerializuję, by, jak gdyby nigdy nic, pojawić się na drugiej półkuli na nowo.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na AMERYKA (1)

  1. Ewa pisze:

    Dzięki Panie Tomaszu za piosenki. Mam nadzieję, że nie grozi mi tragedia smoleńska, chociaż kto wie. Samoloty przecież spadają bez względu i na to, kto w nich leci.

  2. Tomasz pisze:

    Tragedia smoleńska Pani nie grozi, chyba że leci Pani samolotem rządowym. Nie opłaca się spadać zwykłym odrzutowcem. Zatem życzę szerokich korytarzy powietrznych i miękkich lądowań!

  3. Tomasz pisze:

    Maleńkie piąstki i nóżki złożone do kopania – wołanie o miłość.
    Pod triumfującym, ironicznym wzrokiem Marksa, pod tą maską ze śmietnika historii – wołanie o miłość.
    Analizy Freuda i nienawiść do kobiet męża nauczycielki ZPT – wołanie o miłość.
    Krzyk tzw. obrońców krzyża (smoleńskiego) oraz ich przeciwników – wołanie o miłość.
    Mój komentarz – wołanie o miłość.
    Wołanie o uwagę – wszystko – wołanie o miłość.

  4. Ewa >Tomasz pisze:

    Panie Tomaszu, nie zrozumiał Pan moich słów w tym tekście, które dotyczyły wyłącznie mojej osoby. O krzyżu smoleńskim wiem niewiele, chociaż Pan nawiązuje do mojego komentarza, ale ten nawiązywał tylko do wcześniejszego komentarza Pana pod innym wątkiem.

    Publiczna debata nie ma prowokować kłótni i nie ma być walką. Bardzo łatwo wzniecić tłum do walki. Pisałam o Sieci, o tym moim zaistnieniu na forum publicznym, co zaowocowało tym, że teraz czytam w wypowiedzi Marcina Królika na forum liternet pl., że moja obecność jest tam dla mnie zaszczytem. Nie jest.
    Oświadczam, że Tajna Polska wszczął tę dyskusję bez mojej zachęty i zgody – to jego święte prawo pisać w Sieci o kim chce i o czym chce – ale piszę te słowa, by było to jasne. Nie zależy mi bynajmniej na publicznej nagonce w stylu sowieckim, jakie zafundowano mi na liternet pl. i na żadnej „reklamie”. Moje epitety odwołujące się do minionej epoki w wątku „Ameryka(5)” podtrzymuję i nie były pisane w afekcie.
    Ponieważ piszące osoby na forum liternet pl. ukrywające się pod nickami nie wiadomo w jakim są wieku, podejrzewam, że używają metod „literackiej krytyki” publicznego ataku gazetowego, która skróciła życie Hłasce i Gombrowiczowi.
    Jeśli Marcin, świadek toczącego się mojego życia blogowego wchodząc po czasie tam na liternet pl. chciał napisać o mnie coś na obronę, to nie zaprzeczył ani tym tam pomówieniom odnośnie rzekomych modyfikacji moich blogowych komentarzy, ani tego, że nie jestem stronnicza. Oddawałam tu niejednokrotnie sprawiedliwość w sprawie na to według mnie zasługującej, np. sprzeciwiłam się negatywnej ocenie tłumaczeń wierszy Larkina przez Jacka Dehnela, opublikowanej w książce „Mój Znak” Jerzego Illga. Nigdzie moja benedyktyńska praca prowadzona właśnie dla odkłamania życia literackiego nie została doceniona. Słowa Redaktora Naczelnego pisma literackiego „RED”, Radosława Wiśniewskiego, który nazwał mnie „politrukiem”, nieusprawiedliwione niczym, bo rzucone bez żadnego kontekstu i przykładu w Sieć, nigdzie nie zostało odwołane. Mam prawo dzięki Sieci, dzięki dobrodziejstwu Internetu wyrazić swój sprzeciw jak potrafię i jak w moim sumieniu, powinnam. Są sytuacje, kiedy należy użyć mocnych słów i nie wahać się nawet z przesadą, która w pojęciu wszystkich obłudników jest zamachem na ich poczucie sprawiedliwości. Nie jest.
    Ten blog nie jest o uprzejmości i dla uprzejmości.

  5. Tomasz pisze:

    Szkoda nerwów i czasu na internetowe szarpaniny. Szkalują – ich sumienie, ich karma. Poza ujadaniem nic nie są w stanie uczynić, karawana jedzie dalej. Oczywiście, jeśli kto zechce psa uderzyć, kij się znajdzie, ale tego wirtualnego nie trzeba przyjmować na plecy – jest wybór – można zrobić unik. Nie doceniają – trudno, ich prawo. Krytyka rodzi krytykę: chciałoby się powiedzieć: Kto mieczem wojuje, mieczem jest zwalczany. Pytanie, czy warto i kiedy sięgać po oręż, jakiego rodzaju: broń białą lekkiej ironi czy armaty epitetów.
    Z pokojowymi pozdrowieniami.

  6. Ewa pisze:

    Nie uważam, jak Pan, że literatura ma dążyć do pokoju za wszelką cenę. Wtedy literaturą nie jest. Wie Pan przecież, że były przypadki, że artyści walcząc o swoje dobre imię musieli oddawać bardzo dużo swojej energii, którą mogli oddać przecież swojej twórczości. Też i o zmarnowaniu dawali wyraz. Książka Molnara „Chłopcy z placu broni” jest o walce o dobre imię. Uważam, że jest, jak każda dobra literatura, w dalszym ciągu aktualna. Już nie mówiąc o „Antygonie”, której przecież też chodziło o coś, o co nie warto kruszyć kopii.
    A tak ogólnie, to np., wiele dzieł powstaje tylko dlatego, że jakiś idiota wymyśla swoją teorię i wiele wysiłku zmarnowanego idzie na to, by to odkłamać. Takim sztandarowym przykładem jest dzieło jakiegoś profesora z opolskiego uniwersytetu, jeśli dobrze pamiętam, który napisał książkę, gdzie dowodził, że cyklon B nie był w Oświęcimiu stosowany. Wiele cennej energii idzie w dym. Już nie mówiąc o książkach religijnych, które obalają teorię Darwina.

    Pana komentarze od dłuższego czasu lądują w „poczekalni”, mimo, że nie mają żadnych linków, a tak blog jest ustawiony. Nie mam pojęcia, co się dzieje. Ten, który Pan przysłał na maila, skopiowałam i wkleiłam, jako ja, i też wylądował w poczekalni. A moje wklejają się normalnie. Po prostu: czary.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *