Wtedy, gdy byłeś w Sanhedrynie
pieniądze były przecież nieme.
A krzyczał wszechświat. Twoje imię
już nieśmiertelne. Tylko w niebie
skonsternowanie. Byłeś z tych
co dotykali dłoni białych.
I, jak On szedł, to życia przepych
nasycał skały.
Byłeś oczami w dniach triumfu
świadkiem, gdy dawać było myślą.
A te srebrniki to gest buntu
twojego wobec dzisiaj. Przyszłość
przecież to właśnie niewolnicza
zapłata za lojalność Piekła.
Przez wieki będzie pieniądz krzyczał
za to, że niema jest ucieczka.