Nominowani Nike 2009: Paweł Konjo Konnak ”Król festynów”

Zastanawiam się, czy przed pisaniem tej notki powinnam zobaczyć wszystkie filmiki na YouTube dokumentujące pracę zarobkową Konja, skoro wiersze są ubiegłorocznym zapisem twórczości ostatnich lat, a nie sprzed trzydziestu, gdy doświadczaliśmy jego zbawiennej obecności w polskiej telewizji.
Jednak by zrozumieć Pawła Konjo Konnaka dzisiaj jako poetę i trzeba zobaczyć jego stronę w Internecie i jego dzisiejszy taniec na lodzie.

Poeta Konnak napisze w swoim wierszu dzisiaj:

“poszedłem do szkoły policealnej
na spotkanie z ciekawym człowiekiem
czyli niby ze mną
profesor konnack ma wykład o sztuce jako terapii
czytam swoje najlepsze wiersze
pokazuję istotne dla mnie filmy
i zero kontaktu z kolektywem klasowym
rezolutne dziewczę z ławki pod oknem pociesza
pan się nie przejmuje że nic z tego nie rozumiemy
pan jest z pokolenia stanu wojennego
a my z pokolenia galerii bałtyckiej”

Zbiór około 100 wierszy pisanych bez znaków przystankowych, dużych liter i w poczuciu całkowitej wolności zapisu tego, co poeta ma dać światu, co jest ważne i nieprzemijalne, to przede wszystkim dokument pewnego pokolenia, pewnej formacji strategicznej, a nie czegoś na przekór. Konnak w odróżnieniu od swojej medialno-biznesowej aktywności komika i prezentera, człowieka do wynajęcia, z konieczności permanentnie śmiesznego i od ucha do ucha uśmiechniętego, w poezji jest bardziej wyciszony i miejscami gorzki. Jednak nie ustępuje pola zwątpieniu, nie gra mędrca, ani osoby wszystkowiedzącej, nie jest ani krytyczny, ani dydaktyczny. Konnak jest w dalszym ciągu królem festynu poetyckiego, Kermitem wychodzącym zza firanki swojego teatru, i jeżeli dzisiejsi licealiści go nie rozumieją to nie jest to wina poezji a licealistów.
Ciepło, emanujące z tych strof, które nawet nie powinny być nazwane poezją, ponieważ są jedynie strumieniem pewnych obrazów i zauważeń niewykraczających poza powierzchnię doświadczeń podmiotu lirycznego, nie jest uzyskane drogą poetyckiej spekulacji, trudu szukania slow odpowiednich do nazwania stanów uczuciowych czy diagnozowania otaczającego artystę świata. Nie są też te strofy reportażowym opisem – jak leci – tego co się wokół artysty dzieje, chociaż dzieje się bez opamiętania non stop: podmiot liryczny jak oszalały przemieszcza się samochodami, autobusami, tramwajami i samolotami po globie ziemskim. Jest to zapis pewnej ewentualności szansy ludzkiej znalezienia niszy dla swojego ja w tym, co mamy do dyspozycji, co dostaliśmy od rodziny, od historii, z czym obcujemy poprzez pracę zarobkową i co możemy z tym zrobić.
Rola króla festynów to bardzo witalna propozycja istnienia w rzeczywistości zdawałoby się niemożliwej do wolności i swobody, a ten tytułowy festyn wskazuje pewną drogę człowiekowi obdarzonemu talentem komika.
Język festynu, by mógł stać się językiem nieprzemijanym, nie doraźnym i kabaretowym musi mieć możliwość zobaczenia świata od podszewki nawet, jak używa się tylko dekoracji:

„(…) nie przekopię całego śmierdzicholstwa na tej kulce
nie wyszarpię swojej prawdy z cudzych bebechów(…)”

napisze poeta na ewentualny zarzut, że się nie stara.

„(…)dał głos za to na łamach żurnala śpiewak podziemny
wychwalając kulturę towarzysza jaruzela
wieszając bombki na choince pojąć nie mogę
gdzie on w stanie wojennym widział tę szlachetność
w tym zatęchłym baraku którym było nasze życie(…)”

Paweł Konnak jest stoicko pogodzony ze światem i jako estradowe zwierze żerujące na najgorszych przejawach kultury masowej mimo istotnego w niej udziału, nie jest jej stwórcą. Nie odgrywa też roli błazna stojąc obok. Konnak wrośnięty w cały system medialnych zależności, otwarcie podkreśla swoją prostytucyjną rolę w świecie, który się śmieje.
Być może Marta Podgórnik pisząc wstęp do tomiku Konja złożonego w Instytucie Mikołowskim i powołując się na Herberta, widziała w „Panu Cogito” pewne analogie:

„(…) z wakacyjnych pól bitewnych wrócili królowie festynów
herosi kampanii reklamowych admiralicja marketingowego
blitzkriegu (…)”

Królowie festynów mają podobnie, jak Pan Cogito, ambitne przesłanie:

„(…) on jeden do końca nie złoży broni
będzie nocnym koszmarem wielkiej piątki
nadzieją na zmycie hańby jałty i poczdamu
opoką nakładu życia na gorąco rekomendującego taniec ze
szmatami
bohaterem konspiracji gospodyń domowych
partyzantem czwartego zaboru ze snów kazimierza świtonia (…)”

Katalog polskich anomalii jest długi, dotyczy historii, obyczajowości teraźniejszej i wcześniejszej. Dotyczy życia rodzinnego, zwidów miłosnych. Podmiot liryczny, po ruinie życia osobistego, gdzie już śmierdzi tak, jak pozostawionymi długo w lodówce wiktuałami, postanawia ubiec los i już uciekać od partnerki przy pierwszej kontrowersji. Tanie obrazki popkultury potwierdzają tylko jednostkowe wybory:

„(…)słucham piosenek o miłości
ale takich że gdyby miała się spełnić
to zakochani budowaliby obozy koncentracyjne(…)”

Ruina życia osobistego jest jedynie konstatacją, a nie tragedią. Podmiot liryczny przekraczając ocean, nie grzebie w nim romantycznie „łez na pereł więcej” jak Norwid:

„(…)lecąc na kolejną trasę do stanów
zabrałem ze sobą cztery gumki
dokonałem trzeźwej oceny moich szans na erotyczny sukces
trzy to byłby defetyzm
ale wziąć pięć
doprawdy zbytni optymizm(…)”

I wchodzi w ten niezmierzony świat pełen możliwości i wyborów, w bogactwo życia i jego niewyczerpanych, energetyzujących inspiracji twórczych:

„(…)wolę lingwistyczne jasełka na lotnisku kennedyego
niż bełkotliwe żale generacji nic(…)”

I ja, jako czytelnik, też wolę. Wolę poezję zbudowaną ze znajomego mi surowca, bo bachanalie Konnaka są orszakiem przyziemnym i swojskim. To on prostactwo i ordynarność zamienia demiurgicznie w poezję i ten ciąg pokarmowy wiecznie odradzającej się, nieużywalnej inwencji poetyckiej przeradza się po pewnym czytelniczym oswojeniu w prawdziwy kunszt operowania słowem swobodnie i bez zahamowań. Dlatego balsamiczne działanie wszelkich prześmiewców jest zawsze ozdrowieńcze i zawsze noszące nadzieję nie na istnienie poezji, ale na istnienie poetów.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

15 odpowiedzi na Nominowani Nike 2009: Paweł Konjo Konnak ”Król festynów”

  1. Ewa pisze:

    Celowo nie wspomniałam o działalności happeningowej, anarchistycznej, wszystkim, związanym z bruLionem, z Lalamido, Pomarańczową Alternatywą, ruchami punkowymi, buntem i wielkimi ozdrowieńczymi akcjami artystycznymi, w których Konio brał udział. Moją tezą jest tylko stwierdzenie, że bez tych wszystkich działań Konio nie byłby poetą i nie zdołałby tych efemerycznych działań uwiecznić. Tomik wolnościowy „Król festynów” nie opowiada o wolności, ale jest pisany przez człowieka wolnego. Bez tych poprzedzających, poznawczych działań by nie zaistniał.

  2. Wanda Niechciała pisze:

    Tak, to już nie jest dadaizm, który był duchowością wolną nawet od zastosowania, ale taka monarchia królewska wykluczająca błazna. Wyrosłe królowanie na przełomie epok, stąd może działanie jak wyda, nieprzewidywalne i praktyczne. Król festynów jest praktyczny, bo rządzi festynami, plebejskością, a jego królestwo jest z tego świata. Ja tam odczytałam melancholię, bo królestwo, którym rządzi Król, za piękne nie jest i niełatwe do rządzenia. Królewskość jest tu raczej z wygranej, bo w końcu autor, poeta, to królestwo ma dane, a nie wywalczone. Ma dane z dziedzictwa krwi, a nie z mianowania. To monarchia dziedziczna, a nie elekcyjna. Konnak jest śmieszny naprawdę i jest komikiem z urodzenia. Stąd optymizm i zadowolenie, ale tylko stąd. Bo nawet jak jedzie bawić polonię za ocean, to to jest tylko poszerzanie królestwa, a nie jego przemiana. Tam nie ma ambicji naprawczych, rozwojowych. Autor jest cały czas pogodzony z tym, co ma. On to raczej użytkuje, niż gospodarzy.

  3. Ewa pisze:

    trudno dociec, czy niewywalczone. To pokolenie było bardzo przedsiębiorcze, coś jak nędzarz, który dostaje wreszcie podstawowe środki do życia, jak papier toaletowy i pastę do zębów i napawając się tymi luksusami postanawia, że nigdy już nie dopuści, by żył bez nich. Kiedyś pamiętam Krzysztof Skiba powiedział, że teraz to on już zarabia na futro dla żony. Nagle z reglamentacji towarów stanu wojennego dostali dosłownie wszystko, co dostawało się normalnie w normalnym państwie. To było niemal z dnia nadzień. Stąd może przejście punka w komercję jest tak naturalne.
    Zauważ Wando, że w tych wierszach nie ma za dużo o wolności, raczej o wariactwie świata, zniewoleniu, o aberracjach, a wiersze są wolne. To mi się nasunęło, jak czytałam je kilka razy i to nie jest przecież sprawa pokolenia. Przy wierszach np. Darka Foksa tego nie ma. Ma to tylko Świetlicki. I widzę, że nieważne, co pisze, to jest w osobowości i w tożsamości. Praca dla mas jest uzdrowieniem, wygrywa z typem samotnego, medytującego artysty.

  4. Wanda Niechciała pisze:

    Tak jak piszesz, to wszystko jest w sumie bardzo naturalne i ludzkie:

    „jasne że głosuję dlaczego nie
    głosuję na permanentny bajzel w moim pokoju
    textylne szaleństwo okupujące szafy i wnętrza łóżek
    spóźniona rekompensata za chude lata
    więc głosuję na wszystko to co przychodzi za późno
    i na to co zawsze może się przydać
    olejki kremy pigułki i wody kolońskie
    wakacyjne plany…”

    Poeta jest bardzo szczery i może też i tu leży ta wolność wypowiedzi, brak pozy i opowiedzenie się za normalnością w świecie nienormalnym, która przybiera formę odświętności. W końcu poezja to ciąg niuansów.
    Oglądam właśnie, jak Konak jeździ na łyżwach i kłoci się z Dodą, która jest jurorką. Nie znam tych programów telewizyjnych, ale przypomina on mi tam Stephena Frya z jego wcześniejszych programów telewizyjnych. I może, gdyby Konak był dandysem, nie mógłby być komikiem w Polsce, a Fry w Wielkiej Brytanii mógł, bo to jest ewolucyjne. Dlatego Konak może być tylko Królem Festynów, jak Baron cygański. Nie może być Królem Poezji, bo jest bękartem.

  5. Jaromir Bury pisze:

    No nie wiem nie wiem jak się dostanie słowotoku to można takich tomików napłodzić kilka miesięcznie.

  6. Jaromir Bury pisze:

    Był na ten przykład taki tom Dwanaście stacji co dostał ważne państwowe nagrody, on o jeździe autobusowej był i co tam człowiek podczas tej jazdy może pomyśleć zobaczyć. To wiesz Ewo jak popuścić wodze wyobraźni, stracić kontrolę i tak pisać na oślep jak się rano na przystanku stoi i do pracy i w drodze powrotnej – to poematy tomiki tomy festyny mnożą się w nieskończoność właśne jak bękarty. Poeta jak jest Królem to żaden problem mu być bękartem. Ale bękart jest Królem tylko przez mianowanie.

  7. Wanda Niechciała > Jaromir pisze:

    Być może, twórczość bękartów jest właśnie królewska. Jezus też był bękartem, a włada Królestwem Niebieskim. Po tych Lacimosach i wszystkim, co z Ewą tutaj omówiłyśmy, to jest jak otwarcie okna. To są działania jak Fluxus, bardziej nastawione na działanie, niż na gotowy artefakt. W końcu wydał niewiele tych tomików. Przy takim, jak piszesz, słowotoku, taka powściągliwość, to duży plus.

  8. Jaromir Bury pisze:

    A to w sumie tak jak Wanda mówi.
    A ja się przyglądam tym wierszom i one są momentami jak takie litanie z których nic mi nie wynika.

  9. Ewa pisze:

    Właśnie czytam w Gazecie Wyborczej tegoroczny harmonogram obchodów Portu we Wrocławiu i czytam, że Biuro Literackie wydaje nieprzerwaną strugą kolejne tomiki wszystkich poetów skupionych w Biurze (np. Darka Foksa, o czym jest w GW). Jeśli na blogach omawiam, lub omawialiśmy pewnych poetów nie pozostawiając na nich suchej nitki, to ci sami poeci jak wielogłowe smoki, którym jak się odetnie jedną, to na to miejsce wyrastają trzy nowe – nic się tym nie przejmują. I zauważ, Wanda pisze dobrze – zauważ Jaromirze tę poetycką nieśmiałość Świętego Pawła od Festynów! Te seksualną wstrzemięźliwość poetycką! Czy to nie oznacza księcia krwi?
    Nie czytałam „Dwanaście”, ale czytałam „Bombla” Nahacza i tam też był nieprzerwany strumień świadomości z przystanku autobusowego. Ale potem Mirosław Nahacz napisał bardzo dobrą książkę. Być może, że Konnak też się weźmie za prozę, tylko na razie nie ma czasu, bo musi jeździć na łyżwach przed Dodą. Słyszałam, że śp. Prezydent też zabiegał o względy Dody, więc to jest taki narodowy obyczaj, nie do pokonania.

  10. Wanda Niechciała pisze:

    Wynika może nie z wierszy, a z całej działalności Pawła Konio Konnaka. W końcu nie pracuje w Biurze, tylko w Królestwie. To jest zasadnicza różnica, bo w rządach monarchii można sobie pozwolić nawet na nie pisanie wierszy, lub pisanie sporadyczne. W Biurze jest to niemożliwe, zaraz się z Biura wylatuje. A monarchia jest dozgonna i nie ma zwierzchnika nad Królem.

  11. Ewa pisze:

    Być może, że te wiersze bardziej przemawiają do mojego pokolenia niż do Twojego Jaromirze, tak , jak w cytowanym przeze mnie wierszu licealiści też są głusi na taką poezję. Być może zbyt mało doświadczyliście poprzedniego ustroju, a ta radość z przełomu w poezji Konnaka jest obecna, jak u ślepego, który odzyskał wzrok, jak u chromego, który chodzi. Ta litania, o której piszesz, te wszystkie marszruty, dziury i miasteczka, które w swojej pracy zawodowej musi zaliczyć, bo jest Królem do wynajęcia, to szczęście, a nie dopust boży. Zauważ, jak poeci z Biura sobie cenią wszelkie prowincjonalne konkursy, jak na witrynie Gil Gillinga było to wszystko namaszczone. A to przecież były takie imprezy jak imprezy Konia, mis mokrego podkoszulka, święto piwa, otwarcie hipermarketu. Te turnieje wierszy przecież niczego więcej nie stwarzały, nie wpływały na jakość widzenia świata tubylczej ludności. Natomiast chałtura Konia w Chicago, gdzie organizuje się bardzo ambitny konkurs z główną wygraną, czyli kawałkiem rury kanalizacyjnej, jest imprezą ze wszech miar właściwą, niczego nie udającą i wartościową społecznie. Frekwencja też świadczy o jej wartości, bo jakby poprowadził taką imprezę ktoś z czołówki naszych poetów współczesnych, to nie miałby chyba takiego aplauzu. A Konio i tomik wyda, i imprezkę poprowadzi. Wszystkim w końcu zależy tylko na tym, by robić to, co nam sprawia przyjemność i brać za to pieniądze. Konio robi wszystko z przyjemnością.
    Królestwo nie jest centrum świata. Królestwo jest poza światem. Konio przybywa i tam swoje Królestwo ustanawia.

  12. Jaromir Bury pisze:

    No chodzi o to że takie działania jak ten tomik to się podejmuje na kolanie. Przecież mnóstwo ludzi z których każdy ma jakieś swoje królestwo jest w stanie tak pisać od ręki. Komentarze na portalach bywają zabawniejsze, nie mówiąc o tak podejrzanych jednostkach jak Naćpana Światem.
    A czy kto przed nią na łyżwach jeździ to nie wiem. Ale ja widzę że Ty Ewo masz we krwi wiele trucizny, te blogi portale – mi to jest także ciężko ogarnąć. A jeszcze Wy obie z Wandą tak śmiesznie mówicie.

  13. Ewa pisze:

    Nie wiem, Jaromirze, czy mówimy śmiesznie. Oby tak było. Autentycznie przeczytałam Konia z dużą przyjemnością, z początku niechętnie, potem mnie wciągnęło. Potem przeczytałam jeszcze raz i dzisiaj raz jeszcze. Kolano kolanu nierówne. Pewnie, że każdy może sobie pisać na kolanie. Konio to ktoś niepowtarzalny i ja zawsze będę po stronie indywidualności, a nie jakości ich produkcji. Zawsze wybiorę postawę artysty, a nie jego dzieło. Konio zrobił dla naszej kultury o wiele więcej, niż tabuny naszych poetów, cyzelatorów swoich wieczorków poetyckich przy świecach, swojego metafizycznego pępka, który nigdy z metafizyką nie miał nic wspólnego. Konio głosił wolność nie socjologiczną w stylu KP i nie lokajską w stylu Biura. Konio budował swoje królowanie na jałowej ziemi, gdzie nikt tu nie miał pojęcia, jak wygląda wolny rynek. Konio jest światowy w pierwszym pokoleniu, ale ta wieśniackość jest tym, czym przodkowie geniuszy, którzy byli z chłopów, jak ojciec Rembrandta czy Czechowa. Konio nie jest poetyckim geniuszem, nie jest nawet poetą, ale Konio jest prekursorem.

    Nie wiem, kim jest Naćpana Światem. Myślę, że jest wspomagana przez jakąś dorosłą osobę i nie mówi swoim głosem. Jest to w sumie bardzo niebezpieczne i dla niej i dla kogoś, kto jej pomaga. Czytam codziennie blog Naćpaniej i czytam ją na nieszufladzie. W tym wieku myślę, że takich wierszy się nie pisze. Ale inne czasy, inni ludzie i mogę się mylić. W plastyce jest to niedopuszczalne i niszczące talent, jeśli korekta polega na przemalowaniu obrazu.
    Ale byli przecież poeci, którzy w tym wieku tworzyli dojrzałe wiersze. Nie można tego wykluczyć.

    Miałam kolegę malarza, który drukował we Wrocławiu w tych pismach, co Wojaczek, był jego rówieśnikiem. Potem był stan wojenny i zamilkł i jak okazało się, że już jest za stary, by móc zaistnieć, bo już nikt go nie pamiętał, to wystąpił pod innym imieniem i nazwiskiem i odjął sobie dwadzieścia lat. Przysłał mi ten tomik nagrodzony konkursem w sławnym miesięczniku. Ale chyba tego psychicznie nie zniósł i już zamilkł na amen. Nigdzie go nie ma. Zniknęły równocześnie dwie osoby.

  14. Wanda Niechciała pisze:

    Można jeszcze porozmawiać o języku tych wierszy, który jak Jaromir zauważył, jest jedynie gadulstwem. Ale to tak nie jest. Konio na scenie jest bardzo dowcipny i uważam, że lepszy jest niż w poezji i ten język się zubaża, bo nie jest językiem pretechnologicznym. Gdyby nagle Konio zaczął pisać wiersze o jakiejś klasycznej konstrukcji, np, napisałby vilanellę, nigdy nie uzyskałby efektu komicznego. A przecież to Król Festynów, a nie Król Pogrzebów.
    I jak pisze, nie jest przeznaczony do rzeczy wielkich, to pop-art:

    „… miewam przyjazne relacje damsko męskie
    ale wielkie uczucia to nie jest moja specjalność
    mój związek ostatnio nie układał się najlepiej
    ostatnio czyli przez jakieś siedem lat
    po co w tym tkwiłem to brzmi jak związek radziecki
    po prostu jestem zbyt dobrze wychowany
    nauczony że nie odchodzi się ot tak
    miło mieć złudzenia że to się jakoś sklei
    robiła dobre obiady i kanapki na drogę
    poziom motywacyjny iście barokowy
    teraz będę mądrzejszy
    ucieknę po pierwszym zgrzycie
    bo po nim może być już tylko trwanie na jałowym biegu…”

  15. Wanda Niechciała pisze:

    I takie gombrowiczowskie:

    „(…)matka dziwka
    ojciec debil”

    to o szansach dziecka i jego genealogii, ale raczej większość strof jest autobiograficznych, pisanych wprawdzie w pociągu na kolanie, jak Jaromir napisał, ale to strofy bardzo prawdziwe. Nie są pisane, by powstał wiersz, bo Paweł Konjo Konnak jest w pierwszym rzędzie Królem, a nie Poetą i jego królowanie polega na jazdach, na nieustannym przemieszczaniu się po swoim królestwie, czyli jest w trasie, ale pisze je po to, by zatrzymać upływający czas i by się jakoś między miastami i państwami umiejscowić.

    „(…)ty przedstawiciel ludu pracującego ameryki
    ja proletariusz estrady(…)”

    powie amerykańskiemu koledze. To estrada zarabia na egzystencję poety, a nie odwrotnie i dzięki temu romantyzmowi układania wierszy jest czysto egzystencjalny, a nie rzemieślniczy.
    Można z grubsza określić na podstawie tego tomu filozofię Pawła Konjo Konnaka, opartą o niewinności przebywania na świecie, na pokonywaniu życia bez pretensji do kogokolwiek i bez obwiniania o cokolwiek. Przyjmuje postawę artysty przechadzającego się po świecie i ten wielki show, jaki się wciąż dzięki niemu odnawia, nie jest żadną poetycką metaforą. On jest naprawdę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *