Masochizm moralny

Wystukując w wyszukiwarce hasło “masochizm” pojawia się natychmiast w Internecie wiele stron.
Grozę budzą blogi dowodzące nieznajomości problemu niszcząc termin i tak nadużyty przez przemysł pornograficzny i słynnego Leopolda Ritter von Sacher-Masocha (zresztą wbrew jego woli).

Warto społeczne zjawisko masochizmu śledzić, analizować i się mu bacznie przyglądać, gdyż jest to najłatwiejszy i najsprytniejszy psychiczny wybieg czynienia ewidentnego zła drugiemu człowiekowi, pod pretekstem dawania mu przyjemności, a jak każda perwersja, ma na celu wyłącznie przyjemność własną.

W “Molestowaniu moralnym” Marie France Hirigoyen zwraca uwagę na społeczne nadużycia, nie mające nic wspolnego z symetrią sadomasochistyczną (przykład Edwarda Albeeego ” Kto się boi Virginii Woolf?”)

Ofiara, osoba o małym poczuciu wartości i społecznie słaba jest z początku poddana przynęcie pochwał, by po fazie uwiedzenia psychicznego, czyli poczucia pomocnej dłoni przez rzekomego mu sprzyjającemu, uaktywnić drzemiące w każdym człowieku skłonności masochistyczne.

Degradacja, zeszmacenie, porzucenie zużytej już i bezużytecznej dla agresora ofiary, to bardzo subtelne i nieuchwytne dla uwikłanego i dla jego otoczenia próby zawłaszczania i dominowania nad psychicznym mięsem, którym toksyczny agresor się syci.
Jego rzekoma niewinność zakładająca psychiczny komfort ofiary lokującej się w cierpieniu nie ma nic wspólnego z neurotycznym “rannym lisem”.

Hirigoyen charakteryzuje agresorów, zimne narcystyczne osobowości, zawsze zdumione i nie przyznające się do niczego.

Ofiary, jak zapewnia Hirigoyen, da się trochę podleczyć, co nie jest łatwe w czasach ludzi sukcesu, gdy wstyd jest największym wstydem i wstydem jest się wstydzić.
Perwersja sadysty intuicyjnie uaktywnia urazy z dzieciństwa:

Trudność – napotykana u osób, które od dzieciństwa poddawane były utajonej przemocy – polega na tym, że nie potrafią one funkcjonować inaczej i mogą przez to sprawiać wrażenie, że trzymają się kurczowo swojego cierpienia.
Jest to często przez psychoanalityków interpretowane jako masochizm. “Wszystko odbywa się tak, jakby analiza ujawniła samo dno cierpienia i osamotnienia i jakby pacjentowi zależało na nim, jak na czymś dla niego najcenniejszym, jak gdyby odwracając się od tego, musiał zrezygnować z własnej tożsamości”.
Więź z własnym cierpieniem łączy się z relacjami, które w bólu i trudzie nawiązujemy z innymi. Jeżeli w grę wchodzą więzi, które są dla nas jako dla istoty ludzkiej konstytutywne, porzucenie ich wydaje się nam niemożliwe bez jednoczesnego rozstania się z tymi osobami.
Nie lubimy więc cierpienia jako takiego, co byłoby masochizmem, lecz lubimy cały kontekst, w którym nasze pierwsze zachowania zostały wyuczone.(…)

Zdaniem Paula Ricoeura proces wyzdrowienia rozpoczyna się w strefie pamięci, a jest kontynuowany w strefie zapomnienia.
Według niego można cierpieć z powodu nadmiaru pamięci i być prześladowanym przez wspomnienie przeżytych upokorzeń, lub przeciwnie cierpieć na brak pamięci i w ten sposób uciekać przed własną przeszłością.

I chyba o tym jest Wielka Literatura.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2007, dziennik ciała. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *