Internet dostarcza zadawalającą ilość recenzji i komentarzy ostatniego utworu prozatorskiego pisarki, więc nie będę ani przytaczać, ani polemizować, szczególnie że nie mam do tego prawa.
Jestem bowiem najprawdopodobniej jedyną wierną czytelniczką Olgi Tokarczuk, która przeczytała wszystkie jej książki i ani jedną się nie zachwyciła.
Zwabiona entuzjazmem opinii społecznej i artystycznej, zawsze badam moją odmienność, zaniepokojona i strwożona tą alienacją gustu i smaku.
Dlatego z trudem przejechałam się ze śmiertelniczką, Niną Szubur i jej psiapsiółką, boginią Inanną oraz walizką (?) windą na najniższe piętro, czyli do piekła.
Trudno tej prozie odmówić sprawności warsztatowej i komunikatywności.
Jest tak oczywista, tak kawa na ławę, tak wszystko wyjaśnia i klaruje, że tylko idiota, a raczej idiotka, bo zdaje się ta płeć bardziej jest zafascynowana pisarką, mógłby po lekturze zastanawiać się, o co tam tak naprawdę chodzi.
Wyjaśnia to dla pewności autorka (trzeba przyznać, posłowie jest bardzo piękne), że boginie w naszej kulturze z powodu płci są zmarginalizowane i trzeba je zrehabilitować:
Ten, kto zechce przestudiować historię Bogini w rozwoju ludzkiej cywilizacji, w mitologiach i następujących po sobie religiach, podejmie się smutnego zadania. Będzie świadkiem, jak z biegiem czasu Bogini była powoli marginalizowana, jej wpływ i znaczenie osłabiane, a ona sama stawała się bardziej podobna do demonów i poślednich bóstw, cała zaś jej boska moc zostawała krok po kroku uszczuplana, sprowadzana do małych nieznaczących pól wpływów, jej zasługi natomiast i atrybuty płynnym ruchem przejęły bóstwa męskie.
Dla mnie rehabilitacji dostąpiły raczej demony, które powracająca bogini Inanna na ziemię zawlokła z podziemia i które całkiem po ludzku przymierzają w hipermarkecie kiecki.
To rozmiękczenie, a raczej rozwolnienie mocy mitu (demony niestosownie grzesząc grzechem obżarstwa objadają się we współczesnych restauracjach i wydalają), z pewnością nie zachęci do sięgnięcia po Eliadego, Graves’a, Merleau – Ponty’ego, Junga, Pavese, ani Kołakowskiego.
Ktoś, komu obiło się o uszy coś o sumeryjskiej bogini Asztarte, słynącej z ekscesów seksualnych, nie znajdzie w książce potwierdzenia. Jak donosi „Słownik mitologii Mezopotamii”, bogini Inanna, (Innin, Isztar, Asztarte, biblijna Asztoret) jest boginią miłości cielesnej, jest szczególnie związana z seksem pozamałżeńskim i prostytucją.
Ostatni utwór Olgi Tokarczuk, jak i zresztą wszystkie poprzednie utwory, jest aseksualny.
beznadziejne.