Wyjeżdżając z miasta na most Evergreen widać już wybrzeże Mediny, które jest wyodrębnioną jednostką administracyjną od Seattle.
Z własną pocztą, szkołą i ratuszem nad sama wodą, wyglądającym jak drewniany dom mieszkalny.
Ale reszta sąsiadów Billa Gatesa ukryta jest najczęściej za wysokimi żywopłotami, gdzie ich różnorodność architektoniczna jest niezmiennie bogata i zadbana.
O zmroku kryształowe latarnie stojące na ziemi oświetlają ciszę i nieruchomość tej absolutnie bezludnej przestrzeni. Gdzieniegdzie chłopaki ubrane na biało czekają przed wejściem, stanowiąc ekipę wynajmowaną na czas przyjęć, by przyjeżdżające samochody zaparkować.
Nie zostałam zaproszona na żadne tutaj przyjęcie. Natomiast czytam w Internecie, że Agnieszkę Skirpan, pochodzącą z Przeciszowa, studentkę drugiego roku Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu, kierunku zarządzanie i marketing – owszem.
Odbywając staż w Microsofcie, była na barbecue u B. Gatesa i tak to oto przedstwia: Z wizytą u najbogatszego człowieka świata
To było wyjątkowe przeżycie – wspomina z rozmarzeniem Agnieszka. – Dom Gatesa jest przepięknie położony nad zatoką, skąd roztaczają się cudowne widoki. Podobno jest w całości skomputeryzowany. Mówię podobno, bo mogliśmy obejrzeć tylko część prywatnych pomieszczeń – salon wypoczynkowy, gabinet, w którym pracuje i domowe kino komputerowego potentata. Typowe amerykańskie przyjęcie, na które nas zaprosił, odbywało się we wspaniałym ogrodzie. Serwowano typowe amerykańskie dania, nie wyłączając hamburgerów, a do picia podawano coca-colę. Gates, gospodarz barbecue, był bardzo sympatyczny, uśmiechnięty i gdyby nie otoczenie, w jakim nas podejmował, nie dałabym wiary, że oto stoi przede mną najbogatszy człowiek świata. Opowiadał z wielką pasją o początkach firmy, o swojej drodze do sukcesu, o planach na przyszłość. Potem przyszła kolej na nas. “Szefa” zasypano pytaniami, na które chętnie odpowiadał. Panowała bardzo przyjacielska atmosfera.
Przedstawiciele transhumanizmu w architekturze bardzo krytykują dom zwany Xanadu, nie wypełniający, według ich marzeń, wszystkich możliwości służeniu człowiekowi najnowszymi zdobyczami technologicznymi .
150 komputerów mającymi spowodować, że w domu ekologicznym i oszczędnościowym, na który wydano 97 milionów dolarów nie pasuje do projektu Jamesa Cutlera, który nawiazuje do sentymentalnego kiczu domostw Ameryki.
Architekt nie wykorzystał ani współczesnych prądów w sztuce, ani nie wniósł nowych wartości w „opakowanie” elektronicznych udoskonaleń.
I, jak wszyscy bogacze – a Bill Gates, właściciel ok. 50 miliardów jest podobno najbogatszy z najbogatszych na świecie – bywa najczęściej bohaterem kolorowych gazet, to bardzo zastanawiające jest zjawisko powtórzenia jego domu na polskich poradnikowych stronach internetowych.
W moim pokoleniu wszelkie braki rynkowe, nie pozwalające zaspokoić marzeń w pełnym – jak by chciano – wymiarze, można było skutecznie uzupełnić programem telewizyjnym, gdzie Adam Słodowy wyczarowywał z przedmiotów znalezionych w piwnicy, a najczęściej była to płyta paździerzowa, dosłownie wszystko, czego ludziom brakowało do szczęścia.
Idąc tym tropem, poradniki sieciowe zapewniają, że już za pomocą jednego, ba, dwóch komputerów domowych można zmienić polski dom.
Bill Gates House