…nie mam nad tobą władzy… Nie wytrzymam
mrozu. Głuchy jesteś? Nie słyszysz
werbli? Idę na wojnę tylko w tenisówkach,
na rzeź, na krwawe ojcze nasz…
A song w niszy
to sztylet w ustach!
Jesteśmy w dalszym ciągu nieśmiertelni,
jak obraz „Rozstrzelanych” Goyi!
Skanduje słowa czerń w bojówkach
pokracznych ulic. Na sobie nie rwij
z papieru zbroi
i słów na słówka…
Ten, co cię tak bezwstydnie obietnicą mami,
co wznosi między nami wiry
jak słupy trąb powietrznych,
niech ginie! Zostaniemy sami,
bo tych „przybyłych”
liczba jest wieczna…
Tej, której słowo pożreć, to za mało,
jemiołą w ciebie ciągle wzrasta,
odciąć ramiona! Żywi
tylko są egzystencją całą!
Część, to namiastka
nie twojej śmierci.
Przyszłam po ciebie z innej przestrzeni…
Cichnę. Głośniejszy jest świata jazgot,
uwierz, że jak czas, minę!
I już losu nikt nie odmieni,
nikt wojennych lat
nie wróci zimie.