Jawność życia nie zawsze była możliwa w takiej dawce, jaka jest możliwa dzisiaj, gdy bez wychodzenia z domu codziennie mogę wchodzić na portale i blogi internetowe, i obserwować spsienie rozmów, a w nich największe obrzydliwości, poczynając od sutenerskich odzywek, a skończywszy na klasycznych insynuacjach i pomówieniach, gdzie pomiędzy znajduje sie obleśna i fałszywa grzeczność.
Ludzie nie byliby ludźmi, gdyby tygiel emocji nie przetapiał i nie odcedzał esencjonalnego zła, niefrasobliwie porażając nim losy ludzkie, co jest, jak wiadomo, niewyczerpalną materią twórczą wielkich artystów.
Dzisiejszy bezwstyd i jawność produkcji krystalicznego zła, które dzięki manipulacyjnym zabiegom środków masowego przekazu wyeliminowało wyrzuty sumienia, jest nadal dla artystów zaskoczeniem, toteż wstydliwie cofają się swoimi utworami czasów wcześniejszych, by nam, współczesnym aż tak druzgocącego rachunku nie wystawiać. Jest to teraz w światowej kinematografii najczęstszym wybiegiem.
„Ukryte” Michaela Haneke cofało się akcją do francuskiego panowania w Algierze, gdzie rozgrywała się wstydliwa rzecz, którą główny bohater filmu chciał ukryć. „Biała wstążka”, to wędrówka jeszcze bardziej w głąb dziejów ludzkiego ukrywania, do momentu przed wybuchem pierwszej wojny światowej, w którym symbolicznie i historycznie twórca filmu poszukuje korzeni ukrywania.
W tych dwóch filmach dzieci pozornie są tylko wystawione na laboratoryjny ogląd przez powiększającą soczewkę badającego Hanekego, ponieważ umieszczone są zawsze w sytuacji ekstremalnej, podczas gdy decydują o niech przecież dorośli.
W „Białej wstążce” dzieci wybierają zło, jako antidotum na zło rodziców. Mechanicznie organizują się w grupę terrorystyczną, sprawnie funkcjonującą bandę małej wiejskiej wspólnoty, gdzie niemal wszystko wie się o wszystkich. Ten prosty, a jakże skuteczny pomysł niemal zaczerpnięty ze skautowskiego zdobywania sprawności, chwalony w naszym reżimie pod postacią „Niewidzialnej ręki, w „Тимур и его команда”, czy uwiecznionej w serialu nobliwej bandy „Tolka Banana” miała zawsze konotacje pozytywne, a więc zawsze dla nagrodzenia i wywyższenia, ujawnione.
W „Białej wstążce” działalność dzieci jedynej szkoły, relacjonowana z offu przez ich nauczyciela, który wspomagany okiem kamery przedziera się przez ukryte, jest do końca niewyjaśniona i schowana. To jest uchylenie zaledwie codzienności feudalnej wioski. Bogaty baron- pracodawca, despotyczny pastor rządzący żelazną ręką, zarządca majątku, stado bezwzględnie zdominowanych kobiet i reszty niewolniczo pracujących na polach robotników, w tym 80 przyjezdnych na roboty Polaków, to ponura rzeczywistość społeczna filmu.
Akcja filmu, niezwykle powoli i z niemal czułą pieczołowitością ogarnia ludzkie nieszczęście starając się wszystko przedstawić uczciwie i rzetelnie.
I nawet jak w wywiadzie Haneke mówi o tym, że wiek dzieci wskazuje na przyszłych sadystycznych hitlerowców, których dziecięcy trening tortur i sadyzmu ich i ich rodziców wykorzystają z powodzeniem w dorosłej już pracy zawodowej, to jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że to wszystko cały czas trwa wokół nas i że jest tylko ukryte.
Ale, pomijając kilka scen, jak uśmiercanie kanarka nożyczkami czy topienie w jeziorze cherlawego synka barona, pozór czyni dzieci dziecięco niewinnymi. Widzimy dopiero efekty ich tajnych morderstw, gdy robaczywa wieś ich doświadcza i przyjmuje z nadmiarowym oburzeniem. Sami dorośli równocześnie nieźle się łajdaczą, ale już w majestacie wspólnotowego przyzwolenia. Scena lżenia dobiegającej pięćdziesiątki służącej, która właśnie ukończyła usługę seksu oralnego (wspaniała Susanne Lothar, grała w „Funny Games”) jest kwintesencją męskiej obłudy i okrucieństwa, zapowiedzią też upadku etosu lekarskiego zwodu, który za dwadzieścia lat w obozach koncentracyjnych nie będzie już leczył, lecz zabijał.
W tej precyzyjne wypunktowanej scenie gzie lekarz, psychicznie uśmierca oddaną mu kobietę (akuszerka), jest nie tyko egoizm mężczyzny, który w swoim nieszczęsnym losie niemożności zaspokojenia seksualnego przez starzejącą sie kobietę porzuca ją, by rozpocząć życie płciowe z czternastoletnią córką, jest echem „Salo, czyli 120 dni Sodomy” Pasoliniego, filmu którego odbiór, jak mówi reżyser w wywiadzie, bardzo przeżył.
Haneke poszukując źródeł zła przede wszystkim w restrykcyjnej religii protestanckiej, (scena przywiązanych na noc do poręczy łóżka rąk chłopca, by uniemożliwić onanizm) i w braku możliwości jego przezwyciężenia, ponieważ każde dobro, jak obcy element, jeśli nie zamieni sie pod wpływem zła, natychmiast jest usuwane ze wspólnoty. Tak dzieje się z przybyłą guwernantka i tak kończy się praca nauczyciela. Natomiast końcowa scena zapowiada definitywny triumf zła i jakąś też, mimo wzajemnego wyniszczania, symbiozę pastora i dzieci. Podsumowuje film właśnie pastor, który orientuje się doskonale w zawiłości nieczystych dusz swoich dzieci, co skrzętnie maskuje przed sobą, dziećmi i całym zborem, nie udaremniając i nie hamując nadchodzących nieszczęść.
Polska produkcja filmowa nigdy nie osiągnie takiej czystości etycznego i moralnego przesłania . Może, dlatego, że, jak sugeruje akcja filmu, jako narodowość mogliśmy liczyć jedynie na niewolniczą pracę najemną, gdzie zło skrępowane w ciasnych wiejskich czworakach nie miało możliwości rozwinąć skrzydeł.
I może dlatego dzisiejsze fora polskich poetów nadrabiają zaległości, pracując już na swoim?
Michael Haneke powiedział w wywiadach, że film „Biała wstążka” jest o genealogii faszyzmu w Niemczech. Ale równocześnie dodał, że pozostawia bardzo szeroki margines interpretacji widzowi.
Złe wychowanie na pewno wykoślawia, ale spotkałem ludzi wyrosłych w rodzinach naprawdę fajnych – sam zazdrościłem takich rodziców – a mieli dzieci bardzo okrutne. Przykładem też są w literaturze bracia Karamazow – każdy inny.
W „Ukryte” dziecko z bardzo dobrych rodziców wykańcza przybyłego do tej rodziny chłopca arabskiego z zazdrości. Tak jak Adam i Ewa byli dobrymi rodzicami i wydali na świat dwa przeciwstawne charaktery.
Ale dzisiejsze badania raczej skłaniają się do hipotezy, że źródłem faszyzmu jest chrześcijaństwo i nieodłączny mu antysemityzm. I chyba bardziej chciał reżyser jednak przesunąć odpowiedzialność na protestantyzm, bo w końcu pastor chce „dobrze” dla swoich dzieci…
U Daniela Goldhagena i Jonathana Littella drobiazgowo analizuje się tę kwestię, czy holokaust byłby możliwy bez wpływu religii na losy świata. Obaj autorzy uważają, że bez chrześcijaństwa masowe mordy by nie mogły być możliwe, ponieważ do tego potrzebna jest jakaś, jak w „Zaczarowanym flecie” muzyka, by te wszystkie szczury mogły podążać w określonym celu. „Łaskawe” jeszcze nie skończyłam, ale w „Gorliwych katach Hitlera” podkreśla się przede wszystkim przyjemność, płynącą z sytuacji przyzwolenia na zło, a takim momentem w dziejach świata jest wojna. Podniecenie wojenne, ekscytacja, to ta muzyka marszu, to werble wojenne, to czyny zespołowe, to Kristallnacht.
Bojówki chłopów wyłapujących Żydów po lasach miały przyjemnościowy charakter, a przyjemność z niej płynącą można porównać do łowów na lisa angielskiej arystokracji. Inicjatywy oddolne, gorliwe i dające metafizyczne przeżycie były możliwe w czasie niemieckiego faszyzmu, każdy mógł na miarę swoich skromnych możliwości przeżyć swoje prywatne zło w ramach społecznego przyzwolenia, a nawet czekającej go za to nagrody. Mogła to robić sąsiadka, mąż wobec żony czy znudzonej kochanki. I to nie był ani odwet ani kara, ani mściwość, jedynie alienacja zła.
W „Łaskawe” pięknie jest umotywowane metafizyczne przeżycie związane z zabijaniem człowieka, w sumie podobne do opisów doznania nirwany w trakcie zabijania lwa na afrykańskim safari opisane przez Karen Blixen. Podobno zabić człowieka to wcale nie tak, jak w „Urodzonych mordercach”.
Haneke sugeruje, że zło w austriackiej wsi jest spowodowane złym traktowaniem dzieci. Niestety, nie wiadomo, kto tak źle potraktował dzieci, bawiące się właśnie na polskich poetyckich forach internetowych.
Cieszę się, że Pan, Panie Robercie się odezwał, bo w Internecie na forach literackich to jest teraz tak, że rozmowa, możliwa dzięki cudownemu narzędziu komentarza, jak nóż do krajania chleba, służy jedynie po to, by popsuć człowiekowi cały dzień, który chciał właśnie przeznaczyć na swój pozytywny rozwój. Tutaj jak ktoś wchodzi, to zazwyczaj wypowiada się nie na temat. Jak ja wchodzę na inne blogi, to mi wytykają mój wiek.
A przecież zło jest niezależne od wieku.
„ Biała wstążka” jest filmem bardzo ponurym, najmroczniejszym z dorobku Michaela Haneke. I właśnie to ambitne kino (Lars von Trier) teraz jest takie mroczne i niepokojące jak ekspresjonizm niemiecki przed wybuchem wojny. Wielka szkoda i zmarnowanie: tego konia w pierwszej scenie, który płaci życiem za dziecięcy spryt, pola kapusty zniszczonej bezsensownie, płonących zabudowań, a nawet tej białej wstążki, która pocięta na kawałki służy jedynie do upokarzania. Serce się ściska, bo tam taki mozół ludzki, taka bieda i tak dużo dzieci w każdej rodzinie.
Ma pani rację, tak, te fora literackie to straszne zmarnowanie. I pomyśleć, że biorą w tym udział kosmiczne technologie. A mogłoby być tak przyjemnie. Ja nie wpisuję się nigdzie, czytam pani blog i tak tylko dla przyzwoitości się wpisałem, ponieważ zobaczyłem film i zgadzam się z pani notką. I, by panią wesprzeć. Jak przychodzę z pracy, to mam energię jeszcze by w Internecie trochę poczytać, a już na komentarze jej nie mam.
Serdecznie pozdrawiam.