Michał Witkowski „Margot”

Metamorfozy bohaterów „Margot” to nie przemiany, to skrupulatny spis sposobów przystosowania się powołanych literacko w tym celu do życia bohaterów, do nowych okoliczności dziejowych.

Samo już pojawienie się w Polsce zawodu kierowcy TIR- a jest zmianą mentalną w traktowaniu transportu kołowego. Zbliżyło to nas do folkloru amerykańskich ciężarówek. Pop Art wysnuł z niego „Pin-up Girls”, sztukę obrazków wożonych w szoferkach.
Sam Peckinpah nakręcił w latach siedemdziesiątych „Konwój”, romantyczny film drogi, który dla nas w agonalnych latach reżimu jednym z pierwszych filmów oglądanych na domowym video. Ze względu na wolnościowe przesłanie stał się filmem kultowym. Podobnie było z marzeniem o TIR-ze przy pomocy którego można było się wydostać na wolność („300 mil do nieba”).

W zacofanej Polsce, spóźnionej technologicznie i obyczajowo, gdzie swobodne posługiwanie się CB radiem usankcjonowano dopiero niedawno, wszystko, co się na ten temat opowie, musi, być z konieczności jedynie hucpą i pokrzywianiem się, jakimś kuriozalnym i śmiesznym humbugiem.

I taka jest właśnie najnowsza powieść Witkowskiego: wspaniałym freskiem naszych czasów, głosem z dziurawych dróg, na które po tirowsku, jak czołg, wjeżdża cywilizacja.
To powieść drogi, w której w kilku warstwach autor próbuje rozwikłać fenomen wolności możliwy, jak się wydaje, uwikłanych w różne zależności pracowników. Rzecz jest właśnie o pracy. Bohaterowie pracują i zarabiają pieniądze, i poprzez to zdobywają wolność. Jakiej jakości jest to wolność, można się łatwo zorientować, jednak nie da się zaprzeczyć, że jest to wolność.

Powieść otwierają luźne obrazki z trasy, kiedy drogą radiową kierowcy ciężarówek wspierają się, komunikują ze sobą dla rozproszenia samotności, spotykają się, jedzą razem, balangują, zaspokajają potrzeby seksualne i rozrywkowe pokonując ogromne odległości, cały czas intensywnie żyjąc. Nie różni się to od marynarskiej izolacji na morzach z tym, że towarzystwo jest mieszane płciowo, więc zaspokajają się w tak stworzonej komunie łatwo i przyjemnie.
Ten opis wzajemnych kontaktów, przyjaźni i antypatii kipi. Kipi nie tylko doskonałym językiem przystosowanym do okoliczności – nowomowa powieści jest jak grypsera, trafna, szybka, energetyczna, pełna skrótów myślowych, jak angielski język pełna wyszukanej ordynarności. Jest odwróceniem mowy urzędowej. Polecenia, opisy czynności – tak, jak dzieje się w trakcie aranżacji sylwestra na Rynku Wrocławskim – wyprzedza swoje znaczenia, pędzi, jest jak kule karabinowe przeszywające mózg Mandarynki, człowieka perfekcyjnego w swoim rzemiośle. Ten uniwersalny język jest wszędobylski, obsługuje skutecznie Grażynę Torbicką jak i babcię klozetową. Bohaterowie są podobnie jak w „Lubiewie”, zawsze swojscy, bez kulturowego fałszu, nieporadni w swej fizjologii, namiętności i autentyczni w każdej ludzkiej potrzebie. Kobiety „szczają” po męsku, są po almodóvarsku sentymentalne, mężczyźni biegają z gruszkami gumowymi wetkniętymi w tyłki, płyny fizjologiczne przelewają się skutecznie i docelowo.
Energia narracji nie wytraca się przy prezentacji pierwszej bohaterki – Asi, dziewczynki niepełnosprawnej, na wózku inwalidzkim, która wzrastając i dojrzewając w swoim nieszczęściu poszukuje dróg wydostania się z uwięzienia w babci, w kalectwie i w Piotrkowie.
Sceny kreśli Witkowski szybko, skrótowo, symbolicznie, dowcipnie, a zarazem strasznie. Asia pisze wiersze, wkleja w „nieszufladę”, komentuje „pudelka”, „naszą klasę”, czyta wszystko co jest modne, Tokarczuk, Coelho, Wharton, idzie drogowskazem możliwym w realizacji dzięki bogatej babci, byłej badylarze… i nic.
Dziewczynka dojrzewa, wchodzi na portale randkowe i grozi jej coraz bardziej ugrzęźnięcie w otwierającej się właśnie seksualności. Grozi jej samozatrucie i ukiśnięcie w sieciowym bembergu, w kącikowości i włochatości spotkań wirtualnych. Jest bombardowana zewsząd złymi komunikatami i duchowo uśmiercana. Zza ściany promieniuje babcine Radio Maryja, z komputera toksyczna „nieszuflada” i portale randkowe.
Nie czynią one z niej poetki ani kochanki, modni pisarze nie otwierają jej na życie.
I odkrywa CB- radio, gdzie dzieje się naprawdę coś ważnego, energetycznego, gdzie spotyka realny świat prawdziwych ludzi.
Ta urealniona mityczność powoduje cudowne uzdrowienie Asi. Asia wstaje z wózka i jak zaczarowana dociera do swoich. Do głosów z CB – radia.

Podobnie jest z drugą dziewczynką, Małgosią, sierotą, która po dickensowsku poddana jest dziecięcemu sadyzmowi w Domu Dziecka, odwiecznie przynależnemu temu miejscu. I ta oczywistość, te wszystkie prawdy, jakie Witkowski podaje mimochodem, są prawdami, na które czytelnik godzi się z jakimś dla autora podziękowaniem wewnętrznym. Tak, myśli sobie, tak właśnie, Pan Myszka, pod którego futerkowym przebraniem drzemie wytatuowany, umięśniony kryminalista, to przecież zupełna oczywistość. To znamy z dzieciństwa, z Pinokia, z wszystkich baśni, które dały nam szansę spotkać się z najczystszą prawdą.
I to daje też „Margot”.

Witkowski pisze lekko, muska zaledwie zmysły, pod słowami jednak kłębi się zbrodnia świata, do niego przyrośnięta. Jak może funkcjonować świat bez zbrodni? Bez jarmarcznego spektaklu? Tylko artysta stworzyć go może na nowo, by nakładając się na nieznane, stał się poznawalny. Mamy echa Foucaulta, mamy, jak chcą krytycy, Baudrillarda. Ale mamy przede wszystkim Witkowskiego, z jego lekkim zawsze dystansem i postmodernistyczną ironią ujętą w cudzysłów, ponieważ Witkowski, chwała Bogu, nie uznaje fikcji. Jak mówi w wywiadach, wszystko jest pozyskane w terenie, wszystko jest przetworzone z rzeczywistości. Witkowski nie wymyśla, nie udziwnia, nie dożyna tego psującego się od środka zjawiska, jakim dzisiejsi artyści chcą uczynić camp.
I być może w tym sensie, są to owidiuszowskie metamorfozy, których cytatem wprowadza autor czytelnika w swoją powieść:

W nową postać zmienione chcę opiewać ciała.
[Owidiusz, Metamorfozy przeł. Bruno Kiciński]

SV – CW McCall – Convoy

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na Michał Witkowski „Margot”

  1. marek trojanowski pisze:

    ewo, czy widziałaś kiedyś Witkowskiego w wersji video? na przykład na youtube? na kumplach jest jakiś filmik, na którym Witkowski łasi się do chłopczyka o śniadej cerze. Zobacz sobie ten filmik.

    Witkowski behawioralnie prezentuje nie tyle gejowskie virtu, ale kliszę. Machanie rąsią, robie ust w rulonik, mówienie: “A fee!” “Fuj!”.

    I teraz wracam do tego fotorealizmu i zamiłowania do różnych form empiryzmu tego pisarza:

    czy wiesz, co zrobi kierowca TIRa z gościem, w którym rozpozna choćby minimalną dawkę pedalstwa? Wiesz co zrobi z takim gościem?

    To, że Witkowski polubił CB radio się nie dziwię. Chłopak, który trzymając się wywleczonej kieszeni Jacykowa i błądzący po salonach, na dźwięk słów:

    “Przyblokuj tego skurwiela, jebanego chujka w czerownym polo na gorzowskich blachach. Żeby sobie pierdolony chujek czasami nie myslał, jebaniec, że kurwa to jebany dziki zachód ”

    musi stracić przytomność. Pamiętasz te dziewiętnastowieczną arystokrację rodzaju żeńskiego, która będąc na wsi mdlała na widok umorusanej w gnoju świni?

    tyle że z CB radiami to dzisiaj jest tak, że ma je prawie każdy. to najlepszy sposób na uniknięcie mandatu. Kiedyś mieli je tylko kierowcy TIRów. Ułatiwały one zycie. Dzisiaj co trzecie auto ma charakterystyczna antenkę na dachu (taką z okrągłą, magnetyczną podstawką). Pewnie i Witkowski ma. Żeby się nasłuchać CB nie trzeba siedzieć w kabinie TIRa

    A propos prostytutek.
    Mieszkasz w mieście. Masz zatem dostęp do tak zwanych tras wylotowych. Na tych spotkasz panie, które świadczą usługi seksualne. Podejdź i pogadaj. Spróbuj, empirycznie przekonaj się ile ci panie powiedza i za ile. Spróbuj doświadczyc ich życia. Myslisz, że one się zwierzają? Że opowiadają? Że czekają na pisarza, który opisze to, jak sikaja w krzakach? że w ogóle pokażą ci, jak oddają mocz? Świat prostytutek jest najbardziej hermetycznym światem jaki istenieje. Tu nawet pedał jest bez szans.

  2. Ewa pisze:

    Marku, mój mąż mówi, że już CB – radio niemodne, że tę funkcję ostrzegającą przejęły już GPS-y, wiesz, ja nie wiem. Weszłam w rejony mi nieznane, myślisz, że mój zachwyt, to tak jak dehnelowska „Lala” jest dla rożnych paniuś, to pewnie tak też funkcjonują realia Witkowskiego, by te paniusie też trochę poświntuszyły i te różne światy im niedostępne nagle podglądnęły? Nie wiem.
    Jednak będę bronić Witkowskiego z innej pozycji, nie tak realistycznej i nie tak dosłownej.
    Naprawdę, Witkowskiego się wspaniale czyta, jest magnetyczny, przeczytałam w ciągu kilku godzin, na raz, nie wiem, na czym to polega. W sumie jest bardzo podobny do Twojego żywego pisania, jak czytałam o Torbickiej to zaraz przypomniała mi się Twoja parodia nagrody Kościelskich.

    O tych prostytutkach z naszego regionu to przecież nic nie wiem, u nas stoją między Jaworznem a Mysłowicami i są to właśnie tirówki. Ale podobno Witkowski cały rok starał się o materiał, ja nie wiem, czy jest jak piszesz, ich świat hermetyczny. Za pieniądze można wszystko pozyskać. Podobno Stephen King pisze swoje horrory zawsze po takich mistyfikacjach w realu, jeździ z policją na akcje.

    Tam też jest w ksiażce duża relacja z przygotowań do sylwestra na rynku, syn grał kiedyś we Wrocławiu w sylwestra na tym podium i opowiadał, myślę, że Witkowski oddał to wszystko, mocno przerysowując, bardzo trafnie.
    Nie dałam cytatów, bo w książce jest zastrzeżenie i się bałam.
    A te filmiki na kumplach widziałam, takie reklamowe są, nic nie mają wspólnego z książką. Ja nawiązać chciałam do jakiś źródeł głębszych, amerykańskich, Ameryka po polsku, taka karykatura, bo pozyskana nie przez naturalny folklor, który sam się stwarza przez dodawanie elementów, ale przez kopiowanie gotowców. Ale „Margot” właściwie nie jest o TIRach, jest o szaleństwie czasów, bardzo uproszczonych ze strachu przed ich komplikacją. Nie jest o pedalstwie. Nie wiadomo, jakiej opcji seksualnej jest autor, gdy się książkę czyta.
    Ale na marginesie, to ja, jak każda normalna kobieta, uwielbiam gejów.

  3. marek trojanowski pisze:

    a ten gej, pasuje ci on do kiecki? 😉

  4. Ewa pisze:

    Oczywiście, że pasuje. Nie czuję się przy nich rozpłodową suką, nikt na mnie nie dybie z obowiązku dybania, bo faceci udają zazwyczaj, że na nie dybią, by kobiecie zrobić przyjemność, a tak naprawdę, nigdy nie dybią, bo ich przedział wiekowy do dybania to jest między dziesięć a szesnaście lat. Ja zaraz umrę, ja nie mam czasu na tę symulację umizgów, mnie to męczy, to było wpisane w system komunistyczny, urzędniczki musiały być uwodzone do śmierci, grube, wąsate, nie kobiece, ale całuję rączki sanacyjne plus sowieckie „wy obywatelko”. Ohyda. To był chyba partyjny zapis, nakaz, wasze pokolenie to pewnie wyssało z waszych matek, bo to mizdrzenie się Młodego teraz cały czas jest. Dawniej Telimena miała jakąś przewagę nad Zosią, bo była uświadomiona seksualnie. Dzisiaj Zosia jest już wtajemniczona. Nie opłaca się być Telimeną dzisiaj. Na Zachodzie jest teraz wyodrębnionych 5 płci, ale jak piszesz na swoim blogu, na polskiej wsi są cały czas wmówione nam tylko dwie.
    Bardzo pięknie pisał Truman Capote o swoich przyjaźniach z inteligentnymi kobietami. O partnerstwie. Uwielbiam pisarstwo Trumana Capote.

  5. Przechodzień pisze:

    Dla wszystkich histerycznie ortodoksyjnych, heteroseksualnych, często ukrytych homoseksualistów, których wiedza o przedmiocie nie wykracza poza doniesienia nieprzychylnej prasy, polecam do refleksji mały fragment jak się rzeczy mają naprawdę:

    …Podobne gierki trwały jeszcze kilka dni; ale skończyły się tak, jak sobie tego życzyłem. W sumie nie było to aż takie trudne. Mocne ciało Partenaua kryło niewiele niespodzianek; gdy szczytował, otwierał szeroko usta, były jak okrągła, czarna dziura; jego skóra miała słodkawy, lekko mdły zapach, który podniecał mnie do szaleństwa. Jak opisać te odczucia komuś, kto nigdy ich nie poznał? W pierwszych chwilach, gdy członek zaczyna penetrować, bywa trudno, zwłaszcza gdy jest tam dość sucho. Ale gdy wejdzie cały, jest świetnie, och, świetnie, nie wyobrażacie sobie, jak bardzo. Plecy wyginają się i czujesz, jak błękitny rozświetlony strumień ciekłego ołowiu wypełnia miednicę, powoli przenika szpik, płynie coraz wyżej, dociera do głowy, i tam się rozlewa. To niezwykłe doznanie wynika podobno z kontaktu penetrującego organu z prostatą, łechtaczką ubogich, która u mężczyzn znajduje się tuż przy okrężnicy, natomiast u kobiet, jeżeli nie myli mnie moja znajomość anatomii, oba narządy rozdzielone są częścią aparatu rozrodczego, co wyjaśniałoby, dlaczego kobiety zazwyczaj wydają się mniej gustować w sodomii, a jeśli już, to traktują ją raczej jako przyjemność głównie duchową. Co innego mężczyźni — często mówiłem sobie, że prostata i wojna to dwa dary, które Bóg dał mężczyźnie, by wynagrodzić mu fakt, iż nie jest kobietą….

    Jonathan Littell
    ŁASKAWE
    PRZEŁOŻYŁA
    Magdalena Kamińska-Maurugeon

  6. Ewa pisze:

    > Przechodzień

    I gdyby nie byli takim kryptopedałami, nie unieszczęśliwiali by kobiet:

    „(…)Przez ten czas zdążyłem się ożenić — przyznaję, zrobiłem to z niejaką odrazą, ale tu, na Północy, było to raczej konieczne, taki, powiedzmy, sposób na zabezpieczenie majątku. Wybrałem sobie żonę z dobrej rodziny, nawet ładną, taką jak trzeba, i zaraz zmajstrowałem jej dziecko, żeby miała zajęcie. Niestety, urodziła bliźniaki — obciążenie rodzinne, i to z mojej strony — a mnie akurat zdecydowanie wystarczyłby jeden bachor.(…)”

    Jonathan Littell “Łaskawe” fragment w tłumaczeniu Magdaleny Kamińskiej-Maurugeon

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *