Zack Snyder „300”

Warto zobaczyć film i proces przenikania mitu i myślenia symbolicznego do naszych czasów.
Wszystko, co niesie – efekty specjalne i niespecjalne – gdyż estetyka komiksu jest i pozostanie dla mnie obca – to jedynie warstwa, pod którą można doszukać się jeszcze wartości głębszych i zauważyć, jak działają na dzisiejszego odbiorcę.

Simone Weil, dla której starożytna Grecja była zawsze ideałem, Spartan uważała za szczep wyrodny, oporny myśli mistycznej, zezwierzęcony, bez życia duchowego i prawie bez życia umysłowego.

Ale w filmie Historia poddana jest głębokiej obróbce poetyckiej i tragicznej, przypomina raczej libretto operowe i – choć widzowie wściekają się na forach internetowych, że nie zgadzają się nie tylko liczby, fakty, ale i dzisiejszy układ sił politycznych w świecie – śle wiele dających się propagandowo wykorzystać aluzji. Nie zawsze trzeba temu ulegać.
Bowiem warto wczuć się w sławne epitafium greckiego poety Symonidesa z Keos, wyryte w miejscu śmierci Leonidasa i jego bohaterskiego oddziału:
Przechodniu, powiedz Sparcie, tu leżą jej syny. Posłuszni jej prawom do ostatniej godziny…
Ten dwuwiersz, zapamiętany jeszcze ze szkoły, wykorzystywany przy okazji wielkich, heroicznych czynów ludzkich, warto odświeżyć dzisiaj i interpretować bez kontekstu służby reżimom, armiom, państwom, ale właśnie w obronie najistotniejszych wartości humanitarnych.
Cóż bowiem znaczy najwyższa jakość czynu, czyli ewangeliczne oddanie własnego życia w obronie cudzego? Jak rozpatrywać ten czyn bez wojny jako biznesu, gdzie pacyfizm nie ma racji bytu, bo broni się jedynie suwerenności jednostek?

Właśnie mimo możliwości techniki komputerowej, gdzie można pokazać morze ludzkich ciał w walce, uzbrojeniu oraz w ich masakrze, unicestwieniu i martwocie, jednostka triumfuje i jej los pokazany jest z całą wspaniałością greckiej tragedii.
Leonidas, niczym szekspirowski król, wbrew władzy kościelnej (wyrocznia) i państwowej (parlament), robi to, co powinien zrobić człowiek.
Jego sprzeciw jest w jakości czynu (najlepsi wojownicy). Leonidas jest perfekcyjny i idzie walczyć perfekcyjnie. Przegrana to nie błąd czynu, a zdrada. Kaleki pasterz Efialtes z Malis sprzedaje swój naród za perskie srebrniki, gdyż pokusa rekompensaty za jego braki męskiej urody i i wady w postawie uniemożliwiająca przyjęcie do go wojska, jest ogromna. Wspaniałości orgiastycznych przeżyć i stanowisko w armii, czyli przyjemność i godna praca, to podstawowe marzenie jednostki pośledniej, tutaj symbolicznie napiętnowane astronomiczną brzydotą.
Ale propozycja, złożona niczym – przez Szatana Chrystusowi – królowi Sparty, jest już królewska. Kserkses, król Persji, kusi króla Sparty Leonidasa do układu pokojowego, którego konsekwencją ma być niewola nie tylko Sparty, ale wszystkich królestw greckich Morza Egejskiego. Transgresja człowiecza polega więc na ogromnej odpowiedzialności międzyludzkiej wbrew własnemu dobru. Królewskość Leonidasa i jego rodziny pozostałaby nietknięta. Jednak odpowiedzialność nad całym obszarem duchowej kultury własnego państwa, jak i wspólnotą narodową innych państw, każe mu złożyć ofiarę z siebie i trzystu herosów, by ocalić dorobek pokoleń, a przede wszystkim człowieczą wolność.

Melancholia Grecji, której piękno na wyspach zawsze było narażone na pokusy barbarzyńskich najazdów, odciśnie się w najwyższych wzlotach ludzkiego ducha, a ślady w sztuce i filozofii będą promieniować przez wieki.
I to przesłanie o naturze ludzkiej, o jej zagrożeniach, jej kruchości, wzlotach i upadkach, można pokazać jedynie poprzez zamianę na symbole i twórcze współczesne przetworzenie.
Odwieczność przerostu władzy, pokus korupcji, ekspansji, odpowiedzialności moralnej władców towarzyszy nam ciągle bez względu na historyczne przemiany.
Ten gigantyczny obraz, który mogę w moim doświadczeniu kinowego widza porównać jedynie z doświadczeniem dziecięcym ekranizacji sienkiewiczowskich „Krzyżaków”, jest niestety równie kiczowaty, pozbawiony dowcipu i lekkości.
Ale może warto w czasie, gdy świat chrześcijański trwa w obrzędach Wielkiego Tygodnia, a film wchodzi na ekrany, zanurzyć się w tej wirtualnej krwi i cieszyć się, że jest ona tylko na ekranie.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *