Czytając sztuki teatralne wielkich, np. Harolda Pintera trudno po ich wielości pochylić się z podziwem nad jedyną pozycją tego gatunku Doroty Masłowskiej.
Polska megalomania wprawdzie usiłuje medialnie taki wysiłek twórczy rozdmuchać, ile się tylko da, a ten króciutki utwór może wchłonąć każdy bez utraty czasu i energii, a nawet nic nie czytający krytycy literaccy uczciwie rzecz przeczytać i skrytykować, to go przecież nie ulepszy.
Próba zrozumienia nihilizmu Masłowskiej nie powiedzie się, gdy przeczyta się jej wywiady np. z Sławomirem Sierakowskim z „Krytyki Politycznej”, czy Piotra Gruszczyńskiego z „Tygodnika Powszechnego”. Zapewnia w nich, że pisanie jest dla niej najwyższą życiową potrzebą i trzeba w to wierzyć.
Nie wiadomo natomiast, gdzie chce nią docierać, gdyż wszystko, co do tej pory napisała, jest bardzo podobnym dreptaniem wokół spraw jej obcych i jedynie zasłyszanych.
Jej ekshibicjonizm z drugiej ręki – a fałsz powołanych postaci – zawsze jest taki sam. Bohaterami Masłowskiej są młodzi gniewni, a raczej permanentnie wściekli młodzi ludzie, słusznie przez autorkę wyszydzani.
Ale, jak się przypatrzymy parze udających Rumunów, czyli kogoś o niższej pozycji społecznej w Polsce niż Polak, którzy idąc w Polskę, idąc w tango, będąc na gigancie, czy jakkolwiek nazwać ich wolność w stylu niemal filmu Davida Lynch’a „Dzikość serca” – nie sposób autorce ufać.
Konstrukcja jest prosta: terror na przygodnym kierowcy, nieudane wyłudzenie osiemdziesięciu groszy u barmanki, przyłapanie czterdziestokilkuletniej kobiety na posiadaniu środków antykoncepcyjnych (…) a bestia ciągle się parzy, no no. To obrzydliwe.(…), hołd prowincjonalnego oglądacza telewizji dla serialu „Plebania”.
Wszystko więc toczy się w przestrzeni telewizyjno gazetowej, jakby nasze czasy nie przynosiły – oprócz medialnego doświadczenia – absolutnie żadnego, z którego artysta mógłby czerpać. Efektem jest zupełnie nie zamierzona erozja buntu i negacji rzeczywistości polskiej, za którym pisarka szczerze wypowiedziała się w czasie odbierania Nagrody Nike.
Głębokie nieporozumienie jakościowe polskiej krytyki w rozpoznaniu pisarskim Doroty Masłowskiej literatury wysokiej – podczas gdy jest bardzo dobą producentką tekstów kabaretowych – prowadzi do demoralizacji piszącej młodzieży. Zdaje się jej, że identyfikując się z pisarką, są lepsi od Rumunów.
A przecież w każdym narodzie role społeczne są zróżnicowane.
Jak i w literaturze.