Pilch jest coraz lepszy, co potwierdza recenzją Dariusz Nowacki.
Nie powielając zachwytów, dla mnie jednak bardziej istotnych w stosunku do autora, a nie literatury, czytając, zwróciłam uwagę na wysiłek przedarcia się przez to wszystko, co krytyka Nowackiego zachwyca.
Jest w tej prozie, pozornie opartej na ględzeniu, a łagodniej, na gawędzie, egzystencjalny ładunek, który w konsekwencji przyciąga i nie daje czytelnikowi uczucia toksyczności, co pewne osobowości, a ja się do nich zaliczam, natychmiast odczuwają, czyniąc lekturę bolesną.
Właśnie stan twórczego napięcia, dążącego do powtórzenia przez Pilcha wspaniałości Płatonowa, czy Babla, rezonuje, nie wiem, czy na zasadzie naśladownictwa, czy, co byłoby najwspanialsze – pokrewieństwa – u Pilcha jest.
I wtedy nieważne, czy jest on lwem salonowym w Warszawie, czy sypia, czy nie sypia, czy się udziela jako medialny szmirus, czy nie.
Pilch nawiązuje z czytelnikiem tajny odarty z kokieterii i rozrywki podskórny dialog. Wtedy jest bez znaczenia, gdy Nowacki w recenzji nieśmiało pyta: kim jest właściwie ojciec bohaterów poszczególnych książek?
Metamorfozy rodzinki z Wisły przestają mieć znaczenie.
Przestają też erotomańskie tęsknoty, pełniące bardziej rolę, jak u Felliniego – pod maską kobiecości – uzupełnienie jedynie deficytu uczuć.
Kosmiczna jest samotność bohaterów Pilcha, ubrana w pozór codzienności i zwyczajności, jakby świat powstał tylko po to, by wszystko, co się na nim dzieje, toczyło się osobno i toczyło się dla toczenia.
A toczy się po literacku, po hrabalowsku, po swojsku, po rodzinnemu, po ludzku.
Może jak w baśni – żeby powiedzieć najgorsze, trzeba utulić i rozsypać trochę fałszywej biżuterii, pięknej, jak prawdziwa, by samobójstwa nie popełniać.
6 września 12:52, przez Krystian
Przeczytałam w Nieszufladzie dyskusję o zasadności nagród literackich – straszny tam magiel.
To zamierzasz pisać o całej siódemce? Niestety, niczego nie przeczytałem, nie mogę się zbłaźnić.
6 września 13:07, przez Ewa
Nie, będzie tylko o piątce. Chciałabym, by dostał Marcin Świetlicki, więc nie chcę zapeszać, a dostanie Maria Janion i napiszę jak dostanie, by nie pisać dwa razy.
Przeczytałam właściwie przez lato wszystkich nominowanych do nominowanych. Cieszę się, że odpadł Krzysztof Rutkowski. Mimo, że propaguje modernistyczne wartości w literaturze, to jego konserwatyzm jest nie do zniesienia i cieszę się, że nie muszę o tym pisać.
Jutro wkleję Myśliwskiego, czytam właśnie wszystkie entuzjastyczne recenzje, masa tego w sieci. Nie napotkałam jeszcze na żaden krytyczny głos.
Będę pierwsza!
6 września 13:35, przez Jacek
Też właśnie zaglądnąłem do Nieszuflady. Zastanawiające są takie duże fora internetowe, gdzie zamiast cieszyć się i szanować jakiś dorzeczny wpis, jak w klasie, wszyscy rzucają się na jaśniejszego od nich, by go pomniejszyć. I ta tajemnicza, mediacyjna rola Jacka Dehnela, pozornie tylko dążąca do sokratejskich dialogów. Wiele o tym pisał Gombrowicz.