Śmierć bloga Marka Trojanowskiego

Na blogu „historia moich niedoli” http://www.historiamoichniedoli.pl/, doktora filozofii Marka Trojanowskiego 1 kwietnia 2011 roku umieszczono klepsydrę donoszącą o tragicznej śmierci właściciela bloga. Można było poczytać to jako notkę primaaprilisową, ale utrzymuje się już kilka kwietniowych dni. Ponieważ nigdzie w gazetach zielonogórskich, ani w Sieci, nie ma wzmianki o tym, by młody człowiek, znany publicznie w mediach z ciągnącego się latami procesu z UZ, z uczelnią macierzystą, której był absolwentem i pracownikiem, zmarł, ani też na blogu nie żegna go liczna rodzina, o której niejednokrotnie w notkach blogowych opowiadał, ani też nie pojawiają się kondolencje umieszczone w komentarzach, których obecność mogłyby być również wyrazem szacunku dla tych, którzy zechcieli się wpisać, którzy się tym zmartwili się i przerazili, można przyjąć to działanie, jako artystyczny gest blogowego odejścia.
Oczywiście dla mnie, której jedyny brat zginął tragicznie w Himalajach w wieku trzydziestu czterech lat, każdy blef Marka Trojanowskiego jest najbardziej pożądany, bo wiem, czym jest prawdziwa tragedia dla jego bliskich, dla matki, dla rodzeństwa, żony, syna, cierpienie, które rodzina nosi do końca życia.
Natomiast ogłaszanie własnej śmieci i przyglądanie się jej żyjąc, było znane jako performance przez artystów i niejednokrotnie stosowane. Klepsydry w Sanoku wywieszał w liceum Tomasz Beksiński, sfingował ją Zbigniew Sajnóg w sekcie „Niebo” (z artystów zagranicznych np. Mark Twain).

Dlatego optymistycznie nie przyjmując do wiadomości najgorszego, skupię się na śmierci bloga Marka Trojanowskiego, bo, jak rozumiem, przestaje on tym sposobem z dniem 1 kwietnia 2011 roku istnieć.
Blog Marka Trojanowskiego przyporządkowany jest w Sieci blogom brukowym i tabloidom, co można bardzo łatwo zrobić, biorąc pod uwagę pośledni i ubogi stan literackiej Sieci i sposoby zwalczania każdego wkładu w jej ożywienie, a przynajmniej sprawienie, że wynurzenia polskich literackich internautów dało się czytać. Otóż czytać się nie da dzisiaj większości blogów i portali o tematyce literackiej i dawało się czytać jedynie blog Marka Trojanowskiego. Wszelkie ożywcze teksty – jak ostatnio chociażby linkowane przez Tajną na Liternet pl. i nieszufladzie pl. felietony Przemysława Witkowskiego z witryny KP skwitowane zostały albo że to „bicie piany” Jarosław Trześniewski), „albo powtarzanie tego, co już inni frustraci napisali/powiedzieli” (Magda Gałkowska), „nic interesującego dla siebie nie znalazłem”; „mega nuda”(Kuba Sajkowski). Niestety, niczego też nigdy interesującego nie wyczytałam w tych lekceważących dzisiaj głosów wyższości poetów wszystkowiedzących lepiej od tych głosów sprzeciwu, pojawiających się w Sieci i jak rzadkie kwiaty pod ochroną trzeba zgnieść swoim brudnym, sieciowym butem. Ciekawe, dlaczego chodzi o to, by ta pustynia, jaką jest literacka Sieć dzisiaj, zupełnie niewykorzystana, jako wspaniałe, najnowsze medium, o jakiego możliwościach nikomu z artystów wieków wcześniejszych się nie śniło, zniszczyć i strywializować. Magda Gałkowska zaliczyła mój blog do „folkloru”, widocznie moje wysiłki intelektualne są dla niej są niczym w porównaniu do blogowych własnych. Wiele tematów, jakie poruszam na moim blogu są wyśmiewane. Na portalu rynsztok przeczytałam, że nie interesują ich „pierdy” francuskich intelektualistów. Na nieszufladzie trwa zabawa w przestawianie sylab w nazwiskach. Na Trumlu bez zmian, trwa licealny flirt towarzyski. Na liternet pl. zdziecinnienie, apoteoza kiczu i permanentny brak smaku.
Oczywiście, jeśli weźmiemy pod uwagę, że życie literackie jest gdzie indziej, że polska literacka Sieć służy jedynie do spędzania czasu, jak spędzanie płodu każdej ożywczej myśli, to z pewnością spełnia takie zadanie. Nie mnie troskać się o Sieć, bo i tak, wbrew trosce poetki Mirki Szychowiak będę tu sobie na moim blogu pisać i pisać po swojemu, bez względu na ofiarowywaną mi pomoc ze strony chociażby poetki Mirki Szychowiak. Jednak bardzo mi żal, że opozycyjny blog Marka Trojanowskiego zamilkł i że nie mam już co czytać w Sieci.

Bo prawdziwy artysta zawsze był przeciw i tej niewdzięcznej roli dzisiaj nikt nie chce podjąć, tego niewdzięcznego losu artysty, który musi się sprzeciwiać światu, by świat ocalać. A literat robi to tym, co posiada, a nie posiada tak wielu instrumentów, jak muzyk, czy jak artysta sztuk wizualnych, który ma jeszcze inne narzędzia. Literat ma tylko słowa, które magicznie przestawia tak, by wywołać pożądany efekt, niewielu ten trud wychodzi, dlatego śmierć ważnych blogów w Sieci jest taka smutna.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2011, dziennik ciała i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

156 odpowiedzi na Śmierć bloga Marka Trojanowskiego

  1. fobiak pisze:

    na forum e-poezja, na stronie 71 (JHVH 😐 ?) jest jego pierwszy tragiczny wypadek, musze sie przyznac, ze wtedy sie zaniepokoilem i wzialem to na powaznie. na innych portalach tez o tym pisano.

  2. Ewa > fobiak pisze:

    Dziękuję za namiar, zaraz będę szukać. Niestety nigdy nie odwiedzałam tego portalu i trudno mi się w nim połapać. Też próbowałam czytać Erekcjato, ale zdaje się, że było tylko dla zalogowanych i nie bardzo się tam mogłam poruszać.

    Marek napisał do mnie, jak właśnie zakończył działalność na portalu E-poezja i był bardzo zniechęcony do tego portalu. Zaproponował mi stworzenie nowego portalu, ale zakończyło się na blogu, i to tylko jego blogu. Zwrócił się prawdę mówiąc z tą propozycją do mnie tylko dlatego, że jedyna w Sieci odważyłam się zrecenzować na moim blogu jego parodię Jacka Dehnela. Pisałam notkę zresztą polubownie, oddając wielkość zarówno Dehnelowi, jak i Trojanowskiemu. Po pół roku od opublikowania tej recenzji pojawił się na moim blogu ktoś o nicku Szymek (w kwietniu 2008 roku), bardzo napastliwy, ale doszliśmy w końcu do jakiegoś rozejmu. To było przed wakacjami i po wakacjach sam Trojanowski zaproponował mi współpracę. Pisał maile z dwóch IP i podejrzewałam, że mam do czynienia z dwoma osobami. Z tym Szymkiem i z Trojanowskim. Do dzisiaj nie wiem, czy nie współpracowałam wtedy z dwoma internautami. Wycofałam się po dwóch latach, po wewnętrznych mailach wielu internautów, którzy oskarżali mnie o brak godności, o to, że toleruję niewybredne aluzje do mojego wieku i do mojej płci. Ale rozpad definitywny nastąpił, gdy Trojanowski napisał na swoim blogu wiele aluzji odnośnie nie tylko mojego wieku, ale i mojej „artystowskiej” postawy, zarzucał mi – już nie pamiętam słów – to, że próbowałam żyć twórczo całe życie, co przecież nie było łatwe, ale on właśnie zarzucał mi to usiłowanie. Napisałam maila że rezygnuję i Marek odpisał, bym więcej do niego nie pisała. Potem publicznie przy akompaniamencie kogoś o nicku Iza z Jeleńskich Kowalska publicznie mnie z bloga historiemoichniedoli wyrzucili i się ode mnie odcięli. Ale IP Marka Trojanowskiego – to z „kumpli” – było w pierwszej dziesiątce mojego bloga do tej daty 1 kwietnia 2011 roku.

    Trojanowski był najciekawszą postacią literackiej Sieci. Według mnie był wyjątkowo utalentowany literacko. Cały czas mam nadzieję, że jest to tylko śmierć wirtualna. Byłabym niepocieszona, jeśli byłoby inaczej, bo przeżyłam w moim życiu dużo tragicznych śmierci malarzy i zawsze bardzo mnie to dużo psychicznie kosztowało.
    Bardzo mi przykro, że nikt mnie nie chce po ludzku powiadomić i że nie napisała do mnie Jeanette, którą poznałam.

    Bardzo Panu, Panie Fobiaku, dziękuję za wieści. Będę przeczesywać fora. Bardzo proszę się jeszcze odezwać, jeśli Pan będzie coś wiedział.

  3. fobiak pisze:

    ewa ale ja jestem komunista a ty przeciez palasz nienawiscia do nich (tak jak to zagubione pokolenie o ktorym piszesz wyzej). jhvh, od czasu do czasu odbija szajba, wiec nie martw sie juz o niego nic mu nie jest, on wie kiedy zamknac portal zanim sam padnie. pierwszym razem byl jego brat, tym razem jeanette powiadamila o kaczce na wodzie.

  4. Ewa > fobiak pisze:

    Myślę fobiaku że blefujesz i jeszcze mniej wiesz o losach Marka Trojanowskiego, niż ja.

    Dla mnie te portale literackie to ciemna magia, bo nie wiem kto jest kim, a uczestnicy już po kilku latach rozmów ze sobą stworzyli jakiś wiadomy tylko im kod porozumiewania. Erekcjato jest zamknięte dla takich jak ja, a widzę, że te same osoby piszą też na rynsztoku i tym samym, niezrozumiałym dla mnie slangiem. Przedzieranie się przez te gęstwiny nic mi nie da.

    Natomiast druga część Twojej wypowiedzi – że zwalczam komunistów – jest o tyle nieprawdziwa, że zwalczam przecież wszystkie zagrożenia ludzkie, zwalczałam przecież wszechpolska Łukasza Jasińskiego i chyba tylko dzięki mnie go uciszono na wszystkich portalach literackich i mam nadzieję, wykluczono. Błędem pokolenia Marka Trojanowskiego i być może Twoim – nie mam pojęcia do którego należysz – jest odcinanie się od grzechów ojców i dziadków. Już powiedzieli to na moim blogu Jacek Dehnel, Waldemar Kazubek i inni, że my mamy sobie sami poradzić z historią w której żyliśmy. Otóż jesteście, jako pisarze, jako literaci, w wielkim błędzie. Tak może powiedzieć gospodyni domowa dbająca jedynie o jelita i żołądki swoich podopiecznych, a nie artysta, który ośmiela się niepokoić Wszechświat swoimi utworami.
    Przytaczam przykład Jeana Améry’ego, który zapytany w wywiadzie tuż przed samobójczą śmiercią, czy uważa, że młodzież niemiecka urodzona po wojnie jest winna czynów swoich rodziców i dziadków i odpowiedział bez wahania: tak.

  5. fobiak pisze:

    ewa nie czytaj jeana améry’ego, homolapy szukaja zawsze winnych, wazne aby ich nie znalezc u siebie.
    znam losy jhvh i znam twoje, wiem gdzie jest czerwony kosciolek, wiem, ze ma posadzke z wzorami hackenkreuz, wiem gdzie na wilczy sie mozna kapac, wiem ze winiarscy mieli fortepian tam gdzie sie urodzilas i wszyscy z nich grali na nim, wiem, ze w belferku moga kazdego wyzwac od kurw. erekcjato nie jest dla nikogo zablokowane. nie ty pierwsza i ostatnia ubolewasz nad tym chujem w reczniku. ale co mi tam do tego.
    http://erekcjato.eu/forum/viewtopic.php?t=38

  6. Ewa > fobiak pisze:

    Nie mam pojęcia fobiaku o czym piszesz. Nie znam epizodu Marka Trojanowskiego z portalem erekcjato, pisaliśmy na jego blogu pospiesznie, bo trzeba było dużo czytać i o żadnych poprzednich ekscesach nie wspominał. Z tych komentarzy podlinkowanych wynika, że wspólnota tego portalu ma do niego wielki żal, nie wiem za co, bo chyba nie za mistyfikację śmierci. Jeśli macie do niego pretensję, że „ożył” to jesteście nieludzcy.
    Ale powtarzam, nie mam pojęcia, co Wam zawinił, bo nie czytałam ani portalu e-poezja, ani nie uchwyciłam momentu wyrzucenia Trojanowskiego z nieszuflady za nick. Zaczęłam go czytać dopiero na portalu rynsztok.pl jak opublikował pierwsze odcinki satyry na Jacka Dehnela. Zaczęłam czytać portal rynsztok wyłącznie dla wpisów Marka Trojanowskiego. Więc nie mam pojęcia, o co chodzi i nawet jakbym podjęła trud rozwikłania tych zagadek, to piszecie takim językiem sobie wiadomym, że nie dam rady.
    Czytałam gdzieś, że Jakub Winiarski pochodzi z Przemyśla, ale ja tam jeździłam tylko na wakacje i nie znam rodziny Winiarskich. U babci było tylko pianino, w mojej rodzinie fortepianu nie było. Nigdy nie byłam też we wsi Otyń i też nie wiem, o czym piszesz.

    Przywołując Améry’ego chciałam wyjaśnić Ci moją sytuację w PRL-u. Jeśli tak pogardliwie piszesz o tak wspanialej postaci, jaką był Améry, trudno mi kontynuować i wyjaśniać, o co mi chodzi.
    Wklejam fragment z Améry’ego, może, jeśli nie Ty, przeczyta to ktoś z pokolenia moich dzieci i się zastanowi:

    „(…)Pokolenie morderców, konstruktorów komór gazowych, gotowych w każdej chwili podpisać się pod każdą decyzją, pokolenie poczuwających się do obowiązku wobec Fihrera marszałków — starzeje się godnie. Z kolei oskarżanie młodych byłoby wręcz nieludzkie i w powszechnym rozumieniu sprzeczne z historią. Cóż ma wspólnego dwudziestoletni student, wychowany w bezwietrznym klimacie nowej niemieckiej demokracji, z czynami swoich ojców i dziadków? Tylko jakaś zapiekła i po starotestamentowemu barbarzyńska nienawiść mogłaby tak długo dźwigać ten ciężar i chcieć go przerzucić na barki pozostającej bez winy niemieckiej młodzieży. Część tej młodzieży, nie wszyscy na szczęście, protestuje zresztą ze zdrową świadomością tych, którzy stoją na solidnym gruncie naturalnego poczucia czasu. W jednym z niemieckich magazynów tygodniowych czytam list od najwyraźniej młodego czytelnika z Kassel, który ze swadą daje wyraz niechęci nowego pokolenia Niemców do tych wszystkich, którzy żywią niedobrą, bo anachroniczną nienawiść i resentymenty. Jest tam napisane między innymi: „[…] w końcu przecież możemy mieć dosyć, kiedy bezustannie słyszymy, że nasi ojcowie wymordowali sześć milionów Żydów. A ile niewinnych kobiet i dzieci zamordowali swoimi nalotami Amerykanie, ilu Burów wymordowali Anglicy w czasie wojny burskiej?” Ów protest zostaje nam przedstawiony z moralnym naciskiem kogoś, kto jest pewny swego. Aż się człowiek boi zgłosić zastrzeżenie, że jednak równanie „Auschwitz = obozy dla Burów” to fałszywa matematyka moralności. Cały świat bowiem rozumie oburzenie młodych Niemców na ziejących urazą proroków nienawiści i zdecydowanie staje po stronie tych, do których należy przyszłość. Przyszłość jest najwyraźniej pojęciem wartościującym: to, co będzie jutro, jest więcej warte od tego, co było wczoraj. Takie są prawa naturalnego odczuwania czasu.
    Kiedy sam sobie zadaję pytanie, czy żywię do niemieckiej młodzieży urazę za to, co wyrządziło mi starsze pokolenie, to odpowiedź okazuje się wcale nie taka łatwa. Jest rzeczą zrozumiałą, że młodzież jest wolna od jednostkowej czy też sumującej się w zbiorową winy. Muszę i chcę obdarzyć ją kredytem zaufania, jaki należy się każdemu żyjącemu do przodu człowiekowi. W każdym razie od młodzieży tej można wymagać przynajmniej tego, żeby nie anektowała sobie tej niewinności tak zuchwale i bez żadnych oporów jak ów cytowany powyżej czytelnik tygodnika. Jak długo bowiem naród niemiecki, włącznie z jego młodymi i najmłodszymi rocznikami, nie podejmie decyzji, by żyć w całkowitym i zupełnym oderwaniu od swojej historii — a żadne znaki na niebie i na ziemi nie wskazują, aby wspólnota narodowa charakteryzująca się najgłębszą świadomością historyczną na świecie nagle miała przyjąć taką postawę — tak długo musi poczuwać się także do odpowiedzialności za owe dwanaście lat, którym w dodatku nie on sam położył kres. Młodzież niemiecka nie może przecież powoływać się na Goethego, Morikego i pana von Steina, natomiast Bluncka, Wilhelma Schafera i Heinricha Himmlera po prostu wyłączyć. (…)”

    [Jean Améry „Poza winą i karą. Próby przełamania podjęte przez złamanego” tłum. Ryszard Turczyn]

  7. fobiak pisze:

    ewa winiarscy wyjechali z przemysla do warszawy jak ty bylas tam na wakacjach. jesli chodzi o naszego bohatera to on jeszcze nie zmartwychwstal netowo, realnie pewnie potrzebuje dluzszej przerwy na opracowanie nowej idei ale wczesniej lub pozniej o nim uslyszysz. nie jestes pierwsza poetka, ktora sie w nim zakochala po uszy, nie bede wspominal justyny, moniczki, mirki czy setek poetek, ktore sie zachowywaly podobnie do ciebie czyli jak mala dziewczynka, podczas sfingowanej pierwszej smierci. nie da sie ukryc ze nasz geniusz ma paranoiczne zaburzenia ale majac na uwadze jego genialnosc jestesmy w stanie mu wszystko wybaczyc, nawet publiczne gnojenie, kosztem prawdy o literaturze jaka zostalismy obdarowani.
    jesli chodzi o komunistow to sie dosc naczytalem negatywow z twojej strony aby stwierdzic, ze masz na tym punkcie obsesje, jakby nie bylo twoja rodzina korzystala z tego dobra jakim komuna obdarzala swoich. turoszow znam na tyle aby stwierdzic, ze tam byle jaki inzynier nie znajdowal pracy. no i to ciagle najezdzanie czolgami na noski waszych szpilek. mamy wiecej ofiar niz czolgow mielismy. o tym sie nie mowi, ze kopalnia wujek byla najbardziej upartyjniona polska kopalnia, byla to czerwona kopalnia, wiec dlaczego tam a nie gdzie indziej.
    to ze jestes oczytana nie da sie ukryc, zawsze wcisniesz cytat jakiegos skurczybyka w swoj tekst, ten cytat dla mnie nie ma znaczenia bo mowa jest tylko o 6-ciu milionach zydow i koniec kropka. w oburzeniach nie mowi sie o tym, ze prawie cala europa postawila do dyspzycji niemcom, (nie faszystom tylko niemcom o faszyzmie mowa jest dopiero z chwila powstania ddr) swoje ss dywizjony. polacy dywizjonu nie zdazyli stworzyc ale nie musieli bo ok miliona i tak pomagalo hitlerowcom czynnie i kilka milonow pasywnie poprzez podpisanie volkslisty. nie tylko na slasku, w wielkopolsce, pomorzu, lodzi ale i w przemyslu zyja wnuki pomocnikow. wiec jakie znaczenie ma mlodziez niemiecka. to tak samo jakby twoj maz obwinial ciebie za to, ze twoja babcia prowadzila sie za mlodu niemoralnie. czy czula bys sie za to odpowiedzialna?
    twoj bohater nie walczyl na erekcjato.
    mi nie musisz pisac o twoich powiazaniach z nim bo je znam i wyobrazam sobie co mozesz czuc po wyrzuceniu przez okno. o nienawisci nie ma tu mowy. im wiecej bedziesz o niego walczyla tym bardziej bedzie go przegrywala.
    skopiuj sobie wszystko ze swiniobicia bo moja babska intuicja mi podpowiada, ze wkrotce nikt nic tam nie zobaczy podobnie bylo na hybrysie.

  8. Ewa > fobiak pisze:

    Fobiaku, akurat Ty mnie publicznie teraz gnoisz, a zarzucasz to Markowi Trojanowskiemu. Mój ojciec nigdy do partii nie należał i został do Turoszowa wysyłany na kontrakty z Górnego Śląska. Był absolwentem Politechniki Gliwickiej i potrzebowali na Ziemiach Odzyskanych specjalistów. Musiał gdzieś pracować, miał dwoje dzieci, mama nie pracowała. Często zmieniał tam stanowiska, wracał do Katowic po bójkach z dyrektorami i po usunięciach go z pracy. Mam pisma dyrekcji z tego okresu. Co Ty fobiaku możesz wiedzieć o moim ojcu i życiu w tych czasach. Jeśli jesteś z tych terenów to bardzo ładnie, że się interesujesz. Ale nie wywlekaj na moim blogu spraw, o których nie masz pojęcia i nie insynuuj, bo ja tego wobec Twojego osobistego życia nie robię. Moj blog dotyczy literatury i nigdy nie służył do upubliczniania intymnych spraw kogokolwiek w celu zdeprecjonowania go. Moj brat zginął w Himalajach w wieku 34 lat i wiem, co oznacza tragedia śmierci człowieka w tym wieku dla rodziny i najbliższych. Nie ma żadnych dowodów na to, że Marek Trojanowski rzeczywiście zakończył życie, jak i nie ma dowodów, że żyje. Ponieważ przez dwa lata spotykałam się z nim w Sieci kilka razy dziennie, naturalną koleją rzeczy jest moja troska i niepokój o tego młodego, wstępującego w literaturę człowieka. Nie insynuuj mi romansu z Markiem Trojanowskim, bo taki nigdy nie zaistniał. To, że aprobuję taki styl pisania i taką literaturę à la Egon Bondy jaką reprezentował Marek Trojanowski, nie znaczy, że wynika to z mojej niezaspokojonej starczej chuci, co próbujesz tutaj obleśnie przemycić.
    Mam skopiowany cały blog Marka Trojanowskiego do momentu, jak tam byłam. Dziękuję za radę.

  9. fobiak pisze:

    ewa, chyba nie czytasz to co pisze, jestesmy na necie i nie zaprzeczysz, ze na necie nie mozna sie zakochac. ja sie zakochalem kilka razy, wiec nie pisz mi tu o romansie bo to pojecie jest z realu. o twojej rodzinie wiem tyle co sama napisalas. ale wiem, ze do budowy kwb w turoszowie nie wysylano wyrotowcow tylko ludzi zaufanych bo ta kopalnia i elektrocieplownia byla duma prl-u. w tamtych latach kazdy kochal polske jaka mial, kilka lat wczesniej, nawet wislawa to pokazala w wierszach o stalinie czy tez tuwim. wiec nie ma sensu abys tworzyla nowa historie, w ktora uwierzy tylko zagubine pokolenie czyli od biedrzyckiego do dehnela. okres prl-u byl jedynym okresem w historii polski, ktory zjednoczyl polakow. ja ciebie nie gnoje, nawet mi sie ciebie szkoda zrobilo po zbanowaniu (dlatego sie dziwie, co z twoja duma).
    twoj blog jest literacki ale temat jest predzej owijaniem bawelny i emocjonalnym wulkanem, lawa lez, dramtyzowaniem nad jhvh, niz podejsciem do jego pracy literackiej czy pracy krytyka netowego.
    typowy przypadek dla fbi.

  10. Ewa > fobiak pisze:

    Nigdzie nie napisałam, że mój ojciec był wywrotowcem. Po studiach dostał nakaz pracy w Gliwicach. Gdy ja się urodziłam dostał przydział mieszkania w Katowicach, bo miał już dwoje dzieci i pracę w biurze projektów górniczych i mógł składać podanie. Mam to podanie. Stał jak wszyscy przed pójściem do pracy w kolejce po mleko dla mnie. Poza tym nie interesował sie nami. Po przyjściu z pracy dostawał od mamy obiad, zamykał się w pokoju i pracował. Po kolacji też pracował. Myślę, że to sobie wypracował tak jak teraz ja, czytając do upadłego i nadrabiając lektury zakazane w PRL-u. Nie dostawał nic na skróty, za lizusostwo za koterie, za donosy. Nie był żadnym opozycjonistą i nie wierzył w komunizm. Całe moje dzieciństwo w domu była w radiu tylko Wolna Europa. To pokolenie mojego ojca też i przeczekiwało… Nie możesz wrzucać wszystkich i wszystkiego do jednego wora. Literatura i historia służą po to, by to wszystko analizować. Tak jak teraz wrzucasz moje uwikłanie w Trojanowskiego do uwikłania kilku popularnych, działających w Sieci kobiet. To jest wyjątkowo wredne, co robisz.

    Naprawdę bardzo się staram, by zrozumieć fobiaku, co chcesz mi powiedzieć. Widocznie Cię nie rozumiem. W przyszłym roku będę miała sześćdziesiąt lat. Moje życie minęło. Czego ode mnie jeszcze oczekujesz? Miałam bogate życie uczuciowe, nie muszę tego przerabiać na stare lata w necie. Nie widzę różnicy między życiem uczuciowym w realu i w sieci. Może jestem staromodna, ale ja tego nie wyczuwam. Wiązałam wielkie nadzieje współpracując z Trojanowskim, bo byłam po kilku literackich, nieudanych blogach wspólnotowych i to była moja ostatnia szansa. Możesz to nazwać miłością.

    Nieprawdą jest, że nie pisałam o twórczości Marka Trojanowskiego. Pisałam o nim wielokrotnie na moim blogu. Piszę jednak tutaj zazwyczaj o wydaniach papierowych, bo wydaje mi się, że dopiero wtedy osiągają formę skończoną i są tym czymś ostatecznym do czego powinnam się ustosunkować. Mam w ręce podarowaną przez Marka Trojanowskiego jego papierową książkę „Platon jako Führer Polityczny platonizm w Niemczech 1918-1945” wydaną w Berlinie w 2006 roku, będącą doktoratem Marka Trojanowskiego. Przeczytałam ją i uważam, że jest doskonała. Niestety, nie mam przygotowania filozoficznego i nie mogę tu pisać o rzeczach z dziedziny filozofii.

    Ta moja notka jest przecież udokumentowaniem zniknięcia działalności sieciowej Marka Trojanowskiego, ważnego głosu w Literackiej Sieci, która po pierwotnej energii powoli przegrywa, bądź kolaboruje ze światem, któremu wypowiedziała swój sprzeciw.

  11. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  12. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  13. Ewa > Roman Knap pisze:

    przykro mi, Panie Romanie, że Pan mnie „pierdoli”, bo ja akurat czytam i uważam, że literatura to nie samosiejka, ale jest wypadkowa przeróżnych czytań. Pan to oświadczenie – opowiedzenie się za postawą antyintelektualną i po prostu głupotą ogłasza na moim blogu – przepraszam, – w jakim celu? I jeśli Pan uważa, że Trojanowski to „typ wywyższającego się dupka i gnoja”, co sądzić o Pańskiej megalomanii, która podpowiada Panu, że śmierć człowieka – być może i realna – Marka Trojanowskiego jest wynikiem jakiegoś Pana listu? Czy Pan pisze to na poważne? Oczom nie wierzę.

    Jeśli chcecie na moim blogu urządzać tutaj rytuał w stylu stalinowskim odcięcia się od Marka Trojanowskiego, to zapraszam. Kto następny? Może Pani Gołąbek? Może Pan Ludwik?

  14. fobiak pisze:

    ewa, nie napisalas, ja rowniez nie napisalem, ze twoj ojciec. inteligencja byla inaczej traktowana jak zwykly robotnik, jej sie dokladnie przygladano i w delegacje byli wysylani tylko zaufani, spradzeni projektanci i specjalisci, byl to pas przygraniczny i na kopalni zatrudnieni byli jeszcze niemcy. zarzad sprawowala armia czerwona, wiec nie wysylano tam slazakow, ktorzy sluzyli w wehrmachtcie lub polakow o przeszlosci jak to sie dzisiaj mowi zolnierza wykletego. okres stalinizmu rozpoczal sie w 1948 roku i nieoficjalnie zakonczyl sie w 1952 roku, oficjalnie w 1956 i w tym okresie twoj ojciec tam przebywal, w tym czasie wydawano specjalne przepustki dla niemcow i polakow i bez niej nikt nie wszedl na teren kopalni. w gronie ludnosci naplywowej nikt wolnej europy nie sluchal, w domu w siebie w pokoju to inna sprawa.
    jestem tutaj pod tym artykulem pod tytulem “Śmierć bloga Marka Trojanowskiego” i do niego sie odnosze. wiem co wczesniej pisalas, nie tylko na jego temat. nie jestes mi winna wyjasniej bo ja je znam, bez nich nie moglym nic napisac. jhvh nie kolaboruje ze swiatem, on nie klamie, tylko wali prosto z mostu a znajomosc prac wittgensteinera i innych filozofow potrafi wykorzystac. jesli podzielisz sie z literatem tym, ze boli cie glowa, on ci odpowie: okres letni zlewa potem i to dlatego. jhvh odpowie tak, masz okres i leje sie z ciebie jak ze swini.
    “W przyszłym roku będę miała sześćdziesiąt lat. Moje życie minęło. Czego ode mnie jeszcze oczekujesz?”
    ja niczego nie oczekuje od nikogo juz. ale takich tekstow nie trawie bo sa zaklamane. nie mozna wprowadzac nawiasu wiekowego jesli chodzi o milosc, nie da sie, tak sie tylko wmawia ludziom, ze juz sie do niczego nie nadaja. a jesli chodzi o ruchanie to kazda kobieta po 70-ce by sie poruchala z facetem ok. 40-stki ale nie po 50-ce.
    wiec nie ciesz sie, ze masz juz wszystko za soba.

  15. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  16. Robert Mrówczyński pisze:

    Nie wiem jak to się dzieje, że Twój erudycyjny i wymagający blog przyciąga menty intelektualne i zwyczajne ludzkie mendy, które bez żenady produkują tutaj swoje obskuranckie teorie. Trudno przypuścić byś nie rozumiała jakie intencje ma fobiak, choć bardziej pasuje mu ksywa ubiak z racji niedwuznacznej gloryfikacji bolszewickiego systemu, który jakoby zjednoczył Polaków, jak nigdy przedtem i potem.
    Nie wiem jaki rocznik ubiak. Jeśli tak ględzi stary ubiak, to jeszcze można od biedy zrozumieć, w końcu nikt nie lubi przekreślać swojego życia. Ale jeśli to ubiak młody, zakochany w komunie, to albo jest to przypadek psychiatryczny, albo jest pośrednio beneficjentem tego systemu, który jak widać wcale się nie skończył. Tak czy owak sytuacja to absurdalna w kontekście roztrząsania odpowiedzialności młodych Niemców za zbrodnie hitleryzmu swoich ojców. Tu przecież mamy do czynienia z czymś zupełnie odwrotnym, z kimś kto nie tylko nie potępia, nie odcina się, ale wręcz gloryfikuje i rozgrzesza. I taki bystry historyk ze swoją wnikliwą teorią europejskich SS dywizjonów zarzuca komuś obsesję! Nie daj się wciągnąć w te bzdury, lepiej wyrzuć przez okno.

    Ale drugi Twój adwersarz nie lepszy, z tą jego przypadłością gastryczną, o której z koprolalnym zacietrzewieniem trąbi. Jeśli tak przeczyszczająco działa ten blog – i to z obu końców – skąd zatem ten masochizm?

  17. Ewa > fobiak pisze:

    Byłabym wdzięczna za informację o tym okresie dotyczącym Ziem Odzyskanych. Jeździłam do Bogatyni do ojca na wakacje i pamiętam miałam już tam swojego narzeczonego wśród chłopaków tubylczej ludności. Mieszkaliśmy w pensjonatach poniemieckich. Pamiętam opuszczone przez Niemców sady i te czerwone jabłka, zachwycające, do dzisiaj mam je w oczach. Więc musiało to być po 56 roku. Musiałbym zajrzeć do tych dokumentów ojca, a piszę notkę o książce Szczygła i nie chcę się odrywać. W każdym razie zazwyczaj ci „zaufani” nic nie umieli, dlatego reżim musiał zatrudniać i prawdziwych fachowców. Mój ojciec nie był szpiegiem, ani nie pracował dla obcego wywiadu i pewnie był zaufany.

    Natomiast przyhamuj fobiaku z tymi wynurzeniami intymnymi, bo ja na moim blogu nigdy nie pisałam o moich klimakteryjnych dolegliwościach, mam partnera, żyję w udanym pod każdym względem związku i zachowaj te swoje rewelacje dla innych. Nawet Trojanowski nigdy na moim blogu tak ordynarnie się nie zachowywał.
    No, poczekajmy jeszcze na popis Romana Knapa, który na portalu Liternt pl. tak szarmancko do Pań się zwraca. Zobaczymy, na co sobie tutaj jeszcze pozwoli.

    Pisałam w sensie dokonań literackich. Sześćdziesiąt lat to jest czas, kiedy każda minuta jest cenna, kiedy w każdej chwili można umrzeć ze starości. Pisałam w tym sensie, że pisząc na blogu Marka Trojanowskiego i oddając temu blogowi mój cenny czas, traciłam go nic nie zyskawszy. Chyba ze Was – ordynarnego Knapa i ordynarnego Fobiaka. Tak byście nie wiedzieli o moim istnieniu i byłby święty spokój.

  18. Ewa > Roman Knap pisze:

    Brawo, Panie Romanie, dał Pan już dowód na to, że oprócz portalu Liternet nic Pan nie czyta. Wierzę Panu, nie musi Pan udowadniać więcej. Wystarczy tych Pańskich mądrości. Proszę dokończyć tam, na portalu Liternet. pl. Tam jest dużo miejsca dla takich obskurantów jak Pan.

  19. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    Nie wiem Robercie, o co chodzi. Nie mam pojęcia skąd nagle te wizyty. Jak ja mam się czepiać oficjalnego obiegu, jak „liderzy” Sieci Literackiej reprezentują taki poziom…

  20. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  21. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  22. Ewa > Roman Knap pisze:

    Panie Romanie, jest Pan w pierwszej dziesiątce czytających mój blog codziennie spośród trzystu odwiedzających, używa Pan stałego IP i te komentarze są też z tego IP i nie ma tu żadnej pomyłki. Skoro Pan deklaruje nieczytanie, dlaczego Pan uczepił się właśnie mnie? Co ja Panu zrobiłam? Podobały mi się Pana teksty na blogu Marka Trojanowskiego, o jaskółce i o mnichach. Czytałam z zaciekawieniem. Czytam to, co lubię, co mi się podoba i strasznie się cieszę z tej internetowej możliwości wyboru. Po co Pan mnie czyta, pamięta epizody o jakiś amerykańskich profesorach, po co komentuje, po co odwiedza? Skora Pan mnie nienawidzi to jaka w tym logika? Czy Pan nie może swoich gastrycznych niemożności wykonać bez pomocy mojego bloga? Jeśli tak, to musi mnie Pan o tym informować? Nie czytam wielu blogów, nie wchodzę tam, bo właścicieli ich nie lubię. I tak czyni każdy normalny internauta. Bardzo proszę Pana poszukanie sobie innego żywiciela Pańskich złych potrzeb. Powiedział Pan co wiedział. I co? Co, przyjemnie Panu? Ja przecież nie przestanę prowadzić tego bloga tylko dlatego, że Panu się nie podoba. Prowadzę go, bo lubię go prowadzić. Lubię mieć blog. Czy Pan jako podatnik na tym traci? Co Panu do tego?

  23. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  24. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  25. Ewa > Roman Knap pisze:

    Tak, tak, bardzo proszę… Niech Pan kontynuuje Panie Romanie.

  26. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  27. Ewa > Roman Knap pisze:

    nie, ten wątek nie ma dużo wejść. Pan nie uwierzy, ale nikogo Marek Trojanowski już nie obchodzi. Proszę kontynuować. Nie zmieniam tematu.

  28. fobiak pisze:

    ewa ja o twojej intymnosci nic nie pisze, napisalem abys sie nie cieszyla z tego, ze masz wszystko za soba bo moze sie okazac, ze masz dopiero przed soba.
    jesli ojciec byl tam w tych latach, to polacy przejmowali kopalnie od niemcow i zakonczyli badanie zloz, mogl mieszkac w hotelu barborka lub w poniemieckich halach a moze dla inzynierow byly specjalne domki w pobliskich wioskach, nie wiem.
    a temu literatowi wysokiemu robercikowi nalezy sie sprostowanie, napisalem, ze jestem komunista a nie, ze jestem komuchem tzn, ze nie popieram systemu panujacego za czasow prl-u, chociaz tego co bylo dobre nie potepiam, nie podchodze do tego az tak kolektywnie jak zagubiona mlodziez do ktorej nalezy robercik.
    ewa, czy ty urodzilas sie u babci jak mama byla na swietach wigilijnych?

  29. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  30. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  31. Ewa > fobiak pisze:

    Mój ojciec nie pomagał mamie, budował socjalizm i dlatego pojechała z Katowic do Przemyśla rodzić mnie do swojej matki z dwuipółletnim moim bratem. Wtedy nie było pampersów i ktoś musiał to wszystko robić. Babcia pracowała w tartaku i po pracy pomagała. Po doświadczeniach z gliwicką porodówką, gdzie przyszedł na świat mój brat, mama powiedziała, że woli umrzeć, niż iść rodzić do szpitala. Urodziła mnie w domu nad ranem, niestety, nie umarłam, a bardzo bym chciała nie żyć. Obie żyjemy do dzisiaj.

  32. Ewa > Roman Knap pisze:

    Nie Panie Romanie, nie łamię reguł. Poradził mi to zresztą sam Trojanowski bym wyjątkowo wrednym komentatorom wstawiała IP i to ich odstraszy. I faktycznie, działa. Mam nadzieję, że nie na Pana. Proszę sobie nie przerywać. Jak Pan ma czyste sumienie, pisze to, co ma do powiedzenia, bo się inaczej udusi, to nawet takie dane intymne o Panu, jak Pana IP i mail, to przecież wręcz wyróżnienie.

  33. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  34. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  35. Roman Knap pisze:

    komentarz usunięty na prośbę autora komentarza.

  36. Robert Mrówczyński pisze:

    To Ewo typowy syndrom odstawienia od cycka, cycka Trojanowskiego. Cycek zniknął, a potrzeba ssania została. Pytanie tylko dlaczego tu?
    Ale też widać jak bardzo im ta trojanowska edukacja zaszkodziła, jak niewiele się od mistrza nauczyli, jak nie potrafią dostrzec różnicy między jego ciętością – oscylującą wokół ordynarności – a zwykłym, nie oscylującym wokół niczego, oprócz skatologii chamstwem, ale się za to rozwydrzyli, nabrali jakiegoś złudnego przekonania przez dwuletnie obcowanie, że reprezentują podobne wyczucie formy i poczucie humoru. Takiemu Knapowi po tej gnojówce, w robieniu której się wprawia, jeszcze żal, że odebraliśmy mu możliwość opowiedzenia pięknej i prawdziwej historii z życia Trojanowskiego. Jakaż megalomania sądzić, że po tym co tu zaprezentował, ktoś mógłby chcieć usłyszeć jakąkolwiek jego opowieść i dać jej wiarę. Knap należy do osobników, od których należy się uwolnić tak szybko jak tylko to możliwe. To samo zresztą tyczy się ubiaka.

  37. Hortensja Nowak pisze:

    Jest taki przepiękny film francuski z 2006 roku Philippe Lioret „Nie martw się o mnie”. Tam siostra wraca do rodzinnego domu i dowiaduje się od rodziców, że jej brat uciekł z domu. Przez cały film siostra szuka brata i się o niego niepokoi.
    Tak sobie pomyślałam, że zanik uczuć na taką skalę jest chyba tylko w Polsce. Przeczytałam cały wątek i o zmarłym tutaj napisano same najgorsze rzeczy nie zastanawiając się, czy jest zaginionym, czy naprawdę zmarłym.

  38. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    Roman Knap poprosił mnie mailem o usunięcie komentarzy i zrobiłam to i mam nadzieję, że nie tylko już tu się nie pojawi, ale i usunie link mojego bloga i nigdy na niego nie wejdzie.

  39. Ewa > Hortensja Nowak pisze:

    Masz rację Hortensjo. Moja mama wierzy do dzisiaj, że mój brat żyje.

  40. Roman Knap pisze:

    -> P. Mrowczyński
    W istocie, zawsze podejrzewałem Trojanowskiego że jest shemale. A Pana o to że jest Pan… niech sobie Pan zresztą sam dopowie kim.

  41. Hortensja Nowak > Ewa pisze:

    Ewo, przywróć komentarze, bo Roman Knap na liernet.pl o tym pisze i sytuacja jest niezrozumiała…

  42. Ewa > Hortensja Nowak pisze:

    Nie wiem Hortensjo, muszę się zastanowić czy to się opłaca, bo już mi w mailu zagroził sądem. Już i tak wytraciłam czas, by je pousuwać, teraz przywracać… I ten sąd… Jeśli to ubecka mentalność to przecież nie warto… I tak nic nie zrozumie.

  43. ewa pisze:

    no więc tak, skoro Pan Mrówczyski za rękaw mnie tutaj pociągnął….proszę mi wierzyć, że już nie biorę udziału w polskich konkursach od dawna. moje wiersze wybitnie nie są konkursowe, drogi Panie. zrozumiałam to i mam się znakomicie. zresztą w bardzo niewielu konkursach brałam udział, daję słowo. zatem, od Pani Birk, a własciwie Ewy Brzozy Birk, czyli ode mnie, radzę się “odmrówczyć”, wypraszam sobie! czy to klarowne i zrozumiale dla Pana?

    ps. Pani Ewo, mam nadzieję, że Pani, w ramach
    obrony być może resztek prawdy, która tutaj obsmiewana i jakoby nie ma miejsca w zrobionym przez ludzi sieciowym wyscigu szczurów wybaczy mi “miłosny liscik” do pana Mrówczyńskiego. Ferajny nie posiadam, nie mieszkam w Polsce i nie chadzam tu, i ówdzie, jesli się pojawiam to bardzo sporadycznie i tylko, i wyłącznie zapraszam tych, którzy zwyczajnie lubią moją poezję. Cały czas alarmują, że Polska to wolny kraj, wolno mi, prawda? Pan Mrówczyński zamiast siejąc postsmoleńskie hiciry, mógłby sam spróbować szczęscia i słać nawet na konkurs im.Róży Wdębach, życzę z całego serca powodzenia w rozwoju twórczym nieważne w jakiej dziedzinie!

  44. Robert Mrówczyński > ewa (nie mylić z Ewą) pisze:

    No to może zacznijmy od lekcji savoir-vivre’u, bo i na tym polu najwyraźniej sobie Pani nie radzi. Pani wiersze są w przestrzeni publicznej, a więc jak najbardziej mogę się nimi zajmować, a zajmując się nimi nie muszę używać grzecznościowej formy pani Brzoza Birk, o ile nie rozmawiam właśnie z Panią, bo to groteskowe. Jeśli się mówi w przestrzeni publicznej ogólnie, nie musimy posługiwać się formami grzecznościowymi, dlatego słyszy się: “Kaczyński twierdzi, że jego teczka została sfałszowana”, Tusk woli zagraniczne truskawki”, etc. i nikt się nie oburza, że tak o nich się familiarnie mówi, mimo iż to żadni poeci, a poważni ludzie.
    Lekcja druga dotyczy brzydkiego nawyku przekręcania nazwisk. To chwyty najniższego sortu klienteli i jako poetka powinna Pani o tym wiedzieć lepiej niż ktokolwiek.
    Na koniec tych lekcji z dobrego zachowania, mała lekcja polskiego.Zdanie:
    (…) Pan Mrówczyński zamiast siejąc postsmoleńskie hiciry, mógłby sam spróbować szczęscia i słać nawet na konkurs im.Róży Wdębach (…)
    wskazuje na autora mającego spore kłopoty z językiem. Jeśli przymknąć oko na niechlujstwo samej edycji, literówki i logikę, to złej odmiany czasownika siać odpuścić nie można.

    A tak a propos: Wdębach to nazwisko tej Róży? może się skuszę, ale muszę wiedzieć kto zacz ta Róża w dębach, no i czy aby tam nie juroruje M. Szychowiak.

    A teraz ad rem. Nie przypominam sobie abym pisał cokolwiek o “postsmoleńskich hicirach”(sic!), a nawet nic mi o nich nie wiadomo i nie wiem co mógłby znaczyć ten termin w kontekście Pani uczulenia na granitową strzałę. Chyba, że Pani posłużyła się piękną i na czasie metaforą najnowszej katastrofy samolotowej i związanej z nią niezliczonymi teoriami spiskowymi? – i do tej kategorii zalicza moje spostrzeżenia tyczące przekrętu w tegorocznym konkursie GS?

    Jakoś nikt nie chce się odnieść rzeczowo do mojego spostrzeżenia, że popełniono tam co najmniej poważny błąd, jeśli nie celowe świństwo dopuszczając do konkursu Fligiel, która posłużyła się godłem, pod którym od lat znana jest w sieci, również jurorce Szychowiak.
    A ja myślałem naiwnie, że zatrzęsie się biedna brać poetycka z oburzenia, że jakieś działania podejmie, aby takie praktyki ukrócić. Ale nie, okazuje się, że złem jestem JA, wywlekając te brudy na światło dzienne. Trochę rozumiem dlaczego na nikim nie robi to odkrycie wrażenia. Najwyraźniej nikt nie wierzy, aby można gdzieś tu znaleźć choćby kapkę uczciwości, ale taki defetyzm dobry, póki nie nie wiemy jak nas kantują. Kiedy widzimy asa w rękawie, już to na zasadzie odruchu Pawłowa powinniśmy zareagować. A tu nic, martwa cisza martwych poetów.

    Jakie tu postsmoleńskie hiciory? Czy Pani nie rozumie, że ta sprawa Panią również dotyczy bezpośrednio? Przecież zainkasowała Pani 200 zeta w 2010 roku w tymże konkursie. Pani pierwsza powinna dążyć do wyświetlenia sprawy, by i na Panią nie padł podobny cień, jak na tandem Figiel-Szychowiak. Nie każdy jest znawcą Pani poezji, jak sama Pani przyznaje, dozuje ją Pani niezbyt hojnie, nie posiada ferajny i pisze wyłącznie do tej garstki, którzy zwyczajnie lubią Pani poezję. Tylko największa poezja nie potrzebuje konkursów, aby przebić się do czytelnika i znajdować ciągle nowych. W takim przypadku jak Pani, bezwzględnie potrzebna uczciwa procedura i literalne wypełnianie regulaminu, a więc kasy pancerne i unikalne godła. Niby skąd mam wiedzieć pod jakim godłem słała Pani swoje wiersze w 2010 roku?

  45. Ewa > ewa pisze:

    Pani Ewo, nie musi nam Pani życzyć z całego serca. Proszę tę obłudę pozostawić przed wchodzeniem na mój blog. Proszę nie naśmiewać się z nazwisk („odmrówczyć”?) jak zrobił to szef rynsztoka, Przemek Łośko z nazwiskiem Marcina Królika wczoraj na forum swojego portalu.
    Jeśli ma Pani jakieś pytanie do mnie, to chętnie odpowiem. Ale nie mam pojęcia, o co Pani chodzi.

  46. mirka pisze:

    Panie Mrówczyński, znam tylko jednego nicka Joanny Fligiel, pod którym publikuje swoje teksty na Nieszufladzie. Więcej, bardziej nicka, niż teksty, które komentowałam sporadycznie. Podobnie, jak trudno znaleźć komentarze J.F. pod moimi tekstami. Nie mam pojęcia, skąd przekonanie i Pana i Knappa (także na innych portalach) o jakichś związkach z J.F., której nie znam, nigdy nie widziałam, z którą nie prowadzę gorących korespondencji. Pisząc o przekrętach konkursowych, oskarża mnie Pan o coś bardzo poważnego. To, ze mnie Pan używa mojego nazwiska, by ułożyć jakieś przezwisko dla mnie – jest niesmaczne, ale niebolesne, natomiast pisanie o przekrętach w GS, to co innego. Żaden z 4 jurorów nie znał autorów zestawów do czasu rozstrzygnięcia; najwyżej oceniony przeze mnie zestaw został ledwie wyróżniony, matematyka w efekcie rozstrzygnęła sprawę, jak rozstrzygnęła – okaże się podczas wręczania nagród, laureaci wiedzą na razie, ze są laureatami. To tyle z mojej strony. Myślę, że twierdzenie ( a nie przypuszczenie), że ktoś popełnił przekręt, to duża nieostrożność, choć w moim przypadku dalszego roztrząsania tematu – nie będzie.

    Ponadto – jest czterech, niezależnie czytających zestawy jurorów. Jakim sposobem można więc mówić o jakimkolwiek przekręcie i świństwie.

    Smutne jest to, że Pani Ewa jest tak bezkrytyczna w stosunku do Pana w sytuacjach, kiedy Pan obraża ludzi, brzydko, bez klasy, wręcz ordynarnie. Nie reaguje tak, jak w przypadku (i słusznie) chamskich występów niektórych, wchodzących na jej blog – osób. Wczorajsze występy R.K. – to szczyt czegoś, czego nawet nie umiem nazwać.

    Tak na marginesie, zastanawiam się, czemu co jakiś czas natykam się tutaj na swoje nazwisko? Siedzę cicho, nie rozpisuję się po portalach, nie zakładam żadnych wątków, potem wchodzę tutaj, zainteresowaną Cubą czy wystawą fotografii, czy dziennikami, do których wracam często i czytam, ze robię coś złego. I ta Nike. Przecież ja nie zgłaszałam swojej książki do tej nagrody.

  47. Ewa > mirka pisze:

    Pani Mirko, przecież Robert Mrówczyński ma rację. Joanna Fligiel użyła nicka z TRUMLA jako godło. Brałam udział tylko w imprezach plastycznych, więc nie mam pojęcia jak jest u poetów. Wszystko też było umowne, wszyscy znali wszystkich z charakterystycznych stylów, ale nikt nie odważył się użyć pseudonimu używanego na zamknięte, zapieczętowane koperty. Robert to tutaj zgłosił, i być może brak reakcji i oddźwięku na ten przecież słuszny zarzut spowodował jego ciągłe ponawianie.
    Pani ani razu się do niego nie ustosunkowała. Może byłoby prościej to wyjaśnić, a nie ciągle czuć się obrażonym? Jurorzy nie mogą się tłumaczyć, że o tym nie wiedzieli, bo nie czytają TRUMLa, tylko nieszufldę. Nie widzi Pani absurdu takiej pracy jurora? Juror jest właśnie od takich spraw. Przecież przedostatnią nagrodę Berezina dostał Przemysław Witkowski łamiąc regulamin, bo był już po debiucie w druku. Jeśli tak jurorzy będą dalej jurorować, a sprzeciw blogów sieciowych będzie lekceważony, to bardzo trudno będzie uwierzyć w jakiekolwiek ich słowo i w jakąkolwiek polską praworządność.
    Ale przecież Robert Mrówczyński to już tutaj wszystko wielokrotnie wyjaśnił. A Pani przychodzi tu jak obrażona nauczycielka. Nikt nikogo nie chce tutaj obrażać. Ale ciekawe, w jaki sposób mamy sprawić, by nasz głos został usłyszany.

  48. mirka pisze:

    Nie widziałam na trumlu tego nicka, bo (co można zauważyć) nie bywam tam, wczoraj weszłam na moment. Jurorzy mają czytać zestawy, a nie latać po portalach i wyszukiwać konkursowe teksty, nabywać wiedzy o autorach. W czasie trwania konkursu, do głowy mi nie przyszło, by szukać nicków. Nie ustosunkowywałam się, bo miałam potężną lekturę do przerobienia i po przeczytaniu iluś tam kolejnych zestawów, zamykałam szczęśliwa komputer. Ja nie jestem obrażoną nauczycielką, pisałam głównie o stylu wypowiedzi – proszę zauważyć, że nie krzyczę, nie jestem arogancka, nikogo nie wymyślam. Pani w dalszym ciągu toleruje ordynarny ton R.M., napastliwy styl. Pani to nie przeszkadza, bo to jest “Drogi Robert”. Mnie przeszkadza, podobnie jak skandaliczne zachowanie R. Knappa, niedopuszczalne, dla mnie niepojęte. Tyle razy sobie obiecywałam, że się nie odezwę, tylko będę sobie czytać. Ale znowu widzę tutaj Szychowiak, przy różnych okazjach, przerabiąną w jakieś dziwaczne nicki. Nie wiem za co i dlaczego. Problem nominacji czy nagradzania w konkursie J.Bierezina był przerabiany wielokrotnie, bo nominowano także w poprzednich latach innych autorów, mających na swoim koncie książki, tyle, ze bez ISBN. Poddawano w wątpliwość kwalifikowanie arkuszy poetyckich (z kolei z ISBN) jako tomików. Nie było większych odzewów ze strony organizatorów konkursu. To tyle. Do trzech razy sztuka. Nic już nie napiszę, choć domyślam się, co mi Pani odpowie. Jak zwykle.
    Pozdrawiam. I proszę nie pisać już, ze mnie Pani lubi. Jeszcze ktoś w to uwierzy. Zapomniałam napisać, że brakuje mi czasem Przechodnia, który, jeśli nawet krytykuje, robi to elegancko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *