Kiedy się odwróciłam od okienka wypożyczeń trzymając pod brodą stos ośmiu książek i kierując się do szafki, drogę zastąpiła mi młoda blondynka z chłopakiem trzymającym cały czas włączoną kamerę.
– Co sądzi pani o twórczości Różewicza? – Blondynka podstawiła mi mikrofon pod brodę, a wysoki chłopak non stop filmował.
– Ale ja właśnie jestem po rwaniu zębów! I pan filmuje! I jestem bez makijażu!
– Kilka słów o Różewiczu, kolega będzie filmował z góry – prosiła ładna blondynka przymilnie.
– Wie pani, że dzisiaj umarł?
– Tak, usłyszałam z drugiego pokoju, że zmarł, mama miała włączony telewizor.
– Cóż, udało mu się do końca wygrać z władzą, z reżimem. Właściwie zawsze był hołubiony przez wszystkie zmieniające się ekipy nie wchodząc z żadną we współpracę. Tak sobie tylko z nią igrał, jak drukował w „Trybunie Robotniczej” w latach pięćdziesiątych… Taki powinien być artysta, zawsze obok…
– ??? – Blondynka zaciekawiona podsuwała coraz bliżej mikrofon do moich dziąseł, które właśnie przestały krwawić. (Dentysta, młody chłopak, młodszy od mojego najmłodszego syna o pięć lat nie zgodził się na totalną ekstrakcję. Wynegocjowałam tylko siedem zębów, które rwał sukcesywnie po dwa na jednej wizycie od miesiąca. – Przecież to są zdrowe zęby – dentysta czuł, że łamię jego etykę lekarską i że chcę się ich pozbyć jedynie z własnej wygody. I miał rację, ja, jak Stanisława Przybyszewska wyrywam, by tylko już pisać i by mi nic w pisaniu już nie przeszkadzało.)
– Ależ pan filmuje, a ja nie mam zębów – jęknęłam i wtedy kamerzysta podniósł kamerę jeszcze wyżej.
– Różewicz to wielki ironista – kontynuowałam sepleniąc. Dzięki temu dystansowi jego poezja jest cały czas aktualna, jest właściwie taka sama jak dzisiejszych młodych poetów, którzy wcale nie piszą Różewiczem, tylko piszą tak jak dyktuje im duch epoki, w którym żyją. Zatem Różewicz jest obrazoburczy i anarchistyczny, taki właśnie jak w ostatnim „Kup kota w worku”.
Ja nie lubię polskiej poezji lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, ale Różewicz do końca był sobą i pisał właściwie tak samo, tak samo współcześnie. Cenię Różewicza, bo to właściwie banalista, pisał oczywistości, chociażby to, że nie znamy bliskich, że nie wiemy, jaki mają kolor oczu… a jednak to jest podane tak jak powinna robić poezja, nie dydaktycznie, a odważnie pisać o tym, o czym wszyscy wiedzą, tylko jakoś sobie zapomnieli… Odwaga to grunt poezji…
– To może wszystko? – spojrzałam na kamerę błagalnie i przestraszona.
– Pani nazwisko? – Blondynka schowała mikrofon i wyjęła zeszyt i długopis.
– Ależ, ja nie mam zębów – jęknęłam. Ewa Bieńczycka. I prowadzę blog literacki „na druk jeszcze za wcześnie” . Nic jeszcze nie wydałam.
– „Na druk jeszcze za wcześnie! – zaśmiała się blondynka notując wszystko w zeszycie.
Gdy schodziłam do podziemi biblioteki, do sali mikrofilmów, kątem oka zauważyłam kilka sprzątaczek myjących szklane gabloty w holu biblioteki.
Wracając przez zamknięciem biblioteki w gablotach leżały już otwarte tomiki poezji Tadeusza Różewicza, fotografie i unikalne druki dotyczące jego drogi twórczej. Stała już na sztaludze, oprawiona w antyramę fotografia uśmiechniętego Różewicza wydrukowana na kolorowej drukarce laserowej z wkomponowanym napisem: Tadeusz Różewicz 9 października 1921 – 24 kwietnia 2014.
znaczące 50 wyświetleń tego światowego myśliciela…
od 2010 roku. On chyba mało czytał, albo mało spamiętał
nie, ma rację, to o bordeline
to jakiś eugenik
nie, to prawda, ludzie są puści i histerycznie chcą się napełnić.
dawno takiego uproszczenia nie słyszałem
teoria pustki na wszystko
to z Bierdiajewa
teoria pustki wszystkiego
jakie to biedne, prostackie
mnie bliskie
tak wygląda jednowymiarowo, jakby nie było żadnej przeciwwagi, żadnego geniuszu, tylko ta pustka
on mówi akurat o pustce, która jest równolegle i zwycięża, pochłania (Hitler)
ale nie zwycięża przecież
to jest retoryka kościoła, który mówi o zagładzie cywilizacji, o kulcie śmierci, on też tam mówi o utracie boga, że lepiej było z moralnością w czasie okupacji
bo tak było. Jak trwoga to do Boga, a była trwoga wtedy wielka.
on nic o trwodze nie mówił, “tych wartości” wojennych nie relatywizował, on mówi o staczaniu się ludzkości
to jest b rozpowszechniona retoryka na prawicy: kiedyś było lepiej, dziś wszystko upada
no jest zdegustowany rzeczywistością, ale poeta ma być na “nie”
poeta ma widzieć więcej niż byle krzykacz prawicowy
nie olśniły mnie te odkrycia piwne
przy piwie. I teoria pustki też nie, bo Hitler i tzw. zło kreatywne nie z pustki pochodzi
a mnie są bardzo bliskie w odniesieniu do poezji, która jest pisana przez osobowości typu Borderline
a jeśli nawet to w czym pomocna poznawczo jest ta teoria?
Tym, żeby rozpoznawać pustkę i jej nie ulegać, bo jest bardzo atrakcyjna. Bierdiajew pisał o Stawroginie, który był kwintesencją pustki
ja myślałem ze pustka to NIC, zero materii i ducha, ale się myliłem
pustka jest jak widać b. skomplikowana
widać że pustki nie ma w kosmosie
W tym sensie pustki egzystencjalnej to jest coś.
Nie ma. Podobno Czarnych Dziur też nie ma
jak jest coś to nie ma pustki
są
ostatnio odkryli że nie ma
kto i kiedy odkrył?
Różewicz też gdzieś powiedział, że naukę zamienili na religię, a religię na naukę. Nie wierz w Czarne Dziury.
akurat czarne dziury są jakimś przeciwieństwem pustki, bo to materia b skoncentrowana
To widocznie ta materia to Nic. Entropia
religie zamieniają na naukę, to się zgadzam, ale nie odwrotnie
taki proces zachodzi zazwyczaj w jedna stronę i teraz jesteśmy świadkami kiedy religia udaje naukę i “wyjaśnia naukowo” wszystko
nauka jest w odwrocie
No Różewicza nie można oskarżyć, że przyczynił się do tego. Był zawsze ateistą.
ale on Różewicz jest populistą, mówi ogólnikami i nie naraził by się aby dokopać kościołowi
no właśnie nie podkreślił tego że jest, mówił o utracie boga przez innych
w sensie jak najbardziej dosłownym, religijnym
nie chodziło o duchowość
wygląda, że martwi go to zjawisko
Masz rację, populistą jest. Zamulił się w końcówce życia telewizorem. Ale i tak ta jego starość była w miarę strawna, w odróżnieniu od innych wiekowych artystów.
na liternecie trwa dyskusja instruktażowa, jak powinno się celebrować żałobę po Wielkim Poecie (zapewne podobnie, jak jutrzejsza uroczystość w Rzymie)
http://liternet.pl/grupa/wiadomosci-literackie/forum/2380-zaloba-ciag-dalszy-dyskusji
daj spokój misiu, bo oskarżą nas, że linkujemy dlatego, „by blog podskoczył w ratingach”.
Każdy celebruje, jak potrafi i jakie ma środki. Też bym chętnie pojechała do Rzymu. A nawet i do Karpacza na pogrzeb. Ale nie dla psa kiełbasa.
Rzuciłem jeszcze raz okiem na ten film, żeby jakoś zlokalizować w czasie, “dopasować” słowa wieszcza do czasów. Zastanowiło mnie jak tak wielki poeta może być tak doskonale désintéressement wobec tego co się tu stale dzieje i nie zająknąć się na żaden palący temat, dzięki czemu mądrości tam wyrażone są wiecznie żywe. Zaraz na początku mignął napis że mamy do czynienia z rokiem 1988, schyłkowy okres bolszewii z Jaruzelem, bryndza ogólna i niewydolność, czuć zdychającą bestię, gdzieś w kuluarach szykują się wszyscy łącznie z kościołem do okrągłego stołu i nowego rozdania łupów.
Ale ze słów Wieszcza, z jakichś strasznych ogólników nie wydostaje się nawet ślad ducha tych lat, lat obfitujących w wydarzenia, którymi można by obdzielić i 10 poetów. I może to jest pośrednia odpowiedź na pytanie jak można było przetrwać w bolszewii kilkadziesiąt lat nie będąc poetą wyklętym, a przeciwnie – poetą hołubionym, narodowym skarbem.
Podobno Muzy milkną w czas zawieruchy, a widzisz, jak sportowcy chętnie nastawili piersi do medali, nawet Ukraińcy. Milkną Muzy, ale i milknie Świat i już się człowiekiem nie zajmuje. Być może, że trzeba by formatu Kafki, czy Dickinson, ale czy to nie przypadek, że ich odkryto i ocalono dla potomności?
Myśmy musieli zdawać maturę z Różewicza, kto zaliczył np. Tuwima do poetów współczesnych dostawał dwóję. Pisało się wypracowania z poetów żyjących, dostawało stopnie za prasówki z pism literackich. Prawdziwy bunt Różewicza by go wykluczył społecznie, (jeśli miał w ogóle taki zamiar, w co wątpię, raczej typ jego twórczości sprzyjał aberracjom i wynaturzeniu, bo był pożywką poezji), dlatego warto dzisiaj jednak przeanalizować wszelkie pseudo bunty, bunty symulowane tych czasów i chwała Ci Robercie za to.
Inaczej jest dzisiaj. Blogosfera, mająca szansę na głos alternatywny, na głos niszy, bo nie podlega żadnej cenzurze oprócz własnej autocenzury, jest niedoceniana i niszczona przez społecznościowe portale literackie wmawiające Internautom, że ta aktywność jest gorsza (“idź stąd i załóż sobie bloga”) i że głos blogera jest nieważny, bo nikt go nie słyszy. Więc outsiderów biją i pędzą po wsze czasy. Wiedział o tym Różewicz i dlatego wygrał Życie. Ale, czy wygrał Nieśmiertelność, to się dopiero okaże.
Tak, celnie to wszystko ujęłaś, ostatnia olimpiada na Krymie pokazała jak ludziom strasznie żal tracić swój cenny czas i wysiłek na jakieś głupie protesty. Jedna, jedyna zawodniczka zdobyła się na rezygnację z udziału w zawodach kiedy w jej kraju zaczęto zabijać ludzi. A przecież to co wyrabia Putin jest niezwykle widowiskowe i trudno sobie takie rzeczy relatywizować. W bolszewii przemoc wobec narodu była dość ukryta i przebrana w narodowy uniform, że można było “nie zauważyć”, “nie wiedzieć”, jakoś się zadekować intelektualnie i moralnie, cicho siedzieć. A dziś można sobie jakoś dorobić, dokupić brakującą kartę wolnościowca i bojownika o wolność. Tym większym formatom zostanie ona dokupiona, dorobiona wysiłkiem społecznym, państwowym. Mówiłaś, że Różewicz ateistą był. A tu słyszę, że zgodnie z jego ostatnią wolą pogrzeb urządzono ekumeniczny (sic!). Czyli zgoła nie ateistyczny. Mimo tego ukłonu w stronę “bogów” bardzo skromnie pokazano tę uroczystość, ledwie kilka sekund obrazów i kilka słów o kilku osobach biorących udział w pogrzebie. A propos jeszcze tego fenomenu polskiego ateizmu trzeba dodać, że on tu zwężony jedynie do niechodzenia do kościoła, nie wiąże się z nim żadna czynna postawa światopoglądowa, żadna wiara w Coś, żadna aktywność intelektualna na rzecz propagowania naukowego punktu widzenia, żadne przeciwstawianie się pseudonauce religijnej, która się wciska wszędzie. Taka postawa nie jest konfrontacyjna, raczej konformistyczna, w istocie jest pozorem sprzeciwu i z ledwością starcza na dobre samopoczucie nazywającego się ateistą. Miałem znajomego, (obecnie profesor języków bałkańskich) który przysięgę wojskową (w czasach PRL – na wierność ZSRR) wypowiadał bezgłośnie, jedynie poruszając ustami i przekonywał mnie z dumą, że to był z jego strony czyn wielce opozycyjny i odważny. To taki przykład jak można sobie realizować potrzebę buntu i nieposłuszeństwa obywatelskiego.
Tak, sieć – taką można było mieć nadzieję – jest idealnym miejscem kontrkulturowym, opozycyjnym wobec nurtu państwowego, ale tu wyraźnie nie ma takiego zapotrzebowania. Na razie śladowy tu ruch tworzenia jakiejś opozycji (znam tylko Ciebie), równoległego świata, raczej mechanizmy ze starego świata są implementowane do zaścianka polskiego netu. Forma tego mechanizmu to nie tylko, jak zauważyłaś: “wypierdalaj stąd, załóż swojego bloga”. Jest kupę blogów niby to pojedynczych pasjonatów, a w rzeczywistości narzędzi (młotków) religijnych, strzegących słusznej wiary, różnej maści partyjnych tzw politruków, zabezpieczających interesy wyborcze swojej partii, czy literatów pilnujących kolejności dziobania. I oni łażą po sieci, aby te ślady nieposłuszeństwa wykryć i wytępić. Jak pamiętasz byli i u Ciebie. Idę świętować.
Wiesz, ja wierzę w Boga, więc dla mnie ateizm jest sprawą innych. Zresztą z tego, co się orientuję, jest w Sieci wiele portali ateistycznych, chociażby “Racjonalista”.
Błądzić jest sprawą ludzką, jednak gdy czytam ze zdumieniem w Wikipedii, że zbrodniarka stalinowska, Julia Bristigerowa, gorliwa funkcjonariuszka aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej po upadku rządu Bieruta przystąpiła do środowiska skupionego wokół Zakładu dla niewidomych w Laskach i umarła jako gorliwa katoliczka nigdy nie będąc osądzona i skazana, to trudno uwierzyć, że uwierzyła w Boga jedynie dla wiary.
Jakoś trzeba człowieka pochować, Havel też przecież był ateistą, wielokrotnie to powtarzał, a miał katolicki pogrzeb. Tu bym się nie czepiała. Natomiast zamazywanie postawy człowieka po jego śmierci, naginanie jej do aktualnych opcji politycznych jest wielką stratą dla polskiej kultury, bo “dzieje duszy” artysty są najciekawsze, najwartościowsze, jego droga, a nie twórczość, która pewnie, w wypadku Różewicza na pewno się zdezaktualizuje, bez obszernych przypisów nikt nie będzie wiedział, o czym on pisał.