Portal literacki Liternet powstał po Nieszufladzie i TRUMLU, i z założenia miał być lepszy, dla jaśniejszych, miał pełnić w Sieci funkcję bardziej oświeceniową niż portale starsze, pozbawione nowocześniejszych funkcji pozwalających na szybsze orientowanie się w toku toczących się dyskusji.
Wszystkie artystyczne aktywności w stadzie od wieków przebiegały podobnie: stado formuje się dla ukrycia intencji, składa się zazwyczaj z osobników miernych i nijakich z wielką potrzebą zaistnienia, ponieważ sztuka, podobnie jak polityka, to możliwość maskowania niewiedzy, dzięki czemu jednostka bez wysiłku samokształcenia może wydobyć się z magmy tłumu i stać się widoczna. Nieuki mogą z powodzeniem całe życie spędzić na imitowaniu swoich ról społecznych nigdy niezdemaskowane, ponieważ społeczność złożona z im podobnych, skutecznie ich przed tym chroni.
Miernota ludzka, podobnie jak zwierzęta w przyrodzie obdarzone dla przetrwania wyostrzonym zmysłem słuchu, węchu i wzroku, wypracowała przez wieki zmysł wykrywania wśród siebie jednostek ponadprzeciętnych i wybitnych. Rozpoznanie wartości polega w tym wypadku nie na umiejętności ich docenienia, zachwycenia się nimi i drżenia metafizycznego wskutek spotkania z absolutem, a na tchórzowskiej trwodze w poczuciu zagrożenia demaskacją. Dlatego też pojawienie się na literackich forach internetowych twórców ponadprzeciętnych, obdarzonych prawdziwym talentem artystycznym natychmiast jest rozpoznane, a twórcy ci z całą premedytacją i bezwzględnością niszczeni.
Oczywiście, po akcie likwidacji wartościowych osobowości, autentycznych artystów, portale ubożeją, martwieją, wypełnione własną potworną materią twórczą pseudo-pisarzy i zdają się chylić ku upadkowi. Jednak nowy narybek, nowa krew nieświadomych niczego najmłodszych talentów reanimuje trupa, ten z całym impetem rzuca się na młodość i ją pożera, a wypatroszone już skorupy zasilają wycieńczony portal, przybierają pieszczotliwe imiona żywiąc się z powodzeniem komplementami i błyskawicznie się starzeją.
Wataha nieżywych poetów, czyli piszących trupów w przerwach ataków na prawdziwych artystów, których pogardliwie nazywa trollami i których z utęsknieniem oczekuje, zdwaja wysiłki, by stan ten ukryć.
Aby przetrwał martwy portal uruchamia się wszelkie możliwe mechanizmy. Jest ich mnóstwo, wymienię kilka, dla zobrazowania skali przedsięwzięcia. Jeden z nich to permanentne konkursy, mające na celu ugruntowanie wyznaczonych przez stado wielkości najbardziej gorliwych z watahy przywódców, najczęściej w nagrodę za służalczość i aktywność portalową. Można – jak dzieje się to w chwili pisania tego tekstu – urządzać tygodniowe celebracje wybranych autorów dla wzmożenia czujności grupy, zaktywizowania jej do większej gorliwości i takim wyniesieniem zmuszenie do cierpliwego oczekiwania na swoją kolej cotygodniowej celebracji.
Można wyłonić z grupy lidera, który przy nieustannym chwaleniu jego twórczości i jej rzekomych walorów artystycznych, przez co uwiarygodnia się jego arbitralne sądy o innych. Pojawia się kult jednostki, posłuch i klakierstwo w każdym, nawet najbardziej absurdalnym momencie życia portalu.
Można na zasadzie świętej księgi wyznaczyć wzorzec literacki z kanonem i rygorem i nazwać to np.: „oczytalnią”, czyli przyrządem egzekwującym stworzone na rzecz portalu wyobrażenia o prawdziwej twórczości literackiej.
Można wreszcie – co stosowała z powodzeniem Nieszuflada – powielić komunistyczny system rozdawnictwa przywilejów, przydzielając je administracyjnie według zasług swoim zausznikom. Nic nie kosztujące przywileje pozyskuje się najczęściej poprzez spacyfikowanie miejsc nagradzania literatów z państwowej kasy. Takimi miejscami są Domy Kultury, Porty, Świetlice, Biura, Instytuty a w nich konkursy literackie poza Siecią i w Sieci.
Potężną bronią w realizacji tych celów jest gniew. Gniew, odwieczny oręż wszelkich religii, jest ogromnym kapitałem każdego, nawet tak nieformalnego jak portal sieciowy, zgromadzenia. Wystarczą nawet dwie, trzy osoby, by już w krótkim czasie przyłączyła się spora grupa internautów skorych do wirtualnego linczu. Osaczony oskarżony, najczęściej nieświadomy swojej rzekomej winy, zazwyczaj przeprasza, wycofuje się i pokornieje przyłączając się do stada, by w wypadku podobnego zdarzenia nie wpaść w podobną niełaskę i z krzywdzonego stać się od razu gorliwym napastnikiem. Zdarzają się wypadki pozornej utraty przegranego uczestnika, który zazwyczaj, nie mogąc znieść swojej społecznej porażki, powraca pod innym nickiem już jako przystosowany swojak, entuzjastycznie przyjmowany przez grupę.
Niektórzy liderzy, jak w każdej partii politycznej w celu umocnienia swojej pozycji wykazują się co jakiś czas pogadankami perswazyjnymi dla określenia wytycznych na najbliższy okres portalowych działań mających na celu przeczekanie nudy do następnego ataku trolli, czy do następnej wojny. Brak wojny – co ilustrują obecnie dwa pasywne portale literackie – Nieszuflada i Rynsztok – grozi nie tylko kalectwem portalu ale i niechybną śmiercią.
W takich momentach najsłuszniej jest umocnić stanowiska i pozycje, wyznaczyć autorytety, wymądrzać się po belfersku i sędziowsku. Wszelkie wzywanie do intensywniejszego, ale bardziej merytorycznego wzbogacania komentatorskiej bredni celowo szpikuje się trudnymi terminami literackimi, by nieuki poczuły wagę problemu. Zastraszanie polegające na groźbie wykluczenia z grupy lub przemilczaniu ich wklejanych utworów, a więc skazaniem na wirtualny niebyt, jest realne. Dlatego też, co jakiś czas w instruktażowych pogadankach pojawia się troska o przyszłość, wizja portalu, który schodzi na psy, ale też i optymistyczna, jakoby on kwitnie i ma się wyśmienicie. Manipulowanie stanem faktycznym portalu, o którego kondycji tak naprawdę nikt wiedzieć nic nie chce, to też socjotechniczne operowanie gniewem. Za porażkę znajdzie się winnych, którzy uniemożliwili naukę ewentualnym artystom wysokiej próby i podcięli im skrzydła. Bez nich, wylęg geniuszy dokonałby się z pewnością, a kim byliby ci geniusze, wskazałby, spośród swoich aktywistów portal liternet.
Aktywiści liternetowi nawołują do zamknięcia się sekciarskiego w portalu, chwalą się, że nie czytają żadnej literatury poza Siecią, przestrzegają przed głosem spoza ich sekty:
„(…) Ale czy ktoś googluje blogi w poszukiwaniu słowa o książce czy wierszu? Ja nie. Może szkoda, bo przecież autor namęczył się, stracił mnóstwo czasu (nawet mała próba rzetelnej recenzji wiersza zajmuje około pół godziny) tylko po to, żeby pochwalić książkę czy utwór, który go wzruszył albo zachwycił, lub aby ostrzec innych przed gniotem. Dlaczego więc nie odwiedzam blogów, tych z panelem „moje lektury“? Bo z małymi wyjątkami są strasznie subiektywne, pisane, aby pokazać kolekcję autora bloga, i nie do dyskusji.(…)”
[Małgorzata Köhler 21 listopada 2012, 10:44:01 „ Śmierć krytyka? (Wrażliwi proszę nie czytać, to się jak zwykle i tak źle skończy)”
Katalog sposobów zabierania wolności twórcom jest przecież opisany w „Roku 1984” Orwella i nie na darmo upadła wcześniej matka Liternetu „Niedoczytania”, która ten instruktażowy plan przyszłym użytkownikom liternetu,jako youtubowy film, poleciła.
Niech sczezną artyści – zdaje się podskórnie głosić Liternet. Damy sobie radę bez dzisiejszych wspaniałości technologicznych łączących i wzbogacających interakcją ludzi, którzy darmo „tracą czas” zamiast rzetelnie pracować na rzecz portalu Liternet.
Nie dacie sobie rady we własnym sosie wy uzurpatorzy i samozwańcy. Jak mawiał pewien Diabeł o owej sile, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro, nie jest to możliwe.
Zbyt nachalnie pragniecie dla siebie dobra.
Witam Pani Ewo.
Przeczytałam Pani analizę z zainteresowaniem. Przyznam, że zaniepokoiła mnie Pani diagnoza sytuacji na liternecie. Bywam tam codziennie, przywykłam do tego miejsca i dochodzę do wniosku, że wiele mi umyka z realiów tamtego miejsca.
Mam w związku z tym pytanie, do Pani jako obserwatora “z zewnątrz”. Czy dostrzega Pani pomimo licznych zastrzeżeń, jakiś potencjał tego miejsca? Jakąś jego wartość? Czy są tam osoby, które rokują pozytywnie? Pozdrawiam
Ps. Zdziwił mnie brak komentarzy pod tym materiałem.
Na podstawie cytatu wyjętego z mojego dość żartobliwego i celowo przerysowanego w formie artykuliku wnioskuje Pani, że ” nawołuję do zamknięcia się sekciarskiego w portalu, chwalę się, że nie czytam żadnej literatury poza Siecią, przestrzegam przed głosem spoza mojej sekty” koniec niechlubnego cytatu właścicielki bloga, na który z rzadka ale jednak zaglądałam, bo miałam wrażenie pewnej uczciwości i bezstronności.
Fakt, nie wyszukuję sobie literatury poleconej przez bloggrów – bo to skomplikowane bardziej, niż inna forma. Na regularne czytanie blogów nie mam czasu.
Nigdy jednak nie optowałam za sektą a nawet wręcz przeciwnie. Bywam sobie na 3 portalach, czasami częściej na jednym, czasem na innym. Zamykanie się gdziekolwiek uważam za idiotyzm. Sieć jest ogromna, jest światem. Do lokanych patriotyzmów nie jestem zdolna.
Zastanawiając się, co skłoniło Panią (oprócz ewentualnych osobistych animozji, o których nie wiem, bo mawia się wprawdzie, że bywa Pani pod pseudonimami w dyskusjach portalowych ale to akurat niezbyt mnie interesuje, więc wolę tę niesympatyczną opcję wykluczyć) do nierzetelnego wysnucia takich przedziwnych wniosków, wolę zapytać o to Panią, która w końcu wie najlepiej: nieuważność to czy jakiś poważny paniny lęk przed sektami?
Bo Orwell by się raczej uśmiał, tak mi się zdaje.
* korekta: przez blogerów
Poza tym interesowaloby mnie, na jakich obserwacjach oparła się Pani, tytułując swój artykuł nieco w stylu niemieckiego “Bilda”.
W momencie (myślę o ostatnich miesiącach), w którym dzieje się akurat sporo fajnego, zaczynają publikowac autorzy ciekawi, inni, jak Łośko, kontrowersyjni jak Knap, pojawiają się niezłe opracowania krytyczne choćby wysokiej klasy eseje Alxa z Poewiki czy innych a komentatorzy odważają się na łamanie portalowych tradycji wzajemnego lizanka – wydaje Pani opinię o upadku.
Dlaczego?
Myślę Pani Roso, że po zachłyśnięciu się wolnościowymi możliwościami literatury, jakie niesie Sieć, pora na tworzenie się portali profilowanych, a ja takich po dziesięciu latach ich czytania nie widzę. Wielokrotnie tutaj pisałam, że taki TRUML mógłby być komercyjny, Rynsztok ambitny i niszowy, Nieszuflada intelektualna. Natomiast wszystko się miesza i kłóci, ta sama falanga gorliwych użytkowników obsługuje wszystkie miejsca. Np. twórczość Pani Sęk, idealna dla pism kolorowych, mogłaby być na TRUMLU. Liternet powinien być bardziej awangardowy i eksperymentalny. Słowem, ten potencjał jest marnowany, ponieważ różnorodność estetyk, poglądów, opinii, ocen nie jest tyglem, a blokadą. A, jak napisałam, wszystko zmierza do kiczu, czyli najgroźniejszego zjawiska, ponieważ, energię wytraca się nie na twórcze współistnienie, inspirację, ale na wojnę. Kicz następuje wtedy, kiedy bardzo trudne zagadnienia, które sztuka ma podejmować i rozwiązywać, spłyca się ułatwia dla szerszego zrozumienia i imituje. Po prostu przesiadywanie na portalach demoralizuje, a interakcje powinny być cenną inspiracją, jak działo się w grupach poetyckich znanych z historii literatury. Jako obserwator i odbiorca, – bo prowadząc mój blog często zaglądam na portale by nie być tak samotną – żal mi po prostu, że to się tak potoczyło. Jestem przecież z epoki, gdzie takich wspaniałych możliwości rozwoju swojego talentu, realizowania swoich pasji nie było.
A że tu nie ma komentarzy? Tak jakoś wszystkich wywiało. Podtrzymuję życie bloga moimi refleksjami z książek i filmów i mam dużo wejść dzięki temu. A o Liternecie napisałam z wewnętrznej konieczności.
Pani Małgosiu, czytałam przy wątku Pani Rosy („co czytacie”) Pani wyznanie, że się Pani już naczytała (Robinson Crusoe) i czyta tylko to, co w Sieci. Może źle Panią zrozumiałam, ale z tego wątku pamiętam ton lekceważący erudycję, a wcześniej czytałam wypowiedzi innych poetów na portalu TRUML, o tym, że wszelka lektura pisaniu poezji szkodzi. Oczywiście, każdy ma prawo rozporządzać swoją potrzebą jak chce, niemniej na portalach literackich takie uwagi mnie osobiście tylko bolą, bo jestem z epoki, kiedy o właściwe książki było bardzo trudno, a najczęściej były zakazane.
I ta ostatnia Pani wypowiedź na temat blogów…
Niestety, wielokrotnie próbowałam i doszłam do wniosku, że nie nadaję się na żaden portal, na facebook, po prostu nie wytrzymuję tego psychicznie, natomiast bardzo dobrze się czuję na małym blogu. Nie występuję pod żadnymi nickam nigdzie, próbowałam to na moim blogu, ale zostałam na portalu Liternet dotkliwie za to wyśmiana.
Nie wytracam energii na żadne animozje. Po prostu poczułam się czytając Panią na Liternecie wykluczona z polskiej sieci literackiej i napisałam bardziej z żalem i ze smutkiem, bo chcę być w niej i chcę być na moją miarę jej głosem. Oczywiście, każdy wybiera sobie co chce do czytania. I do komentowania. Orwell powołany był w innym sensie, niż Pani zrozumiała.
Rzeczywiście, trochę nie w porę ta krytyka liternetu, zwłaszcza teraz kiedy coś się zaczęło dziać. Poza tym wydaje mi się, że Liternet to jednak najlepszy ogólnodostępny portal literacki w całej polskiej sieci, pomimo jego wad. Zresztą wad tych samych, które są zmorą również i innych portali. Nie bardzo rozumiem dlaczego akurat liternet jest krytykowany. Czy to dlatego, że jako jedyny jeszcze wzbudzał jakieś nadzieje na lepszą przyszłość? 🙂
Właśnie nie napisałam o upadku, a o schodzeniu na psy. Taki stan spsienia może utrzymywać się przez następną dekadę.
Napisałam o istocie pewnego procesu chorobowego, a nie o incydentach. Pan Łośko jak dotąd nie żyje życiem tego portalu, gości tam incydentalnie i nie zauważyłam, by się o niego troskał tak jak Pani. Dlatego pozwoliłam sobie dać link do wypowiedzi Pani, a nie do Przemka Łośki. Roman Knap jest na liternecie jedyną osobowością wartą czytania. Ale wiadomo, jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Tak, dlatego, że czeka go los Nieszuflady i Rynsztoka. Nieszuflada upadła, bo zabrakło już w Domach Kultury państwowej kasy, nadszedł kryzys. Rynsztok zaczęłam czytać zbyt późno, kiedy już został pocięty i nie wiadomo teraz o co w nim chodziło. Ale najprawdopodobniej upadł, bo zabrakło w nim wojny. O tym jest Orwell. O budowaniu nie na wartościach, ale na permanentnej wojnie. Portale ożywiają teraz tylko kłótnie. Ale nawoływanie zamiast nich do pokojowych belferskich analiz nudnych, szkolarskich esejów, to nie tędy droga. Tępienie dziecięctwa i zabawy też jest szkodliwe. Portal musi sam wypracować wartości. Musi też wiedzieć, czym one są. Jak się po sekciarsku zamknie w sobie, w swoich konkursach i wyobrażeniach, to się nigdy nie dowie.
Tak się zastanawiam Pani Ewo. Uważa Pani, że powinna zaistnieć specjalizacja, czy jest potencjał ludzki na takie przedsięwzięcie Pani zdaniem? No bo przecież na dobrą sprawę nie będzie się tworzyło portali po jednym dla Romana Knapa, Basi Sęk i Naćpanej Świetlikami, prawda? Jakoś nie widzę możliwości zrealizowania Pani pomysłu.
Pani Ewo,
ja się nie troskam o portal, tutaj pozwolę sobie Panią skorygować – z różnych Pani teorii ta o “pragnieniu dla siebie dobra” była najbardziej słuszną.
Jest rzeczą ludzką próbować poruszać się swobodnie a gdy spotyka się przeszkody, przesunąć – lub wyminąć i iść gdzie indziej. Z powodów więć czysto egoistycznych “troskam się”, jeśli już, o liternet. Chcę, żeby nie było mi tam nudno. Bo z nudnych miejsc, wszystko jedno w jaki sposób nudnych, uciekam wcześniej czy później, to już wiem.
Nic na siłę, trochę fermentu dziala czasami cuda.
To powinna Pani rozumieć.
Ktoś, kogo bardzo cenię, napisał o Pani: “Jednak w wirtualu, w sieci, w Sztuce jest na odwrót – zgoda rujnuje. Bieńczycka stoi po stronie niezgody w sieci.”
To wymaga pewnego uściślenia, nie na dzisiejszy, krótki wieczór. Niezgoda bowiem programowa jest równie niebezpieczna, jak programowa zgoda.
Na razie chciałam podziękować, że uznała Pani, iż może czegoś nie doczytała. Tego o moim czytaniu na pewno. Skracanie myślowe czyichś wypowiedzi, wyrwanych z kontekstu, jak ten o Robinsonie Cruzoe, też nie ma tutaj sensu.
Może jutro spróbuję jeszcze napisac coś o blogach, to wymaga pewnego namysłu.
Wie Pani, ja zaczęłam, jak chyba wszyscy starsi użytkownicy, od Nieszuflady. I właściwie odeszłam zaraz po komentarzach Aleksandry Zbierskiej i Ako Ros (nie znam nazwiska). Nie wiem, ale tego po prostu nie wytrzymałam, bo nikt mnie tam nie obronił, nie włączył się w dyskusję, jeszcze dołożyła Ewa Brzoza Birk. Potem zaprosił mnie TRUML i ja pamiętam jak się ucieszyłam tym nowym portalem! TRUML naprawdę rokował, ale natychmiast wszyscy z Nieszuflady się tam przenieśli. A przecież mógł to być portal nieprzystosowanych i odrzuconych, dlaczego ludzie tak krążą? Ja jestem bardzo uczuciowa, ja się bardzo przywiązuję do miejsc, do ludzi… I kiedy powstał Liternet, to już się tam nie zalogowałam, bo już się bałam, widząc tam wszystkich! Ale gdyby ludzie pozostali na swoich miejscach, to przecież by było to, o co cały czas apeluję: o to, by ludzie wybierali portal jak partię polityczną. Przecież można dyskutować z portalami, nie muszą być wszyscy razem w jednym.
Nie chcę demonizować moich potrzeb literackich, ale wiem, że nie wynikają one z nudów, tylko z konieczności. Prowadzę blog, czytam portale literackie nie dlatego, że nie mam co z sobą zrobić. Nie poszukuję w nich ani rozrywki, ani zabawy, ale diagnozy, poznania kondycji dzisiejszej literatury. Sieć jest papierkiem lakmusowym skuteczniejszym niż drukowana literatura piękna, bo dzieje się na naszych oczach. Fascynuje mnie przenikanie popkultury do sztuki wysokiej, wpływ epok, wsiąkanie mitów, kodów religijnych w dzisiejszy ateizm. Nie interesują mnie żadne panele intelektualne, bo to sobie mogę poczytać w książkach, interesuje mnie rozmowa. Ja piszę monologi, ale to ta sama kategoria. Sieć literacka nie ma kształcić, nie ma uczyć jak pisać, ma być niekończącym się dialogiem z innymi, z demonami, z samym sobą. Oczywiście, jakość takiego procesu będzie zależała od jakości uczestników. Ale ich jakość sama się nie wytworzy, jak wiedza przez plotkę. Potrzebne jest samokształcenie poza portalowe, to przecież aktywność intymna i samotnicza.
Tak, jestem na nie. Tak mi żal, że się te cudowności dzisiejsze tak marnują.
Mnie również fascynuje zjawisko, które Pani tutaj świetnie ujęła:
“Sieć jest papierkiem lakmusowym skuteczniejszym niż drukowana literatura piękna, bo dzieje się na naszych oczach.” – zaznaczając dalej, że interesuje Panią rozmowa.
Na jakość, chłonność tego papierka lakmusowego możemy mieć wpływ, na sposób rozmowy oczywiście mamy. Każde miejsce, w którym bywamy i odzywamy się, przesiąka nami a my nim. Nic dziwnego więc, że ja nie chcę bywać na portalach nudnych a Pani na portalach, których, jak zrozumiałam, się boi.
Oczywiście można zaraz kontrargumentować, że dzikie miejsca można oswoić a nudne ożywić. To wymaga naturalnie wielkiej energii.
Pani Ewo, nie nawoływałam na liternecie do bojkotu blogów, zaznaczyłam jedynie, że ich raczej nie czytuję. Mogę wymienić 20 dobrych powodów, dla których tego nie robię, wymienię dwa. Po pierwsze, nie mogę czytać wszystkiego, bo mam mało czasu, skupiam się więc na tym, co jest skoncentrowane, przekrojowe, barwne i demokratyczne, czyli na portalach.
Po drugie, gdybym miała sobie wyrobić pogląd na temat np. tomiku Aleksandry Opalińskiej na podstawie np. recenzji Ewy Bieńczyckiej, to poczułabym się oszukana. Całkiem niesłusznie, błąd leżałby po mojej stronie.
Blog bowiem to nie strefa burzy mózgów ani kuźnia talentów a salon pani B., pokoik do szycia pani C. , czy zamtuz pana T. Na blogu obowiązuje “wolnoć Tomku w swoim domku”, domek należy do blogera i bloger jest ostatecznym autorytetem. Ma władzę nad komentami, może je dowolnie kasować oraz ma grono wyznawców, piszących to, czego T. od nich oczekuje. Ludzie ogromnie się zmieniają, komentując na blogach. Nawet ja zmieniam się pisząc w tym momencie, czuję w sobie jakąś łagodność i uprzejmość, całkiem nieadekwatną do sytuacji:
Pani Ewo, proszę nie brać sobie moich słów do serca. Zapewne robi Pani sporo dobrej roboty, którą dobrze, że ktoś robi, skoro blog jest czytany to jest potrzebny. Statystyki wejść na stronę dostaje Pani zapewne regularnie, a ich krzywa zależy jedynie od Pani.
W razie, gdyby spadła i gdyby zdecydowała się Pani na samobójstwo bloga, (jak ja bez odrobiny żalu uśmierciłam moją stronę http://www., z lenistwa nie kopiując nawet niektórych, tylko tam dostępnych utworów) polecam Pani np. liternet. Właśnie zaczyna “grać w knapy” (copyright tego określenia by P. Łośko.)
A psy? Proszę Pani, wszystkie miejsca schodzą z czasem na psy, nawet Akropol.
Każdy głos deprecjonujący pracę twórczą w Sieci jest zamachem na jej wolność i możliwości. Portale nie mogą schodzić na psy, bo są dopiero na początku drogi ich budowania. Coś, co umiera dlatego, bo ma umrzeć bez śladu, nie miało widocznie w sobie duchowego potencjału, o który apeluje co i rusz Przemek Łośko na portalu Rynsztok, jeśli już został tutaj przywołany.
Pani, Pani Małgosiu według mnie nie chce zrozumieć pewnej zasady: że bez tych pokoików, zamtuzów, blogowych dewiacji portale literackie zubażają całą literacką Sieć. Że większa samowolka panuje na portalach, które banują bez uzasadnienia, likwidują komentarze i profile użytkowników nie pozostawiając żadnego śladu, robią czystki jak w stalinowskich więzieniach. Blogera bardzo łatwo można oskarżyć o podobne praktyki (czytałam na Liternecie, że ja to właśnie robię, nikt nie zaprzeczył) i jest bezbronny, bo nie ma świadków. Raczej ludzie się nie przyznają, że mnie podczytują, a mam dziennie około dwieście wejść. Przy Aleksandrze Opalińskiej miałam 350, a przy Ewie Bożenie Kwiecień 548. Więc nie są to takie moje marginalne opinie, skoro ktoś mnie jednak czyta. Niestety, nie mam pojęcia, kto, bo nie mam dostępu do IP, zresztą, nie potrafię tego odszyfrować.
Nie mam ambicji narzucania siebie i swoich sądów innym. Nie jestem też Kasandrą. Uważam, że skoro dożyłam takich możliwości, nie prowadzenie strony autorskiej byłoby dużym marnotrawstwem. Od wieków artyści wypowiadali się w zeszytach, dzisiaj taką formą jest blog i jest on pierwotniejszy i bardziej funkcjonalny, niż portal społecznościowy. Nie piszę co jest lepsze, uważam, że powinno być wszystko, jak najwięcej miejsc w Sieci mających na celu szybkie ogarniecie tego, co się w Polsce w sztuce dzieje. Od kilku miesięcy mamy w domu telewizor i TVP Kulturę. Jestem zdruzgotana tam toczącymi się dyskusjami. Uważam, że Internet jest w stanie wypracować swoich komentatorów, by tamci wreszcie odeszli. Bez ruchów oddolnych nic się w Polsce na lepsze nie zmieni.
A Akropol trwa w nas i będzie trwać do końca naszej cywilizacji nawet, jak turyści wyniosą z niego ostatni kamień. Sieć pracuje w duchowości, nie potrzebuje materii.
Pani komentarz wylądował w poczekalni, bo miał link (zatrzymuje nawet martwy). Jak zauważę, wszystko akceptuję.
Pani Ewo bardzo Pani generalizuje. Naprawdę nie ma nic pomiędzy najwyższą górą świata a dnem? Nic pomiędzy czernią a bielą?
Pani Roso, tu nie chodzi o sądy wartościujące: co jest dobre a co złe. Ja nie moralizuję. Historia sztuki udowodniła, że Nikifor był lepszy od każdego profesora ASP w tych czasach. A przecież nie potrafił rysować akademicko. Walka o przecinki nie ma nic wspólnego ze sztuką na forach literackich. Każdy jest jakoś zdeformowany, każdy miał do szkoły pod górkę lub ojca pijaka. Wszyscy chcielibyśmy to odreagować. To bardzo szlachetne takie, jak pisała Sylvia Plath, zamieniane swoich lęków na wiersz, kanalizowanie swojego niepokoju egzystencjalnego. Ja wiem, że chodzi o to, by móc być artystą na pół gwizdka, by móc sobie trochę popoetyzować. Ale wtedy to jest hobby, a nie sztuka. Wtedy kierunek jest we własnym kierunku, terapia jest nakierowana na siebie. A fora literackie są bardzo ekspansywne, ich użytkownicy zawłaszczają scenę literacką w realu, szpilki nie da się w nią wetknąć.
Dopiero to zrozumiałam bardziej oglądając wczoraj film „Delta”: niższość niweczy wyższość. Tak jest na forach literackich. Ludzie puści, wydrążeni, działają jak zombie na ludzi duchowych. Oblepiają fora literackie, zagłuszają je, najprawdopodobniej są tego nieświadomi, lub nie przyjmują do wiadomości, że nie mogą być twórcami, artystami. Bohema, ocieranie się, to jeszcze nie artyzm. Wytwarzanie wartości artystycznych to ciężka praca połączona bardziej z bezinteresownością, niż z chciejstwem. I też uznanie czyjejś wielkości, a nie forsowanie własnej. Najlepiej to widać w polskiej kinematografii, w polskim filmie. Nikt w Polsce nie jest w stanie nakręcić takiego filmu jak „Delta”. A jak się czyta forum do tego filmu na FilmWebie, to włosy stają na głowie.
Przepraszam, że zboczyłam z tematu, ale nie chcę już dawać przykładów negatywnych z Liternetu, nie chcę dodawać sobie wrogów.
Dziękuję za wyjaśnienie. A wrogami proszę się nie przejmować. Mogą Pani skoczyć…
Ps. Filmu nie znam, więc się nie odniosę:)
Pani Ewo, Pani wytoczyła na swoim blogu ogromne działa przeciwko tym, którym nie spodobała się Pani twórczosć. Dała Pani “popalić” siarczyście, (a leżącego dokopał kiedyś Pani przyjaciel, Pan Trojanowski).
Teraz “zabrała się ” Pani za liternet, bijąc się w piersi, że chodzi Pani o “dobro literatury” , o jej rozwój itp.. Otóż, droga Pani, wybaczam Pani, że “przemieliła” mnie Pani przez nienaoliwioną i mocno zardzewiałą maszynkę do miesa, pragnę jednak Pani powiedzieć, że to właśnie Pani “strzeliła focha” i bez dyskusji zniknęła z nieszufli, by po jakimś czasie z nieprawdopodobnym uporem “dziobać” przede wszystkim Zbierską, Gałkowską, a w końcu też mnie. Zresztą, ho, ho, ho, komu się od Pani nie dostało! Proszę zatem “nie wciskać ludziom kitu”, bo to także przez Panią obśmiane, wyszydzone w nieprawdopodobny i niekoniecznie merytoryczny ( dla przykładu, u mnie Pani zdiagnozowała jakieś psychiczne uszczerbki!…), sposób osoby po prostu na długi czas na portalach zamilkły, a i w realu dostały niezłe wciry podłamując się, wpadając nieomal w deprechy… Wiem, że na to wszystko ma Pani tysiące obronnych odpowiedzi, że to “bezinteresowne”, że trzeba mieć siłę na kopy, wszelakiego kalibru, jeśli się produkuje na portalach itp. itd…. A jednak zrobiła Pani tyle zła, że nie jest Pani w stanie mnie dzisiaj przekonać, że to dla tzw. wyższych celów, którymi Pani cały czas próbuje innych, zwłaszcza nowych, epatować. Natomiast wielką estymą darzyła Pani tych, którzy są na tyle silni, że mogą bez pardonu odciąć się tak, że zapamiętałaby Pani do końca swoich dni. Teraz na tapetę wzięła Pani liternet i zdaje mi się, że Pani “ocierając się o bohemę” jednak coraz bardziej, coraz nieodwołalniej oddala się od artyzmu, “biorąc na ząb” portal, przechodzący wpadki jak każdy inny portal. Bo widzi Pani, nie można, po prostu nie uchodzi, tak wszystko potępiać, plugawić, truć jadem przez tyle lat. To nie jest zdrowe, takie pastwienie się i może poważnie zakłócić psychiczną higienę. Dlatego z całego serca życzę Pani, zwłaszcza w tych trudnych czasach, kilka chwil pozytywnego spojrzenia na świat i ludzi. Po prostu więcej ciepła i uśmiechu. “Nobody is perfect”, prawda?
Ach, to Pani… Widać, nie jestem doskonała.
Takie “życzenia z całego serca” właściwie ocierają się o groźbę karalną. Myślałem, że ta “pani” już tu nie wpadnie, po doświadczeniach ostatniej bytności. Szkoda, że tylko tacy komentatorzy się odważają wpisywać u Ciebie, ale widocznie tylko oni mają odwagę… To taki znak czasu, ja to widzę na przykład na forum filmwebu, jak półanalfabeci rozprawiają się bezceremonialnie z arcydziełami, bez czyjegokolwiek sprzeciwu. Możliwość zaistnienia miernoty i durnoty w życiu publicznym, to cena jaką świat musi zapłacić za upowszechnienie i dostępność tego skądinąd genialnego wynalazku, jakim jest Internet.
Ja już Robercie siły nie mam…I jeszcze teraz komentarze w obronie komunistycznych donosicieli na portalu Rynsztok w stylu „winien zamordowany”…
Ale jak się tak bezkarnie hoduje głupotę na portalach, to teraz zbiera się żniwo.
Gdybyż te urazy i traumy psychiczne, jakich rzekomo doznali poeci przez Ciebie “przejechani” były trwałe, gdybyż choćby jeden grafoman z tytułu Twojej działalności zaprzestał swojej, można by mówić o jakimś sukcesie. Niestety tak się nie dzieje i tak się nigdy nie stanie, nie ma takich prostych przełożeń, więc o realnym wpływie na to zjawisko mowy być nie może. Co nie znaczy, że należy zjawiska badać i ujawniać.
Na liternecie czytam jak “bohema” ciepło wspomina Trojanowskiego i tam wpis jednej z ofiar Ewy działalności, Gałkowskiej :
mmmmm mmmmm
29 listopada 2012, 21:56:49
Trojanowski przedobrzył tym,że jechał ad personam, gdyby skupił się na samych tekstach – ok, ale waląc bez sensu i z dupy po ludziach sam swoim chujem wykuł sobie oko.
Czy Ewa mogła komuś takiemu zrobić jakąś krzywdę, wywołać “deprechę”, spowodować “zniknięcie na długi czas z sieci? W odróżnieniu od ordynarności Trojanowskiego, która była klasowa, miała esprit i dowcip, refleksja Gałkowskiej jest zwyczajnie tępa i plugawa, że bolą zęby.
No i to “wykute” oko. Niby drobiazg, ale wiele mówiący, choć nikt nie zauważył, co też jakoś charakterystyczne.
-> Robert
Jeszcze bardziej, niż MG, swoimi wypowiedziami o Trojanowskim zbłaźnił się Kamil Brewiński. To zupełnie niezrozumiałe dla mnie, jak młodzi ludzi, przyszli potencjalni artyści, mogą nie czuć nowoczesnego stylu Trojanowskiego. Wydaje się jakby owi młodzi (których tu zaprezentował głos Brewińskiego) byli z kosmosu, jakby nie oglądali telewizji ani filmów ani nie czytali gazet, jakby nie dostrzegali żadnych zmian, jakby byli wyobcowani, odizolowani od współczesnego świata, w tym również tego, jaki do nas dociera za pośrednictwem mediów, jakby w ogóle nie było w nich młodości. Toną w jakieś wyabstrahowanej ze świata strasznie staroświeckiej i zaprzeszłej wizji, że styl literacki powinien być łagodny, wymuskany, niemedialny, pozbawiony drapieżności, adrenaliny, wyrazistości, żarliwości, unikać kiczu. Tymczasem styl literacki Trojanowskiego jest właśnie jak najbardziej nowoczesny, przede wszystkim i właśnie dlatego że nie jest nijaki, że ryzykuje kiczem, bezguściem, ordynarnością, że jest bezkompromisowy, żarliwy, charakterologiczny, drapieżny, medialny, wyrazisty. To wcale nie “tępe narzędzie”.
Niewrażliwość, zupełne niezrozumienie, owa Brewińska głupioblondynkowatość, czym jest nowoczesność i w jaki sposób się realizuje w stylach, jest dla mnie niezrozumiała, niepojęta, bo to nie jest jakieś świadome, dokonane z wyboru artystycznego, odcięcie się od nowoczesności w imię powiedzmy klasycyzmu, głos Brewińskiego to po prostu publiczne oświadczenie własnej strasznie głupiej i naiwnej ignorancji, niewiedzy i nieświadomości, że żyjemy w XXI wieku, a nie w XIX. I tę ignorancję wykazuje pokolenie młode, które – zgodnie z naturą – ma pociągnąć dzisiejszą nowoczesność o krok dalej. Ale jak to zrobi, skoro w ogóle ta młodzież wydaje się nie wiedzieć, wręcz oświadcza, że nie wie, w jakim żyje świecie (ew. daje do zrozumienia że żyje w odległym świecie zaprzeszłego wieku)?
ps. 98% literatury na liternecie, trumlu, Ns i innych tego typu portalach, podobnie na blogach literackich, to ciągłe eksponowanie własnej ignorancji, niewiedzy, wręcz nieświadomości, że mamy już XXI wiek. To nie grafomania słabego warsztatu jest bolączką literatury w necie, lecz grafomania ignorancji, grafomania ukrytych lęków przed nowoczesnością, grafomania ucieczki przed nowoczesnością.
ps. jeszcze 1 uwaga
Zapowiada się nowy tomik Kamila Brewińskiego pt. “Clubbing”, czytam, że będą tam wierze np. “Karaoke”.
Te słowa “clubbing” czy “karaoke” dowodzą że Brewiński jest nowoczesny, bo i te słowa należą do nowoczesnych rekwizytów. Tym bardziej zadziwia mnie, że można być jednocześnie takim głupcem, żeby w twórczości, w stylu Trojanowskiego nie widzieć “żadnych wartości artystycznych”. Ale możliwe, że dla kogoś, dla kogo nowoczesność ogranicza się do użycia słów “clubbing” i “karaoke”, styl Trojanowskiego, rozpięty na większej skali tego, co nowoczesne, może być “obcy”.
Panie Romanie, myślę, że to, że jesteśmy w nowoczesności czy ponowoczesności, robi z nas już twórców na naszą skalę. Kto odczuwa fluidy epoki i jest na to nastawiony, to sprawa jego postrzegania. Nikogo nie da się przekonać do tego, czego nie widzi.
Ma Pan rację, literacka społeczność internetowa nie wykorzystuje w pełni XXI wiecznych narzędzi, nie chce przyjąć do wiadomości, że jest to inne medium niż dawny druk papierowy, że jest potężniejsze, weryfikowalne bardziej, że jest nieocenionym narzędziem twórczego rozwoju. Żadna wcześniejsza generacja artystów nie dysponowała czymś tak wspaniałym. Ale nic dziwnego. Jaki dostaliśmy w Polsce spadek po ubiegłej epoce, przedstawia teraz Przemek Łośko na Rynsztoku. (W tej dyskusji trzeba podkreślić, że za każdy donos na swoje środowisko literaci dostawali ogromne pieniądze. Według tego przelicznika gdyby Administracja portali literackich płaciła za donosy, ich użytkownicy byliby milionerami. Dlatego też charytatywne pisanie do Administracji portali sieciowych jest takie intrygujące).
Właśnie Marek Trojanowski te wszystkie możliwości zaczął rozwijać z dużym protestem wszystkich portali literackich (był też obecny na portalu GoldenLine). Jeśli Pan będzie kontynuować tekst o Marku Trojanowskim, to dorzucę tutaj moje hipotezy, może się przydadzą. Zaznaczam, że jest to tylko moje przypuszczenie i najprawdopodobniej się mylę.
Marek Trojanowski nie zrobił nic innego, jak to co, robili Balzak czy Flaubert, jak wszyscy pisarze dziewiętnastowieczni: potraktował net jako swoją książkę w której podzielił się na role i był stworzonymi przez siebie bohaterami. Heteronimy Trojanowskiego to Borowski, Naćpana Światem, Feliks Lokator. Te Heteronimy uległy też rozdrobnieniu na rodziny, Feliks Lokator dostał córkę Naćpaną i syna Paco, Tadeusz Borowski króla lukru, grizli piurka, misiaczka coralgola, porcelanowego talerzyka.
Marek Trojanowski, jako animator tych postaci uśmiercił siebie realnego z peselem i adresem w realu, wykładowcę Zielonogórskiego Uniwersytetu, ponieważ proces z uczelnią wygrał i nie miał powodów już przebywać w Sieci pod swoim nazwiskiem, stał się anonymousem wolnym od groźby pozwów o zniesławienie, zszedł do podziemia. Być może kontynuował blog tylko po to, by móc ogłosić tam swoje zwycięstwo w UZ.
Borowski dostał – podobnie jak robił to Pessoa – swoje zamieszkanie w szczecińskim nad Gopłem, wiek jego ojca, być może się na nim wzorował. To ciemny charakter, napadający na swojego syna Marka Trojanowskiego na jego blogu. Kiedy pytałam Marka w mailu, dlaczego dopuszcza do bloga – tak przecież strzeżonego – ciemną kreaturę, która mnie niewybaczalnie obraża, odpisał, bym siedziała cicho i Borowskiego nie drażniła. Ja rezygnowałam w życiu z wielu rzeczy, jak przytrafiał mi się taki Borowski i nie widziałam potrzeby być tam, gdzie mnie obrażą i nie bronią. Jeśli Ewa Brzoza Birk pisze tutaj, że Marek Trojanowski był moim przyjacielem, to jest właśnie nieprawdą dlatego, że pierwszą zasadą każdej prawdziwej przyjaźni jest bronienie krzywdzonego niesłusznie przyjaciela.
Feliks Lokator miał być poetą lirycznym, miał być Mistrzem, Artystą, osobą tajemniczą, wzorowaną na Sajnógu. Jego córka, Naćpana Światem, nastolatka wyzwolona, utalentowana artystycznie, bojowniczka o lepszy świat, której być może pierwowzorem jest bratanica Trojanowskiego (Marek pisał na blogu, że ma czterech braci), rozpraszała się na portalach też na wiele wcieleń.
Myślę, że ta fikcja literacka, ta animacja tak wielu osobowości w wypadku wybitnie utalentowanego literacko Marka Trojanowskiego jest możliwa, jest też dobrym treningiem literackim. Oczywiście, może się mylę i może tym, co teraz piszę, go krzywdzę. Ale Trojanowski skrzywdził tak wielu ludzi, że też mu się coś należy.
A Kamil Brewiński od samego początku mnie nie trawił nawet jak mnie nie znał. Zaraz jak tylko zaczęliśmy z Markiem wspólnie pisać, napisał na rynsztoku, że jestem staruchą, która uwiodła filozofa. Szkoda, że ci wszyscy oburzeni i skrzywdzeni przeze mnie zapomnieli już, co na mnie wypisywali publicznie i w mailach słanych do mnie, jak jeszcze nic na nikogo złego nie napisałam.
Życzę Panu powodzenia w cyklu zoologicznym. Może Pan mnie pominąć i nie wytracać na mnie energii, bo duże to ZOO przecież.
Lubię wypowiedzi Pani Ewy Bieńczyckiej, bo ma odwagę nazywać “po imieniu” szerzące się w necie różne epidemie głupoty, ignorancji, zadufania w sobie, miernoty intelektualnej, braku elementarnej wiedzy itp. Niestety, jest to walka z wiatrakami. Jak zniknie jeden grafoman, pojawia się na to miejsce drugi, potem trzeci.
Cieszę się, że ma odwagę nie kadzić, nie poklepywać, nie cmokać… Zazwyczaj wielu “pseudotwórców” może dojść do jakiegoś jednego miejsca, a potem już stop… nie ruszą dalej, bo ich władze umysłowe osiągnęły maksimum. Jak to się mówi: z wrony nie zrobimy skowronka 😉 Świat nie jest taki, jaki chcielibyśmy widzieć. Nie rządzi mądrość, ale niespełnienie, niezrealizowanie i kompleksy. Najlepiej dać sobie na luz, bo inaczej samemu można wpaść w deprechę. Nie ma co dyskutować, skoro nie dociera, gdzie dotrzeć powinno… trzeba tępić: z pustego i Salomon nie naleje.
Trojanowski miał cięty język, ale też czarny humor. Ceniłam go za inteligencję. Często miewał rację, niestety… Ci, z których kpił, zazwyczaj nie rozumieli, co miał im naprawdę do powiedzenia, a szkoda….
mam nadzieję Pani Elu, że chodziło o Bieńczycką, a nie o Brewińską, mogę wyedytować, bo Pan Kamil się wścieknie, jak tak zostanie.
Myślę, że Marek Trojanowski cały czas działa w necie, na Nieszufladzie najprawdopodobniej po nickiem „niedźwiadek już nie śpi”, Troll, itp.
Prowadzenie bloga jest bardzo trudne i niewdzięczne, wiem coś o tym.
Sorry, Pani Ewo, chodzi o Bieńczycką. Jak widać nieświadomie ulegamy “magii” netu 😉
Pani Ewo kategorycznie zaprzeczam ,aby wiązać mnie i Feliksa i Don Paco z Markiem Trojanowskim, na obecną chwile dodam ,że szanuje Panią i Trojanowskiego ,ale nie mam nic z nim wspólnego , czytam ten wątek z zainteresowaniem bo mam powiadomienia z google na mój nick dlatego tu zajrzałam i powiem Pani Pani Ewo ,że wątek trafiony w dziesiątke i widzi Pani jak pieski z netu tu ściągnęły : ) cieszę się ,że wypowiedziała tu się Ewa Sosna Nic ,bo mam dla niej kilka wiadomości ,ale to jak zjem obiad ,bo nie chce sobie go obrzydzać pamięcią o tej szkaradzie : ) wkrótce dam odpowiedzi na wszystkie pytania tu zawarte bo w takim temacie czuje się jak ryba w wodzie !!!
To czekam, ale musi Pani przyznać, że moja teoria jest spójna i byłaby dobrą kanwą dzieła literackiego z akcją w dobie netu.
odpowiedź do Ewy Sosny Nic
pamietasz babciu nieszuflade ? pamiętasz jak mając kilka nicków
próbowałaś utrzymać tam władze ? komentowałaś sama swoje teksty
a jak ktoś źle skomentował to pisałaś donosy do Admina brzydka babciu ?
Pamiętasz ? z historii wiem ,że takie donosy to pisały osoby o
niskiej samoocenie i wredne , które nie mogły znieść krytyki
swoich gniotów !!! dla mnie jesteś tylko śmieciem internetowym
w twojej twórczości nie ma nic odkrywczego , same płatki śniadaniowe,
zwykła poezja bez głębi poetyckiej , ale wróćmy do tematu ,
pamiętasz wiersz Feliksa Lokatora po którym go zbanowali ?
a zbanowali Go po twoich szmato donosach ??? jak nie pamiętasz to
przypomnę :
BIRKOWE BŁOTA RZUT
matka wróciła w papilotach ze srania
z krzywym ryjem siadła. Córuś na blacie
wpieniona, cyce zwisają, rano, cięła ogóra.
… . Syf kuchenny spierniczaj, czajnik
gwiżdże na nerwy. Ten przygłup w podkoszuli
z kalesonem tłucze niewiadome w sionce.
Zimnota. Trąciło smrodem spalonego mleka
córki i poszło w ryja za nóż w żebra.
Z nerwa oko pizdło mać jezzu maryja,
stary popuścił z siekierą wpadł zadzióbał,
jaducha rzeźnia. Tak odchyliło na żywca,
syra w kałuży przyklejony, zawekował sporo.
… . Przyszła policja, goły poszeł.
Na procesie całkiem przeciętna gęba,
dali szlugi. Będzie zawieszka ?
_________________________________________
a teraz wracając do Twojego komentarza do Pani Ewy
napisałaś :
Dlatego z całego serca życzę Pani, zwłaszcza w tych trudnych czasach,
kilka chwil pozytywnego spojrzenia na świat i ludzi. Po prostu więcej
ciepła i uśmiechu. „Nobody is perfect”, prawda?
___________________________________________
a ja Ci przypomnę Twoją widomość na PW do Don Paco na liternecie
gdzie pokazałaś jaką jesteś prostaczką bez polotu :
cytuje :
ewa brzoza birk Temat:cha, cha, cha!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Treść:tchórz, wichrzyciel, – robisz jak powiadają z gęby cholewę”!
co, terasz raczkiem, wycofujesz się, gdzie ci Twoi ;specjalisci”, mądraliński?
namaciłes i teraz podwinąłes ogonek i spieprzasz?
cha cha cha cha cha cha!!!!
kupa smiechu z przeważającą iloscią kupy!”
pa! Don Paco, to znaczy, jak pisała na swoim blogu Naćpana
również o swojej mamusce”, hehhee pa! Lokatorku
nie mysl, ze wszyscy są głupsi od Ciebie, taka rada
ze złotych mysli,
niespełniony szaraczku!
CHA! CHA! CHA! CHA! CHA!!!
22 sierpnia 2010, 19:46:20
(duet autorski: Don Paco und Ewa Brzoza Birk) ” koniec cytatu
______________________________________________
nawet na nieszufladzie jest link do tego brzydulo :
http://nieszuflada.pl/klasa.asp?idklasy=151124&rodzaj=2
______________________________________________________
niech każdy zobaczy cie od podszewki jaka wredna jestes brzydulo
i mam prośbe : nie zamieszczaj swoich zdjęć w necie bo straszysz dzieci
i zrób sobie lifting mordy bo wyglądasz okropnie szkarado !!!
i pamiętaj to jeszcze nie koniec , mnie też na NS zbanowali
przez Ciebie szkarado , więc wkrótce się przypomne brzydulo !!!
ja tylko przypominam Pani, że jestem starsza od Pani Ewy Brzozy Birk i zaprotestowałabym, gdyby w szpitalu pielęgniarka powiedziała do mojej 89 letniej matki “babciu”.
Było, minęło. Myślę, że te portalowe pyskówki były pod wpływem alkoholu, nikt przecież z ludzi piszących się tak nie zachowuje. Przykładem jest Przemek Łośko, który elicie intelektualnej stawia najwyższe wymagania co do zachowań względem bliźniego i w nią wierzy.
Pani Ewo, dziękuję za cenne wskazówki. Również za trzymanie kciuków nad moim cyklem “My dzieci z dworca Web”. Raczej Pani w tym cyklu nie pominę – choć z drugiej strony wolałbym Pani oszczędzić (jako potencjalnej bohaterce) tak dramatycznych przygód jak te, jakie rozgrywają się w głównym tytułowym rozdziale tej prozy:
“Władze ostrzej wzięły się za kontrolę internetu. Mówią, że my dzieci z dworca Web podpalamy portale literackie, urządzamy naloty na posty informacyjne na onet.pl, dewastujemy komentarze i newsy dnia, oszukujemy, kłamiemy, zniesławiamy, trollujemy, terroryzujemy, codziennie najemni rządowi hakerzy włamują się na nasze konta i gdy śpimy dodają do naszych wypowiedzi zabronione treści, a na drugi dzień ze zdumieniem czytamy samych siebie, że oto promujemy narkotyki, pedofilię, samobójstwa i że chcemy powiesić wszystkich aktorów z serialu “M jak miłość”, w odwecie na nasze nicki rzuca się petardy i cegły, wiele z nas nicków jest pobitych, 6 znajduje się w stanie ciężkim, kilka innych nicków nagle przepada lub umiera, bez śladu znika Trojanowski, Szumskiego zamknięto w wariatkowie, konto “Jurgen Habermas” przestało ruchać i srać.
Bronimy się. Władze zapowiadają pacyfikację dworca Web z użyciem nowej ustawy o ochronie dzieci przed naszymi treściami, które są szkodliwe i niebezpieczne dla ich rozwoju. Mówią, że po pacyfikacji dworca Web w końcu będzie luzik, bo będziemy mało mówić, a dużo lajkować, więc wielu z nas schodzi do podziemia. Kolejny prorządowy post o nowym lepszym świecie zostaje skatowany przez zorganizowaną bandę klonów Borowskiego (…).”
………….
Cykl ten to dramat, a przecież nikt nie chce być bohaterem dramatu! Pozdrawiam 🙂
byle nie bolało…
Niestety nie znam osobiście Ewy Brzozy ani Naćpanej Światłem, więc trudno mi jest odnieść się do tych wpisów. Nie wiem, kto się kryje za nickiem Naćpana Światłem, i kto ma rację w tym słownym pojedynku? Jednak pamiętam z Nieszuflady te zwarte hordy pseudopoetów atakujących każdego, kto ośmielił się mieć inne zdanie niż ogół i samodzielnie myślał. Tam się rzeczywiście upodlało ludzi, nie dla racji, ale dla samej satysfakcji poniżania na zasadzie
psa ogrodnika. Nieszuflada „pachniała” mi sekciarsko. Za lojalność były nagrody i pochwały, przywileje. Świat się dzielił na „równych” i tych „równiejszych”. Nigdy nie mogłam zrozumieć skąd w tych osobach tyle agresji w necie, gdy w świecie rzeczywistym nie potrafiły otworzyć ust i siedziały cichutko w kąciku jakiegoś Domu Kultury. Byłam atakowana, poniżana, padały pod moim adresem najgorsze obelgi, nawet mnie uśmiercono, umieszczając zawiadomienie o moim pogrzebie. Ci, którzy to robili zazwyczaj ukrywali się pod różnymi nickami, wszystko dokonywali wirtualnie, ale nie na żywo. Byłam na wielu imprezach literackim i nigdy nie zostałam zaatakowana publicznie, dlatego śmiem twierdzić, że w rzeczywistości mamy do czynienia z ludźmi małymi, tchórzliwymi, przepełnionymi różnymi żalami i niepewnymi siebie. To jest ich zemsta za to, że im się nie udaje. Tracą tyle energii na poniżanie innych, a czy nie prościej byłoby się skupić na własnym rozwoju? To tylko pobożne życzenie, bo kto czerpie satysfakcję z dokopywania innym, nie spróbuje nic zrobić dla siebie. Poco się męczyć, łatwiej sprowadzić do parteru tego, kto chciałby zrobić coś pożytecznego.
Ja też nie znam nikogo osobiście, nie mam pojęcia, kto ukrywa się pod nickami. Odeszłam ze społecznościowych portali, bo psychicznie nie wytrzymywałam. Nawet tutaj, ukryta w moim blogu dociera do mnie nienawiść i jestem zdziwiona, że aż tak wielka.
Jest to zawsze dowód na podłą kondycję społeczeństwa postkomunistycznego, w sumie to lepiej wiedzieć, niż obcować z hipokrytami. Ale zawsze boli.
Pani przynajmniej poznała poetów w świecie realnym i jest usatysfakcjonowana. Ja całe życie zawodowe poznawałam artystów malarzy w świecie realnym i nie jestem. Zazdroszczę Pani.
Podziwiam, że macie czas to wszystko śledzić i ogarniać. Ja niby też śledzę, ale nie ogarniam, a co do Naćpanej Światem, to wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby była św. pamięci Markiem. W każdym razie kiedyś twierdziła, że jest z Bydgoszczy, znała szczegóły tego miasta, było mało prawdopodobne, żeby zadała sobie trudu po to, żeby mnie przekonać. Po co?
Naćpana Światem wykluczyła taką opcję tutaj.
Do pisarza należy, by znał życiorysy, zwyczaje i miejsca pobytu swoich bohaterów. Stephen King w „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” opisuje swoje jazdy z policjantami, by dokładnie wiedzieć jak to jest być policjantem. Jesteśmy Pani Roso wśród literatów, w lesie fikcji, nie wychodźmy z niego.
@Rosa
dzięki za przypomnienie skąd pochodzę i tym samym
pokazujesz ,że nie mam nic wspólnego z Panem
Trojanowskim : ) nie wstydzę się tego że pochodzę
z Bydgoszczy i zaczynałam karaoke w Eljazzie jak miałam
14 lat : ) z pewnością wiesz gdzie jest ElJazz w
Bydgoszczy Rosa : ) aby Cię bardziej wprowadzić
w klimat to powiem wszystkim ,że klub ElJazz
tzn jego nazwa pochodzi od imienia założyciela
który ma na imię Elijasz i jest Jezzmenem,
sam gra na perkusji i do tego jest politykiem
prawda Roso ???? a na Twoim osiedlu obok Ciebie
jest posterunek Policji : ) byłam tam na dołku
za pewne demonstracje he he : ) ale wyszłam
po godzinie ,bo nie wiedzieli z kim zadarli he he : )))
i Rosa ja już w Bydgoszczy nie mieszkam ,ale mogłabyś opowiedzieć wszystkim
o naszej przepieknej Wyspie Młyńskiej !!!!
Znam Bromberg, mam pocztówki ze znaczkiem z Hitlerem, bo moja teściowa była z Bydgoszczy, zdążyła tam jeszcze zdać maturę i być mistrzynią miasta w lekkoatletyce, dostała tuż przed wybuchem wojny złoty medal. Przyjaciółka teściowej ze szkolnej ławy nigdy nie opuściła tego miasta, pisała do niej aż do śmierci i stąd mam mnóstwo pocztówek z Bydgoszczy i zdjęć. Ale moja teściowa nigdy nie była postacią literacką. I nie będzie. Moja znajomość Bydgoszczy nigdy nie będzie wykorzystana. Mam nadzieję, że u Was będzie inaczej.
Pani Ewo Bieńczycko odnośnie Pani komentarza :
“ja tylko przypominam Pani, że jestem starsza od
Pani Ewy Brzozy Birk i zaprotestowałabym, gdyby
w szpitalu pielęgniarka powiedziała do mojej 89
letniej matki „babciu”.
Było, minęło. Myślę, że te portalowe pyskówki
były pod wpływem alkoholu, nikt przecież z ludzi
piszących się tak nie zachowuje. Przykładem jest
Przemek Łośko, który elicie intelektualnej stawia
najwyższe wymagania co do zachowań względem bliźniego
i w nią wierzy.”
Pani Ewo u Pani na blogu mogę się wypowiadać
bez cenzury i za to Panią szanuję , Pani wiek
ani wiek Pani Mamy nigdy nie będzie tematem
moich komentarzy ,bo Panią szanuję jak i resztę Pani
rodziny, więc bez obaw !
Nazywam tu pewne szkarady babciami bo takimi
są ,nie dosyć ,że są babciami to jeszcze są
babciami donosicielkami, znam trochę historie
Polski i takie zachowania przypominują ubeków
którzy donosili bo nie mieli odwagi zachować
się inaczej, i tak jest z Ewa Sosną Nic , która
tylko donosami , nawet na forum błagała aby
zbanować osoby które niby ją obrażaja , a te
osoby tylko wypowiadały się na temat jej
grafomańskich wrzutek na nieszuflade i tak ta
babcia torowała sobie drogę na nieszufladzie
ale nadszedł koniec !!!
i babcia szkarada Ewa Sosna Nic się zwinęła
zmieniając nick na +/- czy coś tam , ale nadal
tam działa pod innym nickiem zabajona że
nikt nie jest tego w stanie sprawdzić :)))
ale niech działa, My też działamy , kiedys
mi Pani zarzuciła że nie stanęłam w Pani obronie,
proszę sprawdzić forum i ten wątek !
a teraz wyzwanie do Ewy Brzozy Birk :
dawaj tu na konwersacje gdzie nie ma
cenzury , przejadę się po tobie szkarado
jak walcem !!!!
Naćpana Światem Arystokracja Internetu !!!
@Roman Knap
czytałam Twój tekst na liternecie o M.Trojanowskim i jako osoba
która zna temat ,to bardzo mi się Twój tekst podobał , inni tam
mają jakieś zastrzeżenia formalne ,ale nie są w temacie , w ogóle
projekt My dzieci z dworca Web wydaje mi się trafiony w dziesiątke
sama bym lepiej tego nie ujęła , i z jednej strony nawet zazdroszczę
pomysłu na taki projekt !
czytając komentarze poniżej Twojego tekstu na liternecie ,nawet
się ucieszyłam ,że wspomniałeś o Feliksie i o mnie i pamiętaj
to nie są klony T.Borowskiego , My to inny odłam internetu i
jak chcesz to nawet mogę Ci udzielić wywiadu jakbyś chciał
bliżej mnie poznać : ) i pragnę przypomnieć Panu Panie Romanie
że na nieszufladzie jest taka osoba jak Felicjan Kląski i sądze,
że też powinien być wzięty pod uwagę w Pana projekcie, obecnie
mało sie tam odzywa ,ale za moich czasów tam, to buzia mu się
nie zamykała : ))
ALOHA !!!
@ Naćpana Światem
Jakoś mam coraz mniej ochoty opowiadać cokolwiek komukolwiek, ale to co piszesz zgadza się co do joty. Pół Bydgoszczy wychowało się w Eljazzie w tym ja. Śpiewałam tam nieraz, ale tylko z parkietu, w ramach dialogu z głównym wykonawcą 😉
Ps. Dawno nie byłam na Wyspie, tam się wszystko zmieniło na lepsze podobno, przypuszczalnie inny świat.
Anyway, żałuj, że już nie mieszkasz w Bydgoszczy. Tu jest jednak fajniej, niż gdzie indziej :)))
Cześć.
“przejadę się po tobie szkarado
jak walcem !!!!”…. Pani Naćpana, proszę wybaczyć, ale nie będę z Panią dyskutować.
Nie jestem “szkaradną” ani fizycznie, ani duchowo. Wprost przeciwnie, jestem pięknym człowiekiem, piękną kobietą. Miłego wieczoru życzę.
Dziewczyny, nie znam Was, ale dajcie sobie spokój z obrzucaniem się inwektywami. Podejrzewam, że jest remis. Możliwe, że nie ma tu jednej winnej strony. Poezja jest czymś tak bardzo nieuchwytnym, że nie ma obiektywnych narzędzi do pomiaru jej wartości. Internet szkodzi relacjom międzyludzkim. Gdybyście się spotkały na żywo pewnie wszystko byłoby inaczej? Czy warto się tak nienawidzić? Czy naprawdę jest powód do ubliżania sobie? Większość tekstów publikowanej w sieci i tak jest mało warta, bo nie wytrzymuje próby czasu. Net jest tylko narzędziem do doskonalenia swojego warsztatu, a nie oczekiwania na oklaski. Najlepsze teksty nikt nie wrzuca na fora internetowe, zostawia się na publikacje papierowe. Istnieje coś takiego jak prawa autorskie, żadne forum nie zagwarantuje, że nie zostaną naruszone. Wiem, co mówię, bo doświadczyłam plagiatowania moich tekstów, gdy ktoś wysyłał je, jako swoje i jeszcze zgarniał sporą kasę.
Spotkajcie się gdzieś w Polsce, wypijcie butelkę wina i pogadajcie na spokojnie o poezji. Zapewniam, że żadna z Was nie będzie miała ochoty na dowalanie sobie.
na Liternecie chcą spalić książki. Ja proponuję spalenie się ze wstydu.
Spotkania w realu nic nie dają, wiem coś o tym…