Bogacza
śmierci miły czas,
który naznacza
drugą twarz
rozczuleniem.
I gdy aksamit
światło dnia swym cieniem
zmami.
Drgnie na niej brew,
efektem motylim
zabarwi krew
czoło i szyję.
Jestem tu
bo cię kocham.
Weneckie lustro dwóm
służy obrazom…
Och, nic to, nic, to, nic to, świat!
Tylko wciąż ja.
W wizerunku siła.
Jak powstawanie dnia
na tej nocy zgliszczach.
O mój ukochany
jest noc nad ranem.
Zmieni portret oko w pył
rozcieńczy go dzień, kształt nie wróci,
chociaż trwale tutaj był
na dowód uczuć.
Och, nic to, nic, to, nic to, świat!
Tylko wciąż ja.
W wizerunku siła
jak powstawanie dnia
na tej nocy zgliszczach.
O mój ukochany.