Było jeszcze wcześnie i dlatego poszli do „Acuario Nacional de Cuba”, gdzie chodzili wielokrotnie, ale dobrze tam było przeczekać godziny letniego skwaru. Ewa po raz pierwszy odmówiła pójścia z Andrzejem tłumacząc to tym, że w kubańskim Wesołym Miasteczku już była dwa lata temu i boi się tych wszystkich drewnianych urządzeń sprawiających wrażenie, że się zaraz rozlecą.
Byli więc tylko w czwórkę, Andrzej czuł się onieśmielony w towarzystwie trzech tak pięknych dziewczyn pozbawiony wsparcia Ewy. Musiał więc sobie radzić sam i wymyślać dowcipne riposty na niejednokrotne złośliwości Zieleńcówien, co przełykał, byle być blisko nich. Wszystko wokół był tak wspaniałe, że łagodziło obyczaje i wkrótce stanowili w czwórkę bardzo zgraną paczkę.
Akwarium miało kolorystyczną tonację kubańskich basenów, w których głównie nurkowali w maskach a teraz, chodząc po białych betonowych ścieżkach korytarzy także otaczała ich woda zza szklanymi ścianami z przepływającymi monstrualnymi rybami i Andrzej odczuwał niepowtarzalne, euforyczne poczucie jedności z przyrodą, ukochanym basenem i Zieleńcównymi.
Narodowe Akwarium było chlubą rewolucyjnej Kuby, jako jeden z nielicznych obiektów na Miramarze faktycznie powstały po Rewolucji o ambitnych, naukowych celach, a nie tylko rozrywkowych, które budowali Amerykanie. Stało nad morzem już sześć lat i jeszcze nie uległo korozji od soli morskiej. Początkowych 13 zbiorników rybackich wzbogacono o reprezentacyjny staw powstały zaraz przy wejściu z pływającym ogromny żółwiem morskim. Ale główną atrakcją obok fok i uszatek był ogromny lew morski, na który wszyscy wołali „Silvia” i przy którym gromadziło się najwięcej dzieci. Dzieci ze szkolnych wycieczek zbierały się przy każdym pokazie biegając w dwupiętrowym dużym budynku po schodach i moście skąd najlepiej było można zobaczyć występy skaczących delfinów w stawach, do których wdzierało się morze.
Liczne terraria w grotach pośród namorzynów z niezidentyfikowaną przez nich tropikalną florą i fauną Morza Karaibskiego stanowiło zaledwie dodatek do szklanych ścian, gdzie pływały rekiny wśród muren, pławikoników i barwnych ryb. Na wysepkach zieleni, obok sztucznych wodospadów, pod palmami i krotonami, wokół mostków i murków, wylegiwały się koty i przechadzały pelikany.
Przeszli do wielkiej, jasnej kafeterii, gdzie kupili sandwicze i coca-colę. Mimo że byli wszystkim zachwyceni, to i tak był to tylko zrealizowany ułamek rewolucyjnego projektu architektonicznego z roku 1959. Akwarium Narodowe zwane „Sibarimar” w Rincón de Sibarimar w Guanabo na wschód od Hawany zaprojektowane zostało przez kubańskiego architekta w panującej właśnie awangardowej manierze zakrzywionych i okrągłych kształtów charakterystycznych dla nowoczesnej kubańskiej architektury rewolucyjnej. Miało stać tu osiem cylindrów ze szkła i betonu o średnicy około 20 metrów i sześć głębokości, wypełnionych wodą. Oprócz tego zaprojektowano tereny dla dzieci, ośrodki edukacyjne, laboratoria, łodzie ze szklaną podłogą do obserwacji raf koralowych pobliskiego wybrzeża morskiego. Niestety, lata mijały, pojawiały się coraz to nowe priorytety w Ministerstwie Budownictwa i na tym co zdążono zbudować, poprzestano.
Zbliżało się południe i godzina otwarcia Wesołego Miasteczka. Z żalem opuścili niebieskie ściany Akwarium i wyszli na aleję Trzecią. Skwar ulicy z kontraście do umiarkowanej temperatury „Akwarium” był jeszcze bardziej odczuwalny, a mieli przejść piechotą trzy kwadransy na zachód do plaży Concha, skąd było już widać koło młyńskie i „Montañę Rusa”.
Zeszli na Aleję Trzecią do Piątej. Andrzej żartował i rozbawiał towarzystwo, z wyjątkiem milczącej Basi. Ewa zadziorna, Kasia jak ulepek, a w połączeniu z przepiękną trasą, którą podążali skręciwszy na reprezentacyjną Aleję Piątą, wszystko zdawało się harmonijne, młode i radosne.
Przy calle 60 minęli „Santuario Nacional de San Antonio de Padua”, kościół wybudowany tuż przed Rewolucją przez franciszkanów w modernistycznym stylu. Quinta Avenida nawet nie pielęgnowana zachowała pierwotne założenia architektów zieleni miejskiej. W środkowym pasie zieleni między czterema jezdniami miały być sadzone kwiaty sezonowe zapewniające najpiękniejszej hawańskiej alei barwność, ale i tak było pięknie, między marmurowymi ławkami kwitły żywopłoty, a brzuchate palmy wprowadzały klimat dostojeństwa. Po obu stronach jezdni stały ogrodzone siedziby ambasad w pałacykach o różnorodnych stylach, orientalnych, historycznych i nowoczesnych, przezierały zza zieleni bogate balkony i tarasy. Przy calle 80 minęli „Iglesia de Jesús de Miramar” wzniesiony też zaraz przed Rewolucją w stylu neoromańsko-bizantyjskim z betonu.
Piąta łączyła się z wybrzeżem przecinającymi je przecznicami i niejednokrotnie widać było na ich końcu morze. Szli w kierunku Mariel, aż przed pierwszym rondem przy calle 110 skręcili z powrotem na Aleję Trzecią. Do następnego ronda przestrzeń zajmował park rozrywki „Coney Island” i namiot „Trompoloco” Narodowego Cyrku Kuby.
Całe zachodnie wybrzeże od Vedado po Mariel, Jaimanitas i Santa Fe było przed Rewolucją zagospodarowane przez różne kluby uniwersyteckie, wojskowe, sportowe wyposażone w sprzęt do treningów, hale sportowe, restauracje, kawiarnie, place zabaw, sale taneczne, plaże, baseny, łazienki, prysznice, szafki do przechowywania rzeczy, toalety. Teraz po nacjonalizacji wszystkim klubom zmieniono nazwy. Kluby sąsiadowały ze sobą, wzdłuż nabrzeża w kolejności w kierunku centrum Hawany były to: „Nautico”, „Casino Espaniol”, „Circulo Militar y Naval”, „Havana Yacht Club”. Andrzej jeszcze dwa lata temu wdział na wywieszkach napisy z pierwotnymi nazwami, teraz przepiękny Club „Nautico” nazywał się „Circulo Social Obrero Felix Elmuza”. Miał jak w „Tropicanie” betonowe sufitowe łuki, granitowe posadzki, pod ścianami stały czerwone fotele obok szafek z surowego drewna. „Havana Biltmore Yacht i Country Club” z przystanią i przycumowanymi jachtami nazywały się „Círculo Social” „Obrero Julio Antonio Mella Antiguo”. „Miramar Yath Club” nazwano „Circulo Social Obrero Patricio Lubumba Antiguo”. Hijas de Galicia – „Córy Galicji”- płaciły przed Rewolucją trzy peso miesięcznie za pełne uczestnictwo w życiu klubu przy plaży. Nazwano je teraz „Circulo Socual Obrero Jose Luis Tassende Antiguo”. Klub rekreacyjny sił zbrojnych Kuby „Circulo Militar y Naval” przemianowano na „Circulo Social Obrero Gerardo Abreu Fontán”.
Kiedy był tu Andrzej w 1964 roku wszystkie kluby otwarto dla każdego bez względu na kolor skóry i majętność w euforii rewolucyjnej. Teraz rozpoczął się nowy etap ich stopniowego zamykania. Wprowadzono legitymacje związkowe, by potem kluby, ekskluzywne obiekty i plaże udostępnić tylko nomenklaturze partyjnej i zasłużonym działaczom reżimowym.
Ale nie dotyczyło to obcokrajowców. Już wtedy zresztą w „Nautico” Andrzej słyszał głównie język rosyjski.
Teraz weszli na zupełnie opustoszałą plażę „La Concha” nazywającą się „Circulo Social Obrero Braulio Coroneaux”. Nie mieli pojęcia, kim był Braulio Coroneaux, pewnie jakimś rewolucjonistą, zupełnie ich to nie interesowało. Po piasku przesuwały się muszle i można było się bardzo naciąć chcąc je podnieść, gdyż były zamieszkane przez kraby pustelniki zwane na Kubie „macao”. „Macao” miał monstrualne szczypce na jednym odnóżu, a na drugi maleńki, ale i tak nikt nie ryzykował, biorąc muszlę do ręki, by wkładać tam palec. Niemniej Zieleńcówne nie bały się ich, hodowały w Warszawie patyczaki i były przyzwyczajone do udomowionych insektów, gadów i płazów. Często „macao” przynoszono pomyłkowo do domu zbierając z plaży muszle z ukrytym krabem tak głęboko, że dopiero po jakimś czasie wyłaził i przekonywał się, że jest w niewoli. Macao nie dawał się udomowić mimo czynionych prób, jadł chętnie banany jak nikt nie wdział, gdyż nie znosił pieszczot i podlizywania się. Tęsknił za wolnością i morzem i przyniesiony zwracał się ku niemu idąc bokiem taszcząc muszlę, którą musiał wymieniać na większą w miarę jak rósł.
Wesołe Miasteczko otwierano o 12, resztę czasu wypełnili organizując wyścigi krabów.
Wesołe Miasteczko było zbudowane na wzór nowojorskiego. „Coney Island Havana” było przed Rewolucją sławne na całą Amerykę Łacińską. “El Coney Island Cubano” zbudowano w latach pięćdziesiątych. W czasie prohibicji w USA toczyło się tu mroczne życie nocne, po drugiej stronie Alei Piątej powstawały slumsy, baraki, małe kluby nocne, pito rum i rozbrzmiewały rytmy sonu i bolera. Uczestniczyły w nocnych zabawach wszystkie klasy społeczne. Kubańska „Coney” była własnością Amerykanina, którego stracono w 1961 za kontrrewolucyjne działania w parku. Park rozrywki i Cyrk „Trompoloco” zajmowały całą powierzchnię wyspy „Coney Island” od plaży La Concha do ulicy 112.
„Rumba Palace”, Restauracja „Himalaya” można było wypić mojito. Dla najmłodszych dzieci: samochody elektryczne, chińskie łodzie, domy luster, wszystkie rozrywki w egzotycznym wydaniu serwował “Coney” do godziny 20.
Na Kubie dzieci za rodzicami, którzy swoje dzieciństwo przed Rewolucją spędzili w Coney Island nazywali Wesołe Miasteczko „Caballitos” od drewnianych koni karuzeli, na które sadzano najmniejsze dzieci, domagające się potem ciągle pójścia do parku rozrywki. Na karuzeli były konie i samochody pomalowane na jaskrawe kolory. Chłopcy jeździli na koniach, a dziewczynki na samochodach. Wszystko – „Montaña rusa”, „Estrella”, „maquinita”, „carrusel”, „avioncito”, „pony car” – kosztowało pięćdziesiąt centavos, tyle co butelka coca-coli.
Andrzej chciał koniecznie powtórzyć swoje jazdy na „Montañii rusa”, ale w końcu wszyscy razem zakupili bilety na koło młyńskie zwane tutaj Kołem „Ferris” od nazwiska 33-letniego inżyniera z Pittsburgha George’a Washingtona Gale Ferris Juniora, który gigantyczne koło obrotowe przy końcu XIX wieku wymyślił. Zresztą firma w Filadelfii „Philadelphia Toboggan Company” wykonała wszystkie drewniane urządzenia obrotowe w hawańskim parku rozrywki, jedynie szata graficzna różniła się swoją kubańską specyfiką od amerykańskiej większym umiarem jarmarcznego kiczu.
Dorośli nazywali to miejsce w skrócie „Cony” i było masowo uczęszczane właśnie przez dorosłych, gdyż można tu było kupić kawę bez stania w długiej kolejce, kolejek było więcej i więcej punktów sprzedaży, od piwa po watę barwioną cukrową i kolorowe, latynoskie słodycze. Poza tym mężczyźni bawili się świetnie, były tu strzelnice i budy, gdzie rzucano baseballem w metalowy cel, który uwalniał zatrzask i wycięta z metalu sylwetka dziewczyny siedzącej na poprzeczce wpadła do stawu pełnego wody.
Muzyka rozlegała się na każdym kroku, słychać ją było, jak dochodzili.
Koło młyńskie z drewna już budziło strach w trakcie wypełniania go ludźmi, kiedy wagoniki wspinały się ku niebu i miarowo zatrzymywały się, by po kilkudziesięciu przestojach nagle zatoczyć kilka pełnych obrotów. Drewniany kij zamknięcia, który miał ich zabezpieczyć przed wypadnięciem zahaczony był jedynie chwiejącym się gwoździem i cały czas sprawiał wrażenie, że wypadnie.
Kiedy wznieśli się na sam szczyt i zobaczyli morze i pawilon stojący w wodzie naprzeciwko koła młyńskiego strach trochę w zachwycie przycichł, by pojawić się znowu dławiący i nieznośny. Koło wciąż skrzypiało na niebie, rozlegał się jednostajny pisk dzieci i wzmagał jeszcze paniczne stany oczekiwania na rychłą śmierć. Kolejny obrót i podniesienie do góry w trakcie wysiadania dolnych partii pasażerów powodował, że tam na górze w niebiosach, z których niechybnie spadną, trzeba poczekać, aż na dole ktoś oszalały ze strachu zostanie wywleczony z wagonika. Tkwili więc tak patrząc w przestrzeń, która w miarę wpatrywania się była coraz bardziej czytelna.
Plaże klubów Marianao, sztucznie usypane – gdyż Hawana ma koralowy, nieprzychylny brzeg – wyglądały oszałamiająco. Właśnie z „Casino Español” zamienionego na szkołę sportową wysypała się młodzież z płetwami i maskami do nurkowania. „La Concha” bielą piasku współgrała z błękitem morza. Przepiękny, harmonijny dach w kształcie muszli „El Nautico” mienił się w słońcu swoim granatowym kolorem. W „Havana Yatch Club” na marinie jeziora kołysały się jachty, kilka wypłynęło. Dalej w dół „Club Cubaneleco” na palach z wielkim tarasem, jeszcze dalej hotel „Copacabana” – były pełne biesiadników.
Na dole tuż obok bar. Po lewej restauracja. Stoisko waty cukrowej. Dużo ludzi.
Nie dając po sobie poznać, dziewczyny i Andrzej skorzystali z innych, mniej niebezpiecznych uciech, oddalając jak tylko się dawało widmo nieuchronnej przejażdżki „Montaña Rusa”.
Andrzej lubił być wewnątrz pętli Möbiusa. Takich atrakcji, jak „Montaña Rusa” Wesołe miasteczko w Chorzowie nie oferowało, mimo, że było podobno największe i najlepsze w Polsce. Jadąc kolejką górską dwa lata temu wiedział, że wszelka rozchwiana konstrukcja kolejki jest celowa, mająca na celu jeszcze wzmóc uczucie strachu. Chodzi przecież nie o przejażdżkę, ale o przerażenie i o uwolnienie się od koszmaru życia.
Hawański Roller Coaster zaprojektował ten sam utalentowany amerykański konstruktor co w Nowym Jorku. Philadelphia Toboggan Coasters wykonała 2 pociągi po trzy wagoniki na pociąg i wielką drewnianą konstrukcję toru. Jadący zasiadali twarzą do jazdy w 2 rzędach po trzy osoby, w pociągu było 18 pasażerów. Pomagał im wsiąść czarnoskóry, rosły mężczyzna z twarzą bez wyrazu. Wielką dźwignią uwolnił wagoniki zaaretowane w drewnianych szynach.
Drewno konstrukcji i wagoników poprzez skrzypienie i trzeszczenie na zakrętach wzmagało strach. Pociąg wciągnięto na najwyższy szczyt pierwszego wzniesienia łańcuchami i linami, by mógł zjechać i nabrać prędkości, potem wznosić się i opadać.
Lecz po chwili, kiedy nagle spadali w bezdenną otchłań już niczego nie analizowali i niczego nie oglądali, czekając kiedy się to skończy.
Ale dopiero się zaczynało. Wagoniki zaczynały się kolebać sprawiając wrażenie, że zaraz wypadną i że pojechali pechowo popsutym, topornym, drewnianym, trzęsącym się sprzętem. Wszyscy jadący wyglądali upiornie z wytrzeszczonymi oczami, rozwichrzonymi włosami i otwartymi w przerażającym krzyku ustami.
Kiedy kolejka wspinała się mocą bezwładu i pędziła siłą grawitacji uzyskując prędkość tylko dzięki tym wzniesieniom, wszyscy liczyli, że to ostatnie wzgórze, nim wszystko za chwilę runie. Ale nie, gwałtowne zakręty, wysokie wzniesienia, strome spadki rytmicznie powtarzały się w nieskończoność.
Zamknięty obwód trasy sprawił, że odebrał ich ten sam milczący, z kamienną twarzą Murzyn.
Wałęsali się do zmroku po wszystkich zakamarkach „Coney Island”, kupowali soki w papierowych rożkach, których nie można było postawić, przypatrywali się uroczystościom dziecięcym, dla których przyniesiono tu ogromne, prostokątne torty z różowym i żółtym kremem udekorowane różyczkami z masła.
Przestrzeń tropikalna pulsowała, żarówki pulsowały, wyodrębniając kształty karuzel, młyńskiego koła i Montanii Ruso, oraz podświetlając wszystkie gastronomiczne punkty.
Kiedy wyszli z Wesołego miasteczka na Piątą Avenidę, noc robiła się coraz czarniejsza. Za nimi dochodziły coraz słabsze odgłosy karuzeli, przed nimi wyrastał las czarnych pni palm oświetlanych miarowo reflektorami samochodów.
Nazajutrz Andrzej jak zwykle przyszedł rano z Ewą do Zieleńcówien i w holu rozegrała się jakaś niezrozumiała kłótnia między siostrami, w której największe pretensje zgłaszała Ewa. Sprawa została wkrótce załagodzona, zanikła równie gwałtownie, jak wybuchła, jednak Ewa nie wiedziała co się wydarzyło w Wesołym Miasteczku, a Andrzej nigdy jej nie powiedział.
Wkrótce Zieleńcówne zniknęły i Rudek wyjaśnił Andrzejowi i Ewie, że musiały natychmiast wracać do Warszawy w nagłym, niecierpiącym zwłoki wypadku, ale koniecznie mają je odwiedzić na Karowej w Warszawie, gdy będą wracali z Kuby.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki