Lata pięćdziesiąte. Rudek. Rozdział VII.

Rośnie nad Sprewą w Berlinie, w Berlinie
z kamiennych bloków Stalinallee,
z kamiennych bloków Stalinallee,
Najgłośniej gwiżdżą wróble z Alex:
Nasz nowy Berlin już jest!
Najgłośniej gwiżdżą wróble z Alex:
Nasz nowy Berlin już jest!

[Erika Engel „Wróble z Alex”- piosenka pionierów, tłumaczenie własne]

Rudek całą jesień 1958 roku przebywał na szkoleniu w Berlinie Wschodnim i do końca nie mógł się nadziwić temu miastu. Nie przypominało wspaniałego Berlina sprzed wojny, ale zupełnie coś innego.
Kiedy znalazł się na Frankfurter Tor, na początku Stalinallee znanej mu z kronik filmowych pokazujących pochody pierwszomajowe, przeczuwał, że coś rozpozna z budowli powstałych z cegieł rozbiórkowych odzyskanych z ruin zbombardowanego miasta. Uderzyły go dwa symetryczne wieżowce z zielonymi kopułami zamiast dachów, stojące po obu stronach ogromnego bulwaru przypominające zrodzone z tego samego ducha wieżowce, począwszy od warszawskiego Pałacu Kultury i Moskiewskiego Uniwersytet Łomonosowa, Hotelu Ukraina, Hotelu Leningradskaja w Moskwie i reszty radzieckich drapaczy chmur wzniesionych rękami więźniów Gułagu.
Podążał w stronę Alexanderplatz mijając kawiarnie z parasolami, witryny sklepów z markizami i dwa rzędy ciężkich, imperialistycznych latarń w stylu art deco. Słyszał z opowiadań Niemców, kolegów z pracy, którzy ściszonym głosem mówili, że mieszka tu elita berlińska i że nie tylko jest to dzielnica mieszkalna dla członków KC SPJN, ale reżimowych artystów, architektów i aktorów. Że w tych ośmiokondygnacyjnych, a dalej jedenastokondygnacyjnych domach, których elewacje wyłożono ceramicznymi płytami, są pięciopokojowe mieszkania o powierzchni 160 metrów kwadratowych, wyposażone luksusowo. Wiedział z „Wolnej Europy”, że właśnie tutaj rozpoczął się strajk robotników budujących te domy, który sprowokował do buntu całe NRD i z suchych notatek gazet polskich, że były to „faszystowskie prowokacje” dążące do „faszystowskiego zamachu stanu” inspirowane imperialistycznymi zakusami Berlina Zachodniego. Że w wyniku intensywnego oporu ludności, zwłaszcza klasy robotniczej i pomocy Armii Czerwonej, ten zamach został pomyślnie zlikwidowany.
Wolna Europa donosiła, że protest w stalinowskiej Allee rozpoczął się w Rose Garden, otwartej przestrzeni od ulicy Weidenweg z Bloku 40, naprzeciwko zachodniego portyku i obok stacji metra Weberwiese. Wszystko to pieczołowicie odszukał zaglądając do klatek schodowych, odczytując solidne kamienne napisy na kamiennych tablicach wmontowanych w mury, na których widniały też lata budowy obiektu. Jak pamiętał, 17 czerwca 1953 w powstaniu niedożywionych robotników pracujących za głodowe pensje wzięło udział 150000 osób, a tłumiła je ugrupowanie operacyjno-strategiczne wojsk radzieckich w Niemczech Wschodnich stacjonujące tuż obok, 40 km od Berlina. Do tłumienia wezwano jedynie dwie dywizje w tym 600 czołgów, 20000 żołnierzy i 15000 milicjantów.
Teraz, jak szedł tym bulwarem, gdzie młode jeszcze drzewa zabarwiały się jesiennymi kolorami, nic nie wskazywało na to, że ktoś jest tutaj niezadowolony, jednak przechodnie zdawali się być nieobecni, szli w pośpiechu osobno, jakby świat wokół nich nie istniał. Kiedy próbował kogoś spytać o ulicę, nikt się nie zatrzymywał i nie odpowiadał na pytania. Podobno w tym tłumie, który teraz mijał, byli agenci Stasi, ale oprócz grupek żołnierzy, bardzo dobrze ubranych przechodniów, chłopców w chustkach pionierów i krótkich skórzanych spodniach tyrolskich, nikogo niebezpiecznego nie rozpoznawał.
Kupił w jednym z licznych kiosków o kształcie bryły zwężającej się ku dołowi 20 fenigowe znaczki i kolorowe pocztówki. Na znaczkach powtórzono charakterystyczną cyfrę pięć oznaczającą “5-letni plan” widniejącą co krok na plakatach i płótnach zawieszonych na fasadach kamienic. Czerwony znaczek pocztowy przedstawiał rodzinę stojącą na Stalinallee przed wieżowcem, w pobliżu stacji metra Weberwiese.
Kiedy Rudek dotarł na Strausbergerplatz do pomnika Stalina, przeraził się, że w ogóle jest. To, że pomnik jeszcze tu stał, kiedy już wszystkie pomniki i obrazy Stalina w Polsce zostały wstydliwie pozabierane z ulic, urzędów, szkół i przedszkoli, było dla Rudka zagadką. Niemal pięciometrowy, wysoki jak kamienica posąg z brązu w mundurze trzymającym religijnym gestem w lewej ręce zwój papieru, stał na lekko zwężającym się około trzech metrów wysokości bogato zdobionym cokole z marmuru. Rudek przypomniał sobie, że właśnie ten pomnik, jak donosiła Wolna Europa w 1953 obrzucono kamieniami.
Idąc dalej dotarł do placu Alex, który robił wrażenie po wspaniałościach Stalinallee, ubogie. Robiło się późno, szybko przeszedł Unter den Linden w kierunku Bramy Brandenburskiej, ale pojawiające się tablice informujące, że zbliża się do strefy zakazanej, zniechęciły go. Poszedł do najbliższej stacji S-Bahny, by pojechać na południe Berlina do Alt-Treptow w południowo-wschodniej dzielnicy Berlina, by zdążyć jeszcze zobaczyć Pomnik Żołnierzy Radzieckich w Treptower Park.
Wszedł przez łuk triumfalny z szarego granitu pokrytego napisami w 10 hektarową przestrzeń, gdzie wszystko przerażało i powalało na kolana. Faktycznie, mijając gigantyczny posąg zamyślonej kobiety zobaczył na horyzoncie monstrualne postacie dwóch żołnierzy zwrócone do siebie twarzami w pozycji klęczącej. Za ich plecami, jak wiszący topór widniały symetryczne trójkąty czerwonego grafitu. Gdy wreszcie podszedł, Rudek zorientował się, że są to kamienne flagi na pół wzniesione w postawie hołdu, widocznie nad poległymi, gdyż drobiazgowo odlane z brązu, zdawało się jeszcze dymiące pepesze przy boku klęczących żołnierzy-gierojów pozabijały niejednego. Rudek, czytając napisy w dwóch językach wyryte na grobach–sarkofagach nie mógł się zorientować, ilu leży tutaj trupów, gdyż Stalin kazał zdążyć z wyzwoleniem na pierwszego maja, by uczcić ten dzień zdobyciem Berlina i w tym szaleństwie wzajemnego mordowania nie liczył się człowiek, a jedynie czas.
Wśród płaskorzeźb z wieńców laurowych, żołnierzy, wizerunków Lenina, chłopów i proletariuszy, Rudek usiłował przeczytać wypowiedzi Józefa Stalina po rosyjsku i niemiecku, ale szybko go to znużyło. Doszedł do kopca, na którym 12 metrowy żołnierz radziecki robi wiele rzeczy na raz: depcze butem wojskowym swastykę, zaciska jedną dłonią miecz, drugą małą dziewczynkę.
Rudek, żeby ochłonąć, poszedł nad wodę, gdzie pływały kaczki. Jutro opuszczał Berlin nie zobaczywszy wszystkiego, co chciał pooglądać, gdyż miał tylko to jedno wolne popołudnie.

Po powrocie z Berlina w Turoszowie, w tak wspaniale zapowiadającym się miejscu pracy nagle zaczęło się wszystko psuć. Wdał się w bójkę w autobusie, rozdzielając dwóch bijących się mężczyzn zupełnie mu obcych, którzy, kiedy zaczął bronić słabszego i ich rozdzielać, rzucili się na niego i go pobili. Incydent dotarł do naczelnego i wyciągnięto wobec Rudka karne konsekwencje przenosząc go na niższe stanowisko. Tam natychmiast skonfliktował się z zasiedziałymi już pracownikami nie tolerującymi nowych. Ministerstwo upomniało się o niego i przywrócono mu dawne stanowisko. Jednak już niczego nie dawało się uratować. Rozpoczęły się też niekończące się konflikty na tle zawodowym. Mimo najlepszej opinii sumiennego pracownika, Rudek postanowił wrócić do Katowic do macierzystego Biura Projektów Górniczych w lipcu 1959 roku.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii lata pięćdziesiąte. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na Lata pięćdziesiąte. Rudek. Rozdział VII.

  1. Jan pisze:

    W roku 1945 i 1946 rosyjscy żołnierze zgwałcili ponad dwa miliony niemieckich kobiet.

    A tak na marginesie…odcinek bardzo na czasie…

  2. Ewa pisze:

    “żołnierz, który przeszedł tysiące kilometrów przez krew, ogień i śmierć, zabawi się z kobietą albo zabierze jakiś drobiazg” to są słowa Stalina w odpowiedzi na nieśmiałe skargi na żołnierzy Armii Czerwonej.
    Dla mnie najbardziej sugestywne są sceny gwałtów zbiorowych w filmie „Róża” Wojciecha Smarzowskiego, do tej pory nikt w polskiej kinematografii nie pokazał tej skali i tej brutalności, wszech panuje wizerunek Marusi z „Czterech pancernych i psa”. W filmie „Prawo i pięść” Holoubek udaremnia jakąś jedną zaledwie próbę gwałtu. To tak, przy Dniu Kobiet, dzięki.

  3. Robert Mrówczyński pisze:

    Ale jak artysta trójmiejski Szumczyk chce zmienić ten wizerunek i stawia w Gdańsku rzeźbę żołnierza radzieckiego gwałcącego, nie dość, że kobietę, ale kobietę ciężarną, to ta próba trwa ledwie kilka godzin. I teraz szukają paragrafu żeby artystę wsadzić do ciupy. Nie jest naganne gwałcić i tuszować historię, naganne jest mówić, ujawniać to.
    Za “kłamstwo” Marusi w dalszym ciągu nikt nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności.

  4. Ewa> Robert Mrówczyński pisze:

    no, ja akurat jestem przeciwna wszelkim pomnikom, ławeczkom, popiersiom, grobowcom.
    Myślę, że upamiętnianie w brązie i kamieniu wszelkich gwałtów na ciele ludzkim, jak gilotyna, szubienica, krzyż, katowanie, tortury, zniewalanie seksualne, wyrywanie z brzuchów kobiet płodów, jest być może edukacyjne, ale jakże niesmaczne i barbarzyńskie. A przecież przestrzeń publiczna to nie tylko ogrody, to przede wszystkim architektura, do której pomniki należą. Być może ludzkość by się nigdy nie dowiedziała, że Majowie wyrywali serce, by jeszcze bardziej udręczyć ofiary świątynne z ludzi, gdyby tego nie wyryto w złocie, ale przecież nie mieli jeszcze takich wynalazków przetrwania przekazu, jak dzisiejsza cywilizacja, możliwości zapisu dziejów i pamięci świadków wydarzeń. A i tak przecież zwykły przechodzień nie wie, o co chodzi.
    U nas chcą w Sosnowcu postawić pomnik Gierkowi, przecież powinni dla oddania prawdy historycznej tam wyryć słowa Gierka „będą mordy drzeć, to nie pytać tylko po ryjach ich walić, pałami, żeby krew sikała!” Fakt, że byłoby to edukacyjne, ale jak dzieciom pokazywać takich bohaterów? Bo symbolizm jest niezrozumiały, jak w wypadku obciętych rąk przy ewentualnym pomniku Cyrankiewicza.
    Najlepszym pomnikiem ludzkości jest literatura.

  5. a ja zacząłem pisać dziennik 🙂

  6. Ewa> adam czartoryski pisze:

    powodzenia!

Skomentuj Ewa> adam czartoryski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *