KNAP

Na oczach Literackiej Sieci gaśnie najciekawsza osobowość trzech portali literackich – Nieszuflady, Rynsztoka i Liternetu – artysta z Gliwic, Roman Knap. Ciężko chory poeta nie jest w stanie sfinalizować ambitnych projektów literackich, nad którymi intensywnie pracował i wielokrotnie je anonsował.
Wiadomo, że zmarłych zapomina się szybko, dlatego ważne są utwory Romana Knapa, by w nich przetrwał i w nich pozostał. Wszelkie akcje pomocy przychodzą najprawdopodobniej zbyt późno, gdyż wycieńczony organizm nie jest w stanie walczyć z chorobą i tworzyć. Dlatego ważna jest natychmiastowa pomoc z zewnątrz, wsparcie materialne i duchowe nie tylko internautów, ale również pomoc ze środków państwowych.
Roman Knap
ul. Rzeczycka 29/7
44-109 Gliwice

Numer rachunku
30 8457 0008 3002 0061 4151 0001
Bank odbiorcy
Bank Polski Spółdzielczy
Oddział banku
Bank Spółdzielczy Gliwice

Walka o życie Romana Knapa toczy się na portalach literackich i na facebooku. Małgorzata Köhler tak pisze na portalu Liternet:
“(…)Gdy Romek zdecydował się pokazać swoje makabryczne zdjęcia („Ludziom należy się prawda“) i pokazał je na fejsbuku, nie wiedział, jak ma wrzucić je na liternet, a chciał się nimi podzielić również z Wami. Ja też nie wiedziałam, ale mam uprawnienia redaktorskie na rynsztoku, wykorzystałam je więc i wkleiłam fotografię w njusy, a do niej link na liternecie.
– Nie była to moja inicjatywa, chciałam tylko Romkowi pomóc. (…)
…zlot poetów z całej Polski – zajmują się tym inne osoby (m.in. Magda Gałkowska I Kuba Sajkowski) są autorami pomysłu, który oczywiście popieram. Popierają je również tacy poeci jak Karol Maliszewski, Jacek Dehnel, Aleksandra Zbierska i wielu innych. To piękna inicjatywa.
– Romek nie szuka sławy przez chorobę – szuka rozpaczliwie pomocy, czy raczej my szukamy jej dla niego. (…)
Od pół roku, od kiedy dowiedziałam się o chorobie Romka, (początkowo chodziło tylko o zawał, ale podejrzewaliśmy ewentualność raka) jestem w codziennym mailowym i telefonicznym kontakcie z Romkiem, (z którym zresztą „wirtualnie“ przyjaźnię się od lat, i którego prozę szczerze cenię), i starałam się mu jakoś pomóc, niestety bezskutecznie, zwracałam się też w jego sprawie dyskretnie do kilku zaufanych osób, tylko 2 wiedziały, o kogo chodzi.
– Najchętniej ogłosiłabym to kilka miesięcy wcześniej na fejsbuku, bo sytuacja była tragiczna a ja bezsilna, (Roman nie miał ubezpieczenia, lekarstw zaleconych po zawale, mimo rozwijającej się choroby nie mógł iść do lekarza a mnie niczego nie udawało się załatwić w polskich urzędach, które rozpaczliwie obdzwaniałam) ale Roman „wolałby umrzeć, niż prosić o pomoc“, więc tego nie zrobiłam, bez jego zgody, co mam sobie dzisiaj bardzo za złe, bo trzeba było robić to, co uważałam za słuszne.(…)
26 maja 2013, 12:38:49

Mam nadzieję, że notka ta dotrze również do Śląskiego Oddziału Literatów Polskich i placówek kulturalnych mojego regionu, wszystkich instytucji zobligowanych statutowo do pomocy umierającym poetom.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

51 odpowiedzi na KNAP

  1. Ewa < PRZEKLEJONE Z PORTALU LITERNET pisze:

    Ważne i pilne! Poeci czytają dla Knapa – w Warszawie:

    15-go, a więc za 8 dni, od godz. 12:00 do 18:00 w pomieszczeniach Centralnej Biblioteki Rolniczej, ul. Krakowskie Przedmieście 66, Jest to jedyny wolny termin, a i tak przygotowywaliśmy się właśnie na połowę czerwca.
    Jest teraz wielka prośba szczególnie do osób zamieszkałych w Warszawie: akcję trzeba byłoby jak najszybciej nagłośnić w mediach warszawskich – kto mógłby się tym zająć? Chodzi o to, żeby ściągnąć jak najliczniejszą publczność, chętną do słuchania poezji.
    Sam fejsbuk i portale poetyckie nie wystarczą – kto ma pomysly na błyskawiczne rozpropagowanie akcji?

    Potrzebny jest również konkretny plan wydarzenia. Dobrze byłoby, aby ci, którzy mogą przyjechać, zgłosili to teraz jak najszybciej tutaj lub w wątku wydarzenia na fejsbuku: http://www.facebook.com/events/204433389703958/
    bo zapraszając publikę na imprezę należałoby podać przynajmniej kilka nazwisk.

    Być może uda się w terminie wydrukować plakaty z “Jaskółką”, w edycji limitowanej – wartość “kultowa”, zostałyby wystawione na aukcję.

    Kto chce podarować Romkowi dochód ze sprzedaży swoich tomików, mógłby je przywieźć ze sobą.

    Kolejny problem: czy ktoś z Warszawy mógłby udostępnić swój adres, aby ci, co nie mogą przyjechać, mogli na niego w ekspresowym tempie nadesłać swoje książki (może też rękopisy dzieł wiekopomnych? :)), prace plastyczne itp.?
    Teraz bardzo proszę, aby te osoby, które zadeklarowały przyjazd, no i wszyscy chętni do pomocy autorzy z Warszawy, włączyli się teraz aktywnie w planowanie przebiegu spotkania.

    Sala została nam udostępniona nieodpłatnie dzięki europosłowi Czesławowi Siekierskiemu. Pan poseł funduje również kawę i mały poczęstunek uczestnikom zlotu. Bardzo dziękujemy!

    Małgorzata Köhler 07 czerwca 2013, 10:24:36

  2. Ela Galoch pisze:

    Szkoda, że los tak człowieka doświadcza…

  3. Ewa pisze:

    Artysta żyje po to, by objawić Światu swoją twórczość. Roman Knap jeszcze jej nie sfinalizował, dlatego musi żyć. Wbrew Fatum.
    Świat musi mu pomóc.

  4. Ewa< PRZEKLEJONE Z FACEBOOKA pisze:

    https://www.facebook.com/events/204433389703958/
    Roman Knap
    Jak to u mnie obecnie wygląda? Oto raport 🙂 Jutro, tj. w poniedziałek jadę do hospicjum, mam wielką nadzieję, że nie na dłużej niż tydzień. Bo ja się strasznie boję hospicjum, uważając, że to umieralnia, z której – gdy już tam trafię – nie wyjdę. Pokonałem jednak uprzedzenia i jadę. Nie mam wyjścia. Jestem coraz słabszy, z ledwością ustaję na nogach, a przy nawet lekkim wysiłku dyszę, wygląda to dziwnie, bo biorę odżywki proteinowe (bardzo dziękuję za nie Izie, bo mi zafundowała!), jadam obiady, a jednak od tygodnia systematycznie słabnę i tracę też masę. Oprócz tego towarzyszą mi dodatkowe dolegliwości (grzybica jamy ustnej, po zaparciu wyskoczył mi hemoroid, spuchł mi ząb, mam też coś z zatokami), ale jednak najgorsze jest osłabienie. Liczę że w hospicjum mnie podleczą, postawią na nogi itp.
    Niezmiernie jestem zaszczycony i szczęśliwy imprezami (w Warszawie, potem w Chorzowie, a potem może na Świętojańskiej Nocy Poetów w Gliwicach), które organizujecie w intencji mojego wyzdrowienia. Jestem z Was dumny, że solidaryzujecie się, integrujecie nie tylko w imię literatury, ale również w akcie pomocy, okazania swych uczuć i wielkiego serca.
    Wszystkim Wam za to bardzo dziękuję i pamiętajcie, że i ja jestem z Wami myślą, uśmiechem i duchem :)Lubię to! · · Obserwuj post · Udostępnij · 21 godz. temu

  5. Ewa > fobiak pisze:

    Jako nigdy nie zrealizowana, a rok rocznie mianowana na jurora Konkursu Erekcjato 2013, proponuję tegoroczną Główną Nagrodę w przelać jeszcze dzisiaj na konto Romana Knapa i ogłosić go laureatem, nim będzie za późno. Skoro wybiera się jurorów bez ich zgody i wiedzy, naturalną rzeczą jest zastosowanie tego obyczaju do laureatów.
    Wyjaśnienie mechanizmów działania tego konkursu jest tutaj:
    http://www.rynsztok.pl/index.php/forum/action/list/frmTThreadID/1243/

  6. Ewa < PEZEKLEJONE Z NIESZUFLADY pisze:

    Dla osób, które nie mogą wziąć udziału w czytaniu wierszy w Warszawie, istnieje możliwość nabycia jednego plakatu na specjalnie w tym celu zorganizowanej aukcji na fejsbuku, pod tym linkiem: http://www.facebook.com/events/617752141571332/

    Dochód z aukcji i z wydarzenia w Warszawie przeznaczony będzie w całości na wspieranie Romana i jego walki z chorobą.

    Małgorzata Köhler | 2013-06-12 18:40:26

    jaskolka

  7. Ewa < PRZEKLEJONE Z LITERNETU pisze:

    m.szychowiak:

    Roman, Gabriela L.Cabaj, laureatka Granitowej przekazuje Ci swoją nagrodę w całości. Ile tego będzie,dowiemy się jutro na ogłoszeniu wyników. Wzruszyłam się. Trzymaj się dzielnie, nie jesteś sam i nie czuj się samotnie.

    20 czerwca 2013, 12:53:39

  8. Ewa > Mirka Szychowiak pisze:

    Pięknie by było, gdyby też jurorzy konkursów przekazywali swoje honoraria na konto Romana Knapa, nie tylko laureaci.

  9. mirka pisze:

    Wczoraj zebrałam pieniądze od laureatów, gości, jurorzy już posłali, w poniedziałek doślą. Sprzedałam dużo swoich i innych książek. Teraz czekam na adres, gdzie wysłać pieniądze, ponieważ Romanowi ciężko jest pobierać z banku. Aktualnie (wreszcie i na szczęście) jest w szpitalu, gdzie czeka na transfuzję i badania. To, co spłynie będzie przeznaczone na pomoc doraźną – pielęgniarka, karetka, żywność.

  10. mirka pisze:

    swoją drogą rozpierodliłabym polską służbę zdrowia “w drebiezgi”

  11. Ewa > Mirka Szychowiak pisze:

    Wielkie dzięki Pani Mirko, bo ta bezradność nas przeraża, szczególnie tych, którzy mieszkają na Śląsku. Myślę, że zbiórki na imprezach artystycznych mają jedyną rację bytu, bo tak naprawdę, to niewielu artystów ma jakieś nadwyżki pieniężne po opłaceniu rachunków bieżących. Niestety, Konkurs Erekcjato, jedyny, do jakiego zostałam zaproszona, ani myśli zapłacić mi za jurorowanie.
    Ma Pani rację, jest coś potwornego, jak czytam, że gminy mają fundusze na jakieś lampiony na Noc Kupały, a nie chcą ratować życia młodemu artyście. Jak tu się bawić mając świadomość, że w XXI wieku obok nas umiera człowiek pozbawiony dostępnej cywilizacyjnym państwom pomocy.
    Mąż po kilkakrotnym wzywaniu pogotowia ratunkowego ma wyznaczoną wizytę u kardiologa na kwiecień 2014 roku, tak jest tutaj na Śląsku. Więc chyba nie jest to kwestia ubezpieczenia, a tylko pieniędzy. Niestety, nikt nie chce pomóc Romanowi Knapowi tak, jak pomogli Poświatowskiej. Ale ciągle mam nadzieję, że mój blog ktoś czyta i przeczyta ten, kto jest w stanie mu pomóc.

  12. mirka pisze:

    To prawda. Ja miałam dwa lata temu plamę na oku i wyznaczono mi trzyletni termin oczekiwania na operację. Rodzina i przyjaciele, bez mojej wiedzy zrzucili się na zabieg, który po desperackiej wizycie u świetnego chirurga ocznego, wykonano mi po 2 tygodniach. Jak na ironię, miesiąc temu otrzymuję telefon, że za trzy dni mam się zgłosić na zabieg, bo zwolniło się miejsce. W pierwszej chwili nie miałam pojęcia , o co chodzi. Miałam szczęście, że mam taką rodzinę i przyjaciół. A jak ktoś nie ma? Nie umiem o tych sprawach myśleć bez straszliwej złości. No i bezradność – to jest chyba najgorsze. Roman w pewnym stopniu przyczynił się także do wzmocnienia wiary mojej przyjaciółki – jest w identycznej sytuacji jak on, wyglądają niemal jak bliźnięta. Wszelkie porady, sposoby, kuracje, którym z trudem, bo z trudem – realizuje Roman – moja przyjaciółka uznała za kolejną szansę na rychłe nieumarcie. Przyznam się, że od pewnego czasu boję się spać. Od stycznia krąg moich starszych i całkiem młodych przyjaciół oraz rodzina – pomniejszych się o 13 osób. Kryzys potworny. Trzyma mnie to, że póki nie wiem, co mi dolega – jestem zdrowa. To jednak może okazać się zgubne.

  13. Ewa pisze:

    Roman Knap ma dokończyć to co zamierzał pisać, a sądząc po jego ostatnich relacjach z choroby, jest w pełni sił intelektualnych i duchowych. Aż strach pomyśleć, że przeszkodą mogą być jakieś głupstwa typu niewydolność służby zdrowia i że nie zrobiono w porę wszystkiego, by ratować ludzie życie. Wszystkie przelewy bankowe można realizować przez Internet, a można korzystać z wózka inwalidzkiego, a nie taksówki, po Gliwicach zresztą nie sposób poruszać się samochodem. Ja moją dziewięćdziesięcioletnią mamę wożę wszędzie wózkiem inwalidzkim. Ale tutaj najważniejsza jest pomoc medyczna. Wielki żal, że odchodzi młode, obiecujące i niespełnione życie całkowicie samotne i pozbawione opieki.

  14. mirka pisze:

    Jestem pewna, Pani Ewo, że Roman na wózku, to sprawa nie do załatwienia. Knap się na wózek posadzić nie da, przelewy internetowe proponowano mu i wszelką pomoc w odbiorze pieniędzy. Jest uparty jak osioł. Zresztą w wielu kwestiach taki jest. To przecież Roman Knap. Całe szczęście, że trochę odpuścił i pozwolił, by o jego chorobie dowiedział się ktoś jeszcze, poza małym gronem ludzi, zobowiązanych do milczenia. Tylko, że jak pisze Małgorzata, on choruje od dawna i szkoda, że dopiero teraz ludzie mogli się skrzyknąć. Może nie powinnam tego pisać, bo trochę mi teraz głupio, ale przyznam się, że po przeczytaniu informacji o jego chorobie, myślałam, że to – jak w przypadku Marka Trojanowskiego – jakaś zagrywka. Nigdy nie widziałam Romana i nie wiedziałam nawet jak wygląda. Szybko okazało się, że niestety – myliłam się. Ale wolałabym, żeby nas nabrał i był zdrowy.

  15. Ewa pisze:

    Z ostatnich doniesień Małgorzaty Köhler na facebooku nie wygląda to optymistycznie, ale trzeba mieć nadzieję, że z szpitala wróci. Jutro niedziela i olewają pacjentów, jeśli mąż będzie się dobrze czuł, to pojedzie do Gliwic, zna ten szpital, tam umarła jego matka na drugi dzień po przyjęciu. Ja jestem z mamą w krakowskim na wsi i nie mogę zostawić mamy samej. Ważne, by szpital wiedział, że pacjent nie jest opuszczony, bo jak donosi Pani Małgosia, szpital nie reaguje na telefony. Mąż zorientuje się, co jest mu tam potrzebne i mu to kupi, nie mam pojęcia, czy soki są wskazane i owoce.
    Też myślałam Pani Mirko, że to jakiś fotomontaż i dowcip…

  16. mirka pisze:

    Wie Pani, powraca mi ,wątła do tej pory wiara w ludzi. Akcja pomocy Romanowi przybiera wciąż na sile, pieniędzy przybywa, ryzują się różne możliwości pomocy i to jest niezwykłe. Właśnie mi Małgosia pisała, że szpital nie reaguje na telefony. A jeśli by zareagował, to i tak nikt nie udzieli informacji. jakiś obłęd. Mama mojej synowej na białaczkę i chłoniaki w mózgu i w momencie, kiedy jest w szpitalu na chemioterapii, trzeba jechać 50 km po to, żeby się dowiedzieć, że lekarz prowadzący wyjechał na tydzień do Moskwy, a nikt inny nie jest “wprowadzony” w historię choroby – zatem żadnej informacji nie udzielą.

  17. Ewa pisze:

    no właśnie, trudno pomagać będąc “nieupoważnionym”. Ale zdaje się, że odwiedzać w szpitalu może każdy.

  18. mirka pisze:

    Mnie chodziło o co innego – o nieudzielanie informacji przez telefon. Przecież pomagać może każdy, kto chce i to jest piękne, że tyle osób chce. Na pewna każda wizyta u Romana sprawi mu radość. Musimy się kiedyś uściskać, Pani Ewo.

  19. Ewa pisze:

    wiem, ale za czasów PRL-u nie można było tak sobie do szpitali wchodzić. Jak rodziłam, były tylko określone dni i godziny na wizyty i to tylko dla najbliższej rodziny.
    Zapraszam do Katowic w zimie, ja mieszkam na czwartym piętrze i lato spędzam w małym drewnianym domku na wsi, gdzie schodów nie ma, by mama mogła zobaczyć jak świat wygląda, bo windy w bloku nie mamy.

  20. Ewa pisze:

    z relacji męża z dzisiejszej wizyty w gliwickim szpitalu wywnioskowałam, że pacjent wymaga chyba przymusowego karmienia. Pysznego szpitalnego obiadu nie tknął, zjadł dwie łyżki (mąż pokroił) truskawek, resztę zostawił. Tu chodzi chyba o normalne jedzenie, a nie o alternatywne. Ale ja się nie znam…

  21. mirka pisze:

    Zdaje się, że on nie może wielu rzeczy jeść i chyba dlatego nie jadł, kiedy był w domu. Może nie wiedział, co może jeść, co mu szkodzi, potem zaczął jakieś terapie, np. sodową, którą starał się zastąpić inne pokarmy, dające mu najnormalniej siłę. Prawdopodobnie łaknienie uległo wskutek obkurczenia żołądka – swojego rodzaju – uśpieniu. I prawdopodobnie ma Pani rację, Pani Ewo – trzeba go porządnie karmić tym, co mu nie szkodzi i w dodatku, moim zdaniem – jedzenie powinno być kaloryczne. Przecież on ma anemię.

  22. Ewa >mirka pisze:

    mąż kupił wszystko, co Pan Romek chciał, chodził cztery razy do sklepu, ale on tego nie zjadł. Nie wiem dlaczego medycyna nie daje sobie rady z ratowaniem organizmu wyniszczonego niedożywieniem. Szpitalnie powinien mieć dożylnie podawane preparaty z żywnością, a jutro już wychodzi ze szpitala. Niesamowite, w tym stanie wypuszczają pacjenta. A tam jest bardzo fajnie, dwuosobowy pokój. Takie niejedzenie trzeba przypilnować, w domu nikt mu nie zwróci uwagi, że nie zjadł, a w szpitalu to odnotują. Albo i nie… straszne to wszystko, bo Roman Knap jest przecież chory, czyli nie myśli racjonalnie.

  23. mirka pisze:

    Szkoda, że go wypuszczają, mogliby go wzmocnić, przecież dopiero go przyjęli do cholery. Nie chce mi się wierzyć, że wychodzi. Miałam nadzieję, że to będzie przynajmniej tygodniowa kuracja. Co prawda w domu będzie odwiedzany i w jakiś sposób kontrolowany, jeśli chodzi o posiłki, ale nieregularnie. Jan Strządała przychodzi do Romana, zapewne będzie to robił także po powrocie. Na szczęście Małgorzata pisała, że Roman dostał lodówkę od posła (a nie miał) i będzie można robić większe zapasy, ale szpital to szpital. W domu będzie jadł co chciał, ale chyba z tym chceniem jest najgorzej. A może inaczej – chcieć, to się chce (ale oczami). Świadczą choćby o tym zakupy Pani męża. 4 wyjścia do sklepu i niemal zero zjedzenia. W tym wypadku jedynie dożylnie.

  24. Ewa >mirka pisze:

    Ależ on nic nie je i nie będzie jadł w domu. Tam potrzebny jest ktoś na stałe, kto tego dopilnuje, z chorym jak z dzieckiem. Dlatego istnieją na świecie szpitale. Widać, tylko nie w Polsce.

  25. mirka pisze:

    To prawda, dochodząca opiekunka nie będzie żadnym rozwiązaniem, bo przyjdzie i wyjdzie. Szpitale w Polsce to temat na gruby horror.

  26. Ewa >mirka pisze:

    Podobno Romek zostaje dzisiaj i jutro też będzie w szpitalu. Chwała Bogu.

  27. Ewa < PRZEKLEJONE Z LITERNETU pisze:

    m szychowiak Właśnie jestem po naradach z Heniem Owsianko. Kolejna kwota w wirtualnej puli – 100 euro.Jutro się dowiem jak najszybciej ta kasa może dotrzeć,bo konto Romana nie na SWIFT. Ale może moje ma, więc jutro się rozstrzygnie. W każdym razie moje 400 i 100 euro w puli są.

    24 czerwca 2013, 18:12:21

  28. Ewa < PRZEKLEJONE Z LITERNETU pisze:

    25 czerwca 2013, 12:16:27

    no name:
    (…) Tłumy ludzi! Chaos! Ewakuują szpitale w różnych częściach Polski! Policja jak zwykle nie udziela informacji odnośnie przyczyn, ale od czego zdolność dedukcji i kojarzenia? Nie ma się co oszukiwać, chodzi o bombę! Nawet prezenter TVN24, osoba niezbyt bystra, do takiego wniosku doszedł.

    Myślę – no to doigrał się. Ani chybi dybią na niego; tylu ludzi co on naobrażał, a ilu wkurwił… Zapewne zorientowali się, że nie ma co liczyć na zgon naturalny, bo św. Matka Małgośka do tego nie dopuści… No i mamy niezły pasztet. Właśnie córcia mi donosi, że pani Politruk-Bieńczycka wysłała swojego męża do Romana, ale czy on w pojedynkę da radę go ochronić? Wątpię. Twórca “Jaskółki” – dzieła tak doskonałego, że już doskonalsze być nie może, znajduje się w poważnych opałach przy których jego przypadłość to pikuś, bo tą można jakoś zupkami zażegnać, a jak bomba jebnie, to dupa blada, nawet Mirka ze swoją Strzałą nie pomoże mimo, że “granitowa”.

    Proponuję… co ja mówię…Wzywam! Brać mi zaraz co tam kto ma: Gauka rower, Mirka hulajnogę, Łośko szybowiec, Chowaniec wrotki i jazda do Rumana! Podobno gdzieś na śląsku leży, św. Matka Małgośka ma dokładny adres. Niewykluczone, że ktoś w saperach służył, niech bieży co sił!

  29. Małgorzata Köhler pisze:

    Cóż, to i ja przekleję:

    Wobec mnożących się w innych wątkach głosów zaniepokojenia obywatelskiego w sprawie Romana, wyjaśniam:

    Proszę bez paniki, wszystko jest pod kontrolą. Ponieważ w dniu dzisiejszym utraciliśmy kontakt telefoniczny z Romanem Knapem, który zapomniał włączyć swoją komórkę, zmuszona byłam szukać informacji przez anonimowych agentów medycznych, którzy zrelacjonowali, co następuje:

    – Jak on się czuje? No proszę Pani, nie wiem, jak to powiedzieć, może tak: jeżeli ma siły zejść na izbę przyjęć, żeby zapalić, to chyba czuje się lepiej?

    Po odzyskaniu kontaktu telefonicznego nadal nie mam wiadomości z pierwszej ręki, gdyż Romek właśnie spozywał obiadek. Reszta szczegółów najpóźniej jutro.

  30. mirka pisze:

    mam nadzieję, że nikt się nie wpisze pod wątkiem no name na Lit. Zaapelowałam o to, może się spełni.

  31. misia pisze:

    w końcu Trolle też jakoś przyczyniają się do zbiórki pieniędzy na leczenie Romana Knapa, chociażby wbrew nim…

  32. Ewa > Małgorzata Köhler pisze:

    Też myślę, że paradoksalnie nikotyna jest dobroczynna, bo mobilizuje pacjenta do ruszenia się z pokoju, gdzie nie ma odwagi palić i to zawsze wzmaga siły witalne i odsuwa marazm i brak woli życia.

    Tak na marginesie, w latach osiemdziesiątych mąż grał w piłkę z dziećmi i zerwał ścięgno Achillesa, zszyli mu je w szpitalu w Chrzanowie. Jak go odwiedziłam, to na trzydziestoosobowej sali palili papierosy wszyscy mężczyźni w łóżkach, niewiele tam było widać w kłębach dymu, a lato było upalne.
    Każdemu według potrzeb, bo mąż też palił.

  33. Małgorzata Köhler pisze:

    To bardzo dobrze, że podtrzymuje Pani wątek o Romku. Jest to zawsze szansa dotarcia do większej ilości ludzi, a nigdy nie wiadomo, z której strony, nieraz przypadkiem, nadejdzie konkretna pomoc lub waźna informacja.

    Miałam, przyznam się, nieco oporów w zajęciu stanowiska wobec takiego początku: “gaśnie osobowość”, “najprawdopodobniej za późno”, “Wiadomo, że zmarłych zapomina się szybko” – dla nas, tych którzy mają z Romkiem kontakt codzienny, nawet jeżeli jest to tylko kontakt mailowy, brzmi to trochę jak przedwczesne requiem. Wiem, że te słowa podyktowane byly Pani dużą troską o Romka niedokończoną książkę, “Compositae”; a jest to książka niezwykle interesująca i na pewno warta wydania, znam ją, już wiele miesięcy temu mobilizowałam Romana do jej ukończenia, omawialiśmy w szczegółach detale, znam cały materiał – książka jest w zasadzie skończona, składa się z wielu częśći, Romek nawet po wielu wątpliwościach podjął wreszcie prawie ostateczną decyzję co do kolejności, zaczęliśmy też korektę. Romek miał 3 propozycje wydawnicze ale chce doprowadzić książkę do końca, tzn. nadać jej ostateczny szlif, to tylko drobne zabiegi, jednak choroba do tej pory pozbawiała go koniecznej energii.
    Ale, Pani Ewo, ja wierzę w to, że Romek ten ostateczny szlif zrobi. Sam!

    W chorobie nowotworowej zdarzają się dołki i lepsze okresy. Roman miał od początku strasznego pecha: na poczzątku brak rozpoznania z powodu braku ubezpiecznenia zdrowotnego, wreszcie szpital i kolejne prawie 2 miesiące oczekiwania na ostateczną decyzję w sprawie terapii, złe warunki domowe, niedostosowane do konieczności intensywnej opieki, wzmacniania organizmu. W wyniku akcji “Ratujmy poetę”, która bardzo zresztą połączyła środowisko, i innych akcji towarzyszących, zdobyliśmy pewne doświadczenie w organizowaniu; załatwianie koniecznych kroków odbywa się coraz sprawniej, opracowane są środki lecznicze do walki z chorobą, jak i sposoby poprawiania Romkowi jakości życia.

    Myślę, że jutro – pojutrze będę mogła podać do wiadomości detalicznie już opracowany, konkretny “plan operacyjny” na najbliższe tygodnie (40 dniowa kuracja, organizacja opieki, osiągnięcia i potrzeby, sposoby rozwiązania problemów, i to, w czym jeszcze oczekujemy pomocy.)

    Proszę śledzić dalej, Pani Ewo, i pomagać przeklejaniem wiadomości – a myślę, że nawet taka, jak wyżej, o wymknięciu się Romka na papierosa, jest informacją pozytywną, bo wskazuje na poprawiającą się kondycję, oraz na zachowanie jego niepokorności – to dawny Knap, jakim go znamy i kochamy 🙂

  34. Ewa > mirka, misia pisze:

    Tak jak Pani Małgosia napisała na liternecie, każdy pomaga, jak potrafi najlepiej.
    Oczywiście wszyscy w Sieci życzylibyśmy sobie większej finezji, bo taki np. markiz de Sade uratował swoją teściową od gilotyny, czyli Zło nie było u niego takie prostackie.
    Ale tu nie Francja, tylko polskie, prymitywne chamstwo.

  35. Małgorzata Köhler pisze:

    * korekta: miałam na myśłi oczywiście teraz, od tygodni, kontakt telefoniczny z Romkiem

  36. Ewa > Małgorzata Köhler pisze:

    Ja akurat tak czuję życie poety, że jego dzieło jest najważniejsze, że jeszcze nie pora umierać, skoro nie załatwiło się spraw na ziemi. W tym wątku starałam się podkreślić ratowanie życia poety, a nie tylko życia człowieka, bo to pozwala nam na działanie ponad podziałami na poglądy i sympatie. Może ma Pani rację, że przyczerniam, ale uważam, że każda minuta jest w tej chwili ważna w walce z chorobą i biję na alarm, bo nie ma się co oszukiwać, poklepywać po ramieniu, choroba jest śmiertelna.
    I chciałabym, by pacjent też zrozumiał, że upominamy się od losu o życie Poety, bo jak śpiewał Jacques Brel, jak umiera Poeta, umiera cały świat.

  37. Małgorzata Köhler pisze:

    UWAGA, PILNE!!!

    Ze szpitala, od kogoś, kto właśnie rozmawiał z lekarzem:
    Brakuje krwi, chętni do oddania powinni się zgłosić do Onkologii, albo zapytać w Wojewódzkiej Stacji Krwiodastwa, gdzie mogą oddać ze wskazaniem Roman Knap – Interna w Szpitalu Miejskim na Kościuszki 21. Romek będzie wypisany dopiero jak będzie silniejszy, kiedy – nie wiadomo!

  38. Ewa pisze:

    z fb:
    Jakub Sajkowski: Przy oddawaniu krwi należy z reguły podawać imię, nazwisko chorego i nazwę szpitala /w tym wypadku:

    Roman Knap,
    Interna w Szpitalu Miejskim nr 1 w Glwiicach,
    Ul. Kościuszki 29

    Szukam tu najbliższego “wampirobusa”.

  39. Małgorzata Köhler pisze:

    Romek ma grupę ARhD ujemny ale można oddać każdą grupę, jakoś to jest wymieniane między punktami krwiodawstwa.

  40. Ewa pisze:

    i oddać krew na terenie całej Polski, nie trzeba jechać do Gliwic.

  41. Małgorzata Köhler pisze:

    Do adresu szpitala wkradł się błąd, więc może raz jeszcze tutaj wszystkie informacje w jednym poście:

    INFORMACJA DLA OSÓB ODDAJĄCYCH KREW

    Stacja Krwiodawstwa w Gliwickim Instytucie Onkologii
    czynna od godziny 07:00
    telefon: 322789838

    Krew można oddawać w każdej Stacji Krwiodawstwa
    na terenie całego kraju.

    Oddając krew trzeba zaznaczyć, że:
    – krew oddawana jest dla Romana Knapa
    i ma trafić do:
    Szpitala Miejskiego Nr.1
    Gliwice
    na ul. Kościuszki 29

    Potwierdzenie oddania krwi wydaje Stacja, w której została oddana krew dla Romana Knapa.
    Skan potwierdzenia należy wysłać na adres e-mail: jan.strzadala@gmail.com

  42. Ewa > PRZEKLEJONE Z FACEBOOKA pisze:

    Roman Knap
    Ponieważ nie wiem czy zdążę wszystkim podziękować, chcę to uczynić teraz kiedy mam jeszcze odrobinę sił. Jestem w hospicjum, o czym wszyscy wiecie. Tu jednak lekarze też nie dają mi żadnych szans wyleczenia. Faktycznie słabnę, mam rehabilitację, ale wstać o własnych siłach nie potrafię. Jestem uzależniony od opieki pielęgniarek i wolontariuszy.
    Mój stan zdrowia, mechanizmy jakie nim rządzą nie dają złudzeń, że będę musiał się z Wami pożegnać. Dlatego chciałbym Wam wszystkim podziękować za wsparcie, fundusze oraz wszelkie inne inicjatywy, czytanie poezji, zjazdy, plakaty. A wszystko to w intencji mojego uzdrowienia. Zebrane fundusze pragnę przeznaczyć na fundację o nazwie Przyjaciel Zdrowia i Sztuki, która będzie zajmować się artystami, pisarzami, poetami, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji jak ja. To znaczy, zaatakowała ich przewlekła lub nieuleczalna choroba a przy tym warunki materialne utrudniają im leczenie.
    W sprawie depozytu funduszy oraz fundacji, sprawy uzgadniam z Panem Janem Strządałą oraz Małgorzatą Köhler.
    Nie wiem czy się jeszcze odezwę, ale nie chciałbym aby te słowa traktować jako ostatnie, a więc do usłyszenia.

    Lubię to! · · Obserwuj post · Udostępnij · około godziny temu

  43. Ewa < PRZEKLEJONE Z LITERNETU pisze:

    Małgorzata Köhler:
    Romek umarł dziś nad ranem, o 3:30, w Hospicjum Miłosierdzia Bożego w Gliwicach. Nie cierpiał, rak do końca go oszczędził, wysysając go tylko nieubłaganie z sił.
    Od wczoraj był nieprzytomny, przedwczoraj po południu rozmawiałam z nim jeszcze; mówił, że umiera, i że się nie boi

    17 lipca 2013, 08:34:25

  44. Ewa > RCN pisze:

    piękny wiersz innego poety o nicku RCN opublikowany na portalu Rynsztok niech towarzyszy tym chwilom, kiedy gaśnie Poeta:

    Przegrałem. Koniec świata.

    Mokry stół. Odkąd popsuł mi się komputer nie mam języka.
    I śnią mi się wiersze. Nie wiem czy piękne.
    Często budzę się i patrzę jak drzewa uciekają przed wiatrem.
    Nie wiem czy piękne. Wiem coraz mniej.

    przeobraża się wszystko tak w nic jak i cokolwiek gdzie jestem
    nie mam pojęcia i wiem doskonale
    co boli bardziej niż niedokonana śmierć przecież się spełnia
    i bełkot o końcu światła i ciemność

    Ekran. Tu topisz zmysły. Prawie nie widzę sensu ani liter.
    Tu gdzie każda strona ma adres postanawiam nie cierpieć.

    Dla tych bez adresu oddaję całą resztę z zakupów na jedzenie.
    I myślę: może jutro będziemy dzielić to samo zimno. Cały ten

    świt.
    [2013-06-21 18:15:48] RCN

  45. Waga pisze:

    Ile lat miał Roman Knap? Wiadomo, że nie żyje, ale jego wiek pozostaje tajemnicą.

  46. mirka pisze:

    nie miał czterdziestu

  47. Ewa pisze:

    wiem, że był starszy od mojego najstarszego syna, ale to nie żadne pocieszenie.
    Pani Małgosia Köhler obiecała, że zwróci się z prośbą do Alxa z Poewiki, który jest podobno wikipedystą, o zrobienie profilu na Wikipedii, wtedy będzie wszystko wiadome. Ja nie mam pojęcia, jak to się robi, jeśli nie Alx, to może ktoś inny. Ważne, by Roman Knap Żył w Sieci, bo jest z Sieci.
    Reszta to już zależy od losu, wszyscy wiemy, jak trudno wejść do oficjalnego krwiobiegu literatury polskiej. Chwała Pani Małgosi, że rękopisy uratowała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *