Pustka. To tylko trochę ciała,
trochę komórek pulsujących.
mijam je, uwięziona w rymie.
Nie ma cię, chociaż jesteś przy mnie.
Nie ma mnie. Nie ma wśród modlących.
Nie ma mnie przy mnie.
W komórkach Bóg. I w każdej życie
tli się i bucha, jak chce, włada.
Milczę. I proszę o przeżycie.
Do siebie i do ciebie gadam.
I nic.
Cisza, okrągłe słowa murem,
szkła tafla, przestrzeń. Zawsze gniewna.
A proszę tylko, byś swych źrenic
nie dawał na obszary, które
są moim brakiem. A bezwiedna
oka źrenica po mnie wodzi,
nie widzi mnie, choć mówię: jestem!
Dnie i godziny, lata przy mnie
tak zmarnowanie. Tak, jak złodziej
niszczy pamiątki, by za bezcen
sprzedać. Nie sposób posiąść inne.