Nim śnieg zasypie i nim zmrozi ziemię
naszą, choć tak niewiele wspólną dla nas,
zaczniemy łamać dane przeznaczenie,
by się wypełnił mit. Ofiara, to czas
odroczony. I złudne w nas pragnienia
wbrew nam uprawomocnią się, powstając.
Będziesz gdzieś indziej, a te połączenia
tylko fikcyjne. I tylko tak dalej
brnąc w przyciąganie, pisząc zimno, niemo,
jak w miasto, w obcość cudzych twarzy
to przecież twojej nie znając. Ja nie wiem
nawet i tego, że nic. Próżno marzyć.
Będzie jedynie niemożliwym Rajem,
spotkaniem Wyjścia, spotkanym nawzajem.